Sezon 3 to po prostu straszne nudy i flaki z olejem. Pierwszy odcinek musiałem przewijać, bo nie dość, że skręcało z żenady, to jeszcze wiadomo było dokładnie jak się skończy. W swojej naiwności zaczyna to przypominać bajkę dla dzieci, tyle że z elementami gore. Główny wątek (Viltrumite) jest kompletnie pomijany, żeby zastąpić go fillerami w postaci walki z jakimiś pachołkami, o których nikt nie pytał, oraz historiami miłosnymi wyciągniętymi kompletnie z tyłka, o które również nikt nie pytał. Mark to kompletna ciamajda, która tylko potrafi się nad sobą użalać do każdej możliwej postaci pobocznej po kolei. Tak, mam ból tyłka, bo naprawdę po pierwszym sezonie byłem gigafanem, drugi już trochę zwolnił, ale też trzymał poziom, ale trzeci to kompletna porażka poza kilkoma wątkami (m.in. Cecil sam ten sezon ratuje, i wątek Omni Mana i śmiesznego pomarańczowego kosmity). Dajcie mi już proszę sezon 4 i kulminację tego wszystkiego, bo czuję, że serial jest po prostu rozwleczony po sukcesie, żeby jak najwięcej zarobić.
Też wkurza mnie, że olali wątek Wiltrumu i skupili się na teen dramach a najbardziej w tym wszystkim irytuje mnie postawa Mareczka. Gość widział sporo szajsu w swoim krótkim życiu i kto jak kto, ale akurat on powinien wiedzieć, że świat nie jest czarnobiały. Dlaczego więc w S03 znikąd strzelił nieodwracalnego focha na Cecila za zrobienie tego co konieczne? XD Jeszcze w 3x07 ostentacyjnie przypominał mu, że nadal go nie lubi i w ogóle XD Hah, piękny kontrast ze Steadmanem, który zachowywał się jak dorosły i racjonalny człowiek, nie żywił urazy, chciał naprawić zaszłości między nimi, no i znowu uratował im tyłek. A co Mareczek na to? "To nic nie zmienia" XD