Odkryłem ostatnio twórczość Pana Gaimana i jestem świeżo po przeczytaniu "Nigdziebądź".
Kiedy tylko dowiedziałem się o ekranizacji wziąłęlm się za oglądanie. Niestety jestem
zażenowany. Nie chodzi o to, że wszystko jest przedstawione inaczej niż w książce, bo zwykle
bogata wyobraźnia działa lepiej niż najlepszy reżyser, ale o poziom serialu. Jestem zaskoczony,
że Neil Gaiman był obecny podczas kręcenia serialu i zadowolony był z produkcji. Powstało
niskich lotów widowisko teatralne z całkowicie niedobranymi aktorami. Kto wytrzasnął panów
Vandemara i Croupa?! :)
Jedyna rola która nie gryzła mnie w oczy to wyglądający jak Paul McCartney Gary Backewell jako
Richard. Może dlatego, że i w książce jego postać była mało wyrazista.
Strach pomyśleć jak wyglądać będzie ekranizacja "Amerykańskich Bogów".
Szkoda.
Ty sobie obejrzyj komiks - to jest dopiero żenada jak tam przedstawiono Croupa i Vandemara, albo co zrobiono z Door.
Tego serialu nie oglądałem, ale akurat zdjęcia postaci (oprócz Łowczyni) wyglądają całkiem, całkiem.
Można pokusić się o stwierdzenie, że książka i scenariusz powstawały równocześnie, ale serial "wyszedł" pierwszy, tak jak mówisz.