Przyjeżdża rodzina, która niszczy wszystko...WSZYSTKO. Dziewczynka, która cały film ma otwarte usta, czy jest przerażona, czy nie. Dziewczynka, która w momencie ucieczki (gdzie prawie złożyli z niej ofiarę) zatrzymuje się żeby prosić małego gluta żeby uciekł z nią. Giną osoby, które wiedziały jak powstrzymać te gluty i na koniec dziewczynka płacze, nie dlatego, że przez nią wymordowali prawie wszystkich mieszkańców wyspy ALE dlatego, że glut został za płotem iks k*rwa de. Chyba najgłupsze dziecko z wszystkich filmów i seriali.
Przydałaby się drugi sezon w którym glut wgryza jej się w szyję;-)
Pomysł na serial dobry:-)
Napisała kobieta oblepiona lewicowymi naklejkami i pokazująca swoją twarz z dzieckiem... Jak chcesz widoku krwawych ofiar, to masz pod pachą jednego gówniaka, go sobie morduj. Naprawdę? Napisałaś ten komentarz? Kobieta? Matka?
Główni bohaterowie mega mnie wkurzyli tym, że pojechali do rezerwatu i wycięli sobie choinkę, mimo, że wcześniej inna bohaterka powiedziała im, że miejscowi nie uznają wycinania drzew. Nie ma co się dziwić, że córka takich ludzi jest na tyle bezmyślna, żeby zabrać z lasu zwierzę (w dodatku nieznane).
Kompletnie nie zrozumiałeś serialu. W nim chodzi o to, kto jest prawdziwym zwierzęciem. O to, że ludzie w rezerwacie żyją lękiem do istot z lasu i gotowi są mordować w imię tego lęku. Zaś zwykle mieszczuchy, teoretycznie pasożytujący na przyrodzie są w stanie do większej refleksji i empatii. Motyw znany z mitologii nordyckiej od lat. Dwa obce gatunki nie są w stanie żyć wspólnie, mimo że obydwa są zdolne do rozwoju. Mały skrzat uczy się mówić, reagować na imię, żywić pokarmem ludzi, ma uczucia. Zaś jego dorośli rodacy wciąż żywią do człowieka nienawiść, bo zniszczył ich przyrodę i więzi w ich domu. Człowiek zaś ze strachu jest gotowy wymordować nieznaną sobie kolonię istot i nie jest w stanie do porozumienia. Mamy obraz dwójki dzieci, które zaczyna łączyć przyjaźń i na końcu, ze względu na waśnie starszych muszą wybrać...a właściwie nie mogą wybrać, bo wybór jest im narzucony.