PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=349326}

Notatnik śmierci

Death Note
2006 - 2007
8,3 85 tys. ocen
8,3 10 1 85477
7,0 14 krytyków
Notatnik śmierci
powrót do forum serialu Notatnik śmierci

Nie oglądać. Opcjonalnie obejrzeć kilka pierwszych odcinków, a następnie przeskoczyć do ostatniego, aby poznać zwieńczenie historii. Oszczędzimy sobie wtedy płytkiej gadaniny, trwającej przez X odcinków, co jest domeną gatunku anime, a zaspokoimy przynajmniej swoją ciekawość, dowiadując się, jakie zakończenie wymyślili autorzy.
Chciałem się przekonać do gatunku anime, a jako że Death note jest tak szeroko zachwalane w internetach, zdecydowałem się za nie wziąć jako kolejną (bodajże trzecią) już pozycję.
Ponownie nabieram wrażenia, że dla tego gatunku poruszanie poważnych tematów lub epatowanie brutalnością są tylko złudnymi otoczkami, mającymi skłonić do postrzegania ich jako produkcji skierowanych do dojrzałego widza, a w rzeczywistości nie stanowią wiele więcej niż "chińskie bajki", obrażające niekiedy inteligencję dorosłego oglądającego.
Dowodem na potwierdzenie tej tezy są główni bohaterowi, którymi najczęściej są nastolatkowie, mający specjalne moce, nadludzki potencjał albo niesłychany intelekt. Wszystko po to, żeby dzieciaki oglądające serial mogły utożsamić się z bohaterem, może żeby się dowartościowały. Sam ten fakt sugeruje, do jakiego widza kierowana jest produkcja - małoletniego, zazwyczaj niemającego dużego pojęcia o świecie. Nie inaczej jest w przypadku głównego bohatera Death Note - mamy do czynienia z genialnym licealistą. Trochę wygodne, eh?
Wymienię zarzuty po kolei, które przynajmniej mnie zaskoczyły swoją głupotą i nierealnością:
Dylematy moralne geniusza takiego kalibru, czy ma prawo sądzić i uśmiercać innych, czy może wywyższać się na tle społeczeństwa, zabierają mu chwilę i zostają poruszone po łebkach w jednym odcinku. Byłoby to zrozumiałe, gdyby scenarzysta dysponował bardzo ograniczonym czasem antenowym, no ale widocznie 37 odcinków to za mało, żeby wrzucić trochę więcej rozważań na temat życia i śmierci. Zamiast tego Yagami (przypominam, jednostka wybitna) w obrębie pierwszych odcinków cieszy się jak głupi, że jest bogiem.
Żeby było zabawniej, bohater w ogóle nie ma żadnych dylematów, gdy zabiera się za uśmiercanie osób niewinnych, stróży prawa próbujących go ścigać. Nie ma problemu, szerzę sprawiedliwość... Że co?
Rozpowszechnianie danych osobowych przestępców poprzez telewizję? Serio? Gdzie tak robią?
Geniusz takiego kalibru, który włamuje się do poufnych, utajnionych informacji policyjnych swojego ojca, potrzebuje telewizorni, aby poznać dane osobowe przestępców. To ma sens.
W jednej recenzji na filmweb poruszany jest temat debilizmu wszystkich postaci oprócz dwóch głównych bohaterów. Muszę się z tym zgodzić. Nikt nie ma własnego zdania, doświadczeni policjanci wpatrują się jak w obrazek w młodego nerda L (ta, wiem, kolejny geniusz - szkoda tylko, że bez żadnego doświadczenia operacyjnego). Kolejna: doświadczona (ponoć bardzo utalentowana) była agentka FBI dzieli się wszystkimi posiadanymi informacjami, które mogą mieć przełomowe znaczenie w sprawie, z nowo napotkanym, ledwo poznanym licealistą i jeszcze daje sobie wmówić, że gnój jest agentem pod przykryciem, bo znał go portier na komendzie. Przeciętnie rozgarnięta gimnazjalistka nie dałaby sobie wmówić takich bzdur.
Nasz główny protagonista, super utalentowany bachor, którego życie ogranicza się do chodzenia do szkoły oraz nauki w zamkniętym pokoju, jest równocześnie bożyszczem wśród szkolnych koleżanek i jednocześnie mistrzem tenisa. Dobrze, że nie oglądałem więcej odcinków, bo jeszcze okazałoby się, że jest naturalnym mistrzem karate tsunami, wszystkich plemiennych tańców ludów Afryki oraz curlingu.

Nie chce mi się dalej wymieniać nieodpowiadających mi niedorzeczności. Niestety Japończycy to trochę specyficzny naród, który musi realizować swoje dziwne fantazje i wyobrażenia świata na ekranie. Ja, jako Europejczyk, tego głupkowatego stylu nie kupuję, sorry.

użytkownik usunięty
Jaraczomon

Ja odnalazłem najlepszą metodę czytania idiotycznych postów - przestać czytać jeśli pierwsze zdania wskazują na ponadprzeciętny stan idiotyzmów. Oszczędzimy sobie wtedy idiotycznej gadaniny, i nie będziemy marnowali czasu na czytanie ściany tekstu, jak wyżej.

ocenił(a) serial na 10

Skorzystałem, dziękuję.

ocenił(a) serial na 10

Dzięki za radę. ;)

ocenił(a) serial na 9
Jaraczomon

Człowieku, nie bierz się za anime kiedy jesteś fanem holywoodu i dialogi to dla ciebie za dużo do przebrnięcia... Taka cecha anime, strasznie mało wysiłku wkładają w samą akcję, a więcej w uatrakcyjnianie produktu w bardziej wyrafinowany sposób :)
Tak swoją drogą to współczuje tak zamkniętego umysłu i braku umiejętności otwarcia się na fikcję literacką.

Lubelq

Chłopcze, nie wiem czy czytałeś selektywnie, czy nie pojąłeś mojej wypowiedzi, natomiast choćby fragment "Dylematy moralne geniusza takiego kalibru, czy ma prawo sądzić i uśmiercać innych, czy może wywyższać się na tle społeczeństwa, zabierają mu chwilę i zostają poruszone po łebkach w jednym odcinku. Byłoby to zrozumiałe, gdyby scenarzysta dysponował bardzo ograniczonym czasem antenowym, no ale widocznie 37 odcinków to za mało, żeby wrzucić trochę więcej rozważań na temat życia i śmierci. Zamiast tego Yagami (przypominam, jednostka wybitna) w obrębie pierwszych odcinków cieszy się jak głupi, że jest bogiem." wskazuje na to, że chętnie posłuchałbym więcej INTELIGENTNYCH dialogów i rozmaitych rozważań, choćby na temat życia i śmierci, więc przytyk z "fanem holywoodu" pewnie miał mnie skompromitować, ale trochę ci nie wyszło.
Death note aspiruje do bycia poważną bajką, więc starałem się traktować ją poważnie. To, że okazało się być naiwne, czego stąpający mocno po ziemi dorosły mężczyzna po prostu nie kupi, wypunktowałem w mojej wcześniejszej wypowiedzi. Jeśli, jako fanboy'e, łykacie bezkrytycznie pojawiające się niedorzeczności, świadczy to raczej o waszym ograniczeniu umysłowym, nie moim.
Szkoda, że nie zaskoczyliście mnie, bo spodziewałem się hejtu ze strony fanboy'ów japońskich kreskówek, natomiast cicho liczyłem na to, że ktoś może zbliży się w pobliże merytorycznej dyskusji i ustosunkuje się do zarzutów, które przedstawiłem. Chyba za dużo oczekiwałem po ludziach fascynujących się głupkowatymi kreskówkami.

ocenił(a) serial na 9
Jaraczomon

Proponuje przestać usilnie próbować być takim "dorosłym mężczyzną" i hejtować fanów jak i anime z powodu jednego na którym się zawiodłeś. Jak dla mnie profil psychologiczny raito jest pełny. Co z tego, że jest jednostką wybitną? Nie może zostać zwykłym psychopatą i cieszyć się z mocy zabijania i nie myśląc o moralności? Co jest niejasnego w tym że zabija przestępców, których nienawidzi oraz ludzi którzy chcą mu się przeciwstawić?
A nie będę odnosił się dokładniej do twoich wypowiedzi, bo to zwyczajnie nie ma sensu. Ewidentnie widać po każdym zagadnieniu, że uważasz się za kogoś "lepszego", "super dorosłego" i "dojrzałego", a ja się za takiego na szczęście nie uważam, a więc nasza dyskusja nie ma sensu :) Żyj w swoim świecie dorosłych, a nam pozwól cieszyć się życiem nie przypierdalając się do byle czego.

ocenił(a) serial na 9
Jaraczomon

Widzę, że wyjątkowo cięty jesteś na anime jako takie. Wiesz, całkiem sporo wynika z podejścia do gatunku, nie z przekazu. Bo do anime trzeba mieć jednak pewien dystans. Jakąś specjalną specjalistką nie jestem, ale trochę już obejrzałam i zauważyłam, że te, które aspirują do czegoś więcej, mają duże problemy, by podołać zamierzeniom twórców. Naprawdę, jeżeli masz jeszcze jakąkolwiek ochotę na oglądanie czegoś z tego gatunku, to proponowałabym nie nastawiać się od razu negatywnie, a zerknąć na to z luzem, trochę jak na ciekawą kalkę.
Rozumiem, co masz do „Death note”. Po kilku pierwszych odcinkach miałam tylko jedno określenie: patologia. I właśnie chodziło o to jak Raito podchodzi do całej sprawy zabijania, do tego braku refleksji nad tym, co robi i czy w ogóle może opierać się na prawdziwości tego, co podają media (w końcu każdy może się mylić, nie zawsze pewnym jest to, co ktoś mówi, a często słyszy się o mylnych wyrokach sędziów, więc ta cała domniemana sprawiedliwość może być jedną wielką ściemą, pomijając nawet juz to, czy rzeczywiście samosąd można nazywać sprawiedliwością).
Ale co do ogólnego założenia, w którym sugerujesz, że nie warto oglądać środka, jestem nastawiona bardzo negatywnie. Bo, mówiąc coś takiego, odnosi się wrażenie, że oglądasz tylko po to, by dowiedzieć sie jak sie skończy. A tu nie o to chodziło. Przecież po kilku pierwszych odcinkach było to oczywiste, właśnie ten środek ciekawił. Poza tym naprawdę nie ogarniam jak w ogóle można obejrzeć tylko początek i koniec, przecież wtedy żadnej głębi nawet nie da się dostrzec (a w większości nawet słabych produkcji się da, choćby na siłę, wystarczy tylko nieco pomyśleć).
Motyw pary nastolatków (z których jeden jakoby rozwiązywał sprawy z FBI) rzeczywiście jest mocno naciągany, szczególnie w przypadku L. Ale mimo wszystko przez takie, a nie inne zobrazowanie bohaterów, możliwe jest przeprowadzenie całkiem ciekawych zabiegów (które oczywiście możnaby przenieść na inny grunt, ale niech juz im będzie). Poza tym nie wiem czemu czepiasz się akurat tego, że Raito jest geniuszem - przecież to wynika z założeń fabuły, gdyby był kimś przeciętnym nie możliwym byłoby stworzenie cokolwiek zajmującej akcji. A znów wiek L, sprawia, że nieco bawi fakt, że obaj z Yagamim są rówieśnikami, mogą spotykać się w szkole, czy choćby myśleć o dziewczynach (choć tu akurat można sobie raczej podywagować, czy rzeczywiście to robią, czy raczej tylko i wyłącznie się bawią). W dodatku tak teraz (a wspomnę tylko, że jestem na świeżo) wydaje mi się, że całkowicie bez sensu jest wyrzucanie Raito przekonania o jego boskości. Bo to właśnie z tego zadufania w sobie (skądinąd wywodzącego się właśnie z tego geniuszu, chłopak przyzwyczaił sie, ze jest najlepszy) czerpie się jego domniemana boskość. Gdyby nie miał racji, gdyby nie był najlepszy, gdyby nie był inteligentny, nigdy nie doszedłby do tego, że może uważać się za boga. W ogóle, to kto wpadłby na coś takiego? To też taka trochę ironia ze strony autorów, ale na to też należałoby spojrzeć dopiero z szerszej perspektywy.
Dziwi mnie bardzo (już nawet nie wiem, czy oglądałeś wszystkie odcinki, czy zrobiłeś to wybiórczo, mniejsza z tym), że nie zwracasz uwagi na świat Shinigami. Na ich przedstawienie, na to jak sie zachowują, na stosunek do śmierci, do samych siebie, na zasady, których muszą przestrzegać, czy choćby wreszcie na to, co dzieje się z tymi, którzy kochają. Przecież to najlepsze momenty całego anime! Aż nie wierze, że nie zauważyłeś tego, bo przecież nie powiesz mi, że to również jest płytkie i bez sensu.
Wszystkie sytuacje, które wymieniasz, mnie również cokolwiek zdziwiły, ale ja tylko klepnęłam się w czoło i z głupawym uśmieszkiem politowania, oglądałam dalej. Bo to nie jest złe anime, moze nie do końca sprostało zadaniu, może pewne aspekty nie wyszły, a inne były za mało dopracowane, ale mimo wszystko na pewno „Death note” jest interesujące. Choćby pod względem głównego wątku, czyli mordercy zabijającego zbrodniarzy i reakcji ludzi na to. Bo też przedstawienie ludzi zasługuje na uznanie - to nie jest tak, że wszyscy są źli, ale znacząca większość myśli o pieniądzach, sławie i bogactwie. I przecież nie ma w tym nic złego, póki mieści się to w jakichś granicach.
Pojęcia nie mam co uważasz za warte uwagi, czy zainteresowania, nie mam zamiaru nawet w to wnikać. Ale w tym wypadku to ty zwyczajnie sie nie przyłożyłeś. Jeżeli nie lubisz ok - nikt nie zmusza cię na poświęcanie swojego wolnego czasu na to, zresztą to nie ma sensu. Ja jednak zauważam, nie po raz pierwszy, że najczęściej, gdy zobaczy się coś, co człowieka zirytuje, czy powali głupkowatością, nie doszukuje się on w tym czegoś więcej. A to błąd. Przynajmniej jeżeli chodzi o „Death note”. Jeżeli bohaterowie są dość dobrze wykreowani (a ci są, jeżeli uważasz inaczej - udowodnij mi, czemu nie?), wątki dość zgrabnie się ze sobą łączą, to naprawdę coś się w tym znajdzie. Zawsze.
Na koniec powtórzę jeszcze tylko - naprawdę radzę nabrać dystansu do tego, co się ogląda. Czasami autorzy, używając własnych tworów, żartują sobie z pewnych rzeczy, sytuacji, problemów, nawet samych siebie. Trzeba tylko do zauważyć. Jeżeli dalej będziesz aż tak sie jeżyć na te wszystkie luki, to ciężko, oj naprawdę ciężko, będzie ci dogodzić.

a723

Po pierwsze dziękuję, że poświęciłaś swój czas, aby ustosunkować się do moich zarzutów jak cywilizowany człowiek (a nie jak banda gówniarzy, jak to uczyniło dwóch panów powyżej). :)
Otóż nie byłem cięty na anime, może zrobiłem się taki dopiero po obejrzeniu kolejnej (trzeciej już) serii z tego gatunku. Normalnie staram się zachować dystans do wszystkiego co oglądam, zawierzam koncepcji przedstawionej przez autorów, ale z anime (konkretnie z tym, bo nie wiem czy z wszystkimi) jest taki problem, że próbuje opowiadać poważną historię we współczesnych realiach, a później wali widza po oczach niedorzecznościami, nielogicznością, głupotą postaci - zazwyczaj tylko po to, aby desperacko trzymać historię w kupie, wierząc chyba, że mniej pojętny/uważny widz (lub opętany fanboy gatunku jak widać po dwóch panach powyżej) nie zwróci na nie uwagi i będzie zafascynowany całością. Ja to uważam za warsztatowy błąd, który obraża moją inteligencję. W dodatku rujnuje zarysowany obraz świata, utrudniając wczucie się w opowieść i jej przełknięcie, coś na zasadzie wsadzenia do programu historycznego orków albo kosmitów do dramatu. Fakt ten przeszkadza tym bardziej, że rzekomo siłą serialu mają być zacięte zmagania dwóch mózgowców oraz ich inteligentne rozważania, a za kulisami okazuje się, że scenarzysta musiał się ratować, przedstawiając wszystkich innych bohaterów jako bezmyślne lemingi i serwując nam niedorzeczności, aby historia miała prawo trzymać się w kupie. Słabe zagranie.
Jeśli serial zagwarantowałby mi emocje i zachowanie logicznego ciągu przez całą opowiadaną historię, zapewne z przyjemnością obejrzałbym każdy odcinek, włącznie ze środkiem sezonu. Niestety, zniechęcony niedorzecznościami, pojawiającymi się już na samym wstępie historii, wiedziałem, że te tanie zabiegi będą kontynuowane przez resztę anime, a fabuła zostanie sztucznie rozciągnięta na kilkadziesiąt odcinków. Zdaje się, że w tej kwestii niewiele się myliłem.
W Death note za zaletę uważam wykreowane: zarys historii i bogów. Rozważania pomiędzy życiem, a śmiercią; kwestia stawiania się ponad innymi ludźmi; granica pomiędzy dobrem, a złem - takie zagadnienia mogły zostać ciekawie poruszone, niestety większość pary poszła w gwizdek i nie wykorzystano w pełni potencjału.
Napisałaś o dobrze wykreowanych bohaterach. Ten serial tego nie robi. Dwa ścierające się ze sobą umysły błyszczą na tle pozostałych, ale nie dlatego, że są wybitne. Są przeciętne, a autorzy poszli na łatwiznę, przedstawiając wszystkie inne otaczające osoby jako bezmyślne, pasywne lemingi. Działa tu zasada kontrastu, jak kiedy przeciętnej urody dziewczyna wydaje się śliczna głównie dlatego, bo stoi w towarzystwie paskudnej z wyglądu koleżanki. Dzięki temu historia nie rozlatuje się już w trzecim odcinku. Agentka FBI nie wydałaby nowo napotkanemu gówniarzowi istotnych dowodów/przypuszczeń, agent FBI nie dałby się nakryć i rozpoznać śledzonemu obiektowi (w ogóle siadanie miejsce dalej za śledzonym obiektem w tym samym autobusie, rotfl), rodzice głównego bohatera interesowaliby się trochę jego życiem, światło telewizora z paczki chipsów dałoby się rozpoznać w każdej z ukrytych w pokoju kamer (choć znając życie śledczy zwyczajnie zbagatelizowaliby ten fakt, twierdząc, że chłopak zajada się radioaktywnymi chipsami i to w 100% normalne), itd, itp.
No i mój główny zarzut, czyli jak w każdym anime głównym bohaterem musi być nastolatek z super mocami, chytrzejszy, zdolniejszy, sprawniejszy albo silniejszy od dorosłych, a wszystko po to, żeby oglądająca dzieciarnia się cieszyła. Nie, świat tak nie wygląda. Gdyby taka konwencja obowiązywała czasami, ale nie, tak musi być w co drugim przypadku.
Wszystko to odrzuca mnie od produkcji. Na szczęście chyba nie umrę z żalu, że nie mogę obejrzeć niczego wartościowego, bo moje pretensje dotyczą głównie gatunku anime, a w końcu są inne rzeczy do oglądania (ot choćby Warsaw Shore i robiące ostatnio furorę seriale paradokumentalne, które są bezbłędne). ;D

ocenił(a) serial na 8
Jaraczomon

Muszę się wypowiedzieć, bo zalatuje mi tu ignorancją, a ja tego nie lubię. Ogólnie Jaraczomon coś widzę jesteś negatywnie nastawiony do gatunku anime, co na pewno nie pomaga w czerpaniu przyjemności z oglądania, ale ja nie o tym chcę mówić. Fanem anime nie jestem, bo nie jestem fanem telewizji i kina jako takiego, ale kilka serii mam już za sobą i myślę, że mogę coś od siebie dodać. Czepiasz się, że głównym bohaterami są nastolatkowie, a wiesz chociaż czemu? Już odpowiadam - oglądałeś shonen, czyli serial przeznaczony dla nastolatków, tzn grupą docelową są nastolatkowie, chociaż nie mówię, że osobom dorosłym nie może się podobać. Skoro tak narzekasz na ten fakt, to po co w ogólne oglądasz, nie szkoda ci czasu, bo po wypowiedziach widzę, że mam do czynienia z poważnym i dorosłym człowiekiem, a nam raczej nadmiar czasu nie grozi. Nie wiem jakie inne 2 serie oglądałeś ( właśnie, może podzielisz się tym?), ale może też były po prostu z gatunku shonen. To chyba normalne, że nastolatkowie wolą, kiedy bohaterowie są ich rówieśnikami, chociażby po to, by mogli się choć troszkę móc utożsamić. Powinieneś celować w seineny, czyli seriale dla dorosłych. Mogę ci kilka polecić, jeśli tylko będziesz chciał, ale mam wciąż wątpliwości co do Twojego nastawienia, bo z negatywnym nastawieniem nawet najlepsze seriale mogą wydać ci się głupie, bo będziesz szukać tylko wad, żeby udowodnić słabość serialu( sam coś o tym wiem). Z chęcią podyskutowałbym o samym Death note, ale oglądałem go 2 i pół roku temu, więc nie za wiele pamiętam. Z drugiej strony nie pamiętam, żeby serial uwłaczał mojej inteligencji( nie uważam się też za głupka), a bawiłem się na prawdę dobrze, szczególnie do 25 odcinka, potem jakoś to trochę się zrobiło przeciętne. Oczywiście serial jest trochę naciągany, ale serio, jeśli szukasz realizmu w serialach i filmach, to polecam nie oglądać żadnego, bo tam czegoś takiego po prostu nie znajdziesz. No, ja przynajmniej nie umiem. Trochę dystansu, a świat będzie piękniejszy. :)
P.S. "Dlaczego ja" i "Trudne sprawy" to najlepsze polskie komedie ostatnich lat. Serio :D

ocenił(a) serial na 9
Jaraczomon

Nie ma za co. Czasami donoszę wrażenie, że ostatnio zapanowała moda na „jak sie nie zgadzasz, to się nie znasz”, co jest irytujące.
Ty chyba na siłę próbujesz odnieść to anime do realizmu, co? Matko, przecież tego zrobić sie nie da. Naprawdę nie da. Jedyne, co w ten sposób można osiągnąć, to całkowite zniesmaczenie. W dodatku zupełnie nie zrozumiałeś głównego wątku - tu nie chodziło o samo zmaganie się geniuszów. Przecież wątek główny stanowi budowa nowego świata, utopii poprzez wyeliminowanie zbrodniarzy i konsekwencje idei, czy też nawet prościej i ogólniej, to jak bardzo dobry cel nie uświęca złych środków, czy też jak cienka granica tkwi między dobrem, a złem, lub co sie stanie, gdy będziemy przesuwać granicę moralności, nawet jak łatwo jest sprowadzić młodego człowieka na niewłaściwą drogę. Ta cała zabawa w kotka i myszkę to tylko dodatek, element sam w sobie całkiem ciekawy, ale na pewno nie stanowiący przesłania, nie będący głównym motywem całości. Mówisz, że pozostałe postacie zostały spłycone - to zależy już od odbioru, od tego jak bardzo chciało ci się w nie zagłębić. A poza tym, jak, naprawdę nie rozumiem jak, możesz wypowiadać się o postaciach drugoplanowych, skoro nie zadałeś sobie trudu obejrzenia wszystkich odcinków (na początku trzeba było zarysować wszystko, na końcu mamy tylko wnioski, to środek odpowiada za kreację). Szukasz w anime czegoś, czego nie znajdziesz. Żadne anime, żaden serial, książka, czy film nie będą w stanie oddać pełnego, prawdziwego realizmu. Nie pokażą całego potencjału, całej głębi, zawsze będą posiadać jakieś mankamenty i od tego się nie ucieknie. Każde ma jednak jeden cel - coś sobą prezentować, Death note prezentuje i owszem całkiem sporo. Po co mam oglądać super realne produkcje, skoro życie jest aż nazbyt realistyczne, sama obserwacja czasami wystarcza, by również się uśmiać, zapłakać, czy co tam jeszcze. Przecież wszelkie twory telewizyjne mają właśnie pokazać inną rzeczywistość, być odskocznią. Tobie przeszkadzają wszelkie odskocznie od prawdopodobieństwa, jesteś najwyraźniej purystą - ok, ale w ten sposób wiele stracisz. Czasami trzeba przymknąć oko na nieścisłości, uśmiechnąć się do nich i trochę się odmóżdżyć - czy to takie złe?
No i co ja mam ci powiedzieć? Mówisz to, co ci się wydaje, a czego nie oglądałeś. Mam ci teraz stracić środek i powiedzieć, dlaczego spłycasz wszystko? Nic z tego.
Po zobaczeniu chociaż tych dwóch trzech pierwszych odcinków i takiej samej ilości ostatnich naprawdę uważasz, że wszystko zostało pogrzebane? Naprawdę sądzisz, że tak bardzo brak tu przesłania? Naprawdę nie widzisz nic więcej? Naprawdę nie dostrzegasz tego, co tak bardzo rzuca się w oczy? Naprawdę tak mało się w to zagłębiłeś? Naprawdę wciąż sądzisz, że tu chodziło o L i Raito? Że to na ich podchody, powinieneś zwrócić szczególną uwagę? Jeżeli tak, to nie ma, o czym mówić.
Aha, wychodzi na to, że dobrze wykreowany bohater, to tylko i wyłącznie inteligentny bohater. To chciałeś mi powiedzieć? Serio? Poza tym olewasz wybitnie choćby ojca Raito - człowieka, który tak bardzo zaabsorbowany był pracą, że tylko bywał w domu, człowieka tak bardzo zdesperowanego, by udowodnić niewinność swojego dziecka, człowieka tak wybitnie prawego, że aż chciałoby się takiego spotkać, człowieka, który gotów jest poświęcić wszystko, by dorwać złoczyńcę. Człowieka, który wątpi w Raito do samego końca. Najwyraźniej postać policjanta (ja nie mam pamięci do imion, przepraszam), który ma żonę i dziecko, który musi zapewnić im byt i utrzymanie, który wie, że został wystawiony na próbę i dlatego nie może pozostać w jednostce śledczej (bo nie jest w stanie patrzeć w oczy ludziom, którzy w niego powątpiewają). Ale i on się nie poddaje, nadal stara się pomagać, ale inaczej, samemu. Czy choćby ten młody policjant, który ciągle strzela gafy - przecież on, jako jedyny, przez cały czas wierzył w Raito, w prawo, w człowieka. Ostatecznie to on strzela do Raito - jak bardzo czuł się zawiedzony, jak bardzo żałował, jak bardzo był rozgoryczony? Nie trzeba dużo, żeby zrozumieć. Inna sprawa, że postaci w anime są zazwyczaj przerysowane. Ale czy to aby na pewno źle?
Ekhm, ty wiesz do kogo kierowane jest to anime, nie? Trzeba umieć oddzielić ziarno od plew.
No, to mnie zabiłeś. Ty serio chyba nie zdajesz sobie sprawy, co oglądasz. W anime też są podgatunki, tyle to nawet ja - człowiek mało obeznany - wiem.
Tak z ciekawości, jakie seriale paradokumentalne masz dokładnie na myśli? Może i bym się skusiła ;)

ocenił(a) serial na 6
Jaraczomon

tl;dr.

ocenił(a) serial na 8
Jaraczomon

oglądałeś blood+ ? może to ci sie spodoba , powiem wam ostro sie rozpisaliście :D

tomcio_1500

Sorka, że pod twoim postem, ale nie chce by mi odpisywali ci powieścio-post'karze, musiałbym się naczytać :D
Ja też się rozpisze i powiem, że anime jest bardzo dobre: ciekawa fabuła- ktoś musiał się nad nią nagłowić, świetne postacie pierwszoplanowe. Anime miało swój początek jak i koniec (co obecnie w anime jest rzadko spotykane). Obejrzałem już 2 razy i 3 już nie będzie, bo ciężko się po takim czymś otrząsnąć. Bardzo fajny klimat na co zapewne ma wpływ świetna klimatyczna muzyka, a grafika również nie jest przednia. Wszystko do siebie pasuje. Przyznaję, że nie jest super, mega najlepsze, bo ma drobne minusy, ale stoi tuż za tymi z samej góry. A ci wszyscy krytycy to chyba mają wypaczony gust. Koniec :)

ocenił(a) serial na 8
films100

haha no fakt w szoku :P byłem ze ktos odpisał mi na taką moją krótka odpowiedź , a z tym rozpisaniem to nei jest źle, wyżej jest tyle tego ze nie da sie ogarnąć haha :D
a oglądałaś blood+ ?

tomcio_1500

Obejrzałem parę pierwszych odcinków, a potem jakoś tak poszło, że nie dokończyłem. Jak dobrze pamiętam nie było takie złe i muszę go dopisać do długiej listy czekających na dokończenie :) Nie mam za dużo wolnego czasu i jeśli mnie nie wciągną to marny ich los :)

Jaraczomon

Zgadzam się, anime to dość specyficzny gatunek, skierowany zazwyczaj do młodych lub nastoletnich Japończyków, nieodpowiedni dla widza europejskiego, nie ma się co dziwić. Obejrzałem już sporo anime i wiem, że do tego gatunku trzeba się "przyzwyczaić", po kilku seriach przestaniesz zauważać ten niezrozumiały dla reszty świata specyficzny klimat. Z drogiej strony, w anime poruszane są tematy lub wstępują rzeczy, które u nas raczej by nie przeszły, to trochę tak jakby autor miał jakiś szalony pomysł, coś wpadło mu do głowy i bach jest anime/manga/light novela(czasami tak to wygląda). Do tego gatunek jest bardzo "nierówny", tzn. jest masa anime- odmóżdżaczy, kompletnie o niczym, puste moe postacie, które choć mają śmieszyć, irytują, idiotycznych gł. bohaterów, robiący jakieś głupoty przez 12 lu 24 odcinki, zazwyczaj okraszone czymś większym, ratowaniem świata lub rozważaniem nad jakimś światowym problemem. Z drugiej strony jest kilka naprawdę dobrych pozycji, przy których 90% anime blednie i wydaje się "niczym". Więc jak oceniać jeśli w porównaniu do bardzo dobrego anime reszta to jakaś farsa, nie zasługująca na więcej niż 3 - 4. Muszę przyznać, że lubię wszelkiego rodzaju fantasy w każdej postaci więc nawet w anime mi się to podoba i dostarcza rozrywki, czasami są też ciekawe motywy, których próżno szukać w europejskich produkcjach. Na koniec powiem, że największym chyba minusem nie jest specyficzny klimat, zawartość merytoryczna czy iloraz inteligencji postaci, ale wtórność. Sporadycznie trafiają się anime rewolucyjne(może to za duże słowo) ale wnoszące więcej nowości. Ba większość anime to "to samo" ze zmienionymi lekko twarzami postaci, imionami i tym że dzieje się to gdzieś indziej. Np. mamy anime o szkolnym życiu, a wiec przygłupi bohater, który w krótkim czasie, oczywiście nieświadomie tworzy sobie harem 4 -5 dziewczynami z których - jedna jest przyjaciółką z dzieciństwa podkochującą się w nim od piaskownicy, druga klei się do niego do uratował jej życie(dosłownie lub w przenośni), trzecia "cnotka" cicha spokojna i niczym się nie wyróżniająca, czwarta zboczona, piąta tsundere(choć występuje jeszcze kilka innych "typów"), teraz dwie opcje albo się okaże, że "chłopiec odkrył w sobie tajemnicze moce" albo dalej będzie wiódł swoje nie/zwykłe życie ucznia przy okazji nieświadomie generował dwuznaczne sytuacje. Rozumiem, że jest to pewnego rodzaju trend i standard w anime, widocznie tak się podoba i każdy się do tego przyzwyczaił ale ile można oglądać tego samego z lekkimi zmianami?