W 3 sezonie straszna małpa się z niej zrobiła. Drażliwa, o wszystko się obraża, czepia niuansów. Szczerze powiem, że nie wiem o co jej chodzi, bo podobno zamknęła rozdział pt. "Marcin". Co wy sądzicie?
Ja sądzę, że ona nie jest w stanie pogodzić się z faktem że wcześniej Marcin i Tomek za nią latali a teraz jeden jest ze sprzątaczką a drugi kręci z sekretarką. Myślę że chodzi tu o urażoną dumę, nawet ojciec jej odwalił numer i ożenił się przed nią. Wszyscy układają sobie życie a ona została odstawiona na boczny tor. Ja uważam, że ona nie kocha Adama tylko jest z nim bo boi się być sama i chce wzbudzić zazdrość Marcina.
Ja myślę, że ona może i kocha Adama, ale nie potrafi okazywać uczuć i rzeczywiście karze go za niezdecydowanie dwóch poprzednich adoratorów.
O Tomku można przynajmniej powiedzieć, że żywił jakieś głębsze uczucia (chociaż obawiał się ostatecznej deklaracji), ale Marcin nigdy jej nie kochał; on z nią po prostu był. A może nawet nie był, a raczej bywał.
w/g mnie Aśka kocha wyłącznie siebie, stąd ta akuratność, prymuska, nienaganność, też dawniej niby w stosunku do Igi, jest infantylna(gadanie z pierścionkiem) na każdym kroku, Marcin o ile się nie mylę kupił jej sukienkę za 3 tys.zł i było to dla niej normalne, w sumie pozorantka życiowa, bardzo szybko chciała wyjść za mąż, Tomka rzuciła za brak deklaracji, a Marcin był najlepszą partią w mieście, zjawił się w kancelarii no nie mogła wypuścić tej okazji.
Uczucia głęboko zakopane przez traumę życiową, której jest ofiarą, pozory uczuć. Teraz budzi się jak uśpiony do niedawna wulkan. W takich przypadkach pierwsza wypływa wściekłość i złość.
no fakt, ale o ile Asia była miłą, uśmiechniętą blondynką, która pomagała innym (patrzy Iga), zamieniła się w żmiję, która cieszy się z nieszczęścia innych (tutaj reszta pracowników kancelarii).
i to tak szybko. do tego wszystkiego nie pomogła relacja Marcin-Iga, która dodatkowo spotęgowała nienawiść.
przykład jak łatwo z ludzi wychodzi prawdziwy charakter pod wpływem bodźca.
A dziękuję.
Wiesz na pewno, że czasami człowiek po prostu potrzebuje kogoś bliskiego, kogoś, kto ofiaruje swoje uczucia i przywiązanie zupełnie bezinteresownie, a w tym przypadku raczej chodziło o bywanie ze sobą to tu, to tam. O okazjonalne przebywanie w miarę potrzeby chwili. O rzeczy materialne, które miały zastąpić czułość i serdeczność. O seks, który zastępował miłość.
To była relacja oparta na zastępowaniu czegoś czymś. Za drugim człowiekiem "nie szły" uczucia, ale pieniądze, drogie wina i świetne restauracje, i weekend w Barcelonie.
Brakowało w tym zdecydowania obydwu stron. Oni nie byli dla siebie w ogóle. Obojgu wydawało się, że mają to drugie na własność. No ale niestety, tak nie było.
A w ogóle to Marcin, dopóki nie poznał Igi, był dla wszystkich kimś "na doczepkę". Nikt go nie potrzebował tak naprawdę.
Ależ Aśka bardzo potrzebowała Marcina do podbudowywania swojego ego i uzupełnienia królewskiego wizerunku bo jakby taka księżniczka mogła być sama lub zadawać się z jakimś marginesem. I wydaje mi się że u Aśki nie chodziło o zastępowaniu czegoś czymś tylko raczej Marcin pasował jej do wizji swojej przyszłości. Bogaty, przystojny mąż z dobrej rodziny, kolacyjki i zagraniczne podróże i sukienki za 3 tys. Wszystko kulturalne, letnie i takie akuratne tylko, że Marcin potrzebował prawdziwego ognia. Ta scena jak Aśka przywozi z Francji Beacie te ciuszki dla dziecka wszystkie jakieś takie szare i bure, na pewno eleganckie i drogie ale nudne. I Aśka też taka jest, ona na pewno by się nie zgodziła na jakieś motylki na ścianie w sypialni.
Będę może trochę bronić Aśkę, bo to nie jest do końca takie czarno-białe. Nie róbmy z niej tej złej, wyrachowanej księżniczki, a z Marcina zagubionego, blondwłosego pacholęcia, co to nie wie, co do czego... Wybacz, oni oboje musieli sobie jakoś wypełnić pustkę (a że robili to w taki żałośnie głupiutki sposób to już inna kwestia); oboje są z rodzin dysfunkcyjnych, w których kulały pewne aspekty życia...
Marcin potrzebował nie ognia, ale ciepła i rodziny. A Aśka kogoś, kto będzie odpowiedzialny za nią i da jej poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji.
Nie znaleźli tego u siebie nawzajem, więc musieli poszukać kogoś "na boku" ;)
Ten ogień, którego potrzebował Marcin to chodziło mi o emocje bo nawet te awantury z Igą to ma wrażenie, że w jakiś sposób mu pomagały bo się wtedy otwierał i mówił co na prawdę czuje. Do tego dochodzą obiadki i kapciuszki w domciu. Z Aśką Marcinowi było wygodnie miał fajną laskę do zabawy i do łóżka, nie musiał się za bardzo wysilać powiedział jakiś komplemencik, dał całusa i miał spokój.
A co do Aśki to nie wiem, nie ukrywam że nie przepadam za tą dziewczyną i uważam, że jest sztuczna i nie pokazuje jaka jest na prawdę tylko się chowa za pozą bogatej, chłodnej dziedziczki. I może faktycznie Aśka potrzebowała kogoś kto będzie o nią dbał i da jej poczucie bezpieczeństwa ale w takim razie skoro teraz to ma dzięki Adamowi to czemu ogląda się za Marcinem i tak się nim interesuje.
Ja myślę, że Aśkę intryguje kwestia podejmowanych przez Marcina wyborów ;) "Taki" facet z "taką" dziewczyną jak Iga... To połączenie wydaje się dość ekstremalne.
Nawet dla mnie jako wielbicielki bajek i historii z happyendem :)
No właśnie, trudno powiedzieć, jaka Aśka właściwie jest, ale nie wiem, czy to wynika z wyrachowania czy z obawy...
Jeszcze nie tak dawno nie wiedziałam jaki właściwie jest Marcin. I nadal do końca nie wiem...
Pytanie czy jest zaintrygowana związkiem Marcina i Igi czy upokorzona, że przegrała ze sprzątaczką? A po drugie to właśnie Aśka chyba nie wie jaka jest bo z jednej strony nie pasuje jej że w pracy jest traktowana jak córeczka tatusia a z drugiej nie raz zachowuje się jakby sama była właścicielką.
dokładnie, ma całkiem ważną funkcję, ale polecenia od ojca przyjmuje jak przymus, a od Kaszuby seniora jak przyjemność...
gdzie tu logika? bo ja nie widzę
Myślę, że upokorzona to zbyt mocne określenie...Ale zdezorientowana na pewno.
Ależ Aśka nie jest właścicielką kancelarii :)
Jest córeczką właściciela i tyle. Taka prawda o jej roli w kancelarii.
Myślę że też tu jest trochę wina scenarzystek bo na przykład Marek dał Aśce do przejrzenia umowy Marty i Igi a przecież ona jest po zarządzaniu a nie po prawie. W 1 sezonie jak Teresa przyszła do kancelarii to Marcin powiedział że Aśka jest w areszcie czyli dawano do zrozumienia że też jest prawnikiem.
W zasadzie to ona powinna tylko zarządzać pracą kancelarii i być raczej taką sekretarką a nie zajmować się jakimiś sprawami.
A biorąc pod uwagę te zarządzanie to te jej wywyższanie się jeszcze bardziej drażni albo jak chyba w 3 odcinku Tomek stwierdził że przyzwyczaił się że ona na niego krzyczy to w sumie jakim prawem ona ocenia jego pracę skoro nie jest prawnikiem.
Myślę, że Aśka jest ambitna i niegłupia, a ojciec zrobił z niej coś pomiędzy gońcem a sekretarką. To źle, kiedy się kogoś traktuje jak "chłopca na posyłki", wiedząc, że studia skończył i ma wysokie kwalifikacje.
Tylko że my w sumie nie wiemy jakie ona ma kwalifikacje mogła skończyć studia na jakieś płatnej uczelni gdzie płacisz i nie wiele musisz robić. Gdyby była na prawdę ambitna to nie pracowała by w kancelarii ojca tylko poszła by pracować do kogoś obcego gdzie na prawdę musiałaby się wykazać. Nie oszukujmy się i tak by miała łatwiej bo pewnie Wiktor by jej coś załatwił u jakiegoś znajomego ale musiała by się starać bo nie byłoby obok tatusia.
Ja myślę, że ona jest naprawdę inteligentna,ale boi się trochę zacząć żyć na własny rachunek. Tatuś jest jedynym facetem, który do tej pory dawał jej poczucie bezpieczeństwa...
Ja też jestem ambitna, ale gdybym miała "ciepłą" posadkę w rodzinnej firmie nie ryzykowałabym i nie szła szukać pracy w innym miejscu. Raczej oczekiwałabym, że moje umiejętności zostaną odpowiednio zagospodarowane.
Jak zwykle :)
Ale na serio, Marek po prostu traktuje Aśkę jak pracownika, a nie jak córkę. Stawia przed nią kolejne wyzwania i dziewczyna potrafi to docenić.
Ona dla własnego dobra powinna zacząć pracować na swój własny rachunek. Skoro wie, że praca z ojcem ją jakoś blokuje i ogranicza, to powinna to zakończyć. Ale się bała, że sobie nie poradzi. Ojciec zawsze otaczał ją ochronnym ramieniem i już za długo to trwa. Pojawienie się Marka w kancelarii pokazało jej, że może być inaczej i dlatego jest taka zadowolona. Upaja się tym, dlatego nie zauważa, że tylko dla niej się zmieniło na dobre.
Owszem, Aśka jest bogata z domu, ale z tego to chyba nie można czynić zarzutu. Sukienka za 3 tyś. czy weekend w Barcelonie to nie jest powód do uważania jej za kogoś oderwanego od rzeczywistości czy że tylko to jej w głowie. Bo to właśnie jest jej rzeczywistość. Ona żyje na takim poziomie od zawsze i to jest dla niej naturalne. W serialu pokazują dwa środowiska: ludzi bogatych i takich, którzy muszą się nieźle postarać, żeby było jako-tako. I Aśka jest właśnie z tej strony, gdzie standardem są duże pieniądze (Marcin zresztą też). To że kogoś stać na wydawanie takich pieniędzy, nie znaczy z automatu, że się wywyższa czy uważa za księżniczkę. Najczęściej takie myślenie o byciu lepszym pojawia się wręcz u osób, które nagle awansowały społecznie (jak to Krzyśka wydawanie nieswoich dolarów), bo te osoby, które mają kasę od zawsze, po prostu się nad tym nie zastanawiają. Taki po prostu mają standard życiowy. Jeden uważa, że 50 zł za tusz do rzęs to rozpusta, a dla drugiego nie jest dużym wydatkiem 150 zł za markę selektywną (kto bogatemu zabroni?). Czy nam się to podoba czy nie, bogaci napędzają koniunkturę (taki szczegół). Inna sprawa, że Aśce ciężko się na pewno postawić w sytuacji biedniejszych. Ale miała w sobie na tyle empatii, by zatrudnić Igę, która była w złej sytuacji życiowej.
A ja uważam, że Aśka jest zwyczajnie rozczarowana i wściekła. Bo nie udało jej się z Tomkiem, z Marcinem, Adam to tylko właściciel baru po filozofii. Ojciec ułożył sobie życie z jej rówieśniczką i teraz Ignaś i Beata są w centrum uwagi. Tomek dogaduje się z Martą, Marcin wiadomo... Jakoś nie pasuje mi do niej to "napuszenie", które widzimy w 3 sezonie. No, nie pasuje;)
"Adam to tylko właściciel baru" - wierz mi, ten szaraczek Adam to może być najbardziej stabilny finansowo i emocjonalnie facet z całej trójki ;)
W dzisiejszych czasach wykształcenie nie wystarczy, jeśli się nie ma pomysłu na dalszy rozwój.
Magistra można mieć bez zbędnego wysiłku. I to nie daje żadnej gwarancji; ani na dobrą pracę ani na dobre pieniądze :)
Ten Adam to taki diament ukryty w popiele; lepiej, żeby Aśka go doceniła zamiast się na Marcina czy Tomka oglądać.
Ja ogólnie lubię Aśkę, tylko w tym sezonie mnie trochę drażni ;)
Wydaje mi się, że ona każdemu facetowi chce się pokazać od tej niezależnej i nowoczesnej strony, a tak naprawdę to nie miałaby takiego "pędu" w kierunku zamążpójścia, gdyby była całkowicie samowystarczalna. Ona, podobnie jak Marcin, obawia się samotności. Z drugiej strony po dwóch zawodach miłosnych bardzo się asekuruje i chwilami chyba zapomina, że Adam to nie Marcin i faktycznie wyładowuje na nim swoje nagromadzone w przeciągu ostatnich lat frustracje.
Nie umiem póki co dołączyć do tych negatywnych opinii o Aśce. Nie do końca wiem, co o niej myśleć, ale ciągle nie wierzę, że jest żmiją. Bardziej skłaniam się ku temu, że jest to pozytywna postać. Ma dziewczyna słabszy czas. Mnie jest jej żal, jej życie chyba też nie było usłane różami jak niektórzy myślą. W sensie emocjonalnym. Zakładam tu (od razu zaznaczam, tak tylko gdybam) porzucenie przez matkę, to, że nie była dla niej na tyle ważna, żeby uczestniczyć w jej wychowaniu. No i z tego może wynika to, że tak boli ją, że nie jest dla nikogo ważna. Po pierwsze dla matki, bo wybrała coś/kogoś innego, ale też Tomka (najpierw kariera), no i Kaszuby (wiadomo). Przy czym, nie sądzę, by Asia uważała się za kogoś lepszego ani też wymagała zachwytów. Czy też jakoś nienaturalnie bolało ją to, że nie jest w centrum zainteresowania. To normalne, że chce być dla kogoś najważniejsza, bo każdy tak chce, prawda? A jej ciągle się to nie udaje. Nie jest wyjątkiem i nie sądzę, żeby uważała, że jej się to należy jakoś szczególnie. Myślę wręcz, że ma kompleks kogoś gorszego, kogoś kto nie jest dość dobry, kto musi się za bardzo starać, by sobie i innym udowodnić, że jest czegoś wart. Dlatego jest taka ugrzeczniona, sztywna. Myśli, że musi się dostosować do innych, żeby wszyscy ją lubili. Ale tu Marek Kaszuba ją podbudowuje i myślę, że jest to niezły krok, żeby poczuła się wartościowa.
Na razie jest pogubiona, wytrącona ze swojej strefy komfortu (i dobrze! może tylko na tym skorzystać), nie umie się jeszcze w tym tak do końca odnaleźć. Ona już sporo zrozumiała. Np. że musi przestać tworzyć wizje w głowie, nie doszukiwać się czegoś, czego nie ma (rozmowa w kawiarni z ojcem o Adamie). Już wie, że powinna żyć na jawie, a nie wkręcać się w coś, co by chciała żeby było.
Czekam na kolejne odcinki, gdzie zapowiadają sporo z nią scen. Dla mnie to może być przełom w myśleniu o niej, bo może okazać się jednak zołzą. Liczę na to, że to się właśnie okaże w rozmowie z Marcinem. Bardzo jestem tego ciekawa. W 6 odcinku słyszała rozmowę Marka z Marcinem i była bardzo poruszona. Potem Marek chciał iść z nią na drinka i pewnie coś tam jej opowiedział. Stąd mam nadzieję, że to jej pocieszanie Marcina będzie zupełnie bezinteresowne i pełne zrozumienia. Bez jakichś podtekstów. W końcu będą mieli szansę na jakąś autentyczną rozmowę.
Wydaje mi się że w Aśce jest zgrzyt pomiędzy tym jaka ona jest naprawdę a jaką ona by chciała być. I te dwie postawy w niej się kłócą i raz jedna a raz druga dochodzi do głosu. Aśka by chciała być trochę jak taka księżniczka chłodna i zdystansowana oczywiście wspierająca potrzebujących ale raczej tak z daleka, z idealnym mężem w typie Kena i idealnymi dziećmi oczywiście poczętymi w idealnym czasie. Tylko, że w Aśce też są silne emocje i nie potrafi nad nimi zapanować i wtedy z dystansu i chłodu nic nie zostaje i następuje wybuch. Z facetami też jej nie wychodzi bo ona jak powiedział Marcin nie pokazywała siebie nie była szczera i udawała właśnie taką idealną partnerkę nie pozwalając sobie na chwile słabości ( słabości w sensie przyznania się do strachu jakiś obaw). Teraz jest z Adamem i chyba on jednak jest bardziej zaangażowany w ten związek a ona się asekuruje i chyba obserwuje Marcina i Igę bo ta pierwsza idealna Aśka ma w głowie, że Marcin pasował by jej na tego Kena. I tak się miota bo jest Adam ale z nim jej życie nie będzie takie jakie sobie wyobrażała.
haha :D Nie no, błagam Was, bądźcie trochę łaskawsze dla tej "wiecznej panny" Zarzyckiej ;) Ken, mówicie? ;D A ona taka posągowa bardziej w typie Grace Kelly czy Catherine Deneuve niż Barbie ;)
No a tak serio, to Adam jest dla niej idealny. Przy nim ma szansę być dobrą i miłą dziewczyną. Niech tylko da mu szansę i wejdzie w to bez strachu. Pamiętam ich rozmowę wtedy jak wracali z wyjazdu w góry. Była mu wtedy wdzięczna, że ją sprowadza na ziemię, że przy nim czuje się dobrze, że w końcu nic nie musi. To chyba dobrze świadczy o relacji, gdy nie trzeba się spinać, udawać. Trzymam za nich kciuki.
I ja jestem zdania, że Adam spuści z niej to powietrze, zabierze na mecz żeby sobie pokrzyczała i Asia przestanie grać ważniarę. I też kciuki trzymam:)
Niech spuszcza, tylko powoli, delikatnie, z rozwagą, żeby przy tym ewentualnym Joanny wybuchu nam tu forum nie rozsadziło ;)
Informacja że Adam ma żonę na pewno spuści z niej powietrze i myślę że wtedy zobaczymy jaka ta dziewczyna jest na prawdę.
Ja od zawsze kibicuję Asi i Adamowi, ale to, jak Asia zachowuje się w tym związku, już od jakiegoś czasu mnie mocno irytuje. Nie docenia Adama i chyba jeszcze nie dotarło do niej, jaki skarb jej się trafił... Dlatego dziwi mnie ten zbliżający się ślub i uważam, że najlepiej byłoby, gdyby Adam odsunął się od niej na jakiś czas, a Asia niech poczuje co straciła, może wreszcie otworzą się jej oczy , niech wreszcie solidnie powalczy o niego, zostawiając związki innych w spokoju...
Racja, racja ale to by był ten trzeci raz, a do 3 x sztuka.
Większość widzów ucieszyła się, że Adam z Asią ale Asia w 3-ej serii straciła całkowicie swoją klasę, klasę dobrej dziewczyny, budowaną przez 2 serie, wykłada się kompletnie czyli Zarzycki Wiktor, kiedyś zachwycony swym sukcesem wychowawczym, poniósł jednak, ze szkoda dla Asi, częściowe fiasko.
Znowu rodzice.
Prawie każdy w tym komediowym serialu(nawet miaucząca EWA, bo bez ojca), jak każdy, jest jakoś mniej lub bardziej dotkliwie doświadczony i morałów by można tu zdefiniować sporo.
A ja coś podskórnie czuję, że tego ślubu Adama I Aśki nie będzie. Będzie planowany ale coś tam nie wypali ( może Adam się oświadczy i w międzyczasie będzie załatwiał rozwód a Aśka będzie chciała szybko ślubu stąd te wybieranie kiecki). I Aśka tak po raz kolejny zraniona będzie postawiona przed faktem, że musi przemyśleć swoje życie i może to będzie dobry moment na pojawienie się matki np. w 4 sezonie. Myślę, że dziewczyna jest tak pogubiona że najpierw musi dojść ze sobą do ładu a dopiero potem podejmować ważne zobowiązania wobec Adama.
A ja lubię Aśkę. Przynajmniej rozumiem jej zachowanie. Ona jest bardzo skryta, nie dawano jej prawa w dzieciństwie do wyrażania uczuć. Nie to co Iga - robi co chce - czy to profesorek, czy nowy szef - mówi to co myśli i ma w głębokim poważaniu , że tak nie wypada. Aśka jednak jest z wyższych sfer więc się kryguje, stara się trzymać język za zębami, próbuje zrozumieć motywy innych przed wydaniem sądu. W tym jest podobna do Marcina. Teraz więcej w niej pretensji bo się otwiera, a poza tym oficjalnie przegrała drugi raz ze sprzątaczką, to jest rozżalona bo widzi ich na co dzień.
Rządzi się w kancelarii bo skończyła zarządzanie i pilnuje interesu jakby nie było swojej kancelarii. Dlatego nie chce, żeby coś zawalono. Jest ambitna, pogłębia wiedzę, rozwija się, można z nią o czymś porozmawiać, to nie tylko lalunia.
Wychowana bez matki -wręcz porzucona - nie ma wzoru osobowego i tak sobie radzi, dzielna jest.
Ślub rzeczywiście szybko zapowiedzieli, może się odwlecze przez "niespodziankę" Adama?
Na tym drinku to może będą jakieś zaloty Marka, ale to byłoby wielkie świństwo wobec przyjaciela. Może po pijaku chlapnie za dużo o jej matce. Na bank coś wie o tym.
Ok to wszystko co napisałaś to prawda tylko parę rzeczy tu nie pasuje. Bo dobra jest taka że ukrywa emocja to ok rozumiem ogólnie ja uważam że Iga przesadza w drugą stronę i najlepsze by było takie wypośrodkowanie między Igą a Aśką ale nie rozumiem tego rozżalenia. To znaczy rozumiałabym gdyby nie te sceny z Adamem w 2 sezonie, bo tam na początku była też skryta, rozżalona ale potem wyglądało że się otworzyła i była na prawdę szczęśliwa, ta scena w kancelarii jak była z Adamem nawet z Marcinem nie wyglądała na taką szczęśliwą. I teraz w 3 sezonie znów mamy starą Aśkę skrytą i rozżaloną to ja się zastanawiam o co chodzi? Wtedy udawała że jest jej dobrze z Adamem i że się pogodziła z faktem że nie będzie z Marcinem czy teraz udaje bo nie wiem może chce żeby Adam za nią latał?
Nie będę ściemniać, że ją w pełni rozumiem, bo tak nie jest. Wydaje się po prostu, że trochę za szybko weszła w tą znajomość z Adamem. Powinna może najpierw sobie poukładać w głowie te uczucia do Marcina. A ona wzięła dosłownie teksty typu "najlepsze lekarstwo na złamane serce to inna miłość". Ona podczas wesela Zarzyckiego, powiedziała, że chce się od Marcina wreszcie uwolnić, a nie że się uwolniła. Wiedziała, że musi to zrobić, ale jak na moje oko, to nie był dobry krok. Nie powinna tak od razu, jak się teraz okazuje. Choć najgorszy krok to nie był, bo ewidentnie wyglądała z Adamem na szczęśliwą :)
Twoje posty to ciekawe spojrzenie na Aśkę, z tym Kenem też.
Zgadzam się, z Marcinem to tak okładkowo:" piękni oboje", ciekawie, elegancko, drogo, najlepsze nogi, seksownie.
Barcelona o zmierzchu i o świcie, Marcin wiedział, że to będzie idealnie w Asi guście ale nie rozmowy nad brzegiem morza.
Była dla Marcina ważna ale tylko ważna to dobrze o nim świadczy ale nie kochał(scena z Zarzyckim) i nie zamierzał się żenić (odwrócona szklanka na pytanie Adama), z wyjątkiem momentu kiedy przerażony myślał, że Asia jest w ciąży.
Iga to 2 w 1: przyjazń i fascynacja, lepiej się nie mogło trafić.
Trzeba przyznać, że postać Asi przez panią Domańską jest znakomicie zagrana.
A:) Iga ma jeszcze jeden +, chociaż ją czasem irytowało, to bardziej niż Asia lubi poczucie humoru Marcina, często abstrakcyjne, poczucie humoru to coraz rzadziej niestety występująca cecha pod tą szerokością geograficzną.
O, czyli nie jestem jedyną "adwokatką" Joanny, miło :) Ja też ją lubię i staram się zrozumieć jej "poczynania". Jedyne co wiadomo na pewno, to to, że dobrze z nią teraz nie jest, dziewczyna nie radzi sobie z żalami toczącymi jej umysł i serce. Tylko ja bym tu nie tłumaczyła tego jej wyższymi sferami, tylko po prostu wychowaniem na "grzeczną dziewczynkę". Tu akurat status społeczny nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Zarzycki chciał dobrze, ale trochę ją zahamował emocjonalnie. Podoba mi się za to, jak jej teraz pewne rzeczy próbuje tłumaczyć. Lepiej późno niż wcale.
Mam nadzieję, że Marek Kaszuba jednak nie będzie w nastroju na zaloty. Mnie to się w ogóle nie widzi, ten ich niby romans.
Aśka jest ambitna i perfekcyjna. Gdy była z Adamem to Marcin był z Gadomską, a przegrać z panią mecenas, w dodatku starą znajomą Marcina to nie wstyd. Łatwiej zrozumieć i przeboleć. Potem w 3 sezonie Marcin znowu jest z Igą, oficjalnie z nią paraduje, mieszka z nią i dziećmi, całuje na jej oczach, wielka miłość. Ona nic takiego nie doświadczyła od niego, choć się starała. Tym związkiem z Igą, w który Marcin wszedł drugi raz ( raz wybaczyć można !) upokorzył Aśkę.
Moim zdaniem Marcin lub Iga powinni odejść z kancelarii na początku związku. Dla dobra wszystkich. Aśka nie jest zwykłym pracownikiem lecz nieformalną współwłaścicielką. I co oczy nie widzą tego sercu nie żal. A u Aśki ciągle jątrząca się rana, była trochę zasklepiona, ale Marcin swym zachowaniem drugi raz ją otworzył. Nie wiem kto takie coś wytrzyma. Chyba tylko sado - macho lubiąca :)
Częściowo się zgadzam co do Aśki, choć nie do końca (bo nie do końca jest sobą w 3 sezonie, pisałam wcześniej, że nie pasuje mi do niej to napuszenie). A może lepiej byłoby dla wszystkich, gdyby to Aśka poszukała sobie innej pracy? Z takimi kwalifikacjami i ambicjami nie miałaby najmniejszego problemu. Nosiła się z takim zamiarem w 2 sezonie;P Wtedy Wiktor podkreślił, jak bardzo jest ważna, potrzebna i została. Oczywiście tak się nie stanie, bo wszyscy muszą się mijać w kancelarii i nie byłoby tylu fascynujących perypetii, gdyby wszystkich poustawiać tam, gdzie teoretycznie ich miejsce;))
Ja to się zupełnie Aśce nie dziwię, że ma żal do Marcina. Z miłości można się wyleczyć, z żalem nie jest tak prosto. Tak, właśnie upokorzył ją, przede wszystkim tym nieporozumieniem zaręczynowym. Ona się tym cieszyła jak głupia, uwierzyła, że Marcin ją kocha i chce z nią być, bo zaryzykował przecież jak go rzuciła. Po czym dostała lewy sierpowy (tak mocno od serca) jak się okazało, że to wszystko kłamstwo. Co z tego, że wie, że już nic z tego nie będzie i powinna się pozbyć złudzeń. Mówiła Zarzyckiemu, że co by nie zrobiła to i tak wie, że Marcin jej nie chce. Ale żal pozostaje. Gadomska była dla niej kimś zupełnie obcym, a Asia mimo wszystko nie powstrzymała się od zjadliwego komentarza. A tu znowu Iga, o której mówiła, że jest w porządku i że ją właściwie lubi... I to przez Igę zepsuł się ten związek. Chodzi mi o taką prostą obserwację przyczyna-skutek, a nie jakieś głębsze analizy, że do siebie i tak nie pasowali. Tak na pierwszy rzut oka na całą historię, to pojawienie się Igi sprawiło, że im się nie udało.
I pewnie dobrze się stało, bo przypuszczam że stworzyliby związek jak Marek z Renatą. Asia była ważna dla Marcina, ale ani jemu ani jej nie przechodziło przez gardło najważniejsze wyznanie;) Pojawienie się Igi sprawiło, że Asia przyspieszyła w planach zamążpójścia, a Marcin się przestraszył. Na to wszystko nastał czas gada i zdezorientowany mecenas wpadł w sidła;P
Po 7 odcinku znów mam zagwozdkę dotyczącą Aśki. Bo z jednej strony ten jej tekst o Renacie " myślałam że ją poznam" był trochę dziwny i nie dziwie się, że Adam się zdenerwował ale jej zachowanie w stosunku do Marcina gdy jej powiedział o wypadku rodziców mi się podobało. Ale tak szczerze mówiąc to ja nie rozumiem za bardzo o co jej chodziło jak mówiła, że wie dlaczego jej nie wyszło z Marcinem tzn. czy chodziło jej o to że skoro oboje są w jakimś sensie okaleczeni psychicznie w dzieciństwie to nie mieli szans stworzyć rodziny? Czy chodziło o to że zrozumiała że Marcin na prawdę potrzebuje tych obiadków, ciepłych kapci a ona nie? A może chodziło jej o to że ona nie była by w stanie poradzić sobie z facetem z takim bagażem, że ona woli jednak takich bez jakiś obciążeń?
Asia była w ciężkim szoku po tym, co usłyszała nt. rodziców Marcina. Zareagowała tak, bo jeszcze nie tak dawno wykrzyczała mu w twarz, że nie ma pojęcia jak to jest wychowywać się bez matki.
Tego się dowiemy dopiero w następnym odcinku :)
Ale chyba bardziej o to, że miała o nim jakieś wyobrażenie i za tym szły jakieś określone oczekiwania. Nie był facetem, za jakiego go brała. Ani lepszym ani gorszym. Po prostu innym. Nie dostrzegała tego, bo on sam jej na to nie pozwalał, nie pokazywał siebie, nie mówił o swoich przeżyciach, uczuciach. Nie chciał jej tego mówić, był zablokowany i dlatego ich związek był powierzchowny. Trudno wtedy o uczciwą relację, skoro nie umieli się przed sobą otworzyć. Ona też nie umiała tak do końca. Nie mówiła, o czym marzy, udawała, że jest jej dobrze tak jak jest, a marzyła by zachowywał się w określony sposób.
Oboje kreowali się wobec siebie jako lepsze wersje siebie. On jako faceta bezproblemowego, a ona na taką bez oczekiwań. Prawda wiadomo jaka była: on miał problemy związane z przeszłością, a ona wizję jak ten związek powinien wyglądać, wizję wspólnej przyszłości. Zakochała się w jakimś wyobrażeniu i do tej pory nie mogła się pogodzić z tym, że on jej nie chce. Myślała może, że to z nią jest coś nie tak, skoro on jej nie chce. Że on ideał jej nie chce, więc czegoś jej brakuje. A teraz wyszło, że to nie do końca tak. Że z nią może jest i coś nie w porządku, ale on też się z czymś zmaga, bo jego przeszłość coś tam zdeterminowała. Łatwiej pokonać żal, jak się wie, że to nie ty jesteś ta "niedorobiona", więc ten ideał cię słusznie odrzuca. Tylko, że ta druga strona sama odgradza się od ciebie, i przez to nie jesteście w stanie z sobą być.
I też nie chodzi o to, że ona nie umiałaby żyć z człowiekiem z taką przeszłością, że skoro obydwoje są obciążeni, to nie mają szans na porozumienie. W takich przypadkach bywa chyba wręcz przeciwnie, bo tym bardziej pojawia się nić porozumienia. Tylko trzeba sobie dać szansę, a tu tego nie było. Obydwoje szukali ciepła i bliskości, ale byli tak zablokowani, że nie umieli nawzajem sobie tego okazać. Nie było gestu z drugiej strony, więc nie mogli zareagować tym samym. Nie chodzi mi też o to, że nie mieli w sobie ciepła i mówiąc przesadnie, z pustego i Salomon nie naleje. Właśnie dobrze Marcin powiedział, byli zamrożeni. Gdzieś tam się tliło w nich to ciepło, tylko pod skorupą i nie potrafili się nawzajem rozmrozić. Marcina Iga dopiero rozmroziła. Asię ma szansę rozmrozić Adam. Dlatego kiedyś pisałam, że w założeniu Adam jest dla Asi tym, kim Iga dla Marcina. Że odgrywają w ich życiu rolę takiej sprężyny emocjonalnej, która wydobędzie z nich coś prawdziwego.
Ech, rozpisałam się i znowu nie wiem, czy nie bredzę, czy czegoś nie nadintrepretuję. Ciekawa jestem, co tam Asia powie.