Przepraszam, ale ktoś to musi w końcu napisać - serial jest nudny jak flaki z olejem. Wysiadłem po dwóch i pół odcinka. Nie wiem, może kobiety lubują się w przeżywaniu wraz z bohaterką jej przeżyć wewnętrznych, ale mężczyźni nie mają tu czego szukać. Serial ani "nie wbija w fotel", ani nie przedstawia wiarygodnej wizji świata, ani nawet nie zmusza do głębszej refleksji. Dziwię się, że ten szit przetrwał do 3 sezonu. Pomijam już tu aspekt propagandowy serialu (dawno nie widziałem takiego natężenia ideolo), bo że produkcje hollywodzkie bez goebbelsowskiej propagandy obyć się nie mogą - to już wiemy i się przyzwyczailiśmy.
Dla mnie nadużyciem jest wystawianie tak jednoznacznej opinii o serialu po 2 odcinkach.
A niby czemu? Niech ocenia po jednym odcinku. Gdyby obejrzał wszystko to oceniłby pewnie jeszcze niżej.
Nie przedstawia wiarygodnej wizji świata? Człowieku, historie podobne do tej, którą opowiada "Opowieść podręcznej" już się na świecie dzieją, np. w Salwadorze. Mało tego, serial pokazuje, że Gilead nie powstał z dnia na dzień. Że ludzie przegapili pierwsze sygnały, że zgadzali się na to, by stopniowo odbierano im coraz więcej wolności. I my to w Polsce znamy.
Gwałcenie kobiet i dziewczynek na porządku dziennym, zakaz aborcji (i to bez żadnych wyjątków), kobiety w więzieniach za poronienie i komplikacje podczas ciąży...
Dokładnie tak, tylko cała masa ludzi nie potrafi, albo nie chce tego dostrzec.