Książkę Atwood uwielbiam. Jest genialna. I zawsze jak usłyszę o ekranizacji czegoś co uwielbiam w wersji książkowej, tak i w tym przypadku zareagowałem delikatnie mówiąc z rezerwą. Jest tak wiele spieprzonej w kinie dobrej literatury, że szkoda gadać (Planeta małp pierwsza z brzegu).
Po dwóch odcinkach mogę napisać, że moim zdaniem jest bardzo dobrze. Ktoś (scenarzyści? producenci?) podjął słuszną decyzję o filmowaniu książki bez zmian w jej treści. Mam wręcz wrażenie że jadą zdanie po zdaniu. Oczywiście czytając pewne rzeczy wyobrażałem sobie inaczej... Komendant i żona trochę za młodzi. Moira czarna nie była chyba... Ale to drobiazgi.
Jeśli tak będzie do końca to co najmniej ósemka ode mnie poleci...
jak porównasz to z ekranizacją filmową, to naprawdę to są dwa światy. film jest okropny, zgrzyta, jest głupi, wszystko uproszczone. mimo że im dalej tym fabuła jest lekko zmieniania, to te zabiegi nie zmieniają wydźwięki całej książki, a jedynie podkreślają szczegóły albo dodają sytuacje do pogłębienia opowieści. ode mnie 9/10