...nie powinna mieć żadnego prawa bytu.
Może to stwierdzenie nie będzie odkrywcze, bo chyba każdy, kto oglądał ten serial, pomyślał tak samo.
Jestem świeżo po obejrzeniu pierwszego sezonu i nie potrafię jeszcze otrząsnąć się... I to powinna już być najlepsza rekomendacja, żeby poznać historię Podręcznej.
Przyznam się, że nigdy nie oglądałam tak autentycznego serialu... Tak niezwykle przejmującej, a zarazem naprawdę przerażającej wizji świata, która nie jest wcale jakimś S-F... Która naprawdę może się ziścić... Według mnie, dlatego właśnie ten serial, niesie w sobie tak ogromny ładunek emocjonalny. Dzieje się tak wtedy, gdy uświadomimy sobie, że ta opowiadana historia, mimo, że nie powinna mieć w ogóle żadnej racji egzystowania w Naszym świecie, na jakiś sposób jest prawdziwa i jakby tylko ktoś miał taki kaprys i "pstryknął" palcami, to momentalnie wszyscy trafilibyśmy do takiego Gilead... Mnie osobiście "Opowieść Podręcznej" przeraziła swoją niebywałą dojrzałością, szczerością i dobitnością, z którą narzucane są kolejne słowa wypowiadane przez bohaterów oraz sceny (w dużej mierze drastyczne), które zmuszają do myślenia i może nawet głębszych refleksji, na temat chociażby kobiet, sprowadzonych do rangi podręcznych, upodlonych i zdominowanych przez mężczyzn, którym niemalże perfidnie zabrano wszelkie prawa.
To, co chyba najbardziej mną wstrząsnęło, to przede wszystkim, ukazanie ludzi, jako bezdusznych istot, które mogłyby nawzajem wykańczać się psychicznie, dlatego tylko, że nagle zmieniło się prawo... A przecież, jak konstytucja pozwala, to czemu nie spróbować?
Przerażające jest też to, że takie podręczne, nie miały znikąd żadnej pomocy... Tak w zasadzie żadnej litery prawa, jakiejś instytucji, czegokolwiek lub kogokolwiek, gdzie mogłyby odwołać się, czy nawet szukać wsparcia... I to jest wstrząsające, że tak z dnia na dzień, zabrano im wolność i jakiekolwiek prawa, których mogłyby się domagać... Dlatego też, tak wstrząsnęła mną, końcówka ósmego odcinka, kiedy to June opowiedziała, jak naprawdę wygląda sytuacja w kraju, jak traktują kobiety i, że nie dano im żadnego wyboru... I wtedy właśnie usłyszała wyrazy współczucia, ale żadnej propozycji pomocy... I przerażające jest to, że od kobiety! Co chyba najbardziej właśnie, kobieta kobiecie powinna pomóc... Chociażby spróbować pomóc.
Generalnie cały serial oparty jest na bazie przerażających scen... Nie tylko filmy grozy mogą wystraszyć, ale też wizja przyszłości, która może jest tylko w dalszym ciągu wizją, ale wciąż czymś, co przecież nie jest odrealnione i kompletnie niemożliwe.
"Opowieść Podręcznej" to naprawdę mieszanka emocji. Historia, która wciąga, angażuje nas, wbija w fotel, zmusza do refleksji, na temat tego, gdzie jest jakaś granica, na ile można sobie pozwolić, ile człowiek jest w stanie znieść i co może zrobić, dla chociaż jakiegoś fragmentu wolności. Niezwykle dobitnie obnaża słabości ludzi, chęć władzy i kontroli, pokazuje oraz też ostrzega, do czego zmierza świat. Według mnie, przede wszystkim, jest tak skonstruowana, że, jak dobrze "wciągniemy się" w fabułę, to zmusi nas to, do sprecyzowania przed samym sobą, czym dla nas jest słowo "moralność" oraz Nas (żeńskiej części widowni), nawet do tego, co byśmy zrobiły na miejscu głównej bohaterki, czy w ogóle byłoby to możliwe, umieć postawić się w podobnej sytuacji i nie dać "złamać się".
Osobiście mi bardzo spodobał się ten serial. Bardzo zaangażowałam się w fabułę i nawet zżyłam się z June na tyle, że w niektórych scenach, naprawdę nie mogłam powstrzymać łez. Łez wzruszenia, ale też bezsilności i niesprawiedliwości. Współczułam jej po prostu, dlatego też, że również jestem kobietą i nie wyobrażam sobie takiego świata i tego, że taka wizja mogłaby istnieć, że wystarczy jedno słowo, a miałoby to momentalnie zastosowanie w Naszym świecie. A tutaj, oglądając ten serial i widząc prawdopodobną rzeczywistość, o której przecież nie myśli się na co dzień, albo też i nie wie się, że takie coś może zaistnieć, tym bardziej jest to porażające, gdy z odcinka na odcinek, twórcy zasypują widzów, coraz to niewyobrażalnymi i drastycznymi scenami.
Tym bardziej, oprócz łez, "Opowieść Podręcznej" dostarczyła mi też pozytywne emocje... Nie było dużo takich powodów, ale były momenty, kiedy byłam dumna z June i innych podręcznych.
Tak, tak, wiem, że to tylko serial, ale chyba nie ma lepszego sposobu na powiedzenie komuś, żeby też obejrzał go i na pewno nie pożałuje, niż właśnie to, że świat przedstawiony widzom, jest tak rewelacyjnie ukazany, że mimo iż to, tylko nadal serial, to czujesz się w jakimś tam stopniu również jego fragmentem i zżywasz się tak bardzo z bohaterami, że targają Tobą maksymalnie różnorodne emocje, na tyle, że zapominasz, że nie jesteś naprawdę częścią mrocznego i bezdusznego Gilead, tylko siedzisz sobie w ciepłym fotelu i oglądasz kolejny odcinek :) :)