Po delikatnie słabszym (ale nadal świetnym) i bardziej statycznym "Holly" mamy kolejny rewelacyjny odcinek.
Za każdym razem kiedy myślę sobie, że Fred nie może być już bardziej obrzydliwy, on mówi 'hold my beer' i odwala coś w stylu sceny w Czerwonym Centrum, kiedy prawie rzuca się na June widząc ulewające się jej z piersi mleko. I jeszcze potem ta wstrętna scena w kuchni, kiedy pyta June, czy mu ładnie podziękuje, okropne. Myślę, że gdyby mu pozwolili, to w trymiga wymieniłby Serenę na June, ich małżeństwo już praktycznie nie istnieje i wiecznie skaczą sobie do oczu. Niezły pomysł na wątek w trzecim sezonie, Fred upojony władzą, powoli pogrążający się w szaleństwie, próbujący odsunąć (albo zabić? Bo rozwodów przecież Gilead nie przewiduje) żonę i zastąpić ją płodną Podręczną, na punkcie której ma świra. Myślę, że to nawet komuś tak wysoko postawionemu jak on nie uszło by na sucho.
Swoją drogą, Serena nazywająca dziewczynkę Nichole i ciotka Lydia mówiąca, że mała wygląda 'zupełnie jak tatuś', są po prostu top kek. Fred frajerzony z każdej strony, balsam na mą duszę :D
Rozmowa June i Nicka o wyjeździe i plaży była urocza, jeszcze tak ładnie, optymistycznie oświetlona, z roślinkami w tle, aż człowiek na moment zapominał, w jakim świecie żyją bohaterowie. Warto dodać, że kiedy Nick w połowie sezonu wspominał o nich jako rodzinie June kazała mu o tym nie myśleć, a tutaj już popłynęła.
Serena kontynuuje bycie niesamowicie skomplikowaną, rewelacyjną postacią. Z jednej strony wiem, że musi zapłacić za to, co zrobiła (szczególnie za gwałt na June), a z drugiej zrobiło mi się aż przykro, kiedy próbowała karmić Holly piersią, a potem przepraszała kiedy ssanie 'pustej' piersi nie pomogło. No i oczywiście końcowa scena, jasna i spokojna.
Sceny na basenie - klasa. Eden w obliczu śmierci pokazująca nie tylko młodzieńczy upór, ale także niesamowitą odwagę. Eden i Isaac, typowa szczeniacka miłość, która pewnie by na dłuższą metę nie przetrwała, dla nich w tym momencie jedyna i największa. Jak to dzieciaki, zafiksowane na absolutach, byli gotowi za nią zginąć. Sereną trząchnęło, egzekucja Eden może wreszcie coś permanentnie w niej złamała? Na to przynajmniej wskazują spoilery z odcinka 13, oby tak było.
Wątek Emily śledzę z trochę mniejszym zainteresowaniem, bo nie jestem jakąś wielką fanką tej postaci (chętniej pooglądałabym Ofglen na przykład), ale biedaczka nie ma spokoju. Najpierw okaleczenie, potem kolonie, teraz jakiś dom wariatów. Mam tylko nadzieję, że w przypadku jej wątku spoilery nie okażą się prawdziwe, bo za szybko by to wszystko poleciało.
Wystarczy, że na yt wpiszesz "the handmaid's tale 2x13 promo" i pierwszy filmik. Ogólnie promo jest w dzień, w którym został wypuszczony najnowszy odcinek :)
Tutaj: https://www.reddit.com/r/TheHandmaidsTale/comments/8vonk3/spoiler_s2e13_full_sum mary_of_episode_13/
Po promo naprawdę nie wiem czego się spodziewać. Co stanie się z Sereną (ale oby jej nie pobłażali), co stanie się z June, która strzeliła Freda w twarz. Oj, na sucho to jej raczej nie ujdzie, a jeśli tak, to Fred ma poważną obsesję na jej punkcie. Co stanie się z Nickiem i po raz kolejny z June, bo coś mi się wydaje, że prawda o dziecku w końcu wyjdzie na jaw. Może to właśnie z tego powodu Serena jest targana przez innych mężczyzn, bo dała na to przyzwolenie? Emily również średnio mnie nie interesuję, ale muszę przyznać rację, że kobieta ma wyjątkowego pecha w tym życiu. Jeszcze większego niż June.
Myślicie, że jest jakakolwiek realna szansa, aby June została żoną Nicka? Zapewne nie. Z Fredem po raz kolejny przyznaję rację, że temu świrowi na bank uszłoby to na sucho, ale szczerze mam nadzieję, że June chociaż w ten sposób zaznałaby minimum szczęścia, bo nie zapowiada się na jakąkolwiek próbę odbicia tych kobiet z łap Gileadu.
Miałam czekać do końca sezonu, ale już teraz podniosę mu ocenę o jedną gwiazdkę. Początek był nudny, ale im dalej, tym lepiej, a ten odcinek był naprawdę mocny. Scena, w której June kładła się na podłodze była straszna, tak samo, jak przykra była scena z Sereną i próbą karmienia dziecka. Pomimo że jej nienawidzę, tak naprawdę przez moment zrobiło mi się przykro.
Na pewno sprawa ojcostwa Holly/Nicole nie wyjdzie na jaw, bo dostałoby się wszystkim, tj. June, Nickowi, Serenie i komandorowi. Jemu za to, że pod jego dachem działy się takie bezeceństwa, był nieostrożny więc nie nadaje się do kierowania państwem. Nie jest głupi, przeciwnie to bardzo wyrachowany facet więc w jego interesie jest ukrywać ten fakt i manipulować June i Nickiem. Teraz to dopiero będzie miał nad nimi władzę i to dzięki małej Nicole, a i Serena nie będzie już przeszkadzać. Z tego co pamiętam Fred podobnym afektem co June darzył poprzednią podręczną więc jest facetem, którego kręci władza nad kobietami, Serena nim gardzi i czuła, że nie jest zależna od jego widzi mi się, co jak się okaże było błędem, stawiała się, nie szanowała go i finito. Ale na pewno jej nie uśmiercą i w kolejnym sezonie będzie działać przeciwko Gilead, choć nie mam pomysłu z jakiego poziomu. Fred od dawna chciał się jej pozbyć więc znajdzie coś takiego co nie uderza w niego, może choroba psychiczna wywołana obsesją na tle dziecka? Wątek Emily wreszcie ciekawy, Marta z domu, w którym się znalazła prowadziła fajny dialog z komandorem więc jest nadzieja, że facet nie jest psychopatą tylko w tym domu zaczną się jakieś zmiany. W sumie najbardziej przeraża mnie Fred, nie sądziłam, że Joseph Fiennes będzie potrafił zagrać tak odrażającą postać.
Spoilery z reddita zapodane przez Mauretania są ciekawe, polecam poczytać. Nie wiem, skąd facet je ma, ale zaspokoiły moją ciekawość, bo wiem, że aż tak obawiać się nie muszę, bo wiem przynajmniej, co się wydarzy :)
To prawda, również myślałam, że Fred bardziej obrzydliwy być już nie może i proszę. Tak, pamiętam, że poprzednia Podręczna, która się powiesiła kolorowo z nim nie miała, jednak też nie wiadomo, czy obsesja była tak silna, jak na punkcie June i sama nie wiem, która wersja byłaby dla June lepsza. W zasadzie chyba żadna, ma kobieta przerąbane po całej linii. Przyznam, że postać Freda jest dla mnie wielką zagadką, zwyczajnie nie umiem ogarnąć, o co mu naprawdę chodzi. Widoczne jest, że ma chore zapędy, które dopiero w Gileadzie może spełniać, ale miewa też dziwne przebłyski w stosunku do June i ciężko stwierdzić, czy robi to, aby ją do siebie przekonać po chorych akcjach (chociaż nie musi, jest na takiej pozycji, że bierze co chce), czy nawet jego łapią wyrzuty sumienia. Strasznie porąbana postać.
A wlasnie mnie watek Emily strasznie interesuje. Ile jeszcze zlego musi ta dziewczyna przezyc?
Jesli chodzi o Serene to dla mnie ta postac to majstersztyk. Nie jest zla, nie jest dobra. Czasami jej nienawidzimy, w innych odcinkach staramy zrozumiec... ciekawe tylko ile jeszcze musi zobaczyc i przezyc, zanim zrozumie gdzie zyje.
Wydaje mi się, że Emily wreszcie trafiła do dobrego domu. Wydaje mi się, ze ten nowy właściciel może grać na zewnątrz takiego groźnego, żeby w rzeczywistości móc działać na szkodę Gileadu. 1) Jego rozmowa z martą (okaleczoną), zaraz po wyjściu ciotki - w ogóle nie sprawiała dla mnie wrażenia groźnej. Zresztą samo to, jak się ta marta wyrażała - jakby miała wolność. 2) Wziął podręczną, której nikt nie chciał. Szczegółowo ją posprawdzał, sporo o niej wie. Być może celowo ją wybrał, podręczną z historią, żeby móc liczyć na to, że będzie ona z nim współpracować.
Nie pasuje mi tylko reakcja jego żony i jej słowa o tym, czego jest winien.
W każdym razie - będzie ciekawie.
Mega ciekawie zapowiada się ten wątek, chyba na 3 sezon, bo przecież pozostał tylko jeden odcinek, no chyba, że ten kość zrozumiał jakie zło wymyślił i postanowił wybrać Emily by ją uwolnić do Kanady.
Świetny odcinek :) Szczerze to trochę straciłam zainteresowanie oglądając odcinki 5-9, ale 10-12 faktycznie wbijają w podłogę. Czytałam spojler odcinka nr 13 i istotnie zapowiada się ciekawie. Szkoda mi Emily, kobieta co i rusz ma pod górkę w tym - i tak - okrutnym świecie. Ciekawe ile jeszcze będzie w stanie znieść - ale jest twarda, więc pewnie jeszcze sporo przed nią. Co do ucieczki June to serio ciekawe czy tym razem się uda.
Kurczę, aktorzy grający Waterfordów (Joseph Fiennes i Yvonne Strahovski) są naprawdę genialni. Zarówno Serena jak i Fred to postaci porąbane i złe do szpiku kości. Choć Sereny jest mi chwilami autentycznie szkoda, bo stała się ofiarą systemu który de facto sama pomagała zbudować i chyba powoli do niej dociera jakie piekło przy jej pomocy udało się zgotować. Fred jest naprawdę obrzydliwym perwersyjnym dupkiem, który korzysta ze swojej pozycji jak tylko może, choć do końca nie potrafię rozgryźć jego gry z June - mam nadzieję, że i jego jednak jakaś sprawiedliwość dosięgnie.
on ma obsesje na punkcie June, pozada jej fizycznie i psychicznie. wyglada na to ze wladza nad nia go totalnie podnieca zwlaszcza ze June sie buntuje i zawsze i tak wraca na swoje miejsce, chyba mu sie to podoba, pokazywac JUne gdzie jest jej miejsce. Nad Serena nie ma takiej wladzy jak nad June. Zdaje sie ze przed Gildead Serena miala decydujacy glos w tym zwiazku.
swoja droga bardzo niespojnie poprowadzona postac w pierwszym sezonie Fred wydawal sie normalniejszy niz Serena.
Ogólnie, drugi sezon jest bardzo, bardzo, bardzo słaby, a ten odcinek wydaje się być bardzo dobry tylko dlatego, że przyzwyczailiśmy się do tej mizerii, jaką serwowali nam twórcy. A co takiego dobrego było w tym odcinku? Ano Eden, która pokazała "przegrańcom" siedzącym na widowni, że nie trzeba poddawać się złemu systemowi i upodleniu, że można być dumnym, wierzyć w ideały i za nie z godnością umrzeć. Mogła się wymigać i dalej wygodnie żyć, zamiast tego pokazała, że ma jaja jak arbuzy. Zupełnie nie zgadzam się z tezą, że to "typowa szczeniacka miłość, która pewnie by na dłuższą metę nie przetrwała". Młodzieńcy upór, to można wykazać podczas kłótni z rodzicami, a nie stojąc nad basem z przywiązaną kulą u nogi. Może i byli fizycznie młodzi, jednak system totalitarny i otoczenie sprawiło, że młodzi znacznie szybciej stają się dorośli i myślą zupełnie innymi kategoriami, niż otaczająca nas młodzież wychowana w dobrobycie.
Ciekawie zapowiada się też wątek Emily, a szczególnie domu, do którego trafiła. Mam nadzieję, że tego nie sknocą tak jak wątku związanego z jej pobytem w obozie pracy.
I to wszystko co dobrego mogę powiedzieć o tym odcinku.
Serena, to postać najbardziej zepsuta przez twórców serialu. W pierwszym sezonie cierpliwie, krok po kroku rysowali jej sylwetkę. I zrobiono to perfekcyjnie, była wręcz genialna. Ale niestety w drugim sezonie wszystko popsuli i zmienili w rozchwianą emocjonalnie osobę, po której nie wiadomo czego się spodziewać i która co odcinek wzbudza skrajnie różne emocje: od empatii do znienawidzenia.
Podobny żal mam w kwestii otaczającego ich świata. Republika Gilead choć chora i zepsuta, to panowały tam jednak pewne zasady, których w pierwszym sezonie się trzymano (z niewielką dozą nadużyć). Jestem fanem antyutopii politycznych i uważam, że była ona bardzo przekonująca. Niestety w drugim sezonie sami inżynierowie tego tworu na każdym kroku łamią zasady, które wprowadzili w życie. Oczywiście nie twierdzę, że rozpisany w drugim sezonie system jest niemożliwy. Wręcz przeciwnie, jest równie możliwy, ale taki powinien być pokazywany od początku. Pisząc w skrócie ukazany system przestał być spójny.
Podsumowując, o ile pierwszy sezon oceniałem na 10, to drugi oceniam na 2 (obie gwiazdki za stronę techniczną i muzykę). To czy na koniec zdecyduję się na średnią ocenę 6 czy 7 zależy od finału, a dokładniej od wyprostowania pewnych spraw i przede wszystkim domknięcia jakiś wątków.
Co w tym sezonie takiego słabego? Dla mnie jest obłędny, chyba nawet lepszy, niż pierwszy.
Zgadzam się. Dla mnie 2 sezon jest genialny. Na pewno bardziej psychologiczny. Właśnie zmieniłam ocenę z 9(którą wystawiłam po pierwszym sezonie)na 10.
Drugi sezon jest przede wszystkim... Nierówny. Kilka pierwszych odcinków bardzo dobrych, słabszy środek i znowu końcówka dobra.
Nadal jest do dobry serial i nie neguję tego, ale mam wrażenie, że gdzieś w połowie scenarzyści przysnęli/zabrakło pomysłów/niepotrzebnie zwolnili. Co mnie najbardziej raziło to zdecydowanie poczucie, że poszczególne ciekawe wątki zostały nagle urwane, a mogłyby być lepiej nakreślone (bardzo ciekawy wydawał się wątek kolonii karnej i przebywającej w niej kobiet, m.in. Emily i później Janine oraz interesujący obraz życia tzw. eko-rodzin - coś nowego). Motyw ucieczki bardzo emocjonujący, podobało mi się, że June mogła wreszcie wyjść poza swój pokoik na strychu i zobaczyć jak się żyje ludziom w innych "dystryktach"/grupach społecznych. Niestety, po tym jak bohaterka została złapana fabuła wróciła tak naprawdę do punktu wyjścia jak dla mnie czyli nihil novi w odniesieniu do sezonu pierwszego. Umęczyłam się aż do 10 odcinka, który był świetny i wreszcie zapowiadał mocną końcówkę sezonu (11-12 jak dla mnie genialne). Jeśli miałabym oceniać ten sezon niezależnie od pierwszego to dałabym dobre 6 właśnie za brak konsekwencji fabularnej i za te niemiłosierne i niepotrzebne nikomu dłużyzny. Sezon pierwszy niezmiennie oceniam na 9. Oby finał sezonu drugiego nie rozczarował.
Na papierze może nie wygląda ten sezon najgorzej, ale jednak podczas oglądania po prostu mam nieodparte wrażenie rozczarowania i mimo wszystko znużenia, a fanem kina akcji też nie jestem. Są momenty, poszczególne sceny, wątki, gdy jest znacznie lepiej, ale nadal ogólne wrażenie mam dosyć przeciętne. Pod względem formalnym i technicznym wszystko jest nadal bardzo dobre, ale scenariusz wydaje mi się zbyt rozwlekły i chaotyczny. Ja akurat nie byłem fanem również tych pierwszych trzech odcinków, bo wydawały się dla mnie oderwane od klimatu z pierwszego sezonu, ale też właściwie okazały się być oderwane od samej głównej konstrukcji scenariusza sezonu, gdy June ostatecznie znów wróciła do "domu". Pod względem tzw. pogłębienia psychologii postaci było dobrze, mieliśmy więcej Sereny, wprowadzono kilka wątków dla postaci drugoplanowych (właściwie jedynie świat poza Gilead nie był tak ciekawy), ale sama dramaturgia/akcja była już mniej intrygująca, a momentami zupełnie stała w miejscu.
Jeśli chodzi o ogóły, to opisałem powyżej. Piszę tu o Gileadzie i Serenie. Mogę tu jeszcze dopisać cała masę dłużyzn i zapychaczy. Pierwsze odcinki począwszy od ucieczki, aż do ujęcia, można było spokojnie zmieścić w jednym, natomiast cała resztę do dwunastego w kolejnym, może dwóch. Istotne wydarzenia z większości odcinków można opisać w jednym, może w dwóch zdaniach. No i jest też wiele innych negatywnych komentarzy z którymi się zgadzam.
Dla mnie pierwszy sezon był świetny, ale drugi jest jeszcze lepszy, może kwestia tego ze bardziej związałam się z bohaterami i ich samych łącza bardziej skaplikowane relacje. ten odcinek świetnie pokazywał ze są uczucia silniejsze niż chęć przeżycia za wszelka cenę wyrzekając się tego co się kocha. Rozmowa Nicka i June rewelacyjna: rzeczywiście w tym złym w każdej scenie świecie udało się w końcu przemycić trochę ciepła: kolory, zbliżenia... wszystko zagrało. Kwestia macierzyństwa tez jest pięknie poruszona, Serena stara się być dobra matka, przebiera dziecko, jest przy nim, a z drugiej strony walczy ze sobą bo nie chce dopuścić do siebie myśli ze nie może dać dziecku tego czego ono potrzebuje.
Przyznam szczerze, że odcinki 1-3 drugiego sezonu autentycznie wbiły mnie w fotel - szczególnie motyw ucieczki June zapowiadał się bardzo interesująco. Niestety, po tym jak ją złapano zaczęły się robić dłużyzny i powtórki z rozrywki czyli z sezonu pierwszego (odcinki 4-9 poza pojedynczymi dobrymi scenami mnie po prostu wymęczyły). Odcinkami 10-12 twórcy się jak dla mnie zrehabilitowali i czekam na finał :)
O ile każdy odcinek sezonu pierwszego wytargał mnie emocjonalnie (po każdym odcinku musiałam autentycznie wieczorem iść na spacer albo wziąć relaksującą kąpiel, żeby dojść do siebie i ochłonąć) tak drugi sezon raczej nie zrobił na mnie aż takiego wrażenia i jest moim zdaniem bardzo nierówny. Co nie zmienia faktu, że serial nadal pozostanie dość wysoko w moim osobistym TOP 20 najlepszych seriali jakie kiedykolwiek powstały.
Nie rozumiem przeskoku między 11 a 12 odcinkiem "opowieści podręcznej" ,11 odcinek kończy się gdy bohaterka rodzi dziecko w tym opuszczonym domu.W 12 widzimy że jest już u "swojej" rodziny z dzieckiem?
Po prostu nie pokazali, jak ją i dziecko zabierają do domu z powrotem. Też spodziewałam się, że trochę zamieszania z tym będzie, a i nawet jakieś konsekwencje zechcą wyciągnąć, chociaż Fred by na to nie pozwolił, ale zrobili sobie zwyczajnie przeskok bez rozdrabniania się.
Zgodze sie swietny odcinek, ja sien tylko boje ze oni sie pozbeda Sereny bo Yvonne Starhovski lada chwila rodzi dziecko i pewnie nie bedzie miala czasu grac w serialu a tworcy Opowiesci kuja zelazo poki gorace na fali popularnoci serialu o czym swiadczy obnizenie jakosci drugiego sezonu i produkowanie odcinkow zapchaj dziur. i raczej nie beda chcieli czekac az Yvonne bedzie gotowa dalej zagrac.... ale bez Sereny ten serial nie ma racji bytu to jest najlepsza postac w tym serialu.
Nie sądzę aby ciąża aktorki spowodowała to, że twórcy pozbędą się tak dobrej postaci jak Serena Waterford i rewelacyjnej odtwórczyni jej roli :) Yvonne zawsze może dograć swoje sceny później niż reszta obsady :)
Szczerze wątpię, bo trzeba byłoby dwukrotnie wynająć studio (albo dom, bo nie wiem gdzie oni to kręcą) oraz cały sztab ludzi. W serialu Impersonalni, gdy Sarah Shahi zaszła w ciążę, to usunęli ją na cały sezon. Jeśli OP jest planowane na więcej, niż trzy sezony, to pewnie zrobią to samo, a jeśli trzeci ma być tym ostatnim, to mogą ją nawet uśmiercić.
troche to przesada zeby w xxi wieku aktorka nie mogla zagrac z powodu dziecka /ciazy, moze cos wykombinuje i Yvonne bedzie mogla przynosic dziecko na plan. albo jeszcze cos innego. ja sobie nie wyobrazam tego serialu bez Sereny i nie tylko ja. Lepiej zorganizowac mlodej mamie jakies wygody niz pozbyc sie najlepszej postaci i zepsuc ogladanie widzom.
Jesli spoilery nastepnego odcinka okaza sie prawdziwe to dobrze rozumiem ze Emily zabierze dziecko JUne i ucieknie ? a JUne zostanie u Waterfordow dla Hanny ? jesli tak to kolejny raz mamy beznadziejny watek. noworodek przechodzacy z rak do rak , geez.
Ja też tak zrozumiałam. Serena zapewne zostanie ukarana przez swojego męża psychola, a June będzie dalej poniżana i wykorzystywana. Ale obym się myliła.
Odcinek świetny, nawet to, że ucieczka na wolność się nie powiodła tak nie raziło, bo bohaterowie mieli dużo do grania. Komendant i Serena, jak zwykle ostatnio niby totalnie źli, a za chwilę oznaki dobra, Ciotka Lidia dalej co raz bardziej wybielana, Emily wkracza do jakby zupełnie innego świata, mega ciekawego, czy na 3 sezon wątek czy w ostatnim odcinku gość ją uwolni, bo chce odpokutować za zło, które stworzył i ona je przetrwała? Tak naprawdę każda rozmowa teraz przebiega inaczej niż w 1 sezonie, odarta co raz bardziej z z tych formułek, wraca jakby do normalności, powoli, ale jednak. Mega wymyślony wątek młodych, ten basen, znaczenie i rola June i Nicka w tym wszystkim.
A ja mam wrażenie, po obejrzeniu 12 odcikna i promo 13, że Fred właśnie będzie próbował wymienić Serene na June. Ale wcale sie nie zdziwię jeśli wyjdzie co innego. Ten serial za każdym razem gdy myślę, że fabuła jest przewidywalna obraca wszystko o 180 stopni. Nie mogę sie doczekać finałowego odcinka.