Jestem tak głeboko rozczarowana, że brak mi słów. Ten serial poza ładnymi strojami/habitami podręcznych nie ma nic do zaoferowania. W pierwszym odcinku myśli głownej bohaterki są jak z niskobudżetowej komedii romantycznej z USA. Dialogi brzmią bardzo archaicznie i sztucznie, tylko nie mowcie, że to o to chodziło. Miny aktorki Elizabeth Moss, jej uroda i wiek nie pasują do roli. Dlaczego w ogole te kobiety, ktore mają rodzić dzieci bezdzietnym parom są takie stare? Czy jest tu w ogole jakikolwiek element sf?
PS. Scena z zabiciem gwałciciela to chyba jakieś feministyczne fantazje...