Pomijając fakt, że sezon 5 jest tragiczny, to muszę powiedzieć, że jedna rzecz mnie szczególnie zmęczyła: wieczne, ciągłe i absurdalne wręcz narzekanie i cierpiętnictwo czarnoskórych w USA. Nie wiem czy tak jest na prawdę i czy jest to takie powszechne, bo osobiście tam nie byłem jeszcze, ale z tego serialu jak i z wielu innych filmów czy choćby muzyki, wynika, że Afroamerykanie żyją w trybie obwiniającym wszystkich i wszystko a zasadniczo białych za każde niepowodzenie jakie im się przytrafia. W OITNB sięga to wręcz absurdu a postawa czarnych jest wręcz rasistowska w stosunku do białych. Nie no - fajnie mieć taki punkt stały na który można zawsze i przy każdej okazji zwalić winę - zdjąć z siebie i swojego życia odpowiedzialność i starać się wmówić wszystkim wokół jak i sobie, że "gdyby nie biały człowiek to......" To jest takie krótkowzroczne, że szok. Cierpiętnicy od siedmiu boleści - żyli sobie jak pączki w takich latach 70-80-tych kiedy w Polsce mięso było na kartki a przeciętny dzieciak prawdziwy kawałek czekolady i szynkę widział raz w roku na święta. Pamiętam jak mi ojciec kupił w Pewexie batona Bounty to jadłem go przez 3 tygodnie, centymetr po centymetrze ;) I nie latam teraz i nie wymyślam przy każdej okazji, że gdyby nie Ruscy to bym może w lepszych szkołach się uczył... W tamtych latach masa ludzi z dawnego bloku wschodniego oddała by wszystko, żeby się z tymi umęczonymi murzynami zamienić na los...
I w tym serialu jest to idealnie ukazane