Czy tylko mi się wydaje, że ten sezon nie wbijał w fotel?
W poprzednich sezonach jakoś bardziej czułam zażyłość między więźniarkami. Trud pobytu w więzieniu, w tym sezonie wszystko szło bez problemu, a strażnicy odgrywali komediantów.
Jak analizuję co się działo, to niby wszystko jest na tak i ta bliskość między osadzonymi jest, bo pomagają sobie, narażają się dla innych, ale czegoś mi brakuje.
Podobało mi się, że na tapet wzięli prawo do aborcji.
Szkoda poszczególnych osób z którymi byliśmy związani przez tyle sezonów.
Fundacja Pussey faktycznie istnieje i daje szansę osobom opuszczającym mury więzienia. Big ups!