W odcinku było jak na mój gust o 20% za dużo gagów/elementów komicznych. Jeżeli nie będą przesadzać, serial ma szansę na stanie się czymś więcej.
Podoba mi się postać Isaac i jego nie-biologiczna perspektywa rozumienia świata - np. jego komentarz o fascynacji zachowaniami organizmów biologicznych i propozycja aktywności seksualnej z Alarą ;-) Mercer czasami przesadza z 'wymuszonym humorem'; bywa głupkowaty (jak reakcja na obsadzenie jego pierwszej oficer (jego ex)) ale potrafi też zagrać poważnie, bez cienia humoru.
W tym odcinku moim zdaniem poległo zbalansowanie humoru i groteski. Z jednej strony mamy odcinek "kostiumowo skradankowy", a za chwilę jest dosłownie scena gore, z odciętą głową i rytualnym wbijaniem sztyletu w mózg, no wtf. To wcale nie było tam potrzebne, mogli wybrać dowolną praktykę religijną jaką chcieli, np zrobić parodię czyli jakiś śmieszny (dla nas) rytuał, traktowany przez obcych na poważnie. To by świetnie dopełniło klimat odcinka. Zamiast tego dostajemy element "krwiście i poważnie", wsadzony tam, jak jakaś wycięta scena z innego filmu. Coś scenarzyści chyba sami nie mogą się zdecydować co chcą nakręcić i jaka jest forma serialu.
Tą makabryczną scenę z dźganiem odciętej głowy w 'kielichu sakralnym' odebrałem jako próbę jednoznacznego pokazania, że nie ma szans na pokojowe rozwiązanie konfliktu pomiędzy Krill i ludźmi. Przypomniało mi to (sam nie wiem dlaczego) scenę z "Tańczącego z Wilkami", gdzie główny bohater po raz pierwszy nocuje w wiosce Indian, którzy świętują odparcie ataku wrogiego plemienia - tańczą wokół ogniska z nadzianymi na patyki dłońmi i innymi elementami ciał najeźdźców - i komentarz narratora o tym, że pomimo nawiązania wspólnego języka, wciąż dzielą ich fundamentalne różnice cywilizacyjne.
Niemniej zgadzam się, że scena była przesadzona i mogli zastąpić ją czymś innym, mniej drastycznym.