PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=690404}
8,0 33 tys. ocen
8,0 10 1 32826
8,0 2 krytyków
Outlander
powrót do forum serialu Outlander

Co za odcinek, chyba najlepszy z całego sezonu O.o

Może najpierw zajmijmy się latami 60. XX wieku:
-Po pierwsze Roger – facet nadal wydaje mi się nieco za staro wyglądający (naprawdę mógłby zgolić ten zarost, brody są fuj), ale ileż ma uroku osobistego <3 Naprawdę czarujący i bardzo sympatyczny! Nie spodziewałam się, że go polubię, a tu proszę.
- Brianna – na razie uczucia mam nieco mieszane. Z jednej strony wniosła duży powiew świeżości do serialu i spodziewałam się, że wypadnie dużo gorzej, lecz z drugiej – jeśli chodzi o aparycję to w ogóle nie jest książkowa Brianna (a przy tej postaci wygląd ma przecież ogromne znaczenie). Zabawne, jak Claire ciągle podkreślała, jak to Brianna przypomina ojca, a tym czasem bardziej kojarzy mi się z Frankiem (brązowe oczy, włosy bardziej kasztanowe niż intensywnie rude). No i zdecydowanie za niska. Ale dajmy jej szansę.
- Geilis <3 Boże, kocham ten wątek w książce. Było cudownie ją zobaczyć po tak długiej przerwie. Super scena, jak nasze trio próbuje ją zatrzymać.
- Lata 60-te!
- Claire naprawdę dobrze wygląda jako dojrzała kobieta, chyba nawet lepiej niż „za młodu”. Choć szczerze powiedziawszy postarzenie bohaterki było bardzo delikatne - okulary, parę siwych pasemek, babcina chustka na głowie... Zmarszczek prawie zero i talia osy. Ale Caitriona znowu dała niezły popis aktorski, oczywiście moim zdaniem.

XVIII wiek:
- O dziwo, ta część odcinka mniej mi się podobała.
- Trochę do pupy, że Kler „pomogła” Jamie’mu załatwić stryjka, jakby sam nie potrafił.
- Było „Mark Me”, chyba już ostatnie w serialu. Będę za nim tęsknić…Żartowałam.
- Scena rozstania jakoś mnie mało mnie poruszyła, chyba najbardziej wzruszającym momentem odcinka była dla mnie wizyta Claire w zrujnowanym Lallybroch, a szczególnie chwila, kiedy widzi w bramie Jamie’go. No, łezka się zakręciła.

Zakończenie:
Gdzieś czytałam, że należy je interpretować tak, że Kler przeszła przez skały. Mam nadzieję, że nie, to posunięcie byłoby zbyt szybkie. Po za tym pani Fraser za drugim razem dosyć sumiennie przygotowała się do podróży, zabierając ze sobą suknie z epoki, jedzenie i lekarstwa, jeśli mnie pamięć nie myli. I gdzie pożegnanie z Brianną?
Nieeee, naprawdę myślę, że kamienie ją „wzywały” i tyle. J & C będą musieli jeszcze trochę pocierpieć, zanim znowu się zobaczą.

Byle do 3. sezonu (JOOOOOOOHHHHHHNNNNNN <3)

Kocham_Skippera

Większości chyba bardziej podobała się część z 1968 roku. Jakoś twórcy mieli chyba do niej więcej serca.
I Clair naprawdę wyglądała świetnie w tej stylizacji a'la późny "Mad Men". Skojarzenia z Megan Draper jak najbardziej uzasadnione ;)

"Postarzenie" wypadło naprawdę bardzo subtelne i właściwe zmianę czasową można bardziej odczuć przez sposób zachowania się bohaterki, niż przez jej wygląd, oraz przez to że świat się zmienił dookoła w czym bardzo pomogły ciuchy, fryzury i "babcina chustka" z lat 60-tych, oraz... muzyka.
"Time Has Come Today" piosenka The Chambers Brothers, której nie spodziewałam się usłyszeć w szacownym Outlanderze, bo nieodzownie kojarzy mi się ze śmiercią Johna Winchestera w Supernatural ( na marginesie gdyby powstał spin-off o czarnym Brianie Fraserze Jeff Dean Morgan byłby idealny ;).

Jednak to właśnie ta kompozycja popłynęła po niezmiernie kiczowatym wschodzie słońca nad stojącym kamieniem. Już sobie zapomniałam, że celtyckie kamyki były specjalnie zorientowane na ów wschód, a Geillis przechodziła przez nie o właściwej porze roku, co sprawiło że zza słynnego megalitu wyłoniły się promyki słońca jak w czasopiśmie "Rycerz Niepokalanej"... Nie to, żebym miała coś do tej gazety.
Tekst piosenki fajnie współgrał z tym, że czas się dopełnił, a jednocześnie wszystko się może jeszcze zdarzyć, jeśli przejdzie się przez kamienie.
Nie sądzę, żeby Clair "z buta" ze swoją cukrową fryzurą dotknęła w tempie ekspresowym magicznego kamienia. Myślę, że jednak trochę na to poczekamy... Przynajmniej o tyle, żeby zdążyła zakupić stylową kieckę z suwakiem.

Mam w sumie mieszane uczucia co do finału. Więcej poczucia straty i czegoś nieodwracalnego, udało się twórcom włożyć w odcinek premierowy i w słynne zawodzenie Clair na asfalcie.
Chociaż tak całkiem nie polegli na tym polu, o czym poniżej.

To zabawne, że więcej miłości do Jamiego, dało się wyczuć we wspomnieniach Clair, niż w ich rzeczywistej relacji.
Wszystkie uwagi na temat tego jak wygląd i gesty Bree przywołują jego obraz, miały wiele wspólnego z tym co przerabiał każdy, gdy wyjmował z szafy ubrania po swoich bliskich zmarłych. Aż szkoda, że Roger nie miał szansy zawinąć się w szlafrok po zmarłym wielebnym Reginaldzie Wakefieldzie, co miało miejsce w powieści.

Gdyby Sophie / Brianna miała niebieskie oczy i była o 10 cm wyższa, wszyscy kupili by ją od razu, bo zaiste dziołcha ma ironiczny charakter i odpowiedni układ kości, zwłaszcza kości policzkowych, co skutecznie wykorzystano w przebitce pomiędzy nią, a twarzą zmarzniętego Jamiego. I w sumie szybciej przyzwyczaiłam się do niej, niż do Rogera, którego mam ochotę pozbawić brody, bo wygląda jak świnka morska ;) Jednak Rog mnie kupił w trakcie epizodu, a przekonał do siebie całkowicie, gdy stwierdził, że naocznie trzeba sprawdzić, jak Giilian Edgars aka Geillis Duncan rozbija sobie czółko o granitowy blok w trakcie "mistycznego przechodzenia przez bramy czasu". Słodziak z niego. No i ten szkocki sposób wymawiania słówka "Me" - jakbym słyszała Jamiego zapierającego się nogami przed byciem emisariuszem Bonnie Prince w kontaktach z Duverneyem.

Całe lata 60-te wypadły bombowo... Te panie w beretach i dziwnych fryzurach z małymi torebeczkami. Sweter Clair wołający z daleka "wełna z domieszką nylonu". Wszyscy z jakimiś futrzanymi kołnierzykami ( o obronie zwierząt jeszcze się nikomu nie śniło ;) sztruks w natarciu oraz modernistyczna architektura dająca przestrzeń dla nacjonalistycznych występów Geillis...
Geillis "bo to zła kobieta była", która na pieprzonym barbecue upiekła swojego pierwszego męża, a i później nie zachowywała się lepiej, lecz miło było ją znowu zobaczyć.

No a teraz o tym, co znowu "perfidni" twórcy postanowili okroić / przyśpieszyć, dodając jeszcze idiotyczne wstawki zegarowe jak z serialu o Jacku Bauerze.
Niby wszystko co miało być, było, ale niemiłosierna konsekwencja w skąpym dawkowaniu teoretycznie melodramatycznego duetu Clair &amp; Jamie była wyczuwalna i nie satysfakcjonująca.
Jak dla mnie więcej owej tępionej melodramy było we wcześniej wspomnianych wspomnieniach / wynurzeniach Clair.

Na razie nie wiem co mam o tym sądzić.

Patrząc po kolei, to podobała mi się scena z "Niewiernym Tomaszem". Poziom przemarźnięcia Jamiego na tle nawiedzonego Mark_Me wyrażał więcej niż tysiąc słów... Aż szkoda, że kilku statystów, nie poświęciło się na tyle, żeby podobnie zmarznąć i dać sobie zrobić kilka "twarzowych", posiniałych ujęć, co by pokazać opłakany stan Jakobitów "w szerszym planie".

Pomysł, żeby niepostrzeżenie otruć Bonnie i nie dać się złapać jakoś bardziej do mnie przemówił, niż "męczeństwo Clair" w powieści. Jamie też tego nie odrzucił, w przeciwieństwie do swojego książkowego, "świętego" pierwowzoru.

Patriotyczny monolog Dougala na temat mordowania ukochanego księcia / zdradzie wszystkich Szkotów był bardzo dobry i przez to, po nim późniejsze słowa Jamiego o zdradzie i zawodzeniu pokładanego zaufania miały znacznie mocniejszy wydźwięk.

Szamotanina ze sztyletem byłaby niemal bezbłędna, gdyby nasza Mary Su Clair pozwoliła mężczyznom załatwić tę sprawę między sobą... Normalnie scenarzyści nie mogli się powstrzymać... Paluszki ich swędziały.
Klarcia nie będzie mieć wyrzutów sumienia, za to Jamie będzie przez całe życie borykać się z duchem Dougala.

Tu jedna mała dygresja - gdyby to od mnie zależało ocalenie Szkotów od wyruszenia na podmokłe pole Culloden, to nawet po wypadku z Dougalem dolałabym jaśminowego syropku temu imbecylowi Karolkowi... no ale ja mam problemy z postrzeganiem czasu, więc wszędzie się spóźniam ;P
Może akuratnie podczas walki z wujciem, Bonnie wypił "poranną kawę" i "okno przelotowe" dające możliwość skutecznego otrucia go, bezpowrotnie się zamknęło.

Wysłanie Fergusa z aktem przekazania własności było super. Mały Francuz na pewno poczuł się kochany, a i sam dokument ładnie się zaprezentował w przyszłości.

Dialog z Murtaghem... Ten uparty, posępno-brewy, "najweselszy na świecie" Szkot, bardzo nie chce grać w przyszłym sezonie... Jak on może mi to robić, chociaż mam jeszcze cień nadziei na Save!Murtagh. No i dzierżawcy z Lallybroch z Rossem na czele będą bezpieczni. Ciekawe, czy Rupercik ze swoją zawadiacką opaską i śmiertelną urazą do JAMMF'a dotrwa chociaż do dramatycznych wydarzeń na farmie tuż po bitwie?

Jamie wlekący za sobą zapłakaną i zasmarkaną Clair, chyba jeszcze nigdy do tej pory nie był taki "Jamie'owaty". Może w swojej zmarźniętej formie nie prezentował się zbyt "dekoracyjnie" ( po słodkim "rudym cielaczku" siedzącym na łóżku w odc. "Wedding" zostało już tylko wspomnienie ), jednak jest to człowiek na tyle uformowany, dojrzały, bezwzględny i uparty żeby wbrew sobie pozbawić się rodziny, górnolotnie mówiąc "wyrwać sobie serce", żeby ową rodzinę chronić.

Cieszę się, że dialog ginekologiczno-farmerski nie wypadł ze scenariusza, oraz że oboje powiedzieli sobie, że są dla siebie nawzajem domem, tyle tylko, że w przypadku Jamiego, ten "dom został zagrożony rozbiórką", bo przecież "Czerwony Jamie" nie jest niepozorny, a oprócz Czerwonych Kurtek czyhają zirytowani krewni z klanu MacKenzie, więc stwierdzenie "Ja już nie żyję" było całkiem akuratne.

Zaskoczenie Clair, że Jamie "nie słyszy kamieni", było takie jakby jej oznajmił, że jest ciężko upośledzony (niemy, głuchy), lub nieuleczalnie chory. Zresztą efekt tej "niepełnosprawności" w tamtym momencie miał właśnie takie znaczenie - groził śmiercią, a przede wszystkim rozdzieleniem: "ja nie potrafię pójść tam dokąd ty dotrzesz bez problemu"... Stąd urocza dygresja na temat czyśćca i popełnionych przewinień, zakończona fundamentalną konkluzją, której na szczęście nie wycięto, a która miała być zadośćuczynieniem za to wszystkie przewinienia:
"Panie Boże dałeś mi niezwykłą kobietę. I kochałem ją ponad życie!"

W przeciwieństwie do książki, po tym stwierdzeniu nasza sztandarowa para musiała kochać się szybko i nieuważnie, bo tylko tyle czasu im w serialu zostało... Zresztą warunki terenowe ( wiat, szron, resztki śniegu ) również nie były korzystne...
Jednak oprócz nerwowych całusów mogli się chociaż raz, jeden raz spokojnie i długo przytulić. Chociaż być może gdyby to nastąpiło, żadne z nich nie dałoby rady przemieścić się w stronę pożytecznego kamienia.

Przemieszczanie się było fajne, wyglądało trochę jak taniec, trochę jak marsz do przepaści i to znowu Jamie uparcie posuwał sprawę do przodu. "Rozkleił się" dopiero gdy Clair się od niego odwróciła.

Lecz pewnie większość widowni rozkleiła się gdy dojrzała Clair z rozwiną fryzurą na Jackie Kennedy siedząc na schodkach zrujnowanego Lallybroch przypomniała sobie antyczne wersy o "tysiącu pocałunków" wypowiedziane do końca miękkim szkockim głosem... No i jeszcze ten znikający rudzielec w bramie.

No a teraz trzeba będzie uzbroić się w cierpliwość do (oby) następnej kwietniowej rocznicy fatalnej bitwy, żeby zobaczyć jak Jamie zgubił bursztyn w chaszczach Culloden.

evo_33

Jak dla mnie, to trochę za chaotyczny był ten odcinek. Za mocno go rozczłonkowali, a poszczególne sceny poszatkowali jak w serialu M jak Miłość.

Nie mogę się przekonać do Brianny, ale ona i w książce mnie wkurzała, więc to żadna nowość. Słusznie powiedziałyście, że serialowa Brianna bardziej wygląda jak córka Franka niż Jamiego. Spodobało mi się odwrócenie sytuacji - s serialu to właśnie Brianna zauważyła różnicę w datach i domyśliła się, że mamunia podczas swojej trzyletniej nieobecności mocno zabalowała xD

Kocham Rogera. To jest taki fajny słodziak. Nie wiem, jak Jamie mógłby go nie polubić.

Sceny, które bardzo mi się podobały:
- odchodzący płaczący Fergus - jej, jakie to było wzruszające. Naprawdę zdążyłam tego dzieciaka mocno polubić.
- płacząca na schodkach Claire i Jamie w bramie
- Geilis była meeegaaaaa
- scena pożegnania - zauważyłyście, jak zabrzmiały pierwsze salwy, to uwaga Jamiego "przeskoczyła" na pole bitwy? Claire płakała, tuliła się do niego, czepiała jego rękawów i widać było, że mu ciężko, ale jednocześnie jego myśli były już gdzie indziej.

Faktycznie po Jamiem-cielaczku nie ma już śladu. A tak nie wierzyłam w niego po pierwszym sezonie - drugi sezon pokazał, że Jamie "ma szanse".

Trzeba czekac na trzech sezon. Ech. I Jooooooohn! Czekam na Johna!!

ocenił(a) serial na 8
evo_33

<Pomysł, żeby niepostrzeżenie otruć Bonnie i nie dać się złapać jakoś bardziej do mnie przemówił, niż "męczeństwo Clair" w powieści.>

Mam poważne wątpliwości, czy można było "niepostrzeżenie" usunąć BPC z tego świata - czy ktokolwiek z jego otoczenia faktycznie przyjąłby do wiadomości, że dwudziestoparoletni mężczyzna, któremu poprzedniego dnia nic nie dolegało (w książce miał co prawda szkorbut), ot tak zwyczajnie zasnął sobie i się nie obudził? Na chwilę przed decydującą bitwą? Podczas gdy w pobliżu znajduje się tajemnicza uzdrowicielka, La Dame Blanche, żona oficera, który od tygodni robi wszystko, żeby nie dopuścić do decydującej bitwy?
Sorry evo, ale ten plan był zupełnie od czapy ;-)

Arya_2

<<Sorry evo, ale ten plan był zupełnie od czapy ;-)>>

Jak większość desperackich pomysłów na powstrzymanie powstania... Bo gdyby plany były dobre, Bonnie siedziałby sobie spokojnie w burdelu u Pani Elizy, ale...

w Warszawie ;P



Gdyby to była zupełnie luźna adaptacja, to mógłby powstać precyzyjny odcinek o zamachu na Księcia skonstruowany jak "Dzień szakala", gdzie starannie zaplanowana akcja rozbija się o przypadkowe przeszkody... To było by coś fajnego... Murtagh czający się z kuszą ;P

evo_33

Tu coś na pocieszenie po finale.

https://www.buzzfeed.com/keelyflaherty/thoughts-i-had-watching-the-outlander-sea son-finale?utm_term=.kp6dLQZe8

(autorka chyba będzie miała całą poduszkę wyhaftowaną... dobrze że nie chce robić tatuaży ;)

ocenił(a) serial na 9
evo_33

https://img.buzzfeed.com/buzzfeed-static/static/2016-07/1/13/asset/buzzfeed-prod -fastlane03/sub-buzz-26792-1467393458-1.jpg?resize=990:594

Hehe :)
To był największy absurd odcinka.

Kocham_Skippera

Ale w razie czego masz pewność, że ktoś uzupełnił zapas tampaksów
Hehe ;)

(Ja się w tym miejscu zalałam rzewnymi łzami...
ze śmiechu
i śmieję się nadal, bo w ramach podróży w czasie wyobraziłam sobie Jamiego przy kasie w Tesco ze zgrzewką Bella Green - 20% ekstra)

Kocham_Skippera

Poza tym salki katechetyczne pękały by w szwach gdyby Rudy prowadził wykłady przedmałżeńskie z obsługi kalendarzyka.

ocenił(a) serial na 10
Kocham_Skippera

Ej, ale o ile pamiętam, w książce było niemal identycznie :D Tzn. Jamie się sam pokapował i coś padło o spóźnianiu ;)

agnieszka_40

nawet jej policzył ile sie spóźnia hehe jesli dobrze pamietam to było 47 juz nie miała a wczesniej miała co do dnia, własnie czytam 3 tom wiec jestem w miare na bieżąco i jeszcze pamietam:):):)

ocenił(a) serial na 10
Ami_656

W sumie to nie wiem, co do tego lepsze - facet, czy aplikacja ;P To jednak trochę creepy - Red Jamie a.k.a. Period Stalker :O

agnieszka_40

co do tego to lepiej sobie samej ufac jednak bo zycie to nie literatura XD

już jade 4 tom , w sumie ksiazki mi sie bardziej podobaja niz serial, zupełnie odwrotnie niz w Grze o tron, tam jednak uważam słaba literatura a serial dobry,
to znaczy tutaj serial tez dobry ,ale ksiazki sa naprawde na wyzszym poziomie, zaskoczyły mnie pozytywnie bo sie spodziewałam troche czegoś innego a to w sumie ksiazki historyczne z elementami chyba wszystkiego romans, bitwy, intrygi dworskie, zdrady,podróże etc.:) czyta sie super

agnieszka_40

no tak bo ciagle podkreslane jest w ksiązce ,ze był dobry z matmy hehe

Kocham_Skippera

Ps. Bardzo dobrze wypadły wycieczki Brianny i Rogera. Ci dwoje fajnie się przekomarzają, a dodatkowym atutem było nieświadome chodzenie po "śladach przodków". Ujęcie pręgierza pod odpowiednim kontem w Fort William było tu bardzo na miejscu. Twórcy nie musieli dodawać przebitki z odc. "The Garrison Commander", bo chyba wszyscy pamiętają kto tam stał.

ocenił(a) serial na 8
Kocham_Skippera

Wątek z roku '68 zdecydowanie wygrywa Roger i jego miny podczas "napiętych" scen pomiędzy matką i córką, kiedy całą swoją twarzą i ciałem dawał do zrozumienia, że marzy o tym, żeby stąd dyskretnie spłynąć, albo zapaść się pod deski podłogi. Jego sceptycznie uniesione brwi były nawet bardziej wymowne, niż Brianna i jej "Coooo ty mi tu matka pier.dolisz, że moim ojcem był XVIII wieczny góral w kilcie, wzrostu 190??!!!"

Uhm, generalnie fizjonomia Rogera mi nie podeszła (podobnie jak Evo mam skojarzenia z chomikiem), ale gra aktorska, akcent, sposób bycia i poczucie humoru 10/10

Czy komuś poza mną Brianna przypomina Katarzynę Sawczuk, z tym, że jest mocniejsza w kościach?

Fionaaaaa! LOL

Geillis/Gillian - zelotka-nacjonalistka: świetna. Znakomita scena przemówienia, fajny pomysł, żeby najpierw usłyszeć jej głos, a dopiero potem pokazać twarz.

Dlaczego w serialu Dougal zawsze bije się po głowie w chwilach gwałtownych emocji? Poza tym, scena jego śmierci była straszna, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

<Pomysł, żeby niepostrzeżenie otruć Bonnie i nie dać się złapać jakoś bardziej do mnie przemówił, niż "męczeństwo Clair" w powieści. Jamie też tego nie odrzucił, w przeciwieństwie do swojego książkowego, "świętego" pierwowzoru. >

Wdg. mnie to zależy od kontekstu. W książce pomiędzy Karolem, a Jamiem była jednak pewna nić przyjaźni, w serialu BPC co prawda powtarza, że James jest jego "drogim przyjacielem", ale absolutnie nic nie wskazuje na to, żeby Jamie chociaż przez 5 sekund był tego zdania. W książce to zadecydowało: nie był w stanie wbić przysłowiowego noża w plecy człowiekowi, z którym łączyły go więzi przyjaźni, nawet jeśli Karol ją zawiódł.

Piękne ostatnie sceny z do końca wiernym Murtagh i Fergusem, który odchodził płacząc.

"Postarzenie" Claire to jakieś jajo. Rozumiem, że w książce czas obchodzi się z nią bardzo łaskawie, ale w serialu nawet jednej porządnej zmarszczki na czole się nie dorobiła.

Głosy dawnych mieszkańców Lallybroch

SPOILER KSIĄŻKOWY


Przypomniało mi to fragmenty "Echa w kości", kiedy współcześnie mieszkali tam Brianna i Roger, i na każdym kroku wyczuwali obecność tych, którzy przeminęli.


KONIEC SPOILERA


Muzyka w postaci różnych przeróbek "Dance of Druids" na plus, poza finałem.

Ostatnia scena to kicz-mega. Chóry i słońca i rozanielone oblicze Claire...bleeee. Nie wiem, co ich podkusiło? Tutaj zdecydowanie wolę oszczędną, choć wymowną wersję książkową.

Poza tym zgadzam się z Madziow, że odcinek był strasznie poszatkowany. Mnie to raziło. Było wiele bardzo dobrych pojedynczych scen, ale ciężko było się wczuć w cokolwiek, bo co chwilę przeskakiwali ze sceny na scenę. Zabrakło miejsca na oddech. Rodowód Rogera też wciśnięty na ostatni moment, jak Arya i jej pasztety. Że o znalezisku Rogera (Jamie przeżył) wrzuconym kiedy mąż Geillis jeszcze chyba skwierczał, nie wspomnę.

ocenił(a) serial na 10
Kocham_Skippera

Tagżetaaag. Nie będę się rozbijać na sceny, bo już to zostało zrobione :)

Poprzedni odcinek oglądałam na wyjeździe w hotelu z tak marnym wi-fi, że muszę jeszcze nadrobić poprzedni wątek, bo chodzenie po necie to była jakaś kara, a nie przyjemność ;) Ale pisanie tam to już musztarda po obiedzie, więc co rzeczy - FINAŁ!

No cholera.
Nie podobał mi się. Jak to mówią - co zrobisz, jak nic nie zrobisz. Nie lubię lat '60. Tutaj i tak ich było stylistycznie mniej, niż w USA z Edzia Nożycorękiego. Ale te puchate kaski zamiast włosów, bure kolory odzieży - nieee :< Kwestia gustu. Chociaż co drugi samochód z tych czasów bym przytuliła ;) W każdym razie mimo, że '68 grał tu pierwsze skrzypce i naprawdę sporo się działo (nowe postacie, wspomnienia, miejsca, Geilis, itp. itd.), jakoś w scenach poza domem Wielebnego nie byłam w stanie się skupić na fabule. Najgorsze było chyba przejście Brianny przez uniwerek, albo przejazd autem widziany z lotu ptaka - przepraszam, ale poleciało Zmierzchem po całości. Nie lubię książkowej Bree i serialowa ani odrobinę tego nie zmieniła. Bardzo ładna aktorka i nawet bym się nie czepiała średniego podobieństwa do Jamiego, ale zachowaniem irytuje tak samo jak pierwowzór. Roger trochę bardziej zaokrąglony na twarzy niż sobie wyobrażałam i jaśniejszowłosy ;) (i tak brody są spoko!), ale budzi sympatię. Natomiast nie wiem, jak tam z jego słowiczym głosem, bo szczurza piosenka cudów nie wróży ;)

Wątek XVIII-wieczny niestety okrojony do absolutnego minimum... łezka mi poszła przy Dougalu, natomiast pożegnanie J&C? Właśnie mi się przypomniało, że chyba wyleciał drobny szczegół, jak skaryfikacja (;P) inicjałów. Albo się rozproszyłam. Jamie był taki trochę "no idź, babo". Za krótkie były te przecinki.

No i właśnie forma najbardziej mi przeszkadzała. O wiele za dużo skakania. W pierwszym odcinku zrobili to na pół i było dobrze. Może też dlatego te lata '60 mi tak nie siadły, jak już człowiek przestał zwracać uwagę na stylistykę i wciągał się w fabułę, włączała się ta "dobra" Szkocja, której żal było opuszczać. A ta końcówka z Kler w świetle świtu i te powtarzające się ciągle "uooouuooo" anielskie... Boże drogi, niech to nie będzie ostatnie wspomnienie w oczekiwaniu na 3. sezon.

Smuteg.

ocenił(a) serial na 8
agnieszka_40

<A ta końcówka z Kler w świetle świtu i te powtarzające się ciągle "uooouuooo" anielskie... Boże drogi, niech to nie będzie ostatnie wspomnienie w oczekiwaniu na 3. sezon.>

Może to miała być taka ich parodia "Przeminęło z wiatrem"? "Pojadę do Tary i odzyskam Rhetta!"/usuń-wstaw-Lallybroch-Jamie <namalowany wschód słońca> "Tomorrow is another day!"/"I can go back!"

Brrrr ;-)

Arya_2

Też czekałam na wycinanie nożem inicjałów i się nie doczekałam. Czarnych włosów Rogera też się nie doczekałam. Ogólnie rozczarował mnie ten odcinek, bo się na niczym nie dało porządnie skupić.

Ps: 9 Tom ma już tytuł!!!! Tell the bees I am gone

ocenił(a) serial na 10
madziow

To "gone" smuci bardzo...

SPOILER KSIĄŻKOWY



...jak się wie, w jak słusznym wieku byli w tomie 8. :(

agnieszka_40


ma być jeszcze tom nr 10, a autorka pociesza, że to "gone" nie musi być brane tak dosłownie - koniec kampanii amerykańskiej to wojna podjazdowa w południowych koloniach, więc jest tam dużo "gone" dla kawalerii.

ocenił(a) serial na 10
evo_33

Nie wiem czy to dobrze, że ma się pojawić jeszcze dziesiąty, ile będą mieli lat? Moje serducho bije dla ulubionej dwójki, szczerze mówiąc średnio mnie interesują perypetie Bree i jej dzieci.

Pożegnanie będzie bolało, ale kiedyś trzeba to zrobić :) A z tym pszczelim "gone" łezka mi się zakręciła, bo pszczoły chyba mają coś wspólnego z symboliką śmierci? Skojarzyło mi się z piosenką 'The Beekeeper' Tori Amos napisaną dla jej matki, która niemal przeprawiła się na tamten świat.

agnieszka_40

Wcale nie muszą mieć tak wiele lat. 8 tom właściwie objął czasowo pół roku, z czego połowa działa się w ciągu bodajże dwóch tygodni przed i po bitwie po Monmouth.

ocenił(a) serial na 8
agnieszka_40

To powiedzenie o pszczołach jest związane ze szkocką tradycją, która zawędrowała z nimi do południowych kolonii: kiedy ktoś umierał, rodził się, przychodził albo odchodził, "informowano" o tym pszczoły, żeby nie odleciały.

Co do wieku C&J, to bez przesady, uwiąd starczy w najbliższym czasie im nie grozi, wręcz odnoszę wrażenie, że Claire oprócz hodowli penicyliny musiała również masowo produkować w warunkach domowych viagrę :-)

ocenił(a) serial na 10
Arya_2

Tak czy owak wigorem nijak się ta dwójka ma do naszych rodzimych emerytów, może powinnam na nich patrzeć, jak na te angielskie małżeństwa, które grubo po 60-tce szukają domów w Portugalii i sączą sangrię na tarasie :D

agnieszka_40

U nas też się zdarzają takie tandemy... Pamiętam jak w osłupienie wprawił mnie widok rodziców mojej najlepszej koleżanki ( miniaturowej wersji Caitoriny), której mama (pełnowymiarowa wersja Caitoriny przed 60-ką) obłapiała w sposób serdeczny i jednoznaczny tyłek jej równie atrakcyjnego taty... Geny to jednak podstawa.

ocenił(a) serial na 10
evo_33

Moi w takim właśnie wieku się świetnie trzymają i np. w morzu bawią się jak dzieci, ale Boże uchowaj od jednoznacznych widoków ;)

Niech mi to nawiązanie nie popsuje dalszych romansów J&C, proszę O_o

agnieszka_40

można liczyc bo jak sie nie myle to pewnosci nie mam ,ale Red Jamie chyba sie w 1723r. urodził Claire jest mozna wznioskowac pare lat starsza aLE JAKIES 4,5 , od kazdej daty która jest podawana w ksiazce mozna sobie odjąc te 23 i ma sie wiek czerwonego a dodać te 4 i ma sie wiek bohaterki , co prawda jak pare razy na szybko liczyłam cos tam to nie zawsze mi sie zgadzał było albo o dwa za duzo albo za mało , ale juz o takie szczególy sie tam nie bede goraczkowac , nawet jak autorka czegos nie doliczyła i cos nie styka na stykach,
bo ja sie szczegółow az tak nie czepiam byle ciekawie było i jest gicior

madziow

<<Też czekałam na wycinanie nożem inicjałów i się nie doczekałam>>

A ja na to nie czekałam, bo dla mnie w powieści to było przegięcie.
Że tak powiem "O jeden przymiotnik za daleko", bo autorka czasem całkiem fajne zdania i pomysły psuje za pomocą kiczowatych puent - parz jej słynne "sanktuaria".

Być może twórcy mieli podobne odczucia, a wykręcili się od tego "problemami z charakteryzacją", że niby na wewnętrznej stronie dłoni należałoby to często poprawiać "ze względu na wycieranie".

ocenił(a) serial na 10
Arya_2

Brrr w istocie!

Jeszcze te jej rzęsy żyły własnym życiem - chcemy na dół, nie, do góry! Dryg dryg dryg dryg zapalenie spojówek dryg. I ta twarzowa chusta z siwym pasmem, i za duża kufajka w stylu "królowa pozuje na wsi ze swoimi corgi" (jakoś wcześniej miała dopasowany płaszczyk) ;) I najazd na kamień w stylu pijanego drona.

Muszę naprawdę wziąć się za odświeżanie książek, bo mam wrażenie, że papierowa Claire zaczęła siwieć nieco później...

agnieszka_40

Kufajka nie byłaby jeszcze taka zła gdyby spod niej nie śmigały te długie i młode nogi ;) (to one psuły cały babciny efekt)
Co do siwienia, to autorka enigmatycznie opisała to jako "nieco jaśniejsze włosy przetykane siwymi nitkami, dużo pokręconych włosów" (co było modne na początku lat 90-tych)

Tutaj dostaliśmy mrs. Robinson
http://www.filmweb.pl/person/Anne+Bancroft-386/photos/318092

To całe anielskie "uooouuooo" mnie nieodparcie od pierwszych scen kojarzyło się z "Titanickiem".
... no ale miało być przecież romantycznie ;P

I tak litościwie podciągnęłaś ten efekt "ziemi obiecanej z ulotki Świadków Jehowy" z finału pod zacną klasykę...
W końcu Klarosława na pewno była na niej w kinie za młodu... Może nawet kiedyś uszyje sobie kieckę z zielonej zasłony jak Scarlet O'Hara coby uwieść gubernatora Tayrona.

ocenił(a) serial na 10
evo_33

TAK, Titanic, dokładnie! Coś mi wczoraj dzwoniło, ale nie wiedziałam w którym kościele i trafiłaś po prostu w dziesiątkę.

Te nogi mnie bodły po oczach w scenie stypy. Jest takie ujęcie z daleka, gdzie Kler zdaje się mieć NAPRAWDĘ krótką kieckę. Potem się chyba po prostu przyzwyczaiłam, że ma laska dobre geny i musimy z tym żyć.

A jeszcze co do Rogera... tak sobie myślę, że w sumie dobrze, że jest taki chomiczkowaty. Jego zmężnienie będzie bardziej drastyczne ;)

Przejrzałam sobie jeszcze wczoraj migawki i doszłam do wniosku, że choć miło było zobaczyć Geilis, to zrobili z niej taką trochę nacjonalistyczną gwiazdę rocka okutaną w sweterki plecione prawdopodobnie z własnych włosów, bo kolor prawie kropka w kropkę... ;P Czepiam się ;) Po prostu nie pamiętam, czy w książce też była taka przebojowa, a nie przepadam za scenami "płomienna mowa, ludzie skandują". Z tego samego powodu zabawna wydawała mi się przemowa Jamiego do niezdyscyplinowanych dzierżawców.

agnieszka_40

Taaa. Przemowa Gillian /Geillis była typowo amerykańska, z tymi chrząkającymi patriotycznie młodymi studentkami.
Mowa korporacyjna, zdarta wprot od tzw "mówców motywacyjnych"
"Ja jestem Bonnie
Ty jeteś Bonnie
Twój Kot to Bonnie"
;P

W między czasie obejrzałam sobie "Je Suis Prest" poprzedzając to "odpowiednim nastawieniem"
w postaci powtórki z mowy W. Wallaca z Braveheart
https://www.youtube.com/watch?v=hIvRkjOd1f8
oraz jej fanowskiej parodii z Supernatural
https://www.youtube.com/watch?v=K0v_YZvbqBc

... I muszę powiedzieć, że Jamie wypadł godnie i dystyngowanie.. i było by super gdyby podniosły nastrój przekształcił się w jakiś bojowy bieg, a nie bezładną ucieczkę w strachu przed "rupertowym mięśniem [piwnym]"

ocenił(a) serial na 10
evo_33

Tak, tak, taka Chodakowska na trzech kawach ;)

Zaraz sobie zobaczę linki, ino skończę co miałam zrobić. Podziwiam, że zawsze potrafisz wyciągnąć z rękawa jakieś nawiązanie, skojarzenie, obraz, szczegóły z książki - świetna pamięć :)

Brzunio Ruperta i suchoklates Angus... taaak, to było wejście rujnujące wszystko ;) Co do Ruperta, to nie do końca rozumiem z jakiej paki dał Jamiemu te dwie godziny, a Jamie jak zwykle palnął, że "wyjaśni później", zamiast jednym zdaniem wymącić coś o szale przemęczonego i wygłodniałego Dougala.

Ech ten ostatni odcinek :< Nie wiem, może mam wygórowane oczekiwania, bo Luby wreszcie dał się namówić na przyswojenie Breaking Bad i od paru dni robimy maraton, a BB słabszych momentów ma IMHO naprawdę niewiele.

agnieszka_40

Zaiste ma ich niewiele, chociaż po maratonie z BB człowiek jest zmęczony psychicznie i ma mroczne myśli na temat ZUSu ;P

Ps.
Mr. White to ciacho

ocenił(a) serial na 10
evo_33

#teamJesse ;) ZUS mnie rozbił.

Po dwóch odcinkach BB Połowinek stwierdził, że robimy przerwę i "mogę sobie obejrzeć Outlandera". Przez te lata '60 i zatwardziały akcent Fiony kontrast był taki, że Luby wychynął okiem znad laptopa i padło fundamentalne "co ci się właściwie w tym podoba?".

No i co miałam powiedzieć? Że Szkoci? Rudzi Szkoci? Rudzi Szkoci nie stoniący od siłowni? Kolana rudych Szkotów nie stroniących od siłowni, o innych walorach marnujących się w tym sezonie nie mówiąc? ;P

agnieszka_40

trzeba było dodać, że kolana rudych Szkotów są towarem reglamentowanym i deficytowym, ponieważ grozi im wymarcie z powodu zalewu produkcji BB-podobnych... i że owe kolana mają działanie terapeutyczne dla duszy i ciała... o innych walorach marnujących się w tym sezonie nie mówiąc.

ocenił(a) serial na 10
evo_33

W sumie WW również świecił kolanami, szkoda tylko, że w połączeniu z niewyjściową bielizną ;)

Obawiam się, że wszelkie wątki ocierające się o walory męskie by nie przeszły, także coś tam wybąkałam, że tu przynajmniej pomykają po och-ach krajobrazach usmarowani i rozczochrani, a nie jak w takim Poldarku. I wtedy padło "a co to jest Poldark?"...

agnieszka_40

&lt;&lt;W sumie WW również świecił kolanami, szkoda tylko, że w połączeniu z niewyjściową bielizną ;)&gt;&gt;
http://cdn.pophangover.com/wp-content/uploads/2013/09/335_2.jpg
nio szału ni ma... U niego Sexi był charakterrr.

&lt;&lt;"a co to jest Poldark?"...&gt;&gt;
Domyta, kornwalijska odpowiedź BBC na "Outalndera", która równie oszczędnie co 2-gi sezon prezentuje walory
bo umówmy się 1 Aidan z kosą nie czyni wiosny ;)
http://ichef.bbci.co.uk/news/624/media/images/82596000/jpg/_82596102_8259981-low _res-poldark.jpg
Jak widać nieco podrasowany ;D

ocenił(a) serial na 10
evo_33

Wzięłam się za niego za radą koleżanki w rozpaczy międzysezonowej, ale szybko się przekonałam, że to przez to, że dziewczyna ma absolutnego hopla na punkcie LOTRa i Hobbita. Hobbity też są segzi. Ale ten cały Aidan jakiś taki za wymuskany, ani kosa, ani strymowana szczecina na klacie szału nie robią ;) Pomijam, że z widoków mieli tam jeden dyżurny klif, a wątek kopalni w Walii w wiekach nastych pasuje mi do całości jak pięść do nosa (tak jakby zrobić serial o elektrociepłowni na Hawajach; kogo pociągają KOPALNIE?).

ocenił(a) serial na 8
agnieszka_40

Aidan Turner w "Hobbicie" mi latał, podobnie jak jego między-rasowy romans, ale jako Ross Poldark uderza moim zdaniem wybitnie męską urodą i jest (również moim zdaniem) dużo przystojniejszy niż Sam Heughan.

Arya_2

Jak widać dla każdego coś miłego. Ja ich tam obu lubię, bo oprócz strymowanej lub nie klaty, coś tam potrafią pokazać, co raczej jest powszechne wśród brytyjskich aktorów, a nie zawsze się sprawdza u amerykańskich, chociaż i tu mam swoich ulubieńców.

ocenił(a) serial na 10
evo_33

To nie to, że Aidan mi się nie podoba :) Mega przystojny gość, ale coś ma dziwnego z brwiami (wiem, jestem chora). To samo miałam z facetem z Lostów... Richardem? Nie mogłam na niego patrzeć bez wrażenia, że ma makijaż permanentny oczu :-x No i Aidanowi trafił się średnio ciekawy serial, mnie nie porwało.

Co do Sama... właśnie to jest fajne, że nie jest do końca jak z obrazka, ale ma "to coś". Co więcej, Sam fatalnie wychodzi (a przynajmniej wychodził, galeria filmwebowa heloooł) na zdjęciach. Każda potwora znajdzie amatora :D

ocenił(a) serial na 8
evo_33

Wdg. mnie on ma za krótki nos i za małe usta, co raz jest odwrotne do książkowych opisów Jamiego, dwa nie leży w moim typie. Ale tak jak pisałam w innym wątku, widzę dlaczego inne panie rozmaślają się na jego widok.

Arya_2

Sam nie ma klasycznie proporcjonalnej facjaty i w zależności od tego jak się ją oświetli, i pod jakim kątem sfotografuje wychodzi albo aniołek, albo brzydal, co w sumie jest na plus u aktora. Nos raz jest za duży, a raz za mały, a usta zachowują się jak kot z Cheshire. Stąd pewnie problem ze zdjęciami.
Czasem jest taki śliczniusi jak dziewczyna, nic tylko dołożyć mu skrzydełka, miecz obosieczny-ondulowany, oprawić w ramkę i podpisać "Archanioł Michał" z obowiązkowymi promykami zza kamienia ( aż się skleiłam od tej słodyczy ;)
A czasem ma tak skwaszoną minę jak Chuck Heston tuż po wylądowaniu na "Planecie Małp".
http://www.filmweb.pl/person/Charlton.Heston/photos/466923

ocenił(a) serial na 10
evo_33

Młahahaha :D

Ale właśnie, czasem wychodzi jak dzierlatka! Jak w tej "paryskiej" sesji, gdzie leży z Cait w aksamitach ;) Chyba że go tak retuszer wymuskał na pysiu.

Mam słabość do lokowanych rudzielców, sama zawsze chciałam mieć rude loki :< W sumie np. rude wokalistki też zawsze z automatu lubiłam.

agnieszka_40

<<Ale właśnie, czasem wychodzi jak dzierlatka! Jak w tej "paryskiej" sesji, gdzie leży z Cait w aksamitach ;) Chyba że go tak retuszer wymuskał na pysiu. >>

Nie. Ten typ tak ma, że jak się go dokładnie ogoli to nawet po 40-tce będzie wyglądać jak pupa niemowlaka, za czym akuratnie nie przepadam.
Co do tej dzierlatki, to coś w tym jest, bo czasem przypomina mi moją ( w połowie szkocką ) siostrzenicę, lat 6 ;P
Taki słodki z niej super jasny blondas, ale diabła ma za skórą.

ocenił(a) serial na 10
evo_33

Z tą pupką masz rację, znamy się z Lubym ponad 15 lat i tylko raz widziałam go całkiem ogolonego. Ostatnio znalazłam "pamiątkowe" zdjęcie, na które zareagowaliśmy zgodnie "eee, NOPE" ;)

W sumie taki Pattinson bez kilkudniowego zarostu wygląda, jakby chorował na suchoty. Jamie Dornan w 'The Fall' jakimś wielkim amantem nie był, ale z broda wyglądał fajnie, a w Grayu jest taki... zbyt opływowy ;)

Z drugiej strony świeżo wypuszczony z Bastylii Jamie wyglądał w tej brodzie wystrzyżonego krasnala przekomicznie.

agnieszka_40

&lt;&lt;Z drugiej strony świeżo wypuszczony z Bastylii Jamie wyglądał w tej brodzie wystrzyżonego krasnala przekomicznie.&gt;&gt;

No trochę się za bardzo na Tormunda zapatrzyli. Chociaż nie wiem czy własna, długa, rzadka broda na smutnego orangutana nie była by jeszcze bardziej "tragiczna", choć zgodna z duchem powieści.

Tylko nieliczni wbrew modzie "na drwala", wyglądają dobrze w brodzie, a przykłady Dornana i Bushy_Face_Murtagha potwierdzają regułę.

agnieszka_40

a tu ta suknia

https://missdeestyle.files.wordpress.com/2014/09/vivien.png

ocenił(a) serial na 8
agnieszka_40

<za duża kufajka w stylu "królowa pozuje na wsi ze swoimi corgi" >

Hahaha padłam :-)

Co do siwego pasma, to wybaczam, w końcu JAKOŚ musieli podkreślić, że Claire nie jest już w latach wiośnianych.