PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=690404}
8,0 30 886
ocen
8,0 10 1 30886
Outlander
powrót do forum serialu Outlander

Nie wiem, czy nikomu innemu się nie chce, czy przyzwyczaiłam Was do tego, że zakładam nowe tematy po każdym odcinku ;)
Mam nadzieję, że nie czujecie się tym dotknięte / dotknięci.

No a teraz po kolei o nowym odcinku.
Z góry uprzedzam, że mój angielski nie jest "doskonały", więc jeżeli gdzieś coś pomyliłam, proszę o poprawki.

Na wstępie spotykamy Jamiego, który widocznie spędził całą noc po kłótni z Clair w super wygodnej pozycji przy mikroskopijnym biurku. Widać, że coś sobie w głowie poukładał. 8-godzinną "chwilę zadumy" przerywa Murtagh "dynamiczno-brewy". Cały zadowolony z siebie, bo Randalla wypuścili z Bastyli, a on z jego sekundantami ustalił, że lasek (chyba) na północy Paryża jest wolny od patroli żandarmów. Jamie jednak gasi jego entuzjazm stwierdzeniem, że odwołał listownie "gimnastykę z użyciem ostrych przedmiotów, skutkującą śmiercią". Na co Murtach z grubsza odpowiedział, że młody "ocipiał" (lub w jakiś inny sposób stracił swoje męskie cechy)... Na co Rudy odparł, jakby się z Facebuka urwał: "It's complicated", co wujcia M jeszcze bardziej rozsierdziło, więc strzelił drzwiami, pozostawiając Jamiego w gorzkiej zadumie nad tacą ze śniadaniem, którą podesłała Clair "oczywiście" już od rana przebywająca w szpitalu...

I tak z wyjątkami potwierdzającymi regułę, twarda rzeczywistość, zwalała się Rudemu na głowę, aż do finałowego koszmaru w Lasku Bulońskim.
A jak się zwalała?
- Najpierw super optymistyczna rozmowa - "a co jak nie uda odwołać się rzezi pod Culloden".
- Potem sraczko-rzygaczaka zamarynowana pokrzywami od własnej żony.
- Następnie (ze świeżo opróżnionymi jelitami) prawy sierpowy od Murtagha - "czemu mi od razu nie powiedziałeś?"
- Mała przerwa na konną przejażdżkę do Hawru i rozmowy z "obcym" zamieszkującym brzuch Clair.
- Kolejny problem, bo St. Germain "Du Petrol" naparł się doglądnąć swojego towaru, więc trzeba było zaliczyć skok na Murtagha w fikuśnym tużurku, zakończony spotkaniem czaszki z mięciutką rękojeścią starodawnego pistoletu.
- Frustracje "Du Petrola" i żale Karola... Które wpakowały Fergusa i Jamiego prosto w objęcia "pana w czerwonej kurtce".

Na marginesie: Samowi z błotem do twarzy. Mógłby cały czas chodzić taki umorusany.

Jednak to Clair biedula, zgarnęła w tym odcinku miano "najbardziej poszkodowanej"... A tak wściekała się na Jenny, żeby nie "latała" tu ówdzie w zaawansowanej ciąży.
W końcu doczekałam się masowania kopytek ( które mogłyby być chociaż odrobinę spuchnięte ;) No i przy okazji Jamie perfekcyjnie wytłumaczył, czemu postanowił nie zabijać Black Jacka... Dobro Clair przede wszystkim.
I cudem boskim nic tu nie zmienili w stosunku do książki.

Zresztą ten odcinek z premedytacją obfitował w sceny, gdzie było widać czemu J&C to fajne małżeństwo, o które warto walczyć.

Clair wyglądała na strasznie zmęczoną, gdy poszła odreagować wizytę u Louisy do szpitala. Wcześniej byłam pod wrażeniem, że ugryzła się w język i nie zmieszała tych "falbankowych, arystokratycznych kwok" z błotem... Może nie miała na to siły.
Gdy matka Hildegarda podnosiła te wszystkie warstwy spódnic, pomyślałam sobie: "Ile to całe cholerstwo waży".
Ciekawe, czy Jamie będzie się zadręczał też tym, że się kochali tuż przed krwotokiem... Że, w każdy możliwy sposób ściągną na ukochaną żonę to nieszczęście, które niemal ją zabiło.
Cait "tocząca" się po zagajniku była cudowna - żywy obraz kobiety, która nigdy nie odpuszcza i nie ważne jak to (fizycznie) boli.

Pojedynek był dobry.
Szkoda, że nie mogliśmy zobaczyć początkowej "eleganckiej" fazy, w której przeciwnicy nie są jeszcze zmęczeni, a szermierka bywa bardziej wysublimowana i szybka. Jenak końcówka, gdzie chodzi tylko oto aby zabić i nie zostać zabitym, była realistyczna. To było dwóch spoconych, zmęczonych facetów, a nie "assassin's creed".
I bardzo dobrze, że nikt nie wpadł na pomysł, żeby zrobić "lepszą choreografię walk". Na mój gust mogli się tylko nieco dłużej pomęczyć ze sobą.

evo_33

Mnie ciekawi jakie będzie rozwiązanie z dzieckiem, wyczuwam poronienie, bo w ,,przyszłości" jak byla z Frankiem nie wydawała się być w zaawansowanej ciąży.
Ogólnie odcinek niezły, ale jakoś nie oglądam już z zaparty tchem jak w pierwszym sezonie.

Monroe95

Ewidentnie widać, że to nie ta sama ciąża :)

Jestem ciekawa, czy wątek Randall-Fergus zostanie rozwinięty w następnym odcinku w retrospekcjach, czy poprzestaną na niedopowiedzeniach. Chyba jednak nie chciałabym oglądać podobnych obrazków jak w Wentworth w Fergusem w roli głównej...

Trochę nudny był ten odcinek. Dopiero ostatnie 10 minut sprawiło, że obgryzałam paznokcie. Bonnie Charlie sprawia, że mam ochotę zacząć rzygać na ekran. W książce łatwiej mi go było strawić - w serialu nie da się go znieść.
Na postać serialu wyrasta Murtagh - będzie mi o cholernie brakowało w trzecim sezonie.
Fergus jest słodki - Diana już w książce niesamowicie opisywała wszystkie dzieciaki (kultowy Ian, Germaine i Jemmy) i fajnie, że serial póki co tego nie zepsuł. Widać rodzącą się przyjaźń Jamiego i Fergusa.
Wkurzony i zirytowany hrabia St Germaine rządzi!

madziow

Zapomniałabym. Dwie uwagi:
- fantastyczna scena 'rozmowy" Jamiego z dzieckiem
- mnie także podobał się "realizm" pojedynku. Był brutalny i taki, jak należało. Beż żadnych hollywoodzkich ciosów wyrzucających przeciwnika w powietrze i tym podobne. Właśnie brak specjalnej "choreografii" sprawił, że tak mi się te bijatyki w Outlanderze podobają.

ocenił(a) serial na 8
madziow

Mnie się wydaje, że Jamie po prostu powie Claire, co Randall zrobił Fergusowi (albo Fergus jej to powie) i obejdzie się bez retrospekcji.

Co do Bonnie Charlie... czy Wy odbieraliście go w książce tak, jak jest przedstawiony w serialu? Pisałam o tym w innym wątku, ale nikt nie odpowiedział. Ja miałam go raczej za lekkoducha niż fanatyka. Miał może kilka takich fanatycznych momentów już w Szkocji, ale i tak moim zdaniem przeważała w tej postaci lekkomyślność. Pomijam zupełnie facjatę, inna historia :)

amaze

W książce Karol był jakiś taki niewydarzony...
I jego nagły, apodyktyczny upór by robić coś wg jego widzimisię np oblegać zupełnie pozbawiony znaczenia militarnego zamek Stirling, wyglądał jakby się wziął znikąd.
W przypadku fanatycznej "włoskiej żaby", na którą został w serialu wykreowany, jest mi o wiele łatwiej w uwierzyć to, że mógł się tak zachować.

Co do Randalla i Fergusa, to ponoć mają się pojawić flash-backi dobitnie potwierdzające to, czemu Jamie nie dotrzymał słowa, jednak bez pokazywania małego.
W stanach są wyraźne przepisy zabraniające ukazywania przemocy wobec nieletnich i nawet w prywatnej kablówce jaką jest STARZ, muszą się tego trzymać.

ocenił(a) serial na 8
evo_33

Jakoś w "Grze o tron" się nie patyczkowali i spalili Shireen na stosie ;-/
Chyba, że chodzi o przemoc na tle seksualnym.

SPOILER


Widziałam zajawkę, na której Jamie wyglądający jak "vengeance of the God" wparował do pokoju i zaczął wymierzać Randallowi ciosy i kopniaki, więc pewnie jakaś retrospekcja będzie. Natomiast nie sądzę, żeby to było coś nawet w 1/100 zbliżonego do Wentworth, bo po pierwsze: NA LITOŚĆ BOSKĄ!!!, po drugie: Fergus oddalił się od Jamiego na odległość...co...pięciu metrów? Niby jak wiele czasu zajęłoby Rudemu dotarcie do tego pokoju?

ocenił(a) serial na 8
amaze

Też tak mam. Książkowy Bonnie Prince Charlie był oderwanym od rzeczywistości paniczem pozbawionym talentów militarnych, nie był jednak odpychający. W serialu jest postacią groteskowo - kreskówkową i trudno mi uwierzyć, że ludzie marnowaliby czas siedząc z nim w burdelu (no, chyba że płaci za wszystkich, w co wątpię ;-), co dopiero mówić o wyprawie za morze.
Nie, żebym miała manię prześladowczą na tym punkcie, ale wydaje mi się, że może wynikać to z niechętnego stosunku twórców (niektórych?) do katolicyzmu i religii tak ogólnie. W książkach te motywy są mocno uwypuklone: wiara Jamiego (z naleciałościami starych szkockich wierzeń i zabobonów) jest istotnym aspektem jego osobowości. Z serialu zostało to póki co wymiecione. Wątek brata Anzelma z pierwszej książki był okrojony do minimum, a podobno miało wcale go nie być. Tak więc podejrzewam, że dlatego Karolowi dolepiono przerysowaną gębę fanatyka, jakby mało było faktycznych nieszczęść, które ściągnął na Szkocję.

ocenił(a) serial na 8
Arya_2

O to to! Bonnie Prince Charlie to moim zdaniem największa porażka tego sezonu.
A ta interpretacja z "alergią na katolicyzm" ciekawa, faktycznie tak może być.
Natomiast jedną z rzeczy, którą lubię w książkach jest podejście Gabaldon do religii. Jej bohaterowie nie są fanatyczni, ale traktują wiarę poważnie - takie połączenie jest rzadko spotykane. Poza tym autorka ma sporą wiedzę na ten temat, nie popełnia klasycznych błędów.

Szkoda, jeśli to prawda, że uprzedzenia tak wpływają na konstrukcję postaci, poszczególne wątki.

PS Swoją drogą, obawiam się, że teraz moja "mania prześladowcza" będzie miała znakomitą pożywkę i skłoni mnie do tropienia uprzedzeń w serialu ;)

ocenił(a) serial na 10
evo_33

Co do zakładania tematu ;) Jak Filmweb mi wariował i przez kilka dni od premiery odświeżałam forum w poszukiwaniu dyskusji na temat 5. odcinka, już mnie palce swędziały żeby założyć temat, ale pomyślałam, że skoro wszystkie poprzednie były zakładane przez jedną Autorkę, to nie powinno się wchodzić z butami do cudzej piaskownicy :) I piszę to z pełną sympatią - lubię czytać Twoje wstępniaki do dyskusji, napisane z polotem i dobrze podsumowujące całość.

Co do odcinka... liczyłam na większe "bum!" po wtajemniczeniu Murtagha. Tak nęcili i nęcili w zapowiedziach tą kartką z datami, a Posępnobrwisty wziął wszystko na wiarę bez szemrania. I jeszcze potem skalali go w nagrodę wyjściową garderobą (swoją drogą niesamowite jest to, że tak "ponura" postać ma taki talent komediowy). Generalnie niezły odcinek, ale po ubiegłotygodniowym niedotlenieniu na widok BJR brakowało czegoś mocnego. Pojedynek pojedynkiem, ale scenę skradła Claire.

Chyba najbardziej ożywiłam się w momencie, gdy Bulgoczący Księciunio się rozkleił. Autentycznie przez moment było mi go żal, nawet "mark me" mu odpuściłam, ale jak zaraz potem mnie aż strzęsło jak po wczorajszej Eurowizji ;)

[żal i współczucie] Mark me [udaję, że nie słyszałam, bo patrz: żal i współczucie] I will take my own life [powrót do stanu niezakłóconego żalu i współczucia] if I am forced to live in God-forsaken Poland [ooo, kolego, to się kolega zagolopował!]

Nie będzie Gulgot pluł nam w twarz :D

agnieszka_40

Ano nie będzie... :D
On tak gulgota, że ja w ogóle nie wyłapałam, że to o Nas tak powiedział...
Wtedy jeszcze Poland, pomimo rządów Sasa, było jeszcze całkiem ho ho w stosunku do kamienistej Scotland...
No bo po co by Szkoci wybierali się walczyć w wojnach śląskich (pierwsza 1740-42, druga 1744-46), które były przygrywką do wojny 7-letniej, jak nie po to, żeby pieniążki do domu przywieźć.

No ale jak ktoś bez wysiłku chciał przejąć całe imperium brytyjskie, bo taka była "God 's will"... To już trudno, że myśl o życiu na garnuszku w God-forsaken Poland, sprowadzało myśli samobójcze ;P
Kij_Ci_W_Oko

Ps. Mam nadzieję, że porzuciłaś myśl, o tym by "Mark_Me" odsmarkać ;)
Niech się Włoska Żaba udławi.

ocenił(a) serial na 10
evo_33

Teraz to bym go odsmarkała na dwa razy, na wypadek gdyby pierwsze podejście nie pomogło ;) Cham i prostak ;)

Oglądasz bez napisów? Podziwiam, ja muszę mieć choć angielskie, a i tak czasem zdarzy mi się obejrzeć na dwa razy, żeby sprawdzić pojedyncze słówka (pierwszy seans zazwyczaj odbywa się w wannie [SPA z ulubionym serialem ;) ], oprócz stresu niezrozumienia dialogu dochodzi stres związany z ewentualną kąpielą tabletu ;) ).

agnieszka_40

Tak oglądam bez napisów, też po dwa razy, bo jestem na tyle mało inteligentna, że nie chce mi się szukać wersji online z napisami, a z Torentami się nie lubimy.
Na święta mam Szkota w domu, więc muszę "trenować" w tzw międzyczasie rozumienie ze słuchu ;P

ocenił(a) serial na 10
evo_33

Metoda nauki "jak mus to mus" najbardziej skuteczna :D Zakańczając offtop napisowo-słuchowy, swego czasu zdarzało mi się spędzać po kilka dni z "wżenionym" w rodzinę Liverpoolczykiem, zaczynaliśmy się rozumieć drugiego/trzeciego dnia ;) Pytanie o herbatę brzmiące "łd-ju-leeejjjk--akapatej?" wyrzucone jak jedna sylaba do dziś śni mi się po nocach. Ale nasi Szkoci pięknie "rrr"-kują, świetnie się słucha, gorzej z rozumieniem jak w szkole tłukło się wymowę BBC English. I jak co druga postać w tej przeklętej Francji mówi z innym akcentem ;)

agnieszka_40

Nie wiem, czy też tak miałaś, że gdy w odcinku "Rent" odezwał się słodki porucznik Jeremy Foster, to pomyślałam sobie: "No w końcu ktoś mówi po ludzku"... Chociaż w szkole nie skalałam się nauką QUEEN SPEECH (dysponuję jedynie angielskim "serialowym" ;)

ocenił(a) serial na 10
evo_33

Haha, tak! Ale po chwili ulgi dla językowych trybików szalejących w głowie dochodzę jednak do wniosku, że wolę tę "zabrudzoną" mowę, podobnie jak wolę, kiedy wszyscy hasają w umorusanych, zszytych po raz n-ty koszulach ;)

Jeszcze co do poprawności - nigdy nie umiałam zapanować nad dźwiękiem "th" (język w zęby i seplenimy), w poprzednim odcinku Cait mówi o "myTHical creature" z taką hiperpoprawnością, że dostaję gęsiej skórki jakby ktoś pojechał styropianem po szkle. Nie! ;)

agnieszka_40

A zęby zaczynają skrzypieć... Szkoda, że Cait nie zamachała przy tym dłonią jak królowa Elżbieta Druga ;P

Jestem na tak dla podartych koszul, zmierzwionych włosów i błota na twarzy... Już wcześniej o tym pisałam :D
No i mam nadzieję, że to już niedługo.

Tu można znaleźć "tailer Jamiego" do drugiego sezonu - końcówka wygląda obiecująco pod względem "brudnych koszul".
http://www.denofgeek.com/us/tv/outlander/238332/outlander-season-2-episode-guide -news-and-more

ocenił(a) serial na 10
evo_33

Ooo, dziękuję! Wygląda to to super, gdyby nie gorzkie okoliczności można by powiedzieć, że będzie na czym oko zawiesić ;)

ocenił(a) serial na 8
agnieszka_40

Ja oglądam bez napisów, z reguły rozumiem wszystko bez problemów, w pierwszym sezonie musiałam czasami cofać sobie kwestie wypowiadane przez panią Fitz, Ruperta i Angusa, czyli tych gorzej wykształconych Szkotów, którzy mówią z ciężkim akcentem i używają specyficznego słownictwa.

Z drugiej strony poległam podczas oglądania "Wiatru buszującego w jęczmieniu" w oryginale, pokonana z kretesem przez irlandzkie akcenty.

ocenił(a) serial na 9
evo_33

Po tym i poprzednim odcinku muszę przyznać, że jestem zakochana w St. Germaine. Zwłaszcza jak jest wkurzony <3

Zgadzam się, że scena walki Jamiego z Randallem była trochę krótka, ale walka ogólnie jest na plus.
A Claire? Kurczę jest w zaawansowanej ciąży, widać ze nie czuje się najlepiej a spędza całe dnie w tym szpitalu, trochę tak jakby stawiała tych chorych ludzi ponad swoje dziecko. To że biegła "na ratunek" Jamiemu jestem w stanie zrozumieć, ale co do chodzenia do tego szpitala, to serio nie dziwię się że ta ciąża kończy się to w tej sposób.

Co do Murtagha, myślałam że będzie trochę bardziej rozwinięty ten wątek. Nie mogę rozumieć tego jak on tak po prostu we wszystko uwierzył. Serio? Zero wątpliwości? Trochę za proste to wszystko jak na mój gust.

ocenił(a) serial na 8
Elisavet105

W serialu wszyscy łykają to gładko: Jamie pomielił przez 4 sekundy i skinął radośnie rudą głowiną, Frank padł Claire do stóp zalewając się łzami, pani Graham niemal unosiła się na chmurze zauroczona romansem Claire z XVIII wiecznym góralem, fajnie byłoby gdyby dla odmiany Murtagh - skoro już zdecydowali się wprowadzić taki wątek - zareagował inaczej i ryknął chrześniakowi w twarz, że chyba brak mu piątej klepki.

Arya_2

Szkoda, że poprowadzili tą konwersację z perspektywy Clair. Miło by było posłuchać obiekcji w gealickim, nawet jeśli nie byłyby tłumaczone.
Kilka puknięć się w czoło w wykonaniu Murtagha też nie byłoby od rzeczy. Mógł chłop być bardziej oporny... To przecież leży w jego charakterze.
No ale postawiono na "bromans" i grupę wsparcia między nim a Clair.

ocenił(a) serial na 8
Elisavet105

Też tego nie rozumiem, ja bym na pewno nie uwierzył, a jeśli już, to bym zwariował z tej wiedzy. No ale Szkocji romantyczni prawie jak Polacy, to może...

skalorek

Na IMDB wyczytalam, ze Murtagh widzial, jak Claire przechodzi przez kamienie I wiedzial od poczatku, ze ona jest z przyszlosci.

ocenił(a) serial na 8
evo_33

Jedna z fajniejszych scen odcinka wdg, mnie: mina Jamiego, kiedy tak zwany Bonnie Prince użalał się nad sobą w burdelu, robiąc antypolskie wtręty - aż sobie puściłam ten fragment ze cztery razy.

<Cait "tocząca" się po zagajniku była cudowna - żywy obraz kobiety, która nigdy nie odpuszcza i nie ważne jak to (fizycznie) boli.>

No właśnie: Claire i jej quest "ocalić Franka przed nieistnieniem" to jest powód, dla którego francuska część książki dla mnie kulała, i podobnie jest teraz z 2 sezonem. Nijak nie mogłam i nie mogę pojąć dlaczego była tak zafiksowana na odroczeniu wyroku na BJR (bo miało to zaburzyć całą linię genealogiczną Franka i w konsekwencji go wymazać) podczas gdy jednocześnie szykowała się do zmiany biegu historii w zakresie tak monumentalnym (bitwa pod Culloden), że mogło to w efekcie doprowadzić do wymazania całych generacji i trudnych do określenia konsekwencji historyczno - politycznych.
Dlatego co się nawywracałam oczami i nawzdychałam podczas jej bohaterskiego wyścigu z czasem po paryskich wertepach oraz równie pełnego poświęcenia sprintu przez las, to moje. Przestałam wywracać oczami w momencie krwotoku, bo cóż...nie ma w tym nic zabawnego.

Sama scena pojedynku bardzo dobrze zrobiona, nie było w niej nic z dumasowskiej finezji, panowie szli (dosłownie) na zęby.

Ostatnia scena z Fergusem - dreszcz. Jak widać, czasami mniej znaczy więcej.

Arya_2

Bardziej chodziło mi o to jak Cait to zagrała.
Klarysa, upadła na głowę, żeby ryzykować życiem dziecka dla Franka, nad którego losem tak właściwie nie ma kontroli.
No ale ona tak ma, że najpierw działa, a potem żałuje ( bo o autorefleksji w jej przypadku można zapomnieć ;)
Clair oczywiście będzie obwiniać wszystkich dookoła o to co jej się przytrafiło, tylko nie siebie.

Przecież ona zawsze podejmuje "właściwe decyzje" ;)
( Jakbym moją zdźiebko apodyktyczną mamę i siostrę widziała )

<< Jedna z fajniejszych scen odcinka wdg, mnie: mina Jamiego, kiedy tak zwany Bonnie Prince użalał się nad sobą w burdelu, robiąc antypolskie wtręty - aż sobie puściłam ten fragment ze cztery razy.>>
Mina była dobra... "Co Ty (Bonnie) wiesz o zapomnianych przez Boga miejscach" - Można sobie jeszcze dokładniej Bogusia Lindę zacytować ;P

ocenił(a) serial na 8
evo_33

To poronienie musiało się wydarzyć, jak inaczej popłynęliby z niemowlęciem do Szkocji, o teleportacji z nim do czasów współczesnych nie wspominając...

Arya_2

https://thekiltlandersblog.files.wordpress.com/2016/05/warsaw.jpg?w=1050

Tu jeszcze od Kiltlandera "I hear Warsaw is lovley this time of year"

ocenił(a) serial na 9
evo_33

też to podczytujesz :-) to chyba najlepszy blog o Outlanderze

Sasanka27


W tym wywiadzie z Andrew Gowerem powoływali się na "Drinking Game" z okazji "Mark_Me"...
https://www.accesshollywood.com/articles/outlander-q-andrew-gower-playing-bonnie -prince-charlie/#qeeWO44jf8l1HqzX.01

"Klitlander" ma ogromną siłę oddziaływania ;P
Ale tak to jest z rzeczami, które się robi z miłości.

Jak nie ma się z czego pośmiać w serialu, to idę sobie poczytać dobrego "Kiltlandera"

ocenił(a) serial na 10
evo_33

Ostatnio myślałam właśnie o tym, że powstanie "mark me drinking game" to tylko kwestia czasu :D Chociaż przy "aye" i "wee" (musiałam sprawdzać w słowniku, bo wszystko było "wee", a tu taki banał) byłoby weselej o wiele szybciej.

Kiltlander jest super, uwielbiam dialogi przepisane ne modłę autora ;) Przeleciałam przez archiwalne notki jak strzała i stamtąd też wzięło mi się postrzeganie Murtagha przez pryzmat brwi ;) No i Annalise - "this season's Legwhore" ;)

ocenił(a) serial na 8
evo_33

Ha! :-) dzięki, poczytam z chęcią jak złapię więcej czasu.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones