PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=690404}
8,0 33 tys. ocen
8,0 10 1 32926
8,0 2 krytyków
Outlander
powrót do forum serialu Outlander

W końcu "Outlander" potwierdza, że jest produkowane przez STARZ,
gdzie nieodżałowany Spartakus / Andy Whitfield, krzyczał "Kill Them All!"

Poniżej linki do zwiastuna i sneak peek'ów

oficjalny zwiastun, który pewnie wszyscy widzieli
https://www.youtube.com/watch?v=JEH5eLcoyks&feature=youtu.be&list=PLsqfjvqjitQ09 Eu0XTlqf0I1d9qWmtXm0

Fergus zostaje z Clair (mam pewne wątpliwości, czy na stałe ;)
http://www.etonline.com/tv/190481_exclusive_outlander_sneak_peek_prestonpans_cla ire_jamie_romantic_moment_fergus/

Mark_Me znowu "zapunktował" ujemnie, no i parę krwawych obrazków z bitwy, które skłoniły mnie do wcześniejszego założenia tematu.
http://www.vanityfair.com/hollywood/2016/06/outlander-battle-of-prestonpans-jami e-photos-video?mbid=social_twitter#1

Angus i Clair w akcji
https://www.youtube.com/watch?v=45w4ka9EUd4&feature=youtu.be

Kto tam się zakradnie?
http://www.esquire.com/entertainment/tv/a45643/exclusive-outlander-sneak-peek-pr estonpans/

Więc szykuje się rzeczywiście mały Braveheart.

evo_33

Faktycznie, mały Braveheart. Patrząc po zdjęciach współczuję Anglikom.
Biedny Rupert. Mam nadzieję, że przeżył bitwę. Nieciekawie to wyglądało.

Relacja Fergus - J&C w książce też była taka ciepła ja w serialu? Mam wrażenie, że mimo wszystko była troszkę bardziej oficjalna. A tutaj - jakby Fergus w pewnym sensie zajął miejsce małej Faith

madziow

Mam wrażenie, że w książce od razu, ta relacja była bardzo ciepła, a oficjalne zwroty typu milordzie i milady, miały jedynie służyć podbudowaniu statusu Fergusa, jako ich głównego sługi.
Z serialu wypadła scena z Jamiem i Fergusem bawiącym się procą i oficjalne pranie tyłka Fergusa w kuchni, które to lanie uspokoiło moralnie młodego, a pozostawiło J&C z głębokim poczuciem wstydu i winy.

Z Rupertem może być różnie, w związku z czym nie ma co żałować Anglików... Zresztą Mark_Me dba o nich bardziej niż o własnych pobratymców, którzy za niego walczą.

evo_33

Obejrzane.

Wcale się nie dziwię, że twórcy ściągnęli pod Falkirk (to od Braveharta), grające obecnie Prestonpans, całe zapasy suchego lodu dostępne w Szkocji.
Szkocki tupot w tym mleku, zakończony wykrzyknikiem Rudego "Tulach Àrd!" był ciarogenny.
Sama bitwa, dzięki wyprodukowanej z owego suchego lodu mgle, wypadła lepiej, niż gdyby twórcy pokusili się o tandetną multiplikację walczących.
Mam jedno ale.
Rupert, Angus, Murtagh, Dougal, a nawet Fergus mieli swoje 5 minut w tej bitwie. Zdarzenia ich dotyczące działy się dłużej, lub jak to miało miejsce w przypadku wspólnego ataku Dougala & Murtagha, nasi dostojni wojownicy poruszali się z większą "godnością" czyli wolniej. Natomiast czerwony (dosłownie i w przenośni) Jamie popruł gdzieś i tyle go widzieli.
Nie chcę wyjść na psychofankę, ale jedno szersze i dłuższe ujęcie zakrwawionego Jamiego nikomu by nie zaszkodziło, a na pewno był materiał zdjęciowy, bo go użyli w którymś ze zwiastunów.
Z chęcią wymieniłabym je za obrazki angielskiego tchórza, po którym wszyscy się przebiegi, lub szydercze wyczyny nieodżałowanego Angusa plującego na równie biednego Kincaida.

Od ujęcia, w którym Rupert odmówił przyjęcia angusowego pałasza, czułam, że sytuacja Kincaid - Ross, może i im być przeznaczona. Śmierci Kincaida, dla czytelników była pewna. Wprowadzenie między nim a Rossem relacji jak w "Kompanii braci" w poprzednim odcinku, sprawiło, że strata rudego brodacza nie przeszła bez echa i była bolesna. Ross z automatu stał się żywicielem 6 nieswoich dzieciaków.
W momencie, w którym Angus pomyślnie przeszedł badanie Clair miałam nadzieję, że nic mu nie będzie. A tu nasz szczerbaty amant w finale postanowił znienacka rozstać się z tym łez padołem.
Oby Rupert się uchował w następnym odcinku, bo możliwości medyczne Clair są nader ograniczone.

Na podjaz testujący teren i zasięg muszkietów wybrał się wujcio Dougal... I jakże imponująco prezentował się na dereszu z rozłożonymi mankietami.
Ciekawe, czy sam wpadłby na taki pomysł, czy dalej leżałby pod tartanowym kocykiem topiąc nudę w alkoholu?
Wątpliwe nadzieje, bo to Jamie w tym odcinku pociągał za wszystkie sznurki, co na koniec przyznał starszy MacKenzie, porównując jego dyplomatyczne wywijasy (wypromował niewygodnego, starego narwańca na dowódcę dragonów, przy okazji odsyłając go z dala od księcia), do najlepszych poczynań Columa.
I tak właściwe było od początku epizodu, gdzie Jamie wskazując na bagienko, próbował wraz z Lordem Generałem Georgem Murrayem przyprowadzić do porządku narwanego, irlandzkiego kwatermistrza O'Sullivana, który za wszelką cenę chciał zejść jakże dogodnego wzgórza wprost pod ostrzał z angielskich muszkietów. Szczyt swoich możliwości Jamie zaprezentował, gdy osadził w miejscu Mark_Me.
Księciunio strasznie chciał nawywijać mieczem, ale mądrzejsi kazali mu pozostać z tyłu. Sama nie wiem czy nie byłoby lepiej gdyby Bonnie w kraciastej spódnicy zginął pod Preston, a zwycięscy Szkoci mogliby na dobrych warunkach negocjować rozejm z zastraszonymi Anglikami. Wówczas obyłoby się bez Culloden.
Ot kolejny raz Rudy chciał dobrze, a wyszło na odwrót.

Ze śmiesznot, to czy zauważyliście, że gdy dbający o swoich poddanych, a zwłaszcza o Anglików, Bonnie Prince Charlie przedzierał się przez chaszcze, twórcy nie mogli się powstrzymać i w zaroślach odezwały się żaby?...
Zresztą w zestawieniu z niegodnym zachowaniem Dougala, który zarżnął słodkiego porucznika Jeremiego Fostera, owa troska Karola nie wydała mi się już taka trywialna. Również założenie, że Czerwone Kurtki, to przyszli poddani Karola Stuarta, nabrało mocy i sensu.
Na marginesie dodam, że porucznik Foster, to zapowiedź tego czym będzie Willie.
Jestem ciekawa, czy Tom Brittney, który go grał, przewinął się nieskutecznie przez casting na Jamiego (rude włosy, niebieskie oczy), a jednak postanowiono go wykorzystać stwarzając postać porucznika?
Czy jednak plan z porucznikiem Fosterem był zamierzony już wcześniej?

Jamiemu znowu nie dali się wysikać w spokoju... I jak mają działać jego nerki, zwłaszcza po spotkaniu z koniem, a wcześniej z wszystkimi "przyjemościami" jakie spadły na jego plecy?
Dobrze że Clair, słynna degustatorka moczu jest (jeszcze) pod ręką. Niestety historia zaczęła się spełniać, więc to już nie potrwa długo. Przykre przypomnienie okropności wojny zaserwowano na samym początku, pokazując napuchnięte zwłoki we mchu. Dalej będzie jeszcze bardziej przyjemniej i nic nie pomoże na to szeroki uśmiech Rudego po wygranej bitwie.


evo_33

Angus to największy szok tego odcinka. Miałam ochotę wyrzucić komputer przez okno. Każdy myślał, że to Rupert nie przetrzyma, a tu zeszła moja ukochana postać.
Bitwa była świetna, atmosfera ciarogenna, mgła świetnie spełniła swoją rolę. Denerwowałam się przed tą bitwą i w czasie ja cholera. Masz rację, za mało Jamiego.
Dougal strasznie fanatyczny. Kapitana Forestera bardzo polubiłam w zeszłym sezonie i miałam Dougalowi za złe to, co zrobił (o co Ci chodzi z kapitanem jako Wiliem? - rozwiniesz?)
Księcia nie zniosę dłużej - wpienia mnie

madziow

SPOILERY KSIĄŻKOWE - Duże





Foster przypomina mi nieślubnego syna Jamiego, Williama Ransoma hrabiego Ellesmere, wychowanego na Anglika przez Lorda Jonha Greya, któremu opiekę nad nim powierzył sam Rudy. Biedny Will też był angielskim porucznikiem na wojnie z amerykańskimi kolonistami.

evo_33

Spoilery książkowe

Wiem, ale przypomina Ci Willa wyglądem czy zachowaniem?
Swego czasu jak myślałam o Willu lub Lordzie Johnie, to porucznik Forester stał mi wtedy przed oczami jak żywy. Strasznie go polubiłam - szkoda, że chłopak musiał trafić na Dougala. Dougal przypomina mi psa spuszczonego z łancucha. Randalowi nic nie zrobił. Żołnierzom przetrzymującym Claire w odcinku "The Garrison Commander" też niż. Ba, nawet samego Forestera oszczędził, kiedy spotkał go samiuteńkiego w szkockiej wiosce. Myślałam, że dojdzie do takiego małego zawieszenia broni, ot dwóch zmęczonych, rannych wojowników pogada sobie trochę i poczeka na pomoc na pomoc lekarską. Dougal najpierw zaimponował mi zachowaniem a'la Kevin Costner w Tańczącym z Wilkami, a potem mój zachwyt zbladł.
Ciekawe, czy w tym sezonie spotkamy jeszcze młodego Greya i jego brata.
Klimat rodem z Kompanii Braci był fajny :)

madziow

<<Klimat rodem z Kompanii Braci był fajny :)>>
Mam nadzieję, że te żołniersko-braterskie relacje wrócą w sezonie nr 3 w Ardsmiur.

Froster przywodzi na myśl Williego głównie sposobem wysławiania się, mundurem i ogólnymi gabarytami.
Co do rysów twarzy, to jednak miał za bardzo pyrkaty nos, więc Jamie jako prototyp Williama rządzi.
Nie wiem czemu, pomimo opisów autorki, wyobrażam sobie Ransoma jako blondasa. I nie jest to winą serialu, bo miałam tak już wcześniej.

evo_33

Obawiam się, że Ardsmuir sprowadzone zostanie tylko do szachów z Jamiem i chuci Johna :(
Willa zawsze wyobrażałam sobie prawidłowo. To Lord Jon zawsze była dla mnie takim złotowłosym Anglikiem :) Dumnym, szlachetnym do wyrzygania i przyjacielem na zawsze i na wieczność. Boję się, co ten serial z nim zrobi, zwłaszcza że młody John mnie mocno zaniepokoił.
Te odcinki robią się coraz to bardziej zaczepiste :) Pierwszy sezon może się przy drugim schować. Widać, że władowali kasę.

madziow

Jakby mieli większą ilość statystów, to by im prawie "Barry Lyndon" wyszedł...
Jednak PRAWIE robi różnicę, bo Kubrick użył kamer Nasa i wyszły mu bajeczne kadry.
http://www.filmweb.pl/film/Barry+Lyndon-1975-4063/photos/237420
Poza tym fotografował swojego bohatera często jako maleńką postać na tle większego pejzażu, co teraz w dobie dużych zbliżeń jest rzadkością.
Taki szeroki plan, który jestj epicki, na pewno by się też sprawdził w przypadku dokonań Rudego. Trzebaby tylko ograniczyć ilość sztucznej mgły ;)

Nie wiem... Może by wystarczyło wysłać kilku więcej żołnierzy na samotnego Dougala i wykonać bardziej skoordynowaną kanonadę...
Lecz wówczas istniała szansa, że łysy MacKenzie jej nie przeżyje.
No i jeszcze raz moje ubolewanie nad brakiem większej ilości Jamiego w walce...
W końcu to on jest bohaterem tej opowieści, a nie dynamiczny duet: Rupert &amp; Angus.

evo_33

Mam wrażenie, że dynamiczny duet Rupert&Angus w pewnym momencie zaczął żyć własnym życiem :) Poboczne postaci są ciekawsze od Jamiego. Scenarzyści pewnie też zdali sobie z tego sprawę, że przypadkiem wyszło im coś fantastycznego, widzowie pokochali i tak już to pociągnęli

Przed nami jeszcze kilka bitew, Jamie będzie miał okazję jeszcze się wykazać. Epickość pewnie sobie zostawili na Culloden i na Randalla szarżującego na białym koniu (mignął gdzieś w trailerach). Niecierpliwie czekam na krajobraz pobitewny - Gabaldon w książce świetnie to opisała.

W tym odcinku kupił mnie zagubiony, zszokowany Fergus i pożegnanie przed bitwą Jamie&Claire. Ukłon Rudego chwycił mnie za serce.
No i ten rytm bębnów jak szli do bitwy...

madziow

Patrząc na zwiastuny kolejnego odcinka, mam wrażenie, że bitwa pod Falkirk, zostanie zamieniona na potyczki podjazdowe dragonów Dougala, a samej bitwy pod Culloden nie zobaczymy, tak jak w powieści... jedynie krajobraz po bitwie, więc szanse na wykazanie się Jamiego są marne.
Myślę, że twórcy boją się "idealnego potwora", jakiego stworzyła w powieści Diana Gabaldon, martwiąc się zresztą niebezpodstawnie o posądzenie o Mary Suism. Więc nie pozwolili sobie na zbyt wiele Jamiego w akcji, skoro wykazał się bystrością umysłu - sprawiedliwość musi być ;). A autorka "ratowała" swój chodzący ideał za pomocą poczucia humoru, które pomalutku zaczyna się pojawiać, patrz słoik na siki, a wcześniej w sumie mało korzystnie wysmarowanie na Rambo.

Mnie też kupił zagubiony Fergus, zresztą ten dzieciak tak robi w każdym odcinku. Jest tak słodki, naturalny i uroczy, że już dawno temu zdystansował równie obiecującego małego Rogera.

ocenił(a) serial na 10
evo_33

Gdyby "mark me" drinking game faktycznie powołano do życia, po ostatnim odcinku wszyscy byliby na lekkim rauszu :D

Książę Gulgot jak zwykle działał mi na nerwy, jeszcze w tym kompleciku z kiltem, w którym wyglądał jak nadgorliwy turysta i z wędrującą do cmokania łapką, kiedy chciał spławić Jamiego po rozmowie o priorytecie opieki nad rannymi. ALE muszę przyznać, że w jednym miejscu spojrzałam na niego w trochę innym świetle (i nie był to fragment z rechotaniem żab, nawiasem mówiąc przypomniało mi się, jak bodajże Królik zabłądził w Stumilowym Lesie i wszystkie nocne dźwięki przyprawiały go o podskoki i tiki) i był to moment, kiedy Młody Gulgot rwał się do walki. Nawet gdyby mu się udało dotrzeć do centrum wydarzeń, to niestety myślę, że jego śmierć nie doprowadziłaby do negocjacji i wygaśnięcia konfliktu, a raczej do rozprawienia się ze zdrajcami... I tak źle dla Jamiego, i tak niedobrze.

Lubię Dougala. Naprawdę lubię. I w sumie przez cały odcinek nie miałam się o co do niego przyczepić, oprócz tego jednego momentu, którym rozczarował chyba wszystkich - co to przepraszam za akcja na bezbronnym, ale nie na tyle rannym, by go dobijać? Gdzie ten szkocki honor, hę? Duży minus. Swoją drogą niebywały fuks Dougala, kiedy kule się go nie imały, był trochę za bardzo rozciągnięty w czasie. W ogóle jak blisko siebie stacjonowały oba obozy! Wyobraźnia czytelnika znowu spłatała mi figla :)

Bitwa super, miałam ciarki, ale też brakowało mi Jamiego. Po seansie zajrzałam na Wikipedię, żeby poczytać jak to faktycznie wyglądało i uderzyła mnie jedna rzecz. Przemknęło mi tu przed oczami o braku klonowania armii w postprodukcji - no i dobrze, jak dla mnie im mniej sztucznizny, tym lepiej. Ale miałam wrażenie, jakby cała szkocka szarża obejmowała dwudziestu chłopa, a tak naprawdę liczby szły w tysiące. Aż tak gęsta ta mgła nie była ;)

Szkoda Angusa, choć wcale jakoś strasznie za nim nie przepadałam. Rupert o wiele bardziej mi spasował, choć wiadomo, że siła obu panów tkwiła głównie w tym, że działali w duecie. Cała sytuacja od początku trochę śmierdziała, bo Angus ze trzy razy rzucał, że nic mu nie jest, a i przed bitwą palnął o wykrwawianiu się na polu walki.

Zostając przy wątku szpitalnym... nie podobała mi się jedna rzecz. Po śmierci Angusa wszystkim spadły morale. Natomiast jajca z sikaniem do słoika rozegrały się minutę po tym, jak Ross zakrył ciało Kincaida. OBOK. No troszkę niehalo. Rozumiem, że to ciutkę inny poziom żałoby, ale po Jamiem spodziewałabym się więcej poszanowania dla zmarłych, szczególnie dzierżawców, którzy poszli za nim nie mając bladego pojęcia na co się piszą.

Wam też Claire w tym odcinku wydała się najbardziej przystępna w całym sezonie? W scenach pożegnania przed bitwą i powitania po wreszcie wyglądała naprawdę naturalnie i młodo, miła odmiana po fazie paryskiego pouczania i plecenia farmazonów Dougalowi z poprzedniego odcinka. Ostatnio przestawałam ją lubić.

agnieszka_40

<< Natomiast jajca z sikaniem do słoika rozegrały się minutę po tym, jak Ross zakrył ciało Kincaida. OBOK. No troszkę niehalo.>>

Mnie to też zgrzytnęło. Mogli biedaka położyć gdzieś po drugiej stronie izby, żeby się Jamie na niego nie napatoczył... Lecz pewnie bardziej ich interesowało "czytelne" pokazanie paraleli pomiędzy sytuacją Rossa i Kincaida, a Ruperta i Angusa. Na usprawiedliwienie Jamiego mam tylko jedno. Kiedy wpadł do izby też był dosyć mocno "szoknięty" i pewnie kolejny trup nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Może nawet nie wiedział kogo dopiero co tam przykryli.

A Clair zaiste wyglądała dziewczęco w tym zapinanym na bok gorseciku, martwiąc się co spadnie na nią i inne kobiety w wyniku bitwy.
Tak szczerze mówiąc to chyba jest najtrudniejsza rzecz w tym wszystkim: bezsilnie czekać, bez możliwości wpływu na to co się wydarzy.
No cóż, pewnie dlatego kobiety są bardziej wytrzymałe psychicznie "na dłuższych dystansach".

ocenił(a) serial na 9
evo_33

Mam jakiś taki niedosyt :)
- W tym odcinku padł rekord, jeśli chodzi o ulubioną kwestię wszystkich, czyli "Mark me". Szkoda, że Outlander nie ma aż tylu fanów, jak np. Gra o Tron, śnią mi się "Mark me" przeróbki w stylu "Oysters, Clams, and Cockles" Aryi Stark.
https://www.youtube.com/watch?v=xsJhXez42Ko
Mózg byłby rozjechany.
Po za tym ukłony dla twórców kostiumu, Bonnie w tym odcinku wyglądał jak malowany (może poza facjatą):
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/9/99/William_Mosman_-_Prince_Char les_Edward_Stuart,_1720_-_1788._Eldest_son_of_Prince_James_Francis_Edward_Stuart _-_Google_Art_Project.jpg
No i tak trochę w jego obronie rzeknę, że okazał się w 1% równym gościem - ładnie zachował się w stosunku do Angusa, który nie wiedział, że gada z księciem.
- Dougal w jednej chwili zdobył mój szacun wjeżdżając na podmokłe pole pośród świstu kul, po czym znowu go utracił mordując tego milusiego brytyjskiego porucznika. Na marginesie - Jeremy Foster był bardziej "greyowy" w zachowaniu niż ten chłopiec z zeszłego tygodnia. I tak sobie myślę (bo wszystko kojarzy mi się z John'em), czy nie będzie on pełnił funkcji Hectora.
- Jeśli juz jesteśmy przy Grey'u - w każdej chwili spodziewałam się, że wyskoczy gdzieś znienacka, a najbardziej w momencie w szpitalu "polowym", kiedy zakrwawiony Jamie całuje Claire. Aż się prosiło, żeby gdzieś tam wtargnął z jakimś rannym żołnierzem z "O" wypisanym na buźce,
- Bitwa dosyć sprytnie zrobiona i nie tak tandetnie, jak niektóre sceny bójek w poprzednich odcinkach. Mgła dobrze zamaskowała niedostatki w liczbie aktorów i wyglądała nader efektownie, zwłaszcza w scenie, kiedy banda Szkotów wyłania się. by zaatakować tego śpiącego na stojąco angielskiego wojaka. Bardzo mnie ciekawi, jak twórcy udźwigną Culloden.
- Obrót spraw z Rupertem i Angusem był dość zaskakujący, i choć za tym drugim tęsknić nie będę sama scena zejścia była bardzo dramatyczna.
- Jak oni zamierzają upchnąć ślub, Culloden i XX wiek w tych trzech odcinkach? I czy tam jeszcze jakiego porwania/uwięzienia oraz oblężenia Edynburga nie było po drodze?


Kocham_Skippera

SPOILERY KSIĄŻKOWE



Z Edynburga pewnie zostanie wyciąganie podkomendnych Jamiego z więzienia, występy Randalla podczas nieobecności jego nieobecności, no i suchotniczy ślub - odc. 12.
90-minutowa 13-tka, po dwutygodniowej przerwie na 4-go lipca, pewnie obejmie sprawę z Brianną, Rogerem i Gellis oraz mocno spóźnione dywagacje w Culloden House, bez pokazania samej bitwy.
Jeśli coś się pokarze to będą flasbacki z przygotowań do starcia i / lub krajobraz po bitwie z ledwo żywym Fraserem.

ocenił(a) serial na 9
evo_33

O. 90 minut. Prawie jak film :) Może dają radę to jakoś rozsądnie opowiedzieć. Wprost nie mogę doczekać się B/R i sprawy z G.

Co do Culloden - tego się właśnie obawiałam :( Cholernie chcę zobaczyć, jak to z Czarnym Jackiem było. Ale te kwestie spokojnie mogą zachować na kolejne sezony, reżyser najwyraźniej zakochany w Tobiasie zapewne nie omieszka go "użyć" w przyszłości ;)

Kocham_Skippera

Pewnie nigdy nie dowiemy się jak to z Randallem było.
Co najwyżej jego szarża na białym koniu będzie się śnić Jamiemu, lub to jak Murtach go osłania przed atakiem z zaskoczenia.
Takie niedopowiedzenia dają pole dla wyobraźni.

evo_33

Jaka przerwa, damn it! Co im przeszkadza puścić odcinek w święto?

Wyciąganie z więzienia mogliby sobie darować.

Szarża pewnie będzie nieznośnie patetyczna, z białym koniem i spoglądaniem sobie w oczy z dwóch krańców pola bitwy i takie tam :)

Nawiasem mówiąc, jak Wam się podoba ten drugi sezon? Sam w sobie. W porównaniu do pierwszego sezonu. W porównaniu do książki? Spełnia Wasze oczekiwania?

madziow

Madziow, czy chcesz mnie zmusić do napisania elaboratu porównawczego ;)?

Drugi sezon trzyma poziom sezonu nr 1, przy okazji obnażając to co i w powieści kulało, czyli słabą intrygę polityczną.
Umówmy się DG nie ma zapędów by opisywać tak pokrętne postaci jak Francis Underwood z "House of Cards" i za to ją kochamy.
Przez zresztą słuszną decyzję o przeciągnięciu kryzysu Jamiego po Wenworth, uciekły zabawne momenty typu "Mokry Szkot", bo do niczego by to nie pasowało.
Szczęśliwie matkowanie Clair mamy za sobą dzięki rewelacyjnemu odcinkowi nr 7, który był dla niej tym, co finał poprzedniego sezonu dla Jamiego. On sam się w związku z tym w końcu się "ogarnął", żeby jakoś przebrnąć przez nieszczęście.
Tu należą się brawa dla twórców, bo przyłożyli się do tych punktów kulminacyjnych, które miały ogromny wpływ na charakter i bagaż emocjonalny głównych bohaterów.

Szkoda, że chwilę wytchnienia ,"leczenia ran" w Lallybroch okrojono do sceny z ziemniakami, bo właśnie pokazywanie codzienności i drobnych interakcji między członkami rodziny jest siłą bazgraniny Gabaldon. Od razu dostaliśmy charyzmatycznego Rudego, który wie co ma robić żeby ochronić, to co ceni sobie najbardziej.

Podoba mi się subtelna zmiana jaką dokonano w stosunku do powieści. Książkowy Jamie zaczął walczyć za Stuarta dlatego, że został "wrobiony" w zdradę Korony. Zabrał się za to bez przekonania, bo nie widział innego wyjścia z sytuacji i Jenny mu "kazała" ;). Natomiast w serialu ta decyzja była świadoma, podjęta z pełnym przekonaniem, dlatego, że wydawała się Jamiemu jedynym rozwiązaniem, jedyną nadzieją na ucieczkę przed teoretycznie nieodwracalnym przeznaczeniem.
Ciekawe, kiedy Rudy zda sobie sprawę, że nie ma już szansy na oszukanie losu. To pewnie będzie gorzki moment.

Jak już wcześniej pisałam, przesunięcie wizyty u dziada Lovata, dobrze służyło podkreśleniu determinacji Jamiego i ogólnie lepiej wypadło pod względem budowania "ważności postaci". W końcu ktoś posiadający oddziałek składający się jedynie z 30 ludzi, nie mógłby przedstawiać sugestii taktycznych generałowi Murrayowi, nie ważne jak dobrym kolegą od kieliszka byłby dla Bonnie Prince.
Podoba mi się również konflikt między Dougalem i Jamiem. Wiem do czego on doprowadzi w finale. W powieści były to bardziej animozje rodzinne i walka o wpływy w klanie, chociaż były one głównie jednostronne, bo to Dougal chciał się pozbyć ewentualnej konkurencji ze strony Jamiego, który nie miał większego parcia do władzy.
W serialu dołożono do tego naturalnego konfliktu międzypokoleniowego sprawę wypierania "dzikiej" tradycji przez "opanowaną" nowoczesność. A że trafiło na dwóch uparciuchów, to spięcia i "zatrucie testosteronem" mamy gwarantowane. Na marginesie powiem jedno, kobiety nie kłócą się w ten sposób, są bardziej złośliwe, lecz mniej się siłują, szybciej dają za wygraną szukając jakiegoś kompromisu. Zaś faceci nawet w najprostszej kwestii potrafią (na różne sposoby) walczyć ze sobą jak jelenie na rykowisku. Jeżeli nie jest się w to zaangażowanym, to nawet zabawnie wygląda to z boku.

Zobaczymy jak sprawy potoczą się w kolejnych odcinkach, wówczas będzie można zrobić finalne podsumowanie sezonu nr 2

Ps. Ciekawe, czy Fraserowie sprzedali na e-bayu swoje szykowne, paryskie ciuszki ;) Mogły być jakieś problemy z nabywcami, bo Francuzi noszą raczej małe rozmiary.
Zresztą nie wiem czemu Jamie nie zabrał ze sobą do Szkocji tych fantastycznych butów ze sprzączkami... A zresztą może i zabrał, ale zdążył je "zachodzić" w międzyczasie doglądając stajni w Lallybroch ;)

evo_33

Aj, bo ja tak lubię Twoje opisy :) Są takie plastyczne.

Moim zdaniem drugi sezon jest jedna zdecydowanie lepszy od pierwszego. Pierwszy chwilami przynudzał, a ten mnie porusza zdecydowanie mocniej.

Zmiany względem książki wychodzą serialowi zdecydowanie na plus. Fabuła jest dużo bardziej skondensowana i logiczna niż chaos i rozwleczone opisy w książce. Poprzenosili parę wydarzeń z powstania i zrobiło się to bardziej spójne.

Na forum Diany Gabaldon czytałam opinie fanów, że Dougal jest najlepiej napisaną postacią serialu. Zwłaszcza, że jego kreacja jest ta szalenie niejednoznaczna. W jednej chwili wzbudza podziw i szacunek rajdem na Anglików, a w drugiej niechęć, gdy morduje rannych. Fani nie mogą mu wybaczyć zarżnięcia biednego porucznika Fostera - ja też.

Moim zdaniem twórcy idą dobrym tropem i już się nie mogę doczekać Rogera. Mam nadzieję, że polubię serialową Briannę bardziej niż książkową.

Skoro już wiemy, że będzie trzeci i czwarty sezon, to liczę na to, że z Voyager wyciągną coś więcej niż tych przeklętych Piratów z Karaibów, co mnie niesamowicie irytowało w książkach. Diana Gabaldon zwróciła się do fanów z pytaniem, jakie wydarzenia/sceny chcieliby z 3 i tomu zobaczyć na ekranie. Najczęstsze odpowiedzi to Ardsmuir i Helwater - ludzie nie mieliby nic przeciwko temu, żeby cały sezon poświęcić tylko na te dwa wydarzenia, ale wiemy, że niestety nie ma tak dobrze.

madziow

Podejrzewam, że czytelnicy / widzowie mieliby zupełnie inne nastawienie do morskich perypetii Clair na Morświne, gdyby młody kapitan zagarnął wraz z nią pół załogi fregaty na której płynęła, narażając Jamiego (skutecznie) na atrakcje duru brzusznego. Wówczas nie byłoby nudno.

O skokach na piratów nawet nie chce mi się pisać... Może jeszcze Czarnobrody z Black Sails padnie ofiarą naszej walecznej Klarosławy ;)

Wcale się nie dziwię nastawieniu czytelników na Ardsmuir i Helwater... Jeśli dorzucą coś z cyklu o Lordzie Johnie będzie super.

evo_33

Dorzucą. Moore się wypowiadał: fragmenty z The Scottish Prisoner :)

madziow

Też gdzieś o tym czytałam :)

ocenił(a) serial na 8
madziow

<Diana Gabaldon zwróciła się do fanów z pytaniem, jakie wydarzenia/sceny chcieliby z 3 i tomu zobaczyć na ekranie. Najczęstsze odpowiedzi to Ardsmuir i Helwater - ludzie nie mieliby nic przeciwko temu, żeby cały sezon poświęcić tylko na te dwa wydarzenia, ale wiemy, że niestety nie ma tak dobrze.>

A w między czasie Claire robi...co? Pakuje się? ;-)
Wiadomo już, że przyklepany sezon 3 będzie oparty na "Podróżniczce", a 4 na "Jesiennych werblach".

Z tego co ja z kolei widziałam, to większość fanów nie znosi epizodu Helwater


SPOILER

wiadomo - Geneva, i w ogóle najchętniej rozprawiłaby się z 20 latami we "flashbakach", byle tylko jak najszybciej dorwać się do odcinka opartego na rozdziale "Aleksander Malcolm. Drukarz" ;-)
Drugoplanowe postaci mają swoich fanów (sama jestem miłośniczką Młodego Iana), ale nie da się ukryć, ogromna większość fanów zarówno książek, jak i serialu, to fani przede wszystkim duetu Claire - Jamie.

Arya_2

Epizod w Helwater jak dla mnie mógłby prześlizgnąć się po Genevie i skupić się na Johnie i Williem - akurat te fragmenty lubię.

Co do pakowania Claire - właśnie nadmiar materiału na Jamiego, Fergusa i Iana, a jego całkowity brak w stosunku do Claire sprawił, że cały jeden sezon temu poświęcony jest nierealny.
Trochę się martwię, co z z Voyager zmieści się w tych 13 odcinkach.

ocenił(a) serial na 8
madziow

Biorąc pod uwagę jak rozrosła się postać Laoghaire oraz jej ZUOOO w stosunku do książkowego pierwowzoru, nie widzę niestety żadnego ślizgania się po Genevie.

Co do Lorda Johna, to cała nadzieja w tym, że ktokolwiek zostanie obsadzony w tej roli, rozkocha w sobie RM tak bardzo, jak Tobias Menzies, w związku z czym zostanie dopisany do każdej sceny, w której jego obecność będzie miała minimum sensu :-)

Wdg mnie "Podróżniczka" spokojnie zmieści się w 13 odcinkach, nie miałabym nic przeciwko ukróceniu części odjechanych morskich przygód na rzecz zrobienia miejsca dla jakichś fragmentów "Szkockiego więźnia".

Wiadomo, że wszystkim nie dogodzisz, bo każdy ma swoje ulubione sceny i rozdziały (dla mnie akurat numero uno to przesławny "Printshop" ;-)

ocenił(a) serial na 10
Arya_2

SPOILER KSIĄŻKOWY



Ojezusie, tylko nie Geneva! Nie widzę niestety opcji, żeby ten wątek pominąć ze względu na jego konsekwencje, ale strasznie nie lubię epoki stajennej. Tzn. niech sobie ten biedny Jamie odsapnie przy koniach, ale jak dojdzie do tej szantażującej smarkuli, to - jak to mawiał mój matematyk - coś mi się ze mną stanie. Generalnie to jest tak - wiadomo, książkowy Jamie to chodzący ideał, dlatego mi strasznie zgrzyta kiedy ma epizody pozamałżeńskie (to, że w pewnym sensie praktycznie był wdowcem to taki MAŁY szczegół ;) ). Jak już musi jakąś mieć, to niech to będzie Claire i basta ;P A nie żadne jaskinie, Genevy i Legwhory, tudzież kąsające po udach panie do towarzystwa.

agnieszka_40

Nie przesadzajmy, dużo tych epizodów pozamałżeńskich nie ma :)
Może Geneva nie będzie taka zła. No i nie zapominajmy, że gdyby nie było Genevy, to Willie by się nie urodził. A da Williama jestem w stanie wybaczyć (prawie) każde rozwiązanie fabularne. No i cały czas mam nadzieję na fantastycznego Johna. Szkoda, że nie zrobili Johnem aktora grającego Fostera. Foster wręcz krzyczał z daleka: "Jestem wymarzony LJ!"

ocenił(a) serial na 10
madziow

A mi Foster pasuje właśnie na Williama, Johna sobie zawsze wyobrażałam trochę mniejszego ;)

Strasznie się boję nadchodzących nowych postaci. Zaczęłam czytać mając już twarze Sama i Cait przed oczami, reszta to dzieło wyobraźni. I teraz ta wyobraźnia będzie czasem robić wielkie "WHAAAT?". Gorzej, że niektórych postaci w ogóle nie lubię, np. Brianny i... nie bić... Williama właśnie.

agnieszka_40

Książkę czytałam pierwszy raz lata temu i powtarzałam ją potem kilkakrotnie. O ile jeszcze Claire i Jamiego potrafię sobie jeszcze wyobrazić inaczej, to Dougala już nie. Ok, Dougal nie jest dokładnie taki jak w powieści, ale serial dał tej postaci nowe życie. Można Dougala kochać, można go nie lubić, ale nie da się przejść koło niego obojętnie.

Angus - w książce w ogóle go nie ma (chyba że to ten Angus, który prał Jamiego za karę Laoghaire). W serialu będzie mi go mocno brakowało.

Willie to wykapany Jamie, zarówno pod kątem wyglądu, jak i zachowania, więc nie wiem, jak możesz go nie lubić XD

Diana Gabaldon napisała, że ta pijacka przyśpiewka, którą na końcu śpiewał Rupert z tym drugim (nie wiem, który zginął - Ross czy Kincaid?) to Down Among the Dead Men i została do serialu "zaczerpnięta" z The Scottish Prisoner. Nucił ją Tom Byrde w drodze do Irlandii, a Lord John oglądał się na Jamiego, czy ten przypadkiem tego nie słyszy :)

ocenił(a) serial na 10
madziow

Ross żyje :)

A bo Willie jest jakiś taki Ą Ę :D Owszem, wielki, uparty chłop, ale nie ma tego czegoś ;) O ile pamiętam Młody Ian miał go trochę za taką ofiarę losu i ja też tak na niego patrzyłam. Przy tym zazwyczaj był do zrzygania formalny ;)

agnieszka_40

&lt;&lt;A bo Willie jest jakiś taki Ą Ę :D Owszem, wielki, uparty chłop, ale nie ma tego czegoś ;) O ile pamiętam Młody Ian miał go trochę za taką ofiarę losu i ja też tak na niego patrzyłam. Przy tym zazwyczaj był do zrzygania formalny ;)&gt;&gt;

Willie nie jest ofiarą losu, tyle tylko że po Jamiem został drugim ulubionym chłopcem do bicia pani Gabaldon.
Odbywa się to jednak w dyskretniej i w "psychologiczny sposób". Nie ma chłopak szczęścia w miłości i tak naprawdę pomimo wielkiej miłości Johna jest "porzuconym dzieckiem" oraz wielokrotną sierotą.

To kopia Jamiego, tyle tylko że poddana salonowej obróbce i angielskiemu akcentowi. Gdyby można było kręcić wszystkie sezony równocześnie, a technika charakteryzacji na to by pozwoliła, to byłaby niezła zabawa gdyby Sam grał obie postaci.

agnieszka_40

William, który dopiero zaczynał swoją przygodę z wojskiem, a William kończący swoją służbę, to zupełnie inna para kaloszy. Wyrobił się dzieciak potem. Dla mnie był rozczulający i ta pierdołowatość mi nie przeszkadzała. Jamie podobnie się zachowywał na początku, ale też miał więcej doświadczenia. Trudno oczekiwać od Lordziątka, które nigdy w życiu dzikich ostępów nie widziało i nie ruszało się ani na krok z Helwater, żeby miał chłop Bóg wie jakie rozeznanie.

Może Jamie z Brianną wybiją z niego tę formalność :)

Wracając do tematu: Ciekawa jestem, czy w następnym odcinku Rupert dokona żywota w kościele z ręki Dougala. Jak sobie pomyślę, ile nas jeszcze śmierci czeka w tym serialu, to mam ochotę się rozpłakać: Rupert, Dougal, Murtagh, Alex Randall

ocenił(a) serial na 10
madziow

Właśnie przez to, że niby wojskowy, a jednak pod kloszem chowany, Willie był dla mnie mało porywający.

Nawet nie mów o Murtaghu... Resztę przeżyję, bo Dougal ma swoje za uszami, Alex... phi, co tam Alex, Rupert to mimo wszystko daleka drugoplanówka, ale Murtagh, ten mruk o dobrym serduchu... ech.

Strasznie teraz będą zasuwać z fabułą. Myślicie, że faktycznie porwą się jeszcze na wątek Geilis i wprowadzą dorosłych Bree i Rogera? Przecież tego było naprawdę dużo do ogarnięcia...

agnieszka_40

Mają dłuższy, 90 minutowy epizod finalny, żeby to ogarnąć, pewnie kosztem wątku związanego z bitwą. Chyba że wędrówkę na bagno Drummossie i ogólny obraz nędzy, i rozpaczy szkockich rebeliantów przerzucą do odcinka nr 12.

ocenił(a) serial na 10
evo_33

90 minut to i tak mało, żeby się oswoić ze starszą Claire, poznać Bree, Rogera, zobaczyć jak się dogadują, prześledzić wszystko co wykminiła Geilis, przegrzebać archiwa... no OGROM po prostu. Dobrze pamiętam, że część tego wątku w książce była na początku? Coś mi świta, że byłam strasznie zawiedziona przeskokiem i czytałam mając nadzieję, że lada stronę akcja wróci tam, gdzie powinna.

Rany, naprawdę muszę odświeżyć sobie wszystkie książki. Chyba nawet kosztem tego stosu czekającego na pierwsze czytanie.

ocenił(a) serial na 8
agnieszka_40

Znalazłam taką zapowiedź ostatniego odcinka:

<“When Jamie’s last-ditch attempts to deter The Prince fail, he and Claire come up with a dangerous plan — which Dougal overhears, inciting him to a murderous rage. Jamie must do everything he can to save the ones he loves, even if it means saying goodbye to some — or all — of them.”>

Czyli akcja w Culloden House i pożegnanie. Nie sądzę, żeby zajęło im to więcej niż pół godziny. Na wydarzenia z 1968 roku zostaje godzina. W pierwszym odcinku "Gry o tron" udało im się wprowadzić kilkanaście postaci, zaznaczyć ich charaktery oraz zachodzące pomiędzy nimi relacje, przedstawić część tzw. backstory oraz zgrabnie zawiązać akcję, kończąc dramatycznym upadkiem Brana.
SPOILER


Dlatego myślę, że w "Outlanderze" spokojnie ogarną dwójkę nowych bohaterów, dojrzałą Claire i Geillis. Na czołówce można nawet wyłapać Rogera i Briannę (chyba?) urządzających sobie piknik nad Loch (obok parkuje samochód z lat '60).

madziow

Myślę, że Rupert będzie w miarę bezpieczny, aż do bitwy pod Culloden. W zwiastunie był widoczny w kościele, stojąc na własnych nogach jednak z obandażowanym okiem. W związku z "nieplanowaną" wycieczką Williego do Ameryki z irlandzką żoną (aktor nie przedłużył kontraktu), to pewnie na niego spadnie bycie świadkiem zdarzeń w Culloden House.

Ps. Mam nadzieję, że zgodnie z tytułem na pewnego Jegomościa spadnie zemsta w przyszłym odcinku.

evo_33

Ta "nieplanowana" wycieczka mnie zirytowała. Lubiłam gościa.

Muszę obejrzeć dokładniej ten zwiastun, bo mi się tam nikt, oprócz angielskich dragonów, w oczy nie rzucał.

ocenił(a) serial na 8
madziow

Jest takie wielgachne tomiszcze opowiadań różnych popularnych autorów, w tym m.in Georga R.R. Martina i D. Gabaldon, i ta druga popełniła w nim opowiadanie "Prawiczki" o 19 letnim Jamiem, który po pierwszym czołowym zderzeniu z Randallem i ze świeżym tatarem w miejscu pleców, zjawia się we Francji, żeby dołączyć do Iana jako najemnik. Jamie jest w tym opowiadaniu niewinnym chłopakiem, który w nocy płacze za ojcem (Brianowi jak wiadomo właśnie się zmarło). Książka ta wpadła mi w ręce już po przeczytaniu "Spisane własną krwią" więc kontrast pomiędzy tym Jamiem, a Jamiem z ósemki, był uderzający :-) w każdym razie, to opowiadanie to był jedyny raz, w którym Jamie przypominał Willego. Kiedy poznajemy go po raz pierwszy w "Obcej" - mam na myśli pierwszy tom, nie pierwszy sezon- Jamie jest już cwany i kuty na cztery nogi, ma też za sobą różne doświadczenia. William się dopiero przepoczwarza. Na ten moment mogę powiedzieć, że jego sceny zarówno z Jamiem, jak z Johnem w ostatnim tomie zaostrzyły mi apetyt na więcej. Nie tyle mnie interesuje sam William, co jego relacje z ojcem. Jednym i drugim.

Arya_2

Podaj tytuł tych opowiadań, choć pewnie nie są jeszcze przetłumaczone.

evo_33

Virginia, zdaje się

madziow

Tytuł to "Niebezpieczne Kobiety", antologia pod redakcją R.R. Martina i Gardnera Dozois
Opowiadanie "Prawiczki" (Jamie & Ian)

evo_33

nie miałam pojęcia, że to opowiadanie jest przetłumaczone. A nie chciało mi się ostatnio przedzierać przez tekst w obcym języku. Jaki Ian jest tam cudowny! Nie wiem, czemu Diana postanowiła w Obcej tak go wykastrować, ale w Prawiczkach wzbudził mój dziki zachwyt.

Które z jej innych opowiadań są jeszcze przetłumaczone na polski?

madziow

mozna znalesc gdzies w internecie to opowiadanie przetłumaczone?

Justyna_0288

Na gryzoniu razem z resztą opowiadań.

madziow

Virgins*

ocenił(a) serial na 9
evo_33

https://www.youtube.com/watch?v=ARdMOeQjdJ0

XD XD XD

ocenił(a) serial na 10
Kocham_Skippera

Czytam czytam i czytam i wielki szacun naprawdę, I'm very impressed:) Jestem wielką fanką serialu i książek (właśnie stanęło mi serce po obejrzeniu ostatniego odcinka 2 sezonu) ale nie wiem aż tyle :) Naprawdę miło się czyta Wasze komentarze :) Sezon drugi zakończony wielkimi emocjami, nawet nie wiedziałam ze taki długi odcinek będzie, wydaje mi się, że nawet sprawnie to wszystko ujęli, pewnie pociągną temat z szukaniem Jamiego na początku 3 sezonu. Mam mieszane uczucia co do Brianny , jak dla mnie trochę niewyraźna ale mam nadzieję że jeszcze pokaże charyzmę po tatusiu :)

Ps. Jeżeli tak dużo wiecie to może są jakieś wstępne info co do 3 sezonu kiedy wyemitują?