Jak na mój gust, wszystkie książkowe i filmowe pseudo- kontynuacje "Przeminęło z wiatrem" były nieporozumieniem, wręcz koszmarem. P.

czytałam bodajże tylko jedną kontynuację - "Wichrowych wzgórz" i gorszy koszmar jak dotąd nie wpadł w moje ręce. tak więc wolę sobie dopisać kontynuację w mojej głowie, bo przynajmniej po swojemu i tak jak chciałabym to widzieć ;) chociaż nie ukrywam, że poczytałoby się o ich dalszych losach :P ;)

edit: ktoś wydał oficjalną kontynuację "Północ...", "A heart for Milton", jestem w trakcie tłumaczenia (by w ogóle zrozumieć, co czytam), bo nie mogłam się powstrzymać i mimo wszystko chciałabym jeszcze poczytać o Johnie i Margaret. żmudna to praca, muszę przyznać, i chwilami mam ochotę to rzucić, bo jednak to już nie to samo co powieść Gaskell, i o ile w serialu zmiany nie mają dla mnie znaczenia, to w tym "dziele" (może potem zmienię zdanie) już tak. jeszcze trochę się pomęczę i zobaczę, czy warto to kontynuować :P wszak jeszcze nie skończyłam nawet 1 rozdziału, a jest ich 23 uff... w każdym razie już w tym 1 rozdziale autorka mocno odeszła od prawdziwej fabuły, jakieś to takie strasznie... ckliwe. no nic, zobaczymy, co będzie dalej ;)