Gdzieś rok temu oglądałam ten serial i pamiętam, że mi się podobał, choć nie został długo w pamięci, euforia nim trwała może dzień, po czym ustąpiła. Kilka miesięcy temu zaś przeczytałam książkę i przyznam, że bardzo mi się podobała, i choć była po angielsku, co stanowiło niewielką trudność, nie mogłam się momentami od niej oderwać. Po przeczytaniu jeszcze raz obejrzałam serial, tym razem przekonana, że zachwyci mnie tak, jak zachwyciły inne kostiumowe ekranizacje, jak np. Duma i Uprzedzenie, Żony i córki czy Opactwo Northanger, i spotkał mnie zawód, bo mimo ciekawej obsady i szalenie interesującego Thorntona, serialowi czegoś brak, czegoś, co by mnie poruszyło, a przynajmniej pozostawiło takie wrażenie jak książka. Wiem, że wiele fanek wzrusza scena peronowa, ale ja już chyba wyrosłam z ekscytacji filmowymi pocałunkami ;), ten nawet mnie razi, więc nie ma nawet jakiejś jednej romantycznej sceny, która pozostawiłaby mocne wrażenie i sprawiłaby, że chętnie bym do filmu wróciła. Nastrój również jest raczej ponury, a oprócz tego po niedawno skończonym liceum mam dość historii poruszających problemy społeczne, więc problemy robotników budziły raczej moją niechęć.
Podsumowując - jak w temacie - dziwne, że serial mi się nie podoba, mimo dobrej obsady i dobrego wrażenia, jakie pozostawiła książka.
Muszę przyznać, ze z przyjemnością czytam twoje komentarze do filmów, gdyż w większości zgadzam sie z twoim zdaniem. Zwłaszcza podobał mi się twój opis serialu "Duma i uprzedzenie" z 1995r., jednakże jeśli chodzi o "North and South" mam odmienna opinię..
Film naprawdę mi się podobał i napewno o nim nie zapomnę! Było w nim wiele ładnych scen, również ta z peronu mimo mało romantycznego dla niej miejsca, chociaż mnie najbardziej przyprawiła o mocniejsze bicie serca scena: "Look back..look back at me!!" miałam nadzieję, ze Margaret jednak sie odwróci..!Postaci są ładnie zarysowane, jak w niemalże wszystkich produkcjach BBC, ale musze przyznać, ze oprócz Thorntona, który podobał mi się z wielu powodów;) również aktorka grająca jego matkę wcieliła sie doskonale w swoją rolę.
Jestem nieustannie pod wrażeniem wspomnianej juz "Dumy" z duetem Ehle& Firth i oczywiście Pólnoc i Południe nie jest równie genialne, lecz ma urok:) Przedstawia inne czasy, inne miejsca, innych ludzi, więc trudno mierzyć oba seriale tą samą miarą. Może odrobinę szkoda, ze brak mu lekko złośliwego humoru Jane Austen:(
Przyznaję, ze nie czytałam jeszcze książki, niedługo zamierzałam sie do niej zabrać, lecz po twojej zachęcie zrobię to chyba natychmiast:D
Pozdrawiam:)
"Muszę przyznać, ze z przyjemnością czytam twoje komentarze do filmów"
Mogę tylko powiedzieć, że bardzo mi miło :).
Jeżeli chodzi o NS - czegoś mi zabrakło, choć nie wiem czego. Gdy oglądam ten serial, to myślę, że jest w porządku, a Thornton jest naprawdę niesamowity z tymi spojrzeniami, jednak gdy już obejrzę, nie mam ochoty wracać. Ale może kiedyś jeszcze do mnie trafi.
Dodam też, że jest to film, który każdemu z czystym sumieniem bym poleciła, bo nie mogę powiedzieć że jest zły, wręcz odwrotnie - to klimatyczna ekranizacja z piękną muzyką, zdjęciami, obsadą. Tylko... po prostu nie trafia do mnie jak inne :D.
To mnie jest miło, ze nieoczekiwanie odpowiedziałaś na mój komkentarz.
Wygląda na to, ze mam mniej wyrafinowany gust:P
Podglagam rzeczony film jeszcze raz w jego najciekawszych fragmentach i zaczynam czytać książkę w orginale, jednak mój angielski jest dość zakurzony:/ Szkoda, ze tej powieści nie napisała jakaś pisarka francuzka:(
Wracając do serialu, niestety nie potrafię tak ładnie go omówić, jak ty zrobiłaś to w przypadku "Dumy i uprzedzenia", ale muzyka, co dla mnie bardzo ważne, jest naprawdę poruszająca..gdy słyszę podobnie jasne i intrygujące melodie od razu pozytywnie nastawiam sie do całości:)
pana Johna już zostawmy, bo jeszcze się nad nim zbytnio rozpłynę ;)
ale przypomniało mi się coś, o czym zapomniałam wspomnieć, a mianowicie chwile gdy Margaret spoglądała gdzieś w dal przez okno pociągu. Za każdym razem, gdy następował jakis przełom w jej życiu taka scena miała miejsce. Jest to jakby wspólny mianownik, coś co łączy wszystkie sekwencje w jedną całość:))
Może nie będę sie dłużej już rozpisywać, bo i tak nikt nie przeczyta mojej gadaniny! Film jest naprawde przedniej marki i polecam go z czystym sumieniem;)
Pozdrawiam i do usłyszenia:)
Oj tak, muzyka porusza do głębi i bardzo pasuje mi do klimatu filmu (a może to ona tworzy po części klimat?). Teraz ten sam kompozytor napisze muzykę do nowego serialu "Rozważna i romantyczna", ciekawe, jak to tam będzie brzmiało (bo kompozytorzy muzyki do filmów mają coś takiego, że ich muzyka zawsze jest podobna, Martin Phipps nie jest wyjątkiem).
Przy okazji polecę Ci mini serial BBC, który bardzo lubię, też na podstawie powieści tej autorki, pt. "Wives and daughters". Zupełnie inne klimaty, zbliżone może nieco do Jane Austen, choć historia dużo bardziej złożona :).
Tak, mini serial "Rozwazna i romantyczna" BBC tez jest przeslicznie zrobiony, chociaz widac podobienstwa do wczesniejszej ekranizacji tej powiesci z Emma Thompson. W nowym serialu muzyka jest wspaniala i te malownicze krajobrazy...mozna sie rozmarzyc. ;-) Gra aktorska tez jest na dosc wysokim poziomie i Kapitan Brandon zostal dosc ciekawie przedstawiony. Jesli chodzi o N&S to przyznam serial porusza bardzo trudna tematyke spoleczna i byc moze dlatego film trzeba obejrzec ze zrozumieniem...doceniajac wszystko, miedzy innymi secenografiei kostiumy, gre aktorska, montaz i muzyke..to wszystko sklada sie na wspaniala calosc. Jak dla mnie ten film to wspaniale widowisko. Pozdrawiam serdecznie.
Podpisuję się obiema rękami! Scena: "look back, look back..." zapada w pamięci na długo!
Do pewnego stopnia mam podobne odczucia. Obejrzałam co prawda z zainteresowaniem i przyjemnością - przepiękne zdjęcia w fabryce wśród kłaczków bawełny, świetny klimat, dobra muzyka - ale nie mam szczególnej ochoty do niego wracać. A szkoda, bo słyszałam o tym serialu wiele dobrego jako o następcy "P&P". Czegoś zabrakło jednak w warstwie fabularnej. Postacie, oprócz pana Thorthona i jego matki, nie są szczególnie interesujące. No i obrazy fabrycznego Milton mnie przytłaczały (chociaż pewnie takie było zamierzenie twórcow).
Z drugiej strony, gdybym nie słyszała tyle dobrego, z pewnością bym się nie zawiodła ;) Dziwne jest porównywanie go ciągle do Dumy i uprzedzenia - przecież to zupełnie inne czasy, nastrój, ogromny nacisk na problemy społeczne i tylko parę podobieństw w fabule.
Serial porównuje się głównie ze względu na grę Colina i Richarda Armitage'a - obaj raczej małomówni, dumni, ale w środku pełni uczuć.
"Serial porównuje się głównie ze względu na grę Colina i Richarda Armitage'a - obaj raczej małomówni, dumni, ale w środku pełni uczuć." z tym, ze pan Darcy Collina Firtha jest bardziej powściągliwy w zachowaniu, podczas gdy John Thornton to człowiek bardziej impulsywny w swoich reakcjach, może nawet lekko porywczy..ale która kobieta nie lubi porywczych mężczyzn;)
Sceneria jest zupełnie inna niż w "Dumie..", gdyż film ten dotyka problemów nie tylko obyczajowych, ale szczególnie społecznych. Wobec powyższego, nie sposób było pominąć w tymże obrazie zadymionych i zatłoczonych fabryk, ludzkiej biedy i śmierci. Taka jest specyfika powieści Gaskell, co odkrywam właśnie ją czytając.
Dziękuję, napewno obejrzę "Wife and daughters", jeśli tylko będę miała okazję i oczywiście tę prawdziwszą biografię Jane Austin niż "Becoming Jane", która jednakże podobała mi się bardziej niż myślałam:P
Mnie też lekko zawiódł, niestety.
Spodziewałam się lepszego filmu. Bardzo lubię "Dumę i uprzedzenie" z 1995 roku i niestety "North and South" to nie ta liga, w moim odczuciu, oczywiście.
Bardzo dobre role matki i syna, natomiat Margaret mnie nie przekonała, nie czułam m.in. tej jej iskry uczucia do Johna.
Dobry film, ale nie tak jak inne kostiumowe produkcje angielskie.
Zaznaczam, że dawno wyrosłam z wieku "zakochiwania" się w aktorach.;-)
Nie wiem, co ten film w sobie ma, ale mnie się w ogóle nie nudzi. Gdy słyszę samą muzykę, odczuwam lekkie wzruszenie. Scieżkę dźwiękową znam prawie na pamięć. I ogromnie lubię postac Johna Thorntona (Richard Armitage) oraz jego matki - posągowej Hannah Thornton (brawa Sinead Cusack!) - ich sceny wspólne są fantastyczne.
I co ważne w filmie o głównym wątku miłosnym, jest chemia między Richardem Armitagem (JT) a Danielą Denby-Ashe (Margaret Hale) - widać, że się po prostu lubią, że dobrze im razem grać, to się wyczuwa. Ich głosy świetnie ze sobą współgrają.
Ktoś powiedział, że "N&S" to "Duma i Uprzedzenie" epoki industrialnej, a raczej czasów rewolucji przemyslowej i dużo w tym prawdy.
Są inne problemy, nie ma tu tanców, balów, ani wspaniałych powozów, jest fabryka bawełny (z jej problemami) i jej właściciel, który jest równie małomówny i posępny jak pan Darcy, i rownie nieszczęśliwie zakochany jak pan Darcy, a Margaret to jakby druga Lizzie, która ulega wobec niemu uprzedzeniu, a jest przez niego podziwiana. I tu także są nieprzyjęte oświadczyny, a potem długa droga do ostatecznego porozumienia i wzajemnego zrozumienia.
Porównanie z "Dumą i Uprzedzeniem" jak najbardziej uprawnione, bo podobieństw jest sporo, nie wszystkie wymieniłam, ale trzeba pamiętać, że to juz trochę inna epoka ...
Aha, film warto obejrzeć z napisami polskimi, bez lektora, bo szkoda zagłuszać głosy aktorów, zwłaszcza ten głęboki - Richarda Armitage`a.
Ja "N&S" lubię ogromnie...
Oglądałam ten serial tyle razy, że nawet nie zliczę... Uwielbiam Thorntona prawie tak jak Darcy'ego (z filmu z 2005). A muzyka z N&S tak mnie zauroczyła, że przekopywałam internet, aż w końcu znalazłam i słuchałam na okrągło.
Całkowicie zgadzam się z przedmówczynią, że jak oglądać to tylko z napisami, żeby nic nie zagłuszyło głosu głównego bohatera;)
Najbardziej lubię scenę, kiedy Margaret odrzuca oświadczyny Thorntona. Za każdym razem jest mi go strasznie żal.
Możliwe, iż niektórym się nie podoba, ale ja jestem uzależniona od filmów kostiumowych, a ten należy do moich ulubionych.
Bardzo podobało mi się ukazanie w odcieniach szaro-burych robotniczej północy i zupełnie przeciwstawnie, pełnego życia, kolorowego południa. Patrząc na Helston niemal czuje się ciepło promieni słonecznych i zapach kwitnących kwiatów, podczas gdy Milton wręcz emanuje chłodem. Nawet wiosna w tym miejscu to zaledwie miejscami pojawiające się kępki zielonej trawy w parku, po którym przechadza się Margaret. Jeżeli chodzi o wątek romantyczny - był znacznie ciekawiej pokazany, niż w ekranizacji Cranford (ta sama autorka powieści), gdzie w zasadzie został sprowadzony do słodkiego, niewinnego zainteresowania Doktora Harrisona piękną Sophy. Tutaj widać w pełni grę uczuć i emocje rządzące bohaterami i stąd zapewne podobieństwo do Dumy i Uprzedzenia. Zgadzam się z Tobą, że scena pocałunku była zagrana mechanicznie (sama nieznoszę widoku kobiet całujących mężczyzn w rękę). Jednakże zdziwiło mnie jak zakpiłaś z fanek tego filmu, które ekscytują się pocałunkiem na peronie i co mniemam, złożyłaś na karby młodego wieku. Można mieć prawie dwa razy tyle lat co rozpoczynające naukę licealistki, a nadal być pod wrażeniem pięknie zagranej sceny pocałunku.
Zgadzam się z oceną kontrastowego ujęcia Helston i Milton. Nie znam książki, ale serialowi nic nie mogę zarzucić. I chociaż liceum skończyłam w zeszłym wieku, to scena pocałunku na peronie podobała mi się. Może jestem żądna wrażeń, ale w wielu ekranizacjach XIX-wiecznych powieści brakuje mi emocji, od których kipią strony książek, a tutaj widać, że to ludzie z krwi i kości, John tak patrzy na Margaret, że czuje się, iż ten pocałunek to tylko wstęp ... Co do pocałunku w rękę - to chyba ukłon w stronę obyczajów XIX-wiecznych (nie wiem, czy tak jest w powieści?), moim zdaniem Margaret zareagowała tak, jak mogła - chciała, aby John zrozumiał jej uczucia.
Muzyka świetna, poza tym wszyscy aktorzy po prostu dobrzy, zapamiętałam szczególnie Nicolasa Higginsa (Brendan Cole) oraz matkę Thortona (Sinead Cusack). Zawsze, gdy oglądam kostiumowe seriale BBC, zastanawiam się, dlaczego tam jest zawsze świetny scenariusz, dobre dialogi, świetni aktorzy, muzyka, scenografia, a my Polacy umiemy tylko nakręcić nieatrakcyjne widowiska kostiumowe, z nieodpowiednią muzyką, nieładnymi aktorami, nieciekawą scenografią (Zemsta, Wierna rzeka, Nad Niemnem, ten najnowszy wojenny - nie pamiętam tytułu)? Czy chodzi tylko o budżet?
Acha, i nie zachwycam się "Dumą i uprzedzeniem" z 1995 r., aktorzy byli dla mnie trochę za sztywni. I chociaż wiem, że mnie tutaj zjedzą, to K. Knightley według mnie lepiej oddała trzpiotowaty charakter Elizabeth Bennet i późniejszą przemianę niż starszawa (do tej roli tylko!) J. Ehle, a M. Macfadyen, w przeciwieństwie do Firtha wzruszył mnie swoją miłością; poza tym lepiej pokazano rodzinę Elizabeth, bez problemu można było zrozumieć opory Pana Darcy`ego (tak jak to było w powieści), a w ekranizacji z 1995 r. rodzina Elizabeth była zbyt arystokratyczna.
Pozdrawiam
i polecam z takich kostiumowych seriali - "Little Dorrit"
Zgadzam się w 100% jeśli chodzi o "N&S".Moim zdaniem scena pocałunku jest jedną z najpiękniej przedstawionych. Wiele już takich scen widziałam w filmach, serialach i nie wiele potrafiło wywrzeć na mnie takie wrażenia, że aż czuło się te emocje, uczucia bijące od bohaterów. Na pewno muzyka zrobiła tu swoje, ale też i gra aktorów oraz przede wszystkim samo nagranie, przedstawienie tej sceny. A ogólnie rzecz biorąc serial ogromnie mi się podoba. Dawno żaden film nie wywarł na mnie tak mocnych wrażeń. Obraz zimnego Milton był momentami straszny, ale zarazem fascynujący. Po za tym moim zdaniem postacie są bardzo interesujące. Już pomijając głównych bohaterów, przede wszystkim Higgins jest tym, który spodobał mi się najbardziej. Można powiedzieć, że razem z Thornhtonem przechodzi przemianę. Książki niestety nie czytałam jeszcze, ale zamierzam we wakacje. Szkoda tylko, że w Polsce wolą tłumaczyć w kilku wydaniach jakieś tandetne opowieści, a coś co jest naprawdę dobre jest niestety olewane :/. Przynajmniej podszkolę się w angielskim :).
zgadzam sie że serial ma piękną oprawę - cudowne kontrastowe zdjecia, ujmująca muzyka... wracam do niego nieustannie... co do pocałunku w rękę - to wydał mi się on bardzo naturalny i spontaniczny. Taki pocałunek ma wielkie przesłanie - jest wyrazem szacunku i oddania - niejednokrotnie kojarzy sie przecież z całowaniem w rękę księży czy ojców. Przypominam jak Margaret traktowała Thortona na początku ich znajomości - lekkceważąco, bez szacunku, nawet z odrazą i uprzedzeniami - tylko dlatego że był "kupcem". Nie podawała mu ręki (w książce temat ten jest przywołany wielokrotnie). Dlatego późniejszy pełen skruchy i szacunku pocałunek wspaniale ukazywał jej przemiane i uczucia, no a następny to już czysty seks..... :)
Nie czytałam książki więc nie wiem na ile serial jest z nią zgodny, jednak po jego obejrzeniu miałam mieszane uczucia. Jest dobrze zrealizowany i ciekawy, ale według mnie sprawia wrażenie niedokończonego. Czy książka też się kończy na pocałunku i nie ma nic więcej?
Sama jestem zdziwiona, ale "N&S" podoba mi się bardzie niż moja ukochana :D "DiU" (zarówno "kanoniczna" z 1995 jak i tym bardziej wersja z K. Knightley). Więcej w tej historii goryczy i prawdy, podoba mi się przemiana bohaterów, droga, którą przechodzą, by dojrzeć. Uwielbiam moment, gdy John pyta Margaret, czy wraca z nim do domu - wszystko jest takie oczywiste. Żadnego szału i patetyzmu. Zgadzam się z wanda_bab co do klasy adaptacji robionych przez BBC. I również z przyjemnością patrzę na postaci Nicolasa Higginsa oraz matki Thortona. Wspaniała muzyka i zdjęcia, dobra historia, świetnie obsadzeni aktorzy. I staram już kobieta, ale scena peronowego pełnego czułości pocałunku obudziła we mnie najwspanialsze, świeże wzruszenia. I wybrałabym Thortona (biedny pan Darcy), gdybym nie była mężatką. ;)