za amerykę robią puszki coli a za francję - facet z koszem paryskich bułek.
ale jest solidnie zagrany, i historyjki są bardzo zręcznie napisane, przez co ogląda się go bardzo fajnie.
przykro mi, ale nie mogę się z Tobą zgodzić...
bardzo dziwi mnie taka ocena ...
marzę o możliwości ponownego jego obejrzenia, bo zawsze uważałam go za serial genialny, na bardzo wysokim poziomie i rewelacyjne sfilmowany... lekki i wykwintny humorek, świetne zwroty akcji, doskonała obsada (Fronczewski, wiadomo, ale przecież - i inni - np. Wilhelmi, Pawlik!), scenariusz doskonale potęgujący napięcie!
mój ulubiony odcinek to "Ładny gips"
mimo tego, że nie widziałam go chyba z 20 lat, nadal świetnie pamiętam fabułę - ten "mini-serial" pozostaje w pamięci na długo!
:) pozdrawiam!
no, 20 lat temu też uważałem go za świetny. dopiero teraz, po latach, widać, że PRL nie był w stanie odtworzyć na ekranie kapitalizmu. a zwróć uwagę, że scenariusz i grę aktorów pochwaliłem, bo nadal się broni. chodzi mi tylko o scenografię i plenery. wszystko jest takie jakieś sztuczne.
a ja zawsze pewną umowność scenografii i plenerów uważałem za doskonały chwyt w tym serialu :) z jednej strony koncentruje to widza na samej akcji - przecież każda z tych opowiastek mogłaby wydarzyć się wszędzie - z drugiej zaś strony właśnie ta umowność w połączeniu ze świetnym pomysłem "narratora chwilami uczestniczącego" wprowadza troszkę baśniowy klimat całej opowieści.
To moja opinia i sam się z nią w pełni zgadzam - nikt więcej nie musi jej podzielać :))
Ja też nie widzę ani takiego piernika ani tym bardziej wiatraka, dla których w pierwszym odcinku aptekarz miałby np. latać balonem dookoła Eiffla , a w czwartym taksówkarz miałby uczestniczyć w pościgu na ulicach NY. No, ale jak kogoś detale kręcą tak jak fabuła lub bardziej to powinien się odnaleźć w obecnym Polskim "kinie", gdzie forma zdecydowanie góruje nad treścią
Wcale nie taki biedniutki - za Francję także okiennice, markizy nad oknami, ukwiecone ogródki piwne, ładna architektura, wypasiony samochód z l.30. Było tez w 1. odcinku ujęcie balu - sporo osób pięknie, w stylu epoki, ubranych, a to kosztuje.
Kazimierz zagrał więc w „Paradzie oszustów” rolę francuskiego prowincjonalnego miasteczka. Nad Rynkową, która zmieniła się w Le Chat Rouge zawisła markiza, jedna z wielu, jakie dodano do okien lokali w mieście. Pod nią właśnie grano w kluczowe w filmie szachy. Okna kamienicy aptecznej jak i wielu innych w rynku wyposażono w okiennice, żaluzje i doniczki z kwiatami. We własnej roli – kamienicy – wystąpiła też dzwonnica przy farze, która dziś wygląda już zupełnie inaczej. Szyldy z francuskimi napisami utrzymane w klimacie międzywojnia były już tylko ostatecznym dopełnieniem.