Przebrnąłem przez sezon pierwszy dość oszczędnie się uśmiechając. Oczekiwałem, że postać Rona będzie bardziej cyniczna, niestety wydaje się być całkiem pozytywną i dobroduszną (na swój sposób). Pytanie moje jest takie - czy taki poziom i humor utrzymuje się przez kolejne sezony, czy też może twórcy poszli w kierunku trochę innego humoru?
Kurde, zaczęłam drugi sezon Pierwszy jak dla mnie średnio się zaczął, potem już było dość znacząco lepiej, choć szału wielkiego nie ma i humor jest taki, że tak jak ty, bardziej się oszczędnie uśmiechnę, niż faktycznie się śmieje.
Poza tym jestem póki co negatywnie zaskoczona postacią Rona. Czytałam że to zajebiaszcza postać i miałam takie wyobrażenie, że to taka właśnie zajefajna, charyzmatyczna i zabawna postać, którą nie sposób nie lubić i też jakoś nie wiem dlaczego, ale myślałam że to typ takiego cynicznego mruka, a tymczasem nie dość że jest marginalną postacią, której nie ma zbyt wiele na ekranie, to do tego, też no...jest dosyć nijaki i nie zachwyca niczym. Za to Chris Pratt jest dobry :D
Ok, raczej nie sądzę bym jeszcze kiedyś obejrzała ten serial w całości więc...
Jako serial komediowy, to sprawdza się według mnie, no...kiepsko. Praktycznie w ogóle się nie śmieje w trakcie oglądania, nie przemawia do mnie taki humor. Tak samo mam w przypadku Vice Principals, nie moja bajka jeśli chodzi o humor, ale serial ma fajne postacie i jest wciągający.
Humor Parsków niby często bazuje na absurdzie, ale w moim odczuciu nie robi tego dobrze. Czasami wręcz wychodzi bardziej z tego taka żenada. Sam serial nawet przyjemnie się ogląda jak się wkręcę, ale jednak nie na tyle bym obejrzała całość. Obejrzałam 3 sezony. Gdyby miał mniej, to możliwe że bym obejrzała do końca, ale 7 sezonów to naprawdę sporo, a uważam że jednak bez sensu tracić czas na coś, co średnio się podoba, skoro wokoło tyle (lepszych) seriali.
Co do postaci, to właściwie tylko Andy i Ron (który się dopiero z czasem rozkręcił) według mnie ciągną ten serial i są w miarę zabawni. Choć i tak uważam że Nick Offerman jak Carl z Fargo, który miał bodajże jeden odcinek dla siebie, bije na głowę postać Swansona, ale to już na marginesie. Nie twierdzę że Ron to zła postać ma potencjał i gdyby rozpisali go scenarzyści z lepszym poczuciem humoru, to byłby miodny. Zresztą w ogóle moim zdaniem cały serial były lepszy.
Jeśli chodzi o reszte postaci, to April jest jeszcze spoko z tą swoją mopsowatą miną. Lesslie ze swoją osobowością i charakterem po pewnym czasie zaczyna po prostu być męcza i irytująca, tak samo Tom. Ann z początku była całkiem sympatyczna, ale potem jak się związała z nijakim Markiem, to zrobiła się tak samo nudna, dodatkowo zaczęła mnie irytować, gdy zachowywała się ciut jak pies ogrodnika gdy Andy zaczął się schodzić z April. W sumie wtedy jakoś mnie oglądanie w miarę ciągnęło, bo byłam ciekawa jak to się rozwinie, bo całkiem fajna parka by z nich była. No ale potem właśnie poszli w skrajności i postanowili zeszipować prawie wszystkich bohaterów, przez co zrobiła się z tego taka przecukrzona telenowela gdzie są tylko słodkie pary.