Pierwszy sezon słaby, kolejne dwa świetne. Ale nie wiem, czy po czwartym sezonie dam radę oglądać dalej. Odkąd Leslie oficjalnie może być w związku z Benem, wszystko zrobiło się takie słodkie i polukrowane, na czele z głównym tematem sezonu. Leslie zaczyna z jednoprocentowym poparciem w wyborach do Rady Miasta. Jej przeciwnik jest bogaty i ma najlepszego speca od kampanii wyborczych w kraju. Ale Leslie ma swoich wiernych przyjaciół i razem wygrywają. Takie to bajkowe. Zresztą wzruszających momentów jest stanowczo za dużo. Ten serial zaczęło dopadać to, na co większość seriali cierpi w finałowych sezonach. Ale mam nadzieję, że w kolejnych sezonach będzie lepiej.
I ile razy Leslie musi powtarzać Ann, że ją kocha i że jest jej najlepszą przyjaciółką. Aż sięrzygać chce. Mam czasem wrażenie, że Leslie jest ukrytą lesbijką.
W ogóle cała postać Leslie stała się strasznie irytująca. Teraz oglądam ten serial tylko dla Rona, Andy'ego i Chrisa. Reszta postaci albo mnie wkurza, albo jest po prostu nieśmieszna. Jerry to podróba Toby'ego z "Biura". Aktorka grająca April jest po prostu słabą aktorką.
ja oglądam ten serial głównie dla Rona Swansona i Andy'ego, bo mają dobre momenty. Gdyby nie:
a) konwencja serialu - z wstawkami "miniwywiadów"
b) społeczeństwo ukazane jako absurdalnie głupi motłoch, co jest przekomiczne
c) błogosławiony brak śmiechu z taśmy,
to nie dałoby się tego oglądać.
Wyobraźcie sobie wybuch śmiechu po jakimś dowcipie Toma :) seriale komediowe MUSZĄ odejść od sitcomowego śmiechu, nie ma dla nich wyjścia, inaczej zginą.
'Aktorka grająca April jest po prostu słabą aktorką.'
Dawaj takie coś na początku, od razu będzie wiadomo, że nie można traktować cię poważnie :/
Popieram. Apirl jest świetna. Szczególnie w parze z Ronem. Zresztą obsada Parków nie ma słabych ogniw.
Generalnie to nie jest też wybitną aktorką, proszę mnie źle nie zrozumieć. Po prostu jest świetna grając ten jeden typ postaci (podobnie w innych filmach z jej udziałem). Jest jak Johnny Depp. She is alright i tyle. :3