Świetny serial, interesująca historia, ciekawie rozpisane postacie, no i przede wszystkim klimat i muzyka.
Szkoda tylko, że finałowy odcinek jest tak pełny głupot. Głównie chodzi mi o finałowe starcie które jest najeżone bzdurami. Rozumiem, brakowało budżetu na porządną strzelaninę, ale trzeba było to w takim razie rozstrzygnąć inaczej, bo to co się odbyło nie ma sensu.
1. Ludzie z frontowym doświadczeniem idą na siebie w grupach z bronią palną, na prostej ulicy jakby mieli walczyć na pałki i noże. Czterolatki z procami by skminiły, że trzeba usypać barykadę, pochować się po sąsiednich budynkach, czy po prostu bronić się w gospodzie.
2. Ada nagle okazuje się pacyfistyczną bohaterką, ryzykując życie swoje i dziecka. Z punktu widzenia budowy jej postaci przez cały sezon to zupełnie się nie klei. Nic w niej nie wskazywało na takie zapędy.
3. Kilkudziesięciu ludzi celuje do siebie wzajemnie, nerwy są napięte do granic, wystarczy kichnięcie żeby się zaczęła rzeź. Tymczasem padają strzały i trupy, a obydwie grupy stoją dalej spokojnie, nieprawdopodobnie żelazna siła woli jak na pospolitych bandziorów.
Mnie scena strzelaniny przypominala klasyczny western. Spotkanie twarza w twarz, a potem jatka. Tylko, ze tu za bardzo nie mieli sie gdzie chowac, z tego co pamietam:)
No tylko, że jatki nie było, a logicznie rzecz biorąc powinna być. A po bokach były kamieniczki, więc było się gdzie chować :P No i mogli się bronić w karczmie.