Naprawdę można tylko współczuć doktorkowi, że od początku serialu wyznaczono mu rolę życiowej niedojdy, zwłaszcza w jego związkach z kobietami. Ponadto w każdym odcinku musi doktorek mieć też małe urozmaicenie swojej niedoli jak potknięcie się na progu, ochlapanie przez pędzący samochód albo to ostatnie, jak przykucie kajdankami do kolumny, gdy miało się na sobie taki kretyński strój, a to wszystko uwiecznione na dodatek komórką. Nic tylko same totalne porażki, no a ta ostatnia z Eweliną to już był odjazd. No a zaczęło się tak pięknie, gdy Ewelina szła pośród łąk i lasów z kwiatami w dłoni, niczym rusałka ze słowiańskich legend, a doktorek siedział na przystanku sam jak palec i wtedy ją zobaczył. Naprawdę nie rozumiem jak można robić taką totalną niedojdę z jednej z głównych postaci. Gdyby ten serial tylko trochę przypominał rzeczywistość to doktorek po czymś takim wreszcie popełniłby samobójstwo, ale powinien to zaplanować tak, aby mu się to udało. No, ale to się nie zdarzy, ponieważ scenarzyści wiedzą swoje. Zatem należy przedstawić dwie wersje rozwoju wydarzeń:
WERSJA ZGODNA Z RZECZYWISTOŚCIĄ:
Doktorek w celu popełnienia samobójstwa wyjeżdża nad morze. Gdy już tam dociera i staje na krawędzi urwiska, przywiązuje kamień do szyi, następnie wypija truciznę, później oblewa się masą fosforową niemożliwą do ugaszenia nawet w wodzie i podpala się. Podczas skoku, gdy już leci na spotkanie z wiecznością, dla pewności strzela sobie jeszcze w głowę i to celnie. Na tym kończy się historia doktorka.
WERSJA ZAPLANOWANA PRZEZ SCENARYSTÓW:
Doktorek w celu popełnienia samobójstwa wyjeżdża nad morze. Gdy już tam dociera i staje na krawędzi urwiska, przywiązuje kamień do szyi, następnie wypija truciznę, później oblewa się masą fosforową kupioną od pasera z Rosji, niemożliwą do ugaszenia nawet w wodzie i podpala się. Podczas skoku, gdy już leci na spotkanie z wiecznością, próbuje strzelić sobie w głowę, ale nie trafia. Zamiast tego pocisk trafia w linę z kamieniem i odcina ją. Kiedy nasz doktorek wpada do morza, masa fosforowa zostaje ugaszona przez wodę, ponieważ ta masa fosforowa pochodzi z czasów Drugiej Wojny Światowej i niemal wcale nie posiada już swoich bojowych właściwości. Doktorek nie powinien ufać paserom z Rosji. No, ale idźmy dalej. Zatem kiedy niedoszły samobójca wpadł do morza, słona woda zalała mu żołądek i spowodowała wymioty, tym samym usuwając truciznę. Na zakończenie powiedzieć można tylko tyle, że doktorek unosząc się na falach, został uratowany przez rybaków z kutra przepływającego w pobliżu, a później został odwieziony do szpitala, gdzie okazało się, że ma tylko niegroźne oparzenia pierwszego stopnia i przez jakiś czas będzie go męczyć zgaga.