Tekst Skippera, który omal mnie nie zabił, bo jadłęm, gdy go usłyszałem:
Na jaja mojej matki!
Prawie zadławiłem się chlebem, łzy jak grochy, charczenie na całą klatkę.
Żadna z postaci kreskówkowych nie poruszyła mnie tak bardzo.
Kapitalny paranoiczny pingwini dowódca, który przypomniał mi paru trepów z wojska. Inaczej się co prawda nosili, moro zamiast czerni i bieli, lecz sposób wysławiania się prawie identyczny.
On tam gdzieś jest na prawdę. Skipper w ludzkiej skórze.