PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=468032}

Pingwiny z Madagaskaru

The Penguins of Madagascar
2008 - 2013
8,0 128 tys. ocen
8,0 10 1 127555
8,2 24 krytyków
Pingwiny z Madagaskaru
powrót do forum serialu Pingwiny z Madagaskaru

The Big Parker Theory

ocenił(a) serial na 8

zakładam nowy temat, bo nie wiem gdzie indziej mogłabym to dodać. Mianowicie wstawiam tu początek mojego opowiadania, które aktualnie piszę. I chciałabym prosić o zdrową krytykę, bo ja sama mam mieszane uczucia (jak zwykle jeśli tyczy się to moich dzieł). Jeżeli jest średni początek to bazując na tym będę zaczynać od nowa, a jeżeli w miarę to będę kontynuować.
Tak więc proszę o zdrową krytykę i nieoszczędność słów ;p


Kowalski szperał w wielkiej skrzyni. Zdawało się, że szuka czegoś naprawdę ważnego.
- Gdzie to jest? No gdzie to jest? - mamrotał zdenerwowany pingwiny.
- Czego szukasz Kowalski? - spytał Szeregowy.
- Szukam bardzo starej księgi, a dokładniej dziennika mojego dziadka.
- A po co ci on? - dopytywał się dalej młodszy pingwin.
- Szeregowy! Przeszkadzasz mi - burknął Kowalski, w wyniku czego został sam w bazie i kontynuował dalsze poszukiwania.
- To nie, to też nie - wyrzucał po kolei rysunki, ołówki, paralizatory - I to też nie. A w ogóle, co to tu robi?! Ochyda! - stwierdził, gdy w ręku trzymał jedne z nocnych majtek Rico. Poszukiwania trwałyby jeszcze bardzo długo, gdyby nie przerażająco głośny alarm, czerwone światło i transmisja telewizyjna, która pojawiła się w pingwiniej bazie. Przerażony nielot szybko wspiął się po drabince i od razu podbiegł do reszt oddziału.
-Sze-e-sze-szefie- zaczął, dysząc przy tym jak smok.
- Meldujcie Kowalski, tylko spokojnie i wszystko po kolei - zachęcał go Skipper.
- W bazie... W bazie... czerwony... Alarm... Coś złego... Bardzo... Wybuch... Parker - wymamrotał naukowiec.
* * *
Całe zoo w Las Vegas było doszczętnie zniszczone. Widoczny był tylko porozrzucany gruz.
- Nie… Moż… Li… We! – krzyknął z niedowierzenia szef pingwinów.
- Ale prawdziwe – dokończył Kowalski.
- Nie możliwe! – powtórzył Skipper – Powiedziałem „NIE MOŻLIWE” żołnierzu! Dowódca się nie myli. To nie może być prawdą, że całe nasze rodzinne zoo nie istniej, a starzy, niewinni przyjaciele nie żyją i to – głos mu zaczął drżeć – i to przez – zawiesił się na chwilę, wziął oddech i stanowczo dodał – przez nas.
- Bleh? – spytał Rico.
- Tak Rico. Parker nienawidzi nas – „tak jak my jego” przeszło mu przez myśl – i dlatego niszczy nasze wspomnienia, zabiera to, co cenne. To, co kochamy… - wypowiedź przerwał „Smooth Criminal” dobiegający ze smartfona Kowalskiego.
- To Parker – oznajmił Kowalski. Wolno, niepewnie podniósł urządzenie i odebrał.
- Co Kowalski, podoba się moje dzieło? – zapytał ironicznie dziobak – To dobrze. A będzie jeszcze zabawniej! Śpieszmy się kochać, tak szybko odchodzą… Jeden, siedem, kropka-kropka, trzy, dwa i papa – po tych słowach Kowalski słyszał już tylko dźwięk rozłączonego połączenia. Spojrzał na Skippera, potem na Szeregowego, jeszcze raz Skippera i Rico.
- Śpieszmy się kochać… - powtórzył po dziobaku pingwiny – Tak szybko odchodzą…
- Kowalski, w prostych żołnierskich słowach prosze.
-Nie bardzo umiem.
Rico spojrzał zadziwiony na kolegę, który zawsze wszystko wiedział. Ale nie dziś. Dziś było wiele trudniejsze niż wczoraj…
- Za bardzo nie rozumiem, ale proponuję wrócić do Central Parku, najszybciej to chyba koleją – zaproponował Szeregowy.
- Śpieszmy się kochać… - powtarzał Kowalski – To na pewno zagadka, wskazówka, tylko jak ją rozszyfrować…
- Blehahbleh Ble bal blech blah.
- Masz rację Rico, z niego już nic nie będzie dopóki nie rozszyfruje zagadki. Chodźcie chłopcy, złapiemy pociąg – rozkazał dowódca, więc wszystkie pingwiny od razu zaczęły iść w stronę dworca.
- Kowalski, nie ociągajcie się! – popędzał Skipper.
Mimo małej ilości czasowej, jaką dysponowali nasi bohaterowie, szczęśliwie zdążyli na pociąg. Podróż dłużyła się wszystkim, tylko nie Kowalskiemu, gdyz ten cały czas coś rysował, liczył, dumał i mruczał coś pod nosem.
- Zagrajmy w skojarzenia – zaproponował Szeregowy.
- Buuu – wyraził swoje niezadowolenie Rico.
- Rico, niech młody ma jakieś zajęcie. Ja zaczynam: dorsz.
- Śniadanie.
- Alice.
- Zło.
- Doktor Bulgot.
- Parker.
- Doris! – wykrzyczał Kowalski.
- Żołnierzu, to wy też gracie? – zdziwił się Skipper.
- Nie, Szefie, to nie to! Doris! Muszę uratować Doris! Parker dał mi wskazówkę. Śpieszmy się kochać, tak szybko odchodzą. Chodziło mu o Doris! Mam się śpieszyć kochać ją, bo tak szybko odchodzi. Parker ją… - głos mu się załamał na tyle, że nie był w stanie dokończyć wypowiedzi. Zaczął natomiast energicznie zbierać swoje notatniki, ołówki i liczydło. Już miał wybiec z przedziału, gdy zatrzymał go nadzwyczaj silny plaskacz wymierzony przez Skippera.
- Ogarnijcie się Kowalski. Bezsensowne jest wyskoczenie z rozpędzonego pociągu i dalsze maszerowanie niewiadomo dokąd. O 17:20 będziemy w Nowym Jorku. To już za około – spojrzał na zegarek Kowalskiego – Pięć minut.
Roztrzęsiony Kowalski usiadł z powrotem na miejscu. „Niech ja tylko dopadnę tego dziobaka. Niech go tylko spotkam!” – powtarzał sobie w myślach… Czas dłużył się, a koszmary coraz bardziej go nękały. Twarz Parkera, Doris, jadowita ostroga dziobaka wbita w delikatne ciało delfinicy. Spojrzał na swój elektroniczny zegarek, który wyświetlał godzinę 17:19.
- Jeszcze tylko minuta – szepnął do siebie wciąż patrząc na zegarek, który wskazywał po kolei godzinę 1 7 : 1 9.
- Kowalski? – zapytał Szeregowy w trosce o kolegę, gdyz ten podnosił zegarek coraz wyżej i wyżej. Pocił się przy tym niemiłosiernie, choć zegarek nie przekraczał wagi 2g.
- Już prawie – odpowiedział. Jego mózg pracował już na najwyższych obrotach i zdawało się, że zaraz wybuchnie. Po raz kolejny spojrzał na zegarek – Siedemnasta… A raczej – zaczął mówić bardzo powoli – Jeden, siedem, kropka-kropka… Jeden, dziewięć! – wykrzyczał – o 17:32 Parker zabije Doris!
Ta informacja wstrząsnęła nie tylko nim, ale także całym oddziałem. Zwłaszcza Szeregowym. „Przecież dopiero co przenieśli Doris do naszego zoo. Przecież zaledwie tydzień, może dwa temu Kowalski zdobył jej serce… Jak on musi cierpieć!” – myślał. Mimo lęku i niepewności nieloty zachowały zimną krew. Gdy tylko pociąg się zatrzymał, wyskoczyły i ruszyły w kierunku Central Parku.
- Kowalski, raport taktyczny.
- Gdy tylko dobiegniemy zabierzcie stamtąd Doris. Zabierzcie ją jak najszybciej, jak najdalej. Ja zajmę się – zmienił ton głosu na bardziej pogardliwy – Parkerem.
Dobiegli do zoo, ale wszystko wyglądało normalnie. Migiem znaleźli się na wybiegu Doris.
- Nie ma jej… - powiedział prawie niesłyszalnie załamany Kowalski.
- Spóźniliśmy się?! – niedowierzał Rico.
- Kowalski, wsparcie czasowe.
- Jeden, siedem, kropka-kropka, trzy – głośno przełknął ślinę – cztery…
* * *
- Nie mazgaić mi się – przemawiał dowódca - Wiem Szeregowy, że nie masz pojęcia, jak zaradzić tej sytuacji. Wiem Kowalski, że nie jesteście w stanie się ruszyć. Wiem Rico, że obawiacie się, kto będzie następny. Ale powiem wam jedno, to jest wojna! Pomiędzy Parkerem, a nami. Na wojnie giną przyjaciele, rodzina tj. żony, córki i kochanki. Giną też niewinni cywile. Pytacie dlaczego? Dlatego, że nikt nie jest w stanie przewidzieć, kiedy zacznie się wojna. Może dziś, może jutro, a może już wczoraj, tylko jej konsekwencje ujrzymy w przyszłości. Chcę tylko powiedzieć, że nikt z was nie jest winny tego, co się stało, a już na pewno nie wy Kowalski. Teraz oddział baczność!
Wszystkie pingwiny stanęły w równym szeregu. Skipper kontynuował:
- Kowalski wystąp – pingwin posłusznie zrobił krok do przodu – Wiem, że chcecie pomścić nasze zoo w Las Vegas i… Śmierć Doris. Ale nie pozwolę, żebyście w takim stanie ruszali na jakąkolwiek misję. Zostajecie tu, w domu.
- Ale Szefie! – bronił się Kowalski.
- Koniec dyskusji. Jakby co jesteśmy w kontakcie radiowym. My postaramy się znaleźć tego degenerata. Ruchy panowie!
Trzy pingwiny zgrabnie i szybko wydostały się z bazy i poszły tropić dziobaka. Kowalski położył się i mówił sam do siebie:
- Czyli to już koniec? Tak ma się zakończyć nasza historia? Doris, dlaczego nie zrezygnowałem ze służby! Ach, dlaczego cię nie ochroniłem?! Jak to możliwe, że Parker wbił ci ten swój pazur?! Jak?!
W głębi duszy coś mówiło mu, że to jeszcze nie koniec. Coś stale szeptało mu do ucha, żeby był czujny, bo to dopiero początek. Niestety emocje tak mu już uderzyły do głowy, że biedak rozpłakał się i z wycieńczenia zasnął…

ocenił(a) serial na 8
skima

Notka dobra, zakończenie zabawne i najbardziej mi się podobało, ale czy całe opowiadanie nie jest zbyt krótkie?

ocenił(a) serial na 10
Merkura

Zbyt, zbyt!

ocenił(a) serial na 8
Merkura

właśnie się tak zastanawiałam, ale bałam się, że za bardzo przedłużę i wtedy już stanie się nudne ;)

(PS. wyczuwam iż mój dzienny limit komentarzy się kończy ... -.- )

ocenił(a) serial na 10
skima

Hahahaha!! Kuuuraa! Hahahaha!
Dobra, eeh... ogarniam.

Genialne, naprawdę!
Kolejne opowiadanie na tym forum, będącym azylem dla normalnych opowiadań, ginących w oceanie idiotycznych fanfików, zakończone!

użytkownik usunięty
RaptorRed

Eem ...dzięki że mnie zniechęcasz.
a wracając do tematu to Doris kiedyś musiała się dowiedzieć :P ciekawe co by było jakby poznała Kurę ... moze lepiej nie :D

ocenił(a) serial na 10

Chodzi mi o amerykańskie...
No! To by była katastrofa!!

ocenił(a) serial na 10

Szczerze powiedziawszy ona mogła mieć innych przed Kowalskim,a on nie?...
I tak nie lubię KM-owego paringu...

użytkownik usunięty
Annqa

ale on wiedział o tym, a ona się teraz tak nagle dowiedziała ... mogła pomyśleć że to było niedawno czy coś ... zanim Skipper ją przekonał. No i lepiej żeby jej<kury> nie spotykała.

ocenił(a) serial na 10

Coraz częściej zastanawiam się na tym spotkaniem...
<Zwłaszcza,że znajoma zwraca się do mnie"Doris",a ja do niej-"Kwoko",więc nie mogę nie zastanawiać się,jak akcja potoczyłaby się podczas rzeczywistego spotkania tych dwóch postaci...!Ehh,ciężkie me szkolne życie...!>

ocenił(a) serial na 8
Annqa

zawsze możesz opisać ich spotkanie ;p z chęcią przeczytam xd

ocenił(a) serial na 10
skima

Obawiam się,że to jest ponad moją psychikę...! xd
KM jest zbyt...Zbyt...Zbyt straszną postacią!Brr...Na samą myśl aż...!
Poza tym,znając mnie,mogłoby dojść do rozlewu krwi,oraz kolacji,złożonej głównie z rosołu...!

użytkownik usunięty
Annqa

osobiście wolałabym być nazywana Doris niż Kwoką xD
znając kurę nie dałaby się wrzucić do rosołu. Swoją drogą ona mnie przeraża ....

ocenił(a) serial na 10

Tak,tak jak mnie..I na domiar złego kury sąsiadki babci,zawsze gdy tam jeżdżę,patrzą na mnie,jakby wiedziały coś,czego nie wiem ja...!

użytkownik usunięty
Annqa

ło kurde ... to musi być upiorne xD
już nigdy nie spojrże na kury tak samo .... zresztą na pingwiny i maskonury też.