Jak można było się spodziewać na forum wybuchła wielka gównoburza o to, że pojawił się w serialu wątek gejowski. Jak wiadomo geje stanowią obok żydów i masonów główną siłę sprawczą i we wszystkich serialach od m jak miłość po dextera i grę o tron nawciskali masę gejów aby zochydzać ludziom ich oglądanie. Ten ogromny natłok oczywiście aż tak przykuł uwagę forumowiczów, że nawet nie spostrzegli, że w "Piratach", było już kilka wątków homoseksualnych - ale, że lesbijskich no to spoko, bo jak wiadomo przeciętny seba to "na hehe na lesbijski by sę popaczał ale na hehe gejów to go brzydzo".
No ale do sedna - Wątek romansu Flinta i Hamiltona w sposób niesamowicie klarowny rozwiązał wiele wątpliwości - bardzo chłodną relację między Flintem i mirandą, wściekłość kapitana gdy ta dała przemyślenia Aureliusza gubernatorowi, a także hardość Flinta w dążeniu do celu.
Flint nie jest żadnym gejem - i muszę to stwierdzić ponad wszelką wątpliwość. Dlaczego? Jeszcze jako James McGraw miał storpedować szalone plany Hamiltona, być może nawet z polecenia jego ojca. Nie obejrzałem jeszcze całego drugiego sezonu, więc nie wiem. Jednak Hamilton był osobą tak wyjątkową, że stał się inspiracją dla Flinta. Mamy tu relację mistrz-uczeń - trochę trącącą antykiem. Hamilton po prostu uwiódł Flinta, a ten po stracie swego przyjaciela postanowił mu zadośćuczynić i wcielić jego plan w życie.
W serialu pada bardzo ważne zdanie - "człowiek, który chce zmieniać świat natrafia na przeszkodę - innych ludzi". Flint przeszkody usuwa i wcielając szlachetny plan Hamiltona w życie popełnia najgorsze okrucieństwa. Sam więc wykoślawia słuszną ideę wcielając ją w życie zgodnie z makiawelicznym "cel uświęca środki". Ile to już było takich przypadków w historii ludzkości?
Sam byłem nieźle rąbnięty takim rozwiązaniem historii przez scenarzystów, ale jeśli ktoś myśli, że wpletli ten wątek, bo przyszło do nich Homocommando i zagroziło jakimś penetratorem to jest najzwyczajniej bardzo, bardzo dziecinny. Romans i ten chory trójkąt Hamilton-Miranda-Flint jest istotą do motywacji jakimi kieruje się Flint i od tej tylko strony należy patrzeć na ten wątek.
Jeśli ktoś z tego powodu przestał oglądać, to może tylko żałować. Scenarzyści jednak - w moim mniemaniu - powinni ogarnąć inny trójkąt - Jack/Anne/Max - niby wiadomo o co chodzi, ale jest zrobiony topornie i bezsensownie.
Cóż, swą opinię poddaję do dyskusji i mam nadzieję, że nie jestem w niej odosobniony.