Czytając książkę nie mogłam się od niej oderwać.Nie mogłam się doczekać kiedy zacznę oglądać
serial. Po oglądnięciu pierwszego odcinka byłam zawiedziona. po pierwsze Dale Barbara ,który na
samym początku zakopuje czyjes zwloki (totalna pomyłka). Po 2 Julia Shumway ,która ma męża
(zero wzmianki na ten temat w ksiązce). Dla mnie serial to jedna wielka pomyłka. Obejrzenie 1-ego
odcinka było dla mnie katorgą!
Wzięło się stąd, że ludzie nieumiejętnie odmieniają słowo "oglądać". Wyrażając zamiar obejrzenia filmu szukają najbliższej możliwej pokrewnej słowa "oglądać", czyli tworzą "muszę oglądnąć" zamiast "muszę obejrzeć". Jest to błąd, ale nie ma co się spinać, chyba każdy wie, że jest to niepoprawne.
I właśnie to "chyba każdy wie, że jest to niepoprawne" budzi mój niepokój. Żyjemy w takich czasach, że dzieciaki chłoną wiedzę z internetów a nie ze szkół, i jak naczytają się tych oglądnąć w sieci, to potem przechodzi to do potocznego języka. Fu*ck, sam słyszałem na mieście dorosłych ludzi mówiących w ten sposób. ZACZĘŁO SIĘ! :)
No nie kolejna osoba która porównuje książkę do filmu i doszukuje się faktów które są inne niż w powieści. Przypominam, że to jest adaptacja nie ekranizacja.
Gdyby serial był inny, ale dobry, to by wielkich porównań nie było. Sęk w tym, że serial im dalej odchodzi od książki, tym (moim zdaniem) staje się coraz gorszy.
Nie wydaje mi się, by było to możliwe. Jak ktoś czytał książkę to chcąc nie chcąc będzie ją porównywał do serialu. Może łatwiej jest, gdy i książka jest dobra, i serial (np. Gra o tron).
Serial prócz nazw bohaterów nie ma w sumie nic wspólnego z książką, chociaż i tu bym się spierał, no i może prócz kopuły ;<
Masz pełne prawo do oceny takiej a nie innej. Mnie serial nudzi. Chce tylko powiedzieć, że SAM King był zadowolony ze zmian, bo jak SAM stwierdził 'książka była słaba'.
Przynajmniej tak było przy 1 sezonie :P
Zgadzam się w stu procentach! Serial strasznie, ale to strasznie odbiega od książki! Jedynym punktem łączącym obie rzeczy są imiona i nazwiska bohaterów oraz sama kopuła. Reszta kompletnie się nie pokrywa. Ja rozumiem, że to nie jest ekranizacja powieści, jednak uważam, że ten serial to totalna klapa. Z każdym odcinkiem odnosiłam wrażenie, iż King, który bierze udział w pisaniu scenariuszy do filmu, sam siebie oszukuje. Napisał książkę, zarobił na niej naprawdę grube pieniądze, a teraz bawi się w serial, na motywach tej powieści i to jeszcze w tam marny sposób. Zastanawiam się czy był niezadowolony z napisanego horroru, że odbija sobie w serialu i poprawia, co tylko może, czy po prostu jest tak łasy na kasę? Przecież on cieszy się mianem najbogatszego pisarza na świecie, więc chyba można wykluczyć tutaj pazerność. Możliwe jednak, iż robi to dla zabawy. Już dawno zauważyłam, że mistrz horroru nam się wypala. Obecne powieści, które pisze nie równają się niczym z tymi wydanymi do roku 2000. Im nowsze powieści, tym więcej w nich kosmitów i fantastyki ogółem. Jednak wracając do serialu. Pomińmy już różnicę, o której tutaj wszyscy wdaliśmy się w dysputę. Spójrzcie na samo wykonanie serialu. Wszystko jest tutaj raczej mierne. Gra aktorska miejscami naprawdę, aż boli i wiem, co mówię. Jest wiele scen zrobionych na odwal. Czasami zupełnie nowe rzeczy, które są wprowadzanie, mają poziom dziecięcy. Ogólny brak spójności i perfekcji jest tutaj na najwyższym poziomie. Przykro patrzeć na taki niewypał i to jeszcze pod okiem Kinga. Uważam, że już mogliby się odczepić od powieści i stworzyć coś nowego, niepowiązanego w żadnym stopniu z książką. Tyle ode mnie i się z nikim spierać nie będę. Każdy ma swoje zdanie, a ja jestem tu tylko po to, aby je wygłosić. Szanuję wypowiedź każdego tutaj. Pozdrawiam. :)
Zasadnicze pytanie jest takie ile faktycznie King ma do gadania przy tworzeniu odcinków. Nie zapominajmy, że głównymi scenarzystami są osoby zupełnie inne - być może King jest ograniczony do mówienia "może być" lub "poprawcie to", jeśli w ogóle, bo równie dobrze serial może być po prostu sztucznie sygnowany jego nazwiskiem.
Wydaje mi się, że głównym powodem dla którego serial odbiega od książki jest to, w jakiego widza seriale "muszą" (w cudzysłowie, bo nie jest to do końca prawdą - natomiast jest to postawa zachowawcza, pozwala uniknąć ryzyka) teraz celować by stać się popularne. Gdyby serial był równie mroczny co książka mógłby mieć problemy z pozyskaniem widzów. A zamiast tego serial celuje w obecną falę, czyli tworzenie filmów dla młodzieży (np. Niezgodna, Igrzyska śmierci, Zmierzch).
Oczywiście wcale to nie oznacza, że serial jest dobry, bo jak wspomniałaś - gra aktorska coraz bardziej moim zdaniem kuleje, nie wiem czy aktorzy mają dość, czy po prostu wcześniej tego nie dostrzegałem.
Tutaj muszę się zgodzić. Serial faktycznie jest robiony na potrzeby pozyskiwania widzów. Jak wszyscy wiemy, książki Kinga nie są dla każdego i nie każdy musi je zrozumieć. Natomiast z serialem jest łatwiej. To tyko pusta rozrywka niemająca na celu żadnych potrzeb dydaktycznych.
Jeżeli chodzi o aktorów to chyba najbardziej podoba mi się Dean Norris odgrywający rolę Dużego Jima. I bynajmniej nie chodzi tutaj o wizerunek zewnętrzny, gdyż wyobrażałam sobie Jima jako wielkiego, spasionego gbura z małymi świńskim oczkami (jak to zresztą ujął sam autor), ale o samo wybudowanie postaci. Dosyć nieźle sobie radzi. Reszta pozostawia wiele do życzenia.
Jednak najbardziej brakuje mi postaci Pułkownika Coxa, który został kompletnie wyeliminowany, a zastąpiony naprawdę zbędnymi i moim zdaniem marnymi postaciami. Gdyby chociaż te zmiany były jakieś porywające, naprawdę. Tak jak np. w "Grze o tron". Występuje tam wiele niezgodności z książką, jednak reżyserzy, producenci i scenarzyści potrafili dodać niektóre wątki w taki sposób, iż jest to intrygujące i zdumiewające w pozytywny sposób. Dzięki temu nie wszystko jest spoilerem i chce się to oglądać. :)
Zgadzam się z twoimi odczuciami:) Z tym, ze ja bym dodała, że w sumie nawet sama kopuła w książce i serialu to jednak zupełnie coś innego. Klosz w książce (SPOILER) nie miał "duszy" i jakiegoś jajka (WTF???). Ot zabawka dziecięca (KONIEC SPOJLERA). Całosc wydaje mi sie tylko reklamowana nazwiskiem Kinga, bo fabularnie przecież nie ma tu NIC wspólnego z książką. I nie zgodze sie tego nazwac nawet adaptacją. Adaptacja może zmieniać kontekst, obrabiać, przerabiać, ale sens dzieła powinna pozostawić. Tu tego nie ma!