Hellcome,
według mię, serial jest dobry. Drażni mnie "amerykańskie", ale i dość zwyczjne przedstawienie Wampiryzmu, chociaż tę kwestię nieco ratuje pan Josef, ma takie pociagające spojrzenie ;)
Dla mnie ten serial stanowi alternatywę dla 'zmierzchu', którego z całego serca (?) nienawidzę.
Vampire solidarity. RAH RAH RAH.
Hmmm, kolejny wampir? Wobec tego witamy w naszych skromnych progach.
Twilight widziałem 2 razy (tfu!) Na swoją obronę ma on chyba li tylko ciekawe przedstawienie wampirów (od wyskakujących jak sprężynowiec kłów z True Blood dostaję ku, ekhmm, kota:
dziękuję za powitanie.
Chybaś nie miał co robić, trwonienie czasu na tę szmirę to według mnie wynik skrajnej nudy, bo chyba o głupocie w tym przypadku mówić nie można. Najbardziej w twilight rozbawił mnie błyszczący, niczym brokatowy klej, edward.
True Blood zaś nie oglądałam i szczerze powiedziawszy, nie zamierzam, bo zaprawdę, irytują mnie wytwory wyobraźni niektórych (wszystkich?) scenarzystów, które w dużej mierze mają się nijak do Wampiryzmu.
Jedynym filmem o tej tematyce, jaki wywarł na mnie pozytywne wrażenie była "Królowa Potępionych" z uroczym Townsendem w roli Lestata, z bezbłędną muzyką, z "tym czymś" w sobie. Chociaż nie twierdzę, że było to mistrzostwo kinematografii, ale jednak podobało mi się.
Co do serca, cóż, znając Siebie jako jednostkę, śmiem wątpić w obecność tegoż organu we mnie. ;)
Pozdrawiam, M.Voy.
Indeed, Vampire Solidarity.