Ja uważam co innego. Właśnie druga połowa 3. i pierwsza 4. są wg mnie najlepsze z serii - nieprzewidywalne zakończenia, nie zawsze udaje się wyjaśnić sprawę lub wygrać. Przełom 4. i 5. też całkiem niezły choć zmieniła się konwencja serialu - kilka odcinków pod rząd dotyczyło jednego wątku. Ale po zakończeniu tego wątku 5. sezon stracił klimat i odcinki były naciągane przez co nie doczekaliśmy się 6. serii.

Ja też bardzo lubię 4 sezon, jest parę słabszych odcinków, ale większość stoi na wysokim poziomie, "Obraza sądu,Miłość od pierwszego wejrzenia, Jak huragan, Kula dla Crocketta".

Mówi się, że Miami Vice nie ma słabych odcinków. Ale jednak są i to właściwie wszystkie w sezonie 4 - Cows of October, Missing Hours i The Big Thaw. Dlatego sezon czwarty uznawany jest przez fanów w tym i mnie za najsłabszy. Ponadto jeśli by się jeszcze do czegoś przyczepić, to mała ilość scen akcji w czwartym sezonie. Piąty jest ogólnie bardziej stabilnym sezonem niż czwarty, ale niestety już niemal całkowicie bez pasteli.

ja mam za sobą 2-gi sezon. Uwielbiam ten serial. A za najsłabszy uważam odcinek pilotażowy. Całe szczęście, że dalej jest coraz lepiej.

SPOILER

Czy ja wiem. Da się odczuć spadek formy, ale ogólnie serial w tych sezonach daje radę, są perełki. Mi osobiście na przykład podobał się zwrot akcji na przełomie 4 i 5 sezonu, jak Crockett stracił pamięć i działał dla bandytów :D

Zgadzam sie, poza 4 odcinkami o stracie pamięci, samo dno. Wlasciwie serial skonczyl sie po smierci Zito. Jescze pozniej bylo kilka dobrych odcinkow ale poziom spadal.

z sezonów 4 i 5 najlepsze to odcinki od 4x20 Bullet for Crocket do 5x02 bodajże pt Redemption in blood. W skrócie, Crocket dostaje kulke i traci pamieć, staje sie Sonny Barnetem i przechodzi na ciemną stronę mocy i próbuje zabić Tubs-a.

Serial jest na podobnym poziomie przez wszystkie sezony. Po prostu przychodzi znużenie.