Co było pierwsze? Oczywiście zbrodnia, później jest duża szansa, że powstała książka, jeśli sprawa była głośna, na pewno powstanie o niej odcinek podcastu zbrodni - polskiego czy zagranicznego, to już bez znaczenia. Na końcu, na szarym końcu powstaje serial, jak ten Netflixa.
I tutaj pytanie - czy scenarzyści w ogóle czytali akta procesowe, książkę, a następnie słuchali podcastu czy może przeczytali krótki opis sprawy z wikipedii i na nim oparli cały serial.
SPOILER ALERT
Przecież sprawa molestowania to był wynalazek procesowy, nie było praktycznie ŻADNYCH dowodów na to, nie potwierdził tego nikt, nawet psychiatrzy sądowi wskazywali, że nie widzą w nich tego co zwykle można dostrzec u ofiar molestowania, to, że później znajomi i rodzina coś tam przebąkiwali, to robili to najpewniej z litości by tamci nie dostali kary śmierci, pewnie przekonywani przez ich adwokatów. Ich motywy były jasne i przekazali je w formie pierwotnej jako chęć odziedziczenia fortuny, a nie jakieś tam studia, staże, praca, wymagania. I ja też tak widzę tę sprawę, wszystko inne to inżynieria procesowa.
P.S bracia Menendez żyją i na bank ten serial obejrzą, ciekawi mnie co sami o tym powiedzą.