ale Liv Tayler się zestarzała. Dłuższy czas zastanawiałam się "ona / nie ona?" (aż nie mogłam spokojnie oglądać tego przydługiego odcinka). - Ona.
Na szczęście avatary się nie starzeją, ufff...
Mam nadzieję, że będzie miała ciekawą rolę. To kolejny przykład przejścia z kina na mały ekran. Ciekawe skąd ten trend. - Hollywood niepewne i gorzej płaci?
To co napiszę pewnie Cię zaskoczy... Ale... Ludzie się starzeją i umierają. Celebryci też. Może miała mniej make-upu jak w innych filmach i od razu mówisz, że się zestarzała. Niby tylko 37 lat, albo może już 37.
To już nie można poubolewać nad procesami starzenia, umierania itd.? Nawet celebrytów (to też ludzie). Trochę empatii ;]. Ja ubolewam - u siebie, u Niej. A Tobie zazdroszczę boś troszkę młodsza ;].
U Liv akurat jest to o tyle uderzające, że Ona zawsze grywała takie energetyczne dziewczęcia (przynajmniej ja Ją tak kojarzę), zresztą po warunkach. A tu mamy już panią, i to melancholijną. Mam nadzieję, że ta rola się trochę rozwinie, zresztą już obejrzałam kawałek drugiego odcinka i jest lepiej.
PS. Proszę mi nie imputować jakiś złych emocji, ten post nie był hejterski, a pisany na dużym luzie. Warto zwrócić uwagę na Liv, bo Ci młodsi widzowie mogą w ogóle Jej nie kojarzyć.
Liv była i jest piękna... Mam nadzieję że nie pójdzie w ślady ponaciąganych aktorek, ale będzie się ładnie starzeć. Teraz wygląda dojrzale i nadal dobrze.
Pełna zgoda, ale trochę Jej się rysy pozmieniały, choć może to faktycznie kwestia tego marazmu postaci. Chętnie bym ją widziała trochę żywszą, ale może nie w tym serialu...
Przecież już jest ponaciągana. Botoks, aż bije po oczach pod nosem. Oszpeciła się.
Tak. Przy kolacji widać dość dobrze. Sztywne mięśnie w tej okolicy. Nie wiem też czy jej wargi nie spuchły. Wcześniej miała ładną wąską, górną.
Wpatrywałam się intensywnie i nie zauważyłam, ale może tłumaczy mnie okoliczność, że obejrzałam odcinek z rąbaniem drzewa, a nie kolacją. Ale na pewno coś sobie poprawia, gdybym miała takie środki i pracowała twarzą na chleb (wille, baseny przy okazji) to też bym inwestowała. Chociaż pewnie można to robić nieinwazyjnie. Botoksy, naciąganie to przecież niszczy mimikę i strasznie odrealnia twarz. Na coś takiego mogą sobie pozwolić gwiazdy pokroju "Mody na Sukces".
PS. Jak mi ktoś jeszcze napisze, że Liv nosi soczewki, a kolor oczu jest nienaturalny to będę poważnie zawiedziona, zdewastowana wręcz,
"To kolejny przykład przejścia z kina na mały ekran. Ciekawe skąd ten trend. - Hollywood niepewne i gorzej płaci?"
A co w tym złego? Tak pytam z ciekawości, ponieważ dzisiaj zdecydowanie XI muza ma czasami <nie napiszę, że zawsze> więcej do zaoferowania niż X. Przejście na 'mały ekran' wcale nie musi oznaczać, że aktorowi źle lub ma mniej płatne, zwłaszcza przy bardzo popularnym projekcie, np. Hugh Laurie w 'House md', Michael C. Hall w 'Dexter' czy obsada 'Friends' z Aniston na czele (a kiedy to było, hehe) .... choć chyba Liv jednak tak, w Holiłud ma się źle, ale piszę ogólnie, odebrałem te zdania jak swego rodzaju 'coś gorszego' dla aktora w XXI wieku xd
Nic złego, tylko takie nieszczególne spostrzegawcze odkrycie. Nie mam żadnego problemu z Tajlerówą, nawet ją trochę lubię, wydaje się sympatyczna... Ale faktem jest, że filmy teraz mają często mniejsze budżety, aktorzy są dużo gorzej opłacani i inaczej (zdaje się, że jakaś forma prowizji). Często widzę naprawdę dobrych aktorów w dziwacznych projektach i zastanawiam się czemu, czemu, czemu Tyś (np. Robercie De Niro) w tym grasz? Poza tym, że jakość tych filmów jest wątpliwa (takie stricte festiwalowe indie) to aktorzy grywają czasem wyraźnie więcej niż kiedyś (np. taki John Cusack). Nie siedzę w temacie szczególnie, czasem obejrzę jakiś wywiad na jutubie, toteż się pytam, jak to z tym jest, w tym Hollywood.
PS. Akurat Ci wymienieni aktorzy to stali się bardzo znani po projektach właśnie stricte serialowych (gościa od Dextera to ja z nazwiska nawet nie znam, pewnie nigdy nie poznam, na tyle by kojarzyć). Co później z tą sławą zrobili to inna sprawa (IMO - niewiele). Bardziej chodzi mi o Panów z Detektywa, za chwilę będzie serial z Mattem Dilonem itd. itp.
Ogólnie seriale przeżywają pewnego rodzaju odrodzenie, mają większe budżety, ciekawsze fabuły. Nie są już tylko pustą rozrywką. Jeszcze w latach 90-tych aktorzy, którzy zdobyli popularność dzięki tv próbowali przełożyć ją na filmy fabularne (z różnym skutkiem), ale taka była tendencja, gdyż to film dawał większy prestiż, a dzięki temu więcej możliwości. Dziś można zaobserwować pewien kryzys X muzy. Seriale mają się dobrze i oferują teraz bardziej złożone postacie, poruszają tematy tabu, często przekraczają granice, więc gwiazdy kina coraz częściej decydują się na romans z tv. A dziś zagrać w serialu to żaden wstyd, a raczej ogromna możliwość rozwoju dalszej kariery.
Ogromna możliwość rozwoju to może trochę na wyrost. Taka Longoria z serialu wyszła i w serial weszła (zdaje się, że produkuje, zresztą coś bardzo podobnego). Filmy to jednak dalej większy prestiż, ale aktorska ławka zrobiła się jakby krótsza (i wcale nie wysoka jakościowo). Chociaż niewątpliwie ciekawe produkcje bronią się same - czy to serial, czy nie serial. Choćby takie "House Of Cards" Kevina Spaceya. Aktorzy mający wybór chyba jednak nie chcą wiązać się z tv (może w ramach własnych projektów, jak to zrobił Spacey), to jest jednak często zobowiązanie na lata (pomijając seriale / miniserie z deadlinem, typu "Detektyw"). Nie od wczoraj mówi się, że telewizja w porównaniu do filmu jest o wiele większą harówą. I w zasadzie nie wiadomo, czy się zwróci (ileż jest tych seriali, jedne się kończą - powstają nowe, ciągła walka o przetrwanie, często sięgając po najniższe środki fabularne - romanse, wymuszona akcja, jakieś spiski, wszystko by serial trwał, bo 'trwa mać').
Ogromna możliwość rozwoju - bardziej chodziło mi o talent aktorski, gdyż w serialu można zbudować bardzo złożoną postać, a film często na to nie pozwala ze względu na chociażby ramy czasowe. "Aktorzy mający wybór" faktycznie nie wiążą się z tv, dlatego napisałem, że decydują się na romans.
Ogólnie to ze względu na zdecydowanie wyższy poziom aktualnych produkcji telewizyjnych, taki romans z tv jest coraz częściej zauważalny. Film oczywiście nadal ma większy prestiż, ale też jest coraz częściej nastawiony na czystą rozrywkę (co kiedyś było domeną tv) i może przez to mniej ciekawych ról do zagrania.
Aha, tutaj to zgoda, choć naturalnie tych ambitniejszych, niedegradujących produkcji jest niewiele. Telewizja nie musi boleć, zwłaszcza tak jak piszesz - traktowana przygodnie. Spacey robi świetną robotę w HoC, mniej znany Byrne w mniej znanym "In Treatment" (HBO) też stworzył genialną kreację. Hugh Laurie połączył komercję ze sztuką kreowania postaci. Nikt im takim serialem w twarz nie rzuci.
Leftovers natomiast super-pozytywnie się z tego nie wybija, choć zapowiada się zupełnie dobra rozrywka. Nie oszukujmy się, Liv raczej nie marzyła o tym by grać jakąś mimozę w serialu o uprowadzonych ludziach, kosmitach czy innym sci-fi (na razie tak to wygląda, ale może z czasem będzie jednak lepiej). Ile to było podobnych projektów, od Rosewell poczynając? Warsztatowo to nie wiem, czy może się jeszcze rozwinąć, przecież grywa od dzieciaka. Tutaj problem może zahacza o wiek - brak ról dla starszych aktorek. Starszych, choć wcale nie starych. Panowie mają chyba łatwiej w tej branży.
Tak poza tym, chyba bardziej niż Liv dziwi mnie Halle Berry i "Extant"... Myślę sobie teraz, jakiż to problem może mieć Halle, że się ima tv ;]. Wiek, kolor skóry? Oczywiście żartuję (choć może trochę nie ;). Przymierza się ktoś do tego?
"PS. Akurat Ci wymienieni aktorzy to stali się bardzo znani po projektach właśnie stricte serialowych (gościa od Dextera to ja z nazwiska nawet nie znam, pewnie nigdy nie poznam, na tyle by kojarzyć). Co później z tą sławą zrobili to inna sprawa (IMO - niewiele). Bardziej chodzi mi o Panów z Detektywa, za chwilę będzie serial z Mattem Dilonem itd. itp."
Zadałaś pytanie odnośnie "Hollywood niepewne i gorzej płaci" więc ten przykład wydał mi się trafny: osiągnęli sukces w serialu, który stał się właśnie niebotycznie popularny, a jako 'tytułowi' bohaterowie <lub jedni z bohaterów> zarabiali w późniejszych sezonach ponad milion dolarów za odcinek - swoje zarobili, Holiłud nie było im do tego potrzebne. I to nie jest tak <a wydaje mi się, że do tego zmierzasz - popraw mnie, jeśli się mylę>, że po takowym sukcesie mają nagle rozwijać się w filmach fabularnych. Taka tendencja to może była w latach 90, a i pewnie wcześniej. Z tego co zauważyłem dobierają sobie teraz projekty wg własnego uznania <np. projekty niszowe>, własnego 'widzmisie' <role drugo- czy dziesięcio-planowe w typowanym blockbusterze> i wg kryteriów takich jak 'kiedy mi pasuje' - jak dla mnie pełen sukces, a i nie wymagał grania w blockbusterze kinowym <bo cały czas rozumiem, że o kasę Ci się rozchodzi xP>. Wytwórnie tez przystaną na rolę takiego aktora ze względu na jego popularność.. serialową. Jak dla mnie 'dzisiaj' gra w popularnym, a przede wszystkim dobrym, serialu jest gwarancją sukcesu. Nie twierdzę przy tym, że ten takowym jest, czas pokaże.
Aha, De Niro czy Cusack to chyba wypaleni gracze, albo na starość im odbiło - i chodzi tutaj o X muze, nie XI <no chyba, że gdzieś grają główne role, bo o występy gościnne w serialu mi z pewnością nie chodziło>. Dla odmiany 'sponiewierany' przez wielu <choćby tutaj na FW pod njusami.. zazwyczaj> Nicolas Cage gra w filmie za filmem ale jego powodów należy doszukiwać się w pozyskiwaniu funduszy na spłaty kredytów, De Niro czy Cusack tych problemów nie mają więc tym bardziej to dziwi..
"dobierają sobie teraz projekty wg własnego uznania"
- Właśnie pytanie, czy dobierają, czy dostają takie marne oferty? Teraz jest tyle tych seriali, że w zasadzie każdy główny bohater może mieć status jako takiej gwiazdy - dla swojej publiki, rzecz jasna. Dla mnie np. aktor z Dextera nie jest żadną postacią, bo serialu nie oglądałam, ot kilka razy w tv, jak akurat leciało, podobnie gość z BB (a wcześniej Malcolma). Oglądalność serialu dzisiaj, a przed laty to też niebo i ziemia (dzisiaj zadowalające jest kilka milionów widzów, co kiedyś byłoby uznane za porażkę). Te gwiazdy wykreowane przez seriale przychodzą i odchodzą, przez większość jednak niezauważone. I jak postaci z talent-show, mają swoje 5 min, póki nie przyjdą inni/nowsi. Z Hugh Lauriem to o tyle ciekawa historia, że On jest tym Angolem i to chyba Jemu znudziło się granie House'a i dzielenie życia na dwa kontynenty. To, co zarobił - to Jego, ale w dobrym filmie i tak już raczej nie zagra (chyba, że sam coś ambitnego wyprodukuje, o ile będzie mu się chciało chcieć), a na House'a naprawdę był wręcz powszechny szał (przecież liczne książki nawet o tym wychodziły). Ostatnim spektakularnym transferem z tv do filmu był chyba George Clooney (akurat nie rozumiem fenomenu ;).
Właśnie z uwagi na takich De Niro i Cusacka zastanawiam się, co dzieje się w tym Holiłódzie. Znam własne produkcje obu Panów i są naprawdę niezłe, ciężko mi zatem uwierzyć, że nie potrafią podejść krytycznie do podsuwanego scenariusza, i powiedzieć: nie (chyba, że faktycznie chodzi o kredyty...). Na tyle, na ile jestem w stanie ich channelować (sic!), to mam wrażenie, że kiedyś taką umiejętność posiadali i z niej korzystali. Pytanie, czy mają z czego teraz wybierać. A jeśli taki gość jak De Niro ma problem z porządną rolą, to co mają powiedzieć Ci serialowi gracze (często młodsi i piękniejsi, ale bez tej starej/porządnej aury fejmu / renomy).
Przy całym szacunku dla dobrych seriali - ale ujrzenie Costnera, albo Cusacka w obsadzie serialu ma potencjał przyprawienia mnie o zawał. A Liv też mnie zdziwiła. Może mam osobisty problem z aktorami, których znam od brzdąca i te ich nowe poczynania mi nie pasują do stworzonego wizerunku. Ja wychowałam się na krótkiej ławce aktorów, nie tak znowu wielu serialach ("Przyjaciele" jak najbardziej ;) i ciężko mi przyjąć, że ten pierwszy garnitur aktorów przeszedł - i to niezauważenie - w drugi. Nawet ciężko mi czasem przyjąć, że Leo jest poważnym aktorem (mam szczere wątpliwości). No, ale to jest zdaje się, że to zjawisko powszechne, jakaś heurystyka (zakotwiczenia, bodaj).
"dobierają sobie teraz projekty wg własnego uznania"
- Właśnie pytanie, czy dobierają, czy dostają takie marne oferty? Teraz jest tyle tych seriali, że w zasadzie każdy główny bohater może mieć status jako takiej gwiazdy - dla swojej publiki, rzecz jasna. Dla mnie np. aktor z Dextera nie jest żadną postacią, bo serialu nie oglądałam, ot kilka razy w tv, jak akurat leciało, podobnie gość z BB (a wcześniej Malcolma). Oglądalność serialu dzisiaj, a przed laty to też niebo i ziemia (dzisiaj zadowalające jest kilka milionów widzów, co kiedyś byłoby uznane za porażkę). Nawet popularny tytuł nie gwarantuje, że dana 'gęba' jest powszechnie rozpoznawalna. Te gwiazdy wykreowane przez seriale przychodzą i odchodzą, przez większość jednak niezauważone. Możę jak postaci z talent-show, mogą mieć te swoje 5 min, póki nie przyjdą inni/nowsi. Z Hugh Lauriem to o tyle ciekawa historia, że On jest tym Angolem i to chyba Jemu znudziło się granie House'a i dzielenie życia na dwa kontynenty. To, co zarobił - to Jego, ale w dobrym filmie i tak już raczej nie zagra (chyba, że sam coś ambitnego wyprodukuje, o ile będzie mu się chciało chcieć), a na House'a naprawdę był wręcz powszechny szał (przecież liczne książki nawet o tym wychodziły). Ostatnim spektakularnym transferem z tv do filmu był chyba George Clooney (akurat nie rozumiem fenomenu ;).
Właśnie z uwagi na takich De Niro i Cusacka zastanawiam się, co dzieje się w tym Holiłódzie. Znam własne produkcje obu Panów i są naprawdę niezłe, ciężko mi zatem uwierzyć, że nie potrafią podejść krytycznie do podsuwanego scenariusza, i powiedzieć: nie (chyba, że faktycznie chodzi o kredyty, albo pozyskiwanie funduszy na coś własnego, ambitniejszego - to jest OK...). Na tyle, na ile jestem w stanie ich channelować (sic!), to mam wrażenie, że kiedyś taką umiejętność posiadali i z niej korzystali. Pytanie, czy mają z czego teraz wybierać. A jeśli taki gość jak De Niro ma problem z porządną rolą, to co mają powiedzieć Ci serialowi gracze (często młodsi i piękniejsi, ale bez tej starej/porządnej aury fejmu / renomy / NAZWISKA).
Przy całym szacunku dla dobrych seriali - ale ujrzenie Costnera, albo Cusacka w obsadzie serialu ma potencjał przyprawienia mnie o zawał. Zresztą kojarzę nawet, że aktor (Kjusak) jakby obruszył się, gdy ktoś zaimputował mu, iż odrzucił rolę w BB (chyba chodziło właśnie o niegodny format: serial, chociaż może po prostu o sam fakt funkcjonowania takiej ploty...). A Liv też mnie zdziwiła. Może mam osobisty problem z aktorami, których znam od brzdąca i te ich nowe poczynania mi nie pasują do stworzonego wizerunku. Ja wychowałam się na krótkiej ławce aktorów, nie tak znowu wielu serialach ("Przyjaciele" jak najbardziej ;) i ciężko mi przyjąć, że ten pierwszy garnitur aktorów przeszedł - i to niezauważenie - w drugi. Nawet ciężko mi czasem przyjąć, że Leo jest poważnym aktorem (mam szczere wątpliwości). No, ale to jest zdaje się, że to zjawisko powszechne, jakaś heurystyka (zakotwiczenia, bodaj).
Bo ja też się starzeję, razem z Liv - dlatego mnie to boli i przyprawia o refleksje, które próbuje obrócić w żart :). Ale starość - nie radość, co tu kryć.
PS. Coś mi / FW się rypło i wkleiło 2x. Forgive me.
Co do seriali i kobiet to może warto przeczytać artykuł z samego filmwebu. Całkiem ciekawy:
http://www.filmweb.pl/article/Antybohaterki+ma%C5%82ego+ekranu-105902
A same oferty?
Mogą być przyjmowane lub odrzucane z wielu powodów. Na przykład braku ochoty na produkcje poważne w pewnym wieku (to myślę, że może np. dotyczyć de Niro i paru innych aktorów starszego pokolenia), chęci tworzenia własnych projektów (jak Spacey) również w dającej naprawdę wiele możliwości formie serialowej.
Granie w dobrym serialu nie jest dziś degradacją, bywa nawet ciekawsze niż role w ograniczonym mocno ramami czasowymi filmie.
Podejrzewam, że dziś łatwiej o dobry scenariusz w serialu właśnie. Oczywiście mówię o produkcjach przemyślanych, zamkniętych w ramach 10-13 odcinków lub maksymalnie autorskich, zamkniętych paru sezonach (jak "House of Cards" lub starsze "The Wire").
A i jeszcze jedno. Transfer Clooneya to dla mnie osobiście kapitalna sprawa (i nie o urodę tu mi chodzi, a parę udanych filmów, które miałam przyjemność oglądać). Ale to już rzecz gustu :)
Po pierwsze ludzie sie starzeja. Jak bedziesz dorosly, to powinienes to zrozumiec. Po drugie do seriali przechodzi coraz wiecej aktorow tzw. kinowych. Nie chodzi tylko o pieniadze, ale tez o fakt, ze wspolczesne seriale, z coraz wiekszym budzetem, czesto daja duzo wieksze mozliwosci niz krotkie, dwugodzinne filmy kinowe. Oczywiscie, nie mowie o durnych tasiemcach, ale o serialach, ktore maja spojna tresc, klasyczny poczatek, rozwiniecie i zakonczenie. Sa to jakby filmy, ale kilkakrotnie dluzsze od tradycyjnych. Steven Soderbergh oswiadczyl, ze sie calkowicie przestawia na tworczosc serialowa.
lol wydaje mi się, że pani creep jest już dorosła:)
A tak btw pamiętajcie , że postać grana przez Liv ma prawdopodobnie depresję i jak sama mówi - jest zmęczona. I na taką wygląda - młodą, ale zmęczoną kobietę. Fakt że cieżko jest widzieć zmarszczki na twarzy takiego bożyszcza (przynajmniej dla mnie) jak Liv, ale z drugiej strony to jakaś paranoja współczesności, ja sam czasem już czuję się jak stary dziadek, mimo że mam 26.
Dziękuję - jestem :)
Właśnie z uwagi na kreowaną postać, tak nieprzystającą do tej wizji Liv miałam autentyczny dylemat, czy to na pewno Ona (nie wiedziałam, że w tym gra). Swoją drogą dziwne, że na tych fleszowych reklamach śmigających po FW nie ma Jej nazwiska. Ja bym wrzuciła, eksponując wielkimi, falującymi literami w kolorze soczystej czerwieni - przecież to duży atut.
Moje poczucie starości potęguje ujrzenie na ekranie dorosłych Olsenów, albo właśnie takich Liv Tayler (w średnim wieku) na filmach, której też poniekąd dorastałam. Cieszę się, że chociaż fan Liv dobrze odebrał mojego posta, zamiast mnie zwymyślać...
Intelektualnie zbyt dorosla nie jest, skoro nie rozumie, ze lata leca i ze nawet aktorzy nie sa wiecznie mlodzi. I niekoniecznie wszyscy bohaterowie filmow/seriali, ktore ta niedojrzala osoba oglada musza byc piekni i mlodzi. Jej tekst "przykro mi to pisac, ale Liv Tyler sie zestarzala" jest po prostu zenujacy i kompromitujacy.
Coś mi się wydaje że te wieżowce w avatarze symbolizują twoje przerośnięte ego, polecam wizytę u psychologa, będzie ci się łatwiej żyło
O rety. Filmwebowe towarzystwo wzajemnej adoracji? Zalosne. Kadzcie sobie na privie, nie zapaskudzajcie watkow na tym portalu. Pamietajcie, ze glupoty, ktore wypisujecie w rodzaju "przykro mi to pisac, ale Liv Tyler sie zestarzala" zawsze pozostana glupotami, czy sobie bedziecie wzajemnie kadzic czy nie.
Po pierwsze nie ma tu żadnego 'towarzystwa' , ja nie mam żadnych znajomych na fw.
Po drugie obrażasz innych ('intelektualnie zbyt dorosła nie jest') za całkiem naturalne wypowiedzi. Pewnie jesteś ciskającym się gimbusem. Żal tylko twoich rodziców.
Slowo gimbus jako epitet uzywane jest prawie wylacznie przez osoby intelektualnie ulomne. Byc moze jestes z lekka uposledzony umyslowo. Trudno to wykluczyc czytajac twoje posty. I nie, nie obrazam cie, po prostu stwierdzam fakt. Twoja szklana kula ciebie zawsze zawodzi i dlatego zawsze sie mylisz. We wszystkim. To tez jest cecha uposledzonych.
Wypowiedz niedojrzalej uzytkowniczki byla niedojrzala i zwyczajnie glupia. Pozwole sobie ja na koniec jeszcze raz zacytowac.
"przykro mi to pisac, ale Liv Tyler sie zestarzala".
Nigdy zadna przecietnie inteligentna osoba nie napisalaby czegos takiego.
Widać nie potrafisz się wypowiedzieć konstruktywnie bez obrażania innych. Szkoda na ciebie czasu gościu.
"Nigdy zadna przecietnie inteligentna osoba nie napisalaby czegos takiego."
"Slowo gimbus jako epitet uzywane jest prawie wylacznie przez osoby intelektualnie ulomne."
Ciekawe statystyki prowadzisz, podasz źródło tych Twoich faktów/dogmatów/objawień? Czy to wiedza ekspercka podbudowana własnym autorytetem (ego)? W każdym razie bardzo kategorycznie głosisz te swoje wykładnie. To, że w to wierzysz nie oznacza jeszcze, że to prawda. Od napisania, że coś jest faktem, wcale się nim nie stanie (choćbyś powtarzał to uporczywie).
Jako założycielka tego nieinteligentnego, ale pacyfistycznego tematu proszę: znajdź sobie inne miejsce wolnej wypowiedzi - bardziej przystające do Twego poziomu. W ogóle pogodna ładna, masz prawdopodobnie wakacje - skorzystaj. Podwórkowa weryfikacja Twych mądrości może Ci zresztą bardzo pomóc (obić, ale i wyprostować - w dłuższej perspektywie).
PS. "Byc moze jestes z lekka uposledzony umyslowo." - Brak słów na tak chamsko wyrażony brak argumentów.
A jakie argumenty ty wyrazasz, niedojrzala infantylna uzytkowniczko? Twoje wpisy sa tak szalenie glupawe, ze rece opadaja. Wszystkie tezy, ktore stawiasz sa teza kilkulatki. Ile ty masz lat? 8? 9? Twoja metryka mnie nie interesuje, ale czytajac twoje posty odnosi sie wrazenie, ze ma sie do czynienia z mala dzieczynka.
Juz pomijam litosciwie ten tekst o Liv Tyler. Aktorzy sie starzeja, bo to tez tylko ludzie. Bohaterowie filmow/seriali sa w roznym wieku, wiec Liv Tyler, w srednim wieku, a potem stara, pomarszczona, znajdzie dla siebie miejsce, o ile bedzie wystarczajaco dobra i wszechstronna aktorka.
Nie dociera tez do ciebie, niezbyt rozgarnieta uzytkowniczko, ze wspolczesne seriale, niektore, wykraczaja poza ramy serialowe znane z tasiemcow, procedurali, sitcomow, oper mydlanych, ktorych zapewne jestes goraca milosniczka. Dlatego, a jest to zjawisko zauwazalne powszechnie, do dobrych seriali garna sie aktorzy znani z duzego ekranu tacy jak Dustin Hoffman, Kevin Spacey, Billy Bob Thornton, Matthew McConaughey, Woody Harrelson, Kathy Bates, Angela Bassett czy Lawrence Fishburne. A takie przyklady mozna mnozyc w nieskonczonosc, bo granica miedzy kinem a wysokobudzetowym serialem sie zaciera. Jak wspomnialem, do seriali przechodza tez znani rezyserzy filmowi tacy jak Steven Soderbergh. Rowniez nasza Agnieszka Holland maczala palce w wielu telewizyjnych produkcjach, ze znakomitym The Wire na czele.
A jakie sa twoje argumenty, infantylna kobieto? Albo probujesz innych obrazac, albo nie rozumiesz tego co sie do ciebie pisze. Ustosunkowalas sie merytorycznie do czegokolwiek w tym watku? Wyrazilas tylko dzieciece oburzenie, gdy zareagowano na to przyglupie stwierdzenie zawarte w pierwszym twoim zdaniu. Jak ty chcesz byc odbierana skoro jestes niezdolna do prowadzenia jakiejkolwiek dyskusji na elementarnym poziomie?
Co do opuszczenia tego watku. Dziecko, to nie jest fanpage dla nastolatkow i to nie jest twoja prywatna strona. To publiczne forum Filmwebu. Nawet tego nie jestes w stanie zrozumiec? Nie musisz czytac wszystkich postow, nie musisz odpowiadac na moje, ale musisz pamietac, ze nie jestes tu gospodarzem, nawet w watku przez siebie zalozonym.
I to by bylo na tyle.
Nie mam nastroju na pracę u podstaw w czynie społecznym. Skoro jesteś taki zaawansowany w latach to też przypuszczam, że może być już na to zwyczajnie za późno.
Miłych wakacji życzę, w towarzystwie jędrnych rówieśniczek, z dala od tej deklarowanej do(mo)rosłej staro-malutkiej powagi, tak częstej bolączki wciąż młodych, a już sfrustrowanych i zgorzkniałych ludzi.
A potem dziwisz sie, ze jestes postrzegana jako osoba zdziwaczala. A gdzie o filmie i serialu? Gdzie wywod na temat aktorow kinowych, ktorzy nie maja oporow by brac udzial w projektach serialowych? Ty masz emocjonalnosc na poziomie dziecka, dlatego w tak zabawny i osobliwy sposob reagujesz na moje posty.
Z niektórymi nie warto rozmawiać. Nie wiem jakiej Ty reakcji oczekujesz na chamskie zaczepki, raczej nie jest to nigdy asumpt do merytorycznego dialogu. To kiedy sobie stąd pójdziesz? Ustąp starszej Pani, załóż własny wątek.
Po pierwsze i najważniejsze: daruj sobie na dzień dobry chamowate uwagi pod adresem osób, których nie znasz, a nawet nie potrafisz wydedukować płci (hint: po czasownikach da radę poznać). Prywatnie wolę cenzus inteligencji niż wieku, ale jest szansa, że przewyższam Cię w obu kryteriach, a na pewno w kulturze. Żaden wyczyn, czy radość się z tym nie wiąże.
Po drugie: Joss Whedon przesiadł się z seriali na filmy. To żaden argument, a jednostkowy przykład.
Po trzecie: Powtarzasz po maciowskim. Nie znaczy to, że źle piszesz, ale mogłeś już Jemu odpowiedzieć, albo się ustosunkować. Tak trudno przeskanować te kilka postów?
Bez obrazy, ale narzuciłeś nieprzyjemny ton.
Caly twoj post jest chamski i glupi, wiec okazuje sie, ze w niczym mnie nie przewyzszasz. Glupawy jest tez twoj post otwierajacy watek, wiec dostalas odpowiedzi na przystajacym do tego poziomie.
Ponadto nie mam obowiazku czytac wszystkich postow w watku, ustosunkowalem sie tylko do pierwszego.
Zwrocilas uwage na posty Maciowskiego i tak, zgadzam sie z tym co on pisze.
Trzeba jednak odrozniac seriale od seriali. Wciaz tworzy sie tasiemce wielosezonowe, ktorych autorzy/scenarzysci czesto nie znaja na poczatku zakonczenia. Wciaz tworzy sie proste, rozrywkowe procedurale. Wciaz tworzy sie komercyjne dzielka, ktore maja przyciagnac jak najwiecej widzow i dac zarobic tworcom na emeryture.
Ale obok tego coraz wiecej jest produkcji wzglednie ambitnych, ktore - tak jak napisal Maciowski - daja tworcom mozliwosc rozwiniecia skrzydel, zarowno aktorom, jak i scenarzystom, rezyserom, operatorom... Widzimy wyrazny rozkwit tej formy tworczosci telewizyjnej i dlatego aktorzy, dawniej kojarzeni z kinem, chetnie sie do takich inicjatyw podpinaja. Przykladow mozna by mnozyc w nieskonczonosc. Niedawno obejrzalem serial Fargo, ktory moim zdaniem przerosl film braci Coen pod tym samym tytulem. W roli glownej wystapil Billy Bob Thornton, a wiec aktor raczej kinowy...
Liv jak dla mnie piękna i młoda, osobiście moim zdaniem gra w tym serialu najlepiej mega emocjonalnie czuc emocje.
To się nazywa entuzjazm. Podziwiam - choć jeszcze nie podzielam, ale może już za chwilę... ;]
Niektóre postacie strasznie monotonne są jak flaki z olejem, oglądam mnóstwo seriali dramatycznych jak i filmów dramatów i wiem kto potrafi odzwierciedlic dramat. Tutaj akurat Liv gra najlepiej pod koniec drugiego odcinka jak zaczęła ścinac te drzewo po prostu super emocje i przemawia to do mnie. Na drugim miejscu jeśli chodzi o grę postawiłbym szeryfa oraz jego syna Toma. Co do Liv juź w 1 odcinku pokazała świetną grę aktorską jak w jednej ze scen spoliczkowała kobietę z WP i zaczęła przeklinac. Liczę że jej postac będzie to coraz lepsza. Zastanawia mnie jedno czy kogoś ona straciła czy nikogo.
Obejrzałam drugi odcinek i z dramaturgią nie jest źle. W innym wątku ktoś tam napisał, że ogląda nowe seriale nie od pilota poczynając - bo te są nudne, i z dużym zaskoczeniem muszę stwierdzić, że coś w tym jest :). Drugi odcinek lepszy. Obsada dobra, nawet te nastolaty fajnie grają. Jedyne co mi przeszkadza to mimika szeryfa, który chwilami przypomina Goofy-ego, a to jednak nie jest komedia. I dość drażniący głosik Liv, może czas powrócić do lektora ;].
Ja jestem ciekawa jak ta sekta wybiera sobie nowych rekrutów, w poprzednim zdjęciu było pokazane, że postać Liv została wyznaczona jako konkretny cel (pokazano jej zdjęcie)? Póki co straciła narzeczonego, nieprzyjemny typ. Z tego, co mówił wynika, że kobieta miała od lat jakiś problem - podczas gdy On był wielce tolerancyjny, więc zapewne właśnie kogoś straciła.
kojarzę ją z filmy Armageddon z 1998 roku, też byłam zaskoczona że aż tak się zmieniła. Chociaż według mnie jak na 37 lat trzyma się bardzo dobrze. Wydaje mi się też że w Leftovers tak ją charakteryzują na kobietę nieszczęśliwą, zmęczoną życiem. więc może też to zasługa makijażu.
Też Ją najbardziej kojarzę z Amegeddonu, pewnie dlatego, że byłam na tym w kinie, w czasach gdy było to jeszcze jakimś wydarzeniem. Może też stąd ten lekki szok poznawczy. Na pewno nie wygląda źle na 37-latkę. Pewnie i tak dużo dłużej grała nastolaty niż wskazywałaby na to Jej metryka. Rolę ma faktycznie depresyjną i bez szczególnego wyrazu (poza radością siekierezady), przynajmniej na razie.