Żeby z taką klasą zakończyć serial, którego końcówkę można było bardzo poważnie zepsuć. Choć sam scenariusz to tylko połowa sukcesu tego dzieła. Drugie pół to muzyka Maxa Richtera i zmontowanie jej z obrazem. W przypadku trzysezonowego serialu bazowanie na jednym, tak mocnym utworze było bardzo ryzykowne, dlatego cieszy mnie fakt, że w trzecim sezonie nieco przystopowali z jego wykorzystaniem, by podkreślić nim tylko najbardziej kluczowe sceny. Serial niepozorny, ale poruszający jak jeszcze żaden do tej pory. Ciekaw jestem, czy kiedykolwiek jeszcze coś podobnego powstanie.