Pierwsze odcinki pierwszego sezonu obejrzałem jakby od przymusem. Po dwóch, trzech odpuściłem nie dostrzegając prawie wcale żadnych uroków tego serialu, z głównymi bohaterami na czele. Nie znaczy to jednak, że całkowicie zrezygnowałem. Po pierwsze to HBO, po drugie - świetne opinie. Kurde no musi coś w tym być - pomyślałem. Wróciłem do serialu po kilku miesiącach. Z odcinka na odcinek było coraz lepiej. Na koniec pierwszej serii uznałem - to dobry serial jest. Wtedy jednak też jeszcze nie mogłem zrozumieć czemu tak wielu ludzi uznaje tą produkcję za najlepszy serial ever. Przecież najlepszym serialem jaki kiedykolwiek powstał jest Rodzina Soprano. Przystąpiłem do konsumpcji sezonu drugiego. Jestem obecnie na odcinku 8 i coraz bardziej rozumiem powody zachwytów. Faktycznie są one w pełni zasłużone. A bohaterowie? Świetni. Czemu? Bo ludzcy. To naprawdę wielki serial, a jestem właściwie dopiero na początku z nim znajomości. Oczywiście prawdopodobnie nie powstanie serial, który będzie w stanie zbić z piedestału najlepszą i najukochańsza Rodzinę Soprano. Wydaje mi się jednak, że The Wire może być serią, która na stałe zagości w mojej świadomości jako genialny twór, poziomem dorównujący innym ubóstwianym przeze mnie serialom jak Rzym, Carnivale, John Adams, Ekipa. The Wire jest tak od nich inne, ale przez to tak zajebiste, że muszę przeprosić twórców serii za mój brak wiary. Ja pierdolę... To przecież HBO. To nie mogło się nie udać. To udało się znakomicie. Jestem pod wrażeniem.