Najlepszy serialowy czarny charakter jaki widziałem. Respekt i śmiech się przeplatają kiedy pojawia się na ekrania w długim brązowym, kowbojskim płaszczu, i strzelbą w dłoni. Trzeba mieć naprawdę spore umiejętnosci by zbudować tak sprzeczną postać w gangsterskim świecie, nie jest ani czarna ani biała.
Skacze z okna - i żyje, po tym wydawało mi się, już na 100%, że ten typ jest "niesmiertelny", kiedy dostał kulkę w sklepie od 8 latka spadłem z fotela. Scena przesłuchania zostanie na długo zapamiętana :
-Czym się pan zajmuje ?
+ Kroje i uciekam ...
- Okrada pan Dilerów, jakim cudem pan dalej żyje
+ Z dnia na dzień
:)
9+/10
HBO potrafi robić te seriale...
Trudno go zakwalifikować jako "czarny charakter". Na tle innych postaci z serialu jest całkiem ... sympatyczny.. hahah. Nie no żartuję, budzi sympatię i ja odbierałem go raczej jako tego "dobrego". W końcu miał jakieś zasady. Zresztą coraz rzadziej we współczesnym kinie (ogólnie w filmach i serialach) spotyka się czarne lub białe postacie. Więcej szarości.
Omar to jedna z moich ulubionych postaci nie tylko w The Wire, ale ze wszystkich seriali jakie dane było mi oglądać. Facet jest niesamowity, inteligenty, przebiegły i do tego gej:D Genialne są sceny z jego udziałem, kiedy idzie do sklepu po płatki w piżamce, albo zeznaje w krawaciku przeciwko Birdowi:) Miodzio
No scena w sądzie to jedna z najlepszych w całym serialu. Świetna postać, doskonale zagrana przez Williamsa
"w długim brązowym, kowbojskim płaszczu, i strzelbą w dłoni" do tego jeszcze ta melodia, którą gwizdże kiedy się zbliża do swojego wroga, bardzo złowieszcza postac:D
Jednak na tle paczki Avona, Omar to wręcz szlachetny bohater, kieruje się zasadami, nie zabija cywilów, zemsta jest jego Panią, a tortury mu nie straszne, przy tym dowcip i luzacki styl bycia sprawiają, że ta postac nie jest tak posępna. Obok Julesa z Pulp Fiction to IMO najlepszy czarnoskóry charakter i obok Kellera z OZ najlepszy gejowski charakter.
Headshot w monopolu, to moim zdaniem skandaliczne posunięcie scenarzystów względem Omara. Rozumiem, że w serialu takim jak The Wire stawia się na realizm, wierne oddanie nieprzewidywalności życia na "ulicy", ale bezduszne, zaskakujące ukatrupienie Omara, to zwyczajna hańba.
Perypetie "czarnego Robin Hooda" z Baltimore, to chyba najbarwniejszy wątek, który ogląda się z ciekawością.
Osobiście nie wytrwał bym do końca serialu (kryzysowo nudne momenty - patrz sezon z Polakami), gdyby nie ciekawość dalszych losów Omara.
Nie miałbym nawet żalu do scenarzystów, za faktu skasowania największego killera w Baltimore (brawurowe ucieczki z opresji - skok na proste nogi z 8 piętra (realizm przede wszystkim), obrabianie dilerów w błękitnym aksamitnym szlafroku i futrzastych papetkach etc.etc.) przez mierzącego mu do pasa obsmarkanego sralucha, gdyby dali czarnemu bratu zemścić się za wujaszka Butchiego, dali odstrzelic Marlo'a.
W skrócie sposób potraktowania mojego ulubionego bohatera The Wire, jest po prostu jawną niesprawiedliwością, powoduje frustracje, poczucie niesprawiedliwości i zasługuje na permanentnego focha.
Przez 5 sezonów budowali postać twardziela, która jest uważana na winklach za Boga, a także która budzi respekt wśród policjantów. Skacze z ósmego piętra, przeszukują całe osiedle by go znaleść, sami nie mogą uwierzyć w to co zobaczyli - bo kto może przeżyć skok z takiej wysokości. A rozwiązanie było pod ich nosem. Nikt na to nie wpadł, to było by zbyt proste, przecież Omar jest nieśmiertelny, człowiek duch. Omar schowany w schowku na miotły ze złamaną nogą zwijał się z bólu, płacząc jak mała dziewczynka. Mit upadł. Chwilę pózniej dzieciak (ledwo jest w stanie utrzymać rewolwer) zabija go w sklepie,. Omar pada na ziemie jak kawał mięsa. Znalazł swojego następce. Ulica jest bezlitosna. Nie ważne co robisz, jesteś dobrym czy złym gansgterem. Raz zagrałeś musisz grać do końca. Jeśli wygrasz - nic nie zyskasz. Przegrasz wszystko tracisz. Nie możesz wycofać się z gry a takie pojęcia jak remis nie istnieją. Nie ma litości dla nikogo. Genialne posunięcie Scenarzystów.
it's all in the game, yo
a tak z drugiej strony czy historia Micheala nie miała być nawiązaniem do Omara? W końcowym z odcinków tego sezonu Micheal napada na jakiegoś typa, też chyba dealera. Tak to wtedy odbierałem, już dokładnie nie pamiętam. Na ulicy zawsze jest ktoś taki jak Omar.