Nie czytałem książki, więc ogladałem film jako film, a nie adaptację. Akceptując licentia poetica tego typu TV shows (czyli strzelają w środku miasta, a policja przyjeżdża po pół godzinie i nic nie wyśledzi, bo serial by się wpół skończył), można bawić się czym innym. Czyli:
- Adamczykiem wprost wyżywającym się w roli Tony'ego Soprano na polskiej prowincji,
- Damięckim sprawnie markującym ciosy i klikającym zamkami rozmaitej broni,
- Czachą i Słonikiem, czyli obowiązkowym wątkiem gejowskim,
- czeskim niebieskim sweterkiem (trwają spory o markę),
- Łopatą, co to na te sprawy za krótki jestem, ja to co najwyżej winko na ławce,
- niemieckim Audi szturmującym polski śmietnik uliczny,
co w sumie daje kilkugodzinny wypoczynek przed ekranem bez zbędnego obciążania umysłu.
No i w bonusie: słyszalny dźwięk dialogów, wcale nie takie oczywiste w polskich serialach XXI wieku.