Niestety - drugi jest już sromotną porażką. Najmocniejszy punkt fabuły to napisy końcowe. Jaka jest tego miernego stanu rzeczy przyczyna? Bardzo prosta. W pierwszym sezonie mieliśmy wartką akcję, ponieważ istniała centralna oś intrygi, którą był rozwód i brzemienny stan głównej bohaterki, a więc - kluczowy moment przełomu w jej życiu.
W drugim sezonie tej siły napędowej zabrakło. Główna postać snuje się po fabule i ekranie, głupkowato-infantylnie szczebiocząc do bachora albo wydzielając z siebie wydaliny językowego banału.
Ten serial jest jak glut podczas anginy. Ciągliwy i nudny.