Mam wrażenie, że producenci chcą zrobić z widzem to, co mój brat ze mną- on czasem
machnie mi ręką tuż przed twarzą, że niby chce mnie uderzyć, w ostatniej chwili cofa rękę, a
potem ma brecht, że odkakuję jak spłoszony królik <ahhh rodzeństwo>. Z Merlinem jest to
samo; były dziesiątki okazji, żeby się ujawnił, bo zwyczajnie by musiał- wybór między
ujawnieniem albo śmiercią Artura. Właśnie w tej chwili oglądam 12x04 i choćby ten moment,
<SPOJLER>, kiedy Artur chciał wyskoczyć na Agraveina. Nie chce mi się wierzyć, że chudzina
Merlin by zdołał go przytrzymać, a oczywiste jest, że Arcio nie poradziłby sobie z wiedźmą i
oddziałem wojowników. Taki bardzo prosty przykład. Merlin musiałby go ratować i wszyscy by
się dowiedzieli. Z tymi momentami "zaraz się dowie" jest to samo co z momentami "zaraz
dostanę w twarz"; szykujesz się na nie, wiesz że to już, a tu nic. To pobudza emocje, ale w
końcu przyzwyczajamy się do takich rzeczy- np oglądasz już czwarty sezon i nadal nic, to takie
momenty "zaraz się dowie" przestają robić na tobie wrażenie. Tak jak i ja w pewnym momencie
przestaję odskakiwać, bo wiem, że brat to robi tylko dla śmiechu
W zupełności się zgadzam. Zawsze byłem zaintrygowany potencjałem rozwoju fabularnego po ujawnieniu się Merlina. Jak wiele świeżości wniosłoby to do stopniowo coraz bardziej schematycznej struktury scenariusza (nieśmiertelny syndrom szpiega w Camelot + pojedynki na force push to jakby nie patrzeć synonim tego serialu). Mogłoby to ciekawie rzutować na miejsce Merlina w hierarchicznym układzie pomiędzy bohaterami. Inna sprawa, że w dalszych odcinkach moje zdanie o nim bardzo się zmieniło (na niekorzyść)...ale to już sam ocenisz oglądając kolejny sezon.
Właśnie, oglądam już piąty sezon i zobaczyłam wymykającą się postać (nie mówię kogo na wszelki wypadek) i już myśle tylko "Nieeee! Niech to nie bd szpieg, bo się pożygam!". I co się okazuje? To, co zawsze :C Zawsze lubiłam, jak w serialu pojawiał się jaki stały, dożący do finału wątek- choćby to lovestory Artura i Gwen. Taki, który zajmuje więcej niż jeden odcinek. Jakie to było wkurzające, kiedy kolejny odcinek był taki szablonowy- pojawia się potwór/ktoś pragnący zemsty na Utherku, robi kłopoty, Merlin go kasuje i znowu. Nie policzyłabym, ile było turniejów już- na pęczki. Jednak uważam, że od czwartego sezonu jest wyraźna poprawa- pojawiają się stałę zmiany, tzn rzutujące na całą historię, nie tylko krókie wąteczki. Jednak serial ogólnie mi się podoba, jest epicki, postacie wzbudzają sympatię, niezłe efekty specjalne i zabawny : ) zawsze moge sie na nim pośmiać
Serial wiele zyskał wraz z 4 sezonem jeśli chodzi o stronę wizualną i budowanie klimatu (lepszy sprzęt do kręcenia zdjęć?...a może to tylko kwestia tego, że od 4 sezonu oglądałem w 720p), fabularnie też było lepiej (mroczniej a jednocześnie bez utraty humoru). Gdyby tylko scenarzyści bardziej się wysilili a nie tworzyli pewne wątki na ostatnią chwilę. Zresztą aż do samego końca 5 sezonu syndrom szpiega wciąż będzie "w mocy" (ale to chyba żaden spoiler w tym serialu :P).
Uproszczenia fabularne i schematy są w Camelot stałym elementem ale tak czy owak serial cenię za klimat, humor, detale jeśli chodzi o scenografię...gorzej z sympatią do głównego bohatera pod koniec 5 sezonu. Chociaż tak de facto w segmencie fantasy dużego wyboru nie ma (Merlin, Miecz Prawdy, Gra o Tron i to chyba tyle) więc brak jest szerszego porównania.