Zawsze tak mam, że gdy opóźniam obejrzenie jakiegoś serialu, albo nie jestem pewna czy go obejrzeć, gdy to w końcu zrobię okazuję się być genialnym. W tym przypadku miałam tak samo.
Zaczęłam go oglądać chyba 2 tyg temu, gdy zaczynała mi się sesja no i zamiast się uczyć wciągnęłam się tak bardzo, że nie robiłam nic oprócz oglądania w dzień i noc Merlina. Widziałam na Tumblr mnóstwo postów o tym serialu u ludzi oglądających Sherlocka i Doktora Who, jednak miałam obawy przed ściągnięciem go, bo wydawał mi się jakiś strasznie dziecinny (przed DW miałam tak smo). No ale gdy już zaczęłam to nie mogłam się oderwać. Serial jest kapitalny i wywołuje więcej emocji niż te wszystkie amerykańskie produkcje razem wzięte.
Muszę się też odnieść do ostatniego odcinka 5 sezonu. Nie zgadzam się z większością chyba opinii, że historia powinna skończyć się szczęśliwie, Artur powinien przeżyć itp. Zakończenie jak dla mnie jest idealne. Pięknie odnieśli się do legend. Ręka Artura łapiąca miecz daje nam nadzieje, że on faktycznie tam jest i może powróci( jestem pewna, że to jego ręka mimo wszystkich dyskusji) . Oglądałam ten odcinek wiele razy i za każdym razem płaczę. Jest niesamowicie smutny, ale daje też nadzieje. Nie zniosłabym szczęśliwego zakończenia ( możliwe, ze jestem masochistką) i to było najlepsze co mogli zrobić. Po prostu wolę cierpieć, myśleć o tym, analizować itp. niż cieszyć się ze szczęśliwego zakończenia. Chciaż czasami zastanawiam się jak to mogłoby być gdyby przez kilka odcinków Artur był świadom tego, że Merlin włada magią, chociaż sądzę, że to by i tak nic nie zmieniło.
Serial się skończył, sesja się skończyła i jak teraz żyć? ;)
Też tak mam z tym oglądaniem- skończę coś fajnego, mam na uwadze coś innego ale jakoś nie chcę tego zaczynać, bo mam zbyt duży sentyment do tego poprzedniego ;d Ja tak miałam z Sherlockiem, ale gdy już obejrzałam okazał się cudowny.
Jak żyć? Może jednak jakiś nowy serial albo pisanie opowiadania, tak jak to zrobiło wiele osób na forum? :)
Co do zakończenia: ja jednak łatwo się dołuję, więc wole happy endy. Jak tak sobie teraz myślę, to to zakończenie nie było złe, a na początku oceniłam je tak chyba ze względu właśnie na to, jak zły humor miałam po nim.
W takim razie witamy w gronie szalonych Merlinomaniaków, którzy żyją już tylko rolami naszych ulubionych aktorów z "Merlina" i opowiadaniami ;)
Właśnie! Teraz pozostało już tylko czytać opowiadania, pisać je, robić filmiki (i oglądać je :)) i próbować pogodzić się z myślą że więcej Merlina nie będzie...
Wiele osób robi ciekawe gifsety o połączeniach Merlin i Sherlock, Merlin i Doctor Who, Merlin i Supernatural... Oraz filmiki o tej samej tematyce... Bardzo fajnie się to ogląda i siedząc na tumblrze przez te parę ostatnich miesięcy prawie zapomniałam o tym smutku :D
Co do zakończenia... Uważam, że byłoby dobre, gdyby nie nastąpiło tak szybko. Planowana była szósta seria, ale gdy Bradley stwierdził że nie chce grać... Przyśpieszono fabułę i proszę! Arthur umiera! Zawiodło mnie to, że Merlin miał być największym czarodziejem z wielkim przeznaczeniem a w ostatnim odcinku słyszymy: i was born to serve you Arthur... Grrr, aż krew zalewa! Szczególnie, że Morgana była zabita mieczem. MIECZEM. A nie magią, w niesamowitym pojedynku najlepszych czarodziei. I gdybyśmy to wszystko mieli... Cieszyłabym się z takiego zakończenia... Ale nie. BBC lubi łamać serca niewinnym ludziom.