Widziałem wczoraj wieczorem finał: do teraz nie mogę o nim zapomnieć. Skończyłem swoja przygodę z tym serialem i muszę przyznać że jestem powalony. Dosłownie. Pisałem już wcześniej, że spodziewałem się jakiegoś durnego sitcomu, a zobaczyłem coś niesamowitego.
10 wspaniałych sezonów (co prawda najpierw serial staję się coraz lepszy, aż do 5tego sezonu - najlepszego moim zdaniem, później powoli opuszcza loty, ale cały czas trzyma b. wysoki poziom), przeszło 200 świetnych odcinków (moje 3 ulubione: 4x12 - The One with the Embryos, 5x14 - The One Where Everybody Finds Out, The One with the Prom Video).
Rewelacyjne postacie (Chandler ląduje w top4 moich ulubionych męskich charakterów).
Finał dość smutny, bardziej dramatyczny, aniżeli śmieszny - perfekcyjny. Nie można chyba było tego lepiej zakończyć.
Firends ląduje za SFU, The Sopranos i The Wire na moją listę najlepszych seriali. Obok Twin Peaksa. Naprawdę polecam każdemu, a teraz idę oglądać wpadki z planu.
Jeśli miałbym ocenić: 8.5/10
Wczoraj oglądnąłem "TOW All The Other Ones" i "The Last One". Omal się nie popickałem gdy wszyscy poszli na koniec do CentralPerk. Oglądałem ten serial od połowy lat '90 od pierwszych odcinków na Canal+ w paśmie nie kodowanym. Potem leciały powtórki, które niemal zawsze oglądałem. W tym roku zobaczyłem w Polsacie pierwszy raz odcinki po ślubie Moniki i Chendlera. Nie udało mi się obejrzeć ostatnich odcinków 10 sezonu bo pojechałem na wakacje :(. Teraz je zobaczyłem i ... to jest okropne zobaczyć koniec ukochanego serialu :((((. Przez tyle lat oglądałem po kilka razy środek serialu, początek kilka razy, a końca jeszcze nigdy :(.
KOCHAM TEN SERIAL. To jest jak ... nic nie jest jak ten serial.