PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=33993}

Przyjaciele

Friends
1994 - 2004
8,2 356 tys. ocen
8,2 10 1 355581
8,4 49 krytyków
Przyjaciele
powrót do forum serialu Przyjaciele

Nie wiem czy inni podzielają moje zdanie, ale najbardziej do gustu przypadły mi pierwsze 4 sezony. Bohaterowie są młodzi i generalnie dużo lepiej przemawiają do mnie problemy typowe dla tego wieku jak np. nieudane randki czy problemy w pracy niż organizacja wesela czy nieśmieszny szef na kolacji. Irytuje mnie ten związek Monici z Chandlerem, którym jakoś wszyscy się zachwycają. Moi dwaj ulubieni bohaterowie są przez niego dużo gorsi. Monica z sympatycznej i uprzejmej dziewczyny zamieniła się w Kim dzong una w spódnicy, a Chandler jest najzwyklejszym pantoflarzem. Na dodatek uwielbiam te estetykę lat 90, a przynajmniej ich większości, czego brakuje w późniejszych sezonach. Najważniejsze, że od 5 sezonu włącznie ten serial coraz mniej mnie bawi. Gdy oglądam 7 sezon to od czasu do czasu co najwyżej lekko się uśmiechnę. Co wy o tym myślicie?

ocenił(a) serial na 10
Wostock

Tylko że w tych pierwszych czterech sezonach cholernie wnerwiająca była Rachel, która rzuciła Rossa i jednocześnie knuła przeciw jego związkom z innymi dziewczynami. Najgorsza, toksyczna postać... Przepiękne było jak Ross na końcu pierwszego odcinka czwartego sezonu jej wygarnął. Od tej pory Ross był dużo fajniejszą i zabawniejszą postacią, mniej wrażliwy, bardziej sarkastyczny. Dlatego pod pewnymi względami wolę nawet późniejsze sezony. Ale na minus późniejszych sezonów coraz głupszy i częściej irytujący Joey.

ocenił(a) serial na 8
raVadrian

Fakt rachel była koszmarna, właściwie to chodząca reklama kliniki aborcyjnej :D

ocenił(a) serial na 7
raVadrian

A to też prawda, w pierwszych seriach Ross był bardzo uległy. W tym kontekście warto zwrócić uwagę jakie związki najbardziej podobały się tu na forum żeńskim szowinistkom ;) - Ross/Rachel (tylko początek gdy Ross znajdował się w pozycji kolanowo łokciowej), Monica/Chandler (kapciuch, który stracił na wyrazistości), Rachel/Joey ( osobnik z mentalnością dziecka, który doznał szkolnego zauroczenia i spełnia wszelkie zachcianki).
Żeby nie było, że jestem klasycznym przykładem "pierwsze serie lepsze" to trochę rozwinę. Tak jak wspominałem serie 1-5 to jednak bardziej luźne problemy młodszych ludzi, nie było tam nudnych odcinków.
W serii 6 i 7 podoba mi się już tylko circa połowa odcinków z każdej. Szósta ogólnie rzecz biorąc jest dla mnie najsłabsza, nudny jak dla mnie wątek studentki i o dziwo całkowicie nie podeszła mi rola Willisa. Widać, że nie wystarczy sam talent komediowy (Szklana pułapka przychodzi na myśl), jednak trzeba się wpasować w sitcom a tego Bruce wg. mnie nie zrobił, bardzo sztywna rola, przeciętnie zagrał. Jak już musiał zagrać to lepiej samego siebie, w końcu chłopaki mieli świra na punkcie "Die Hard" i byłoby mnóstwo pomysłów na sceny. Z drugiej strony w szóstej serii znajdują się jedne z moich ulubionych odcinków, w dodatku jeden po drugim, to jest te z Witherspoon i z alternatywną rzeczywistością. Siódma to wysoki poziom, np. Alec Baldwin (podium gościnnych występów ?) czy odcinek nocny (sceny Joey i Ross jeden z niewielu pozytywnych skutków złączenia Chandlera i Monici).
Później powrót do pierwotnego poziomu w seriach 8-10. Ósma seria świetna, gdyby nie "Joey i Rachel" (że niby oni do siebie pasują? To już bardziej Phoebe i Ross na zasadzie przeciwieństw też mieli dobre sceny) postawił bym ją na równi z drugą (np. odcinek z nauką teleturnieju). W dziewiątej również było mnóstwo śmiechu (stypa), poza tym zagrała wtedy moja ulubiona postać epizodyczna - Amy, Applegate też zresztą bardzo lubię. Na dziesiątą serię ludzie narzekają. Cóż, jak dla mnie jedyny minus to ciągnięcie już całkiem na siłę domniemanej miłości Joeya i mniejsza ilość epizodów. Serial musiał się skończyć i było po prostu widać, który wątek był tematem przewodnim - Ross i Rachel a które pobocznymi, choć dostawali po równo czasu antenowego (notabene nie jest prawdą, że Schwimmer wymusił milion dolców. Tyle zaproponowano jemu i Aniston, jako głównym postaciom a David był zdania, że cała obsada jest równie ważna i wszyscy powinni dostać milion za odcinek).
I tak po prawdzie znajdował się długo w "uśpieniu" (w seriach 5, 6, 7 właściwie nie działo się nic istotnego, mało było go też w pierwszej) w związku z czym kompletnie nie rozumiem narzekających na Ross-Rachel, skoro Monica/Chandler dostali de facto więcej czasu (od początku 5 serii aż do końca).

ocenił(a) serial na 7
Wostock

Generalnie się zgadzam, mógłbym jeszcze od bidy dodać do tego piątą serię gdzie też było całkiem sporo fajnych akcji (np. Ross u Josepha i Chandlera).
Ja również nie mogę pojąć tego, że para Monica i Chandler jest uważana nie dość że za fajną parę, to jeszcze najlepszą w serialu, że jak? Ok, rozumiem, że komuś może nie podchodzić zbytnio odłożone w czasie zejście Rossa i Rachel (chociaż nawet nieźle powiązali ostatni odcinek z pierwszym i motyw lotniska), ale Tom Selleck jako Richard bije na głowę tego niedorajdę udającego Chandlera.
Monica mimo, że jest chyba najbardziej monotonną postacią (co nie znaczy nudną, jedynymi wątkami "osobistymi" które mnie nudziły to te dotyczące Phoebe) była ciepłą osobą, taką gospodynią ;).
Jeszcze w 5. serii ich związek nie działał mi na nerwy, ale później była tragedia. Babka zafiksowała się na punkcie konkurowania, dogryzaniu narzeczonemu/mężowi w towarzystwie i gdy byli sami, wyrażając się o nim niepochlebnie i z lekceważeniem. W sumie można się zastanawiać czemu są parą. I mnie ta myśl zawsze nachodzi, co strzeliło scenarzystom do głowy (drugi babol to "miłość" Tribianiego do Rachel), żeby ich, ni z gruchy ni z pietruchy połączyć? Do tego w taki sposób, że serwują nam to bez przerwy przez większość serialu. A z epizodycznych drugich połówek, z którymi co jakiś czas łączył się dany "przyjaciel" Monica wiązała się z najciekawszymi osobnikami. Tak jak głupie dla mnie było zerwanie Rossa z Rachel, to nawet poskutkowało ciekawymi i komicznymi scenami a ten drugi związek miał same skutki negatywne.
Chandler przynajmniej od siódmej serii tylko udaje siebie. W dodatku nie ma już akcji w mieszkaniu Josepha. Moim ulubieńcem jest Ross, Schwimmer zagrał kapitalnie (zresztą to wszechstronny i dobry aktor, patrz Kompania Braci jako kpt Sobel), jednak jeśli miałbym wybrać najlepsze sceny, w których biorą udział dwaj bohaterowie to zdecydowanie wygrywa kumplostwo Tribiani-Bing.
Absolutną czołówką jest dla mnie odcinek gdy kupili fotele i non stop oglądali telewizję. Zresztą fajnie powiązali ten odcinek z początkiem związku Geller-Green, dzięki czemu jest to jeden z moich ulubionych epizodów :).
Podsumowując, jeśli chcę oglądnąć sobie odcinek na chybił trafił, to z pierwszych czterech serii albo odcinek ostatni. Dla mnie jest to przyjemny odcinek, może dlatego że lata temu gdy mnie ten serial nie interesował obejrzałem go na chybił trafił. Pokazuje też jaki był wątek przewodni serialu. Choć wolałbym, żeby ich spiknęli przynajmniej na początku 10. serii a jeszcze lepiej pod koniec dziewiątej.

ocenił(a) serial na 10
ffi

Fakt, romans Rachel i Joey'go to wg mnie najgorszy wątek w całym serialu (oprócz brata Phoebe i wszystkich tych chorych rzeczy, które się z nim wiążą)

ocenił(a) serial na 8
ffi

Ten związek od początku mnie odrzucał. Kryli się ze sobą jakby mieli po dwanaście lat i jak się wyda to będą się z nich nabijać na wfie. W piątym sezonie jeszcze wkurza mnie, że scenarzyści nie potrafili dobrze rozwiązać wątku z emily tylko przyjęli startegię "zróbmy z niej najgorszą wariatkę". Tylko ross ze swoimi głupimi wpadkami ratował całą sytuację.

ocenił(a) serial na 8
Wostock

Tak offtopując was też irytowała taka pogarda dla wiedzy? Jak Ross chciał się czymś podzielić to wszyscy robili minę jakby chcieli robić sepuku. Wydaje mi się, że w Polsce jednak inaczej do tefo podchodzimy.

ocenił(a) serial na 7
Wostock

Fakt, u nas jest dokładnie na odwrót. Taki Joe znalazłby się na marginesie. W szkole są popularni, ale później mało komu imponują tego typu osobniki.
Mnie z kolei uderzyło podejście do palenia. Chlanie i zaliczanie co dzień innego gościa/panienki jest ekstra, ale zapalenia jednej fajki to murowana śmierć :D. W sumie to w tamtejszych sitcomach bardzo mało się pali. Jakby oglądnęli jakiś odcinek "Kiepskich" to by pewnie doznali szoku.

ocenił(a) serial na 8
ffi

Wiesz, dopóki się zabezpieczasz to chyba jednak jest bezpieczniejsze od palenia :) tak na serio to już czasy były czasy gdy poważnie zaczęto walczyć z paleniem. Chociaż jak sobie przypominam filmy z tego okresu jak np. fight club to palili tam na potęgę.

ocenił(a) serial na 7
Wostock

Co z tego, skoro są skuteczne w 97 procentach i nie piszą tego dużymi literami :D. Poza tym nie ma reguły, znam takich co nigdy nie palili a zeszli na raka płuc i lokomotywy, nie mających żadnych problemów z płucami.
Chodziło mi też o odbiór takich zachowań w grupie. Pewnie są tacy którym imponują wszystko ruchacze, picie dla picia (to jest więcej niż 1 piwo na tydzień, które naprawdę jest wskazane) i brzydzą się paleniem, ale wychodzą na hipokrytów czystej wody.
Przy takim obytym osobniku jak Richard, palącym cygara, spożywającego niewielkie ilości drogiego trunku ze szkła nawet Ross wychodzi na prostaka a Joe na lumpa z marginesu społecznego ;).