Obejrzałem 6 pierwszych odcinków i mam wrażenie, że serial jest pełen banałów i scen
zaczerpniętych z filmów kasy C. Wskazaniem w jakim kierunku rozwiną się pomysły
scenarzystów jest już 1 odcinek gdy nijaki Miles samojeden radzi sobie z oddziałem milicji
(faktyczne wojsko). Pół biedy gdyby była to genialna intryga, pułapka lub coś podobnego. On
staje przed przeciwnikami, wymienia z dowódcą kilka typowych dla filmów klasy C tekstów po
czym zaczynana się mućka: katana vs 10 katan + broń palna. Oczywiście wiadomo kto jest
bohaterem pierwszoplanowym i kto musi wygrać.
Takich akcji mamy niestety więcej w kolejnych odcinkach.
Spójrzmy jeszcze na Charle - jedną z głównych bohaterek. Niestety odgrywająca ją Tracy
Spiridakos nie popisuje się talentem aktorskim. Zaryzykuję stwierdzenie, że każdy dialog z jej
udziałem jest sztuczny i nie pasuje do post-apokaliptycznego świata. Jej moralność oderwana
od post apokaliptycznej rzeczywistości oraz charakter rozkapryszonej nastolatki nie komponuje
się talentem do pociągnięcia za sobą grupy. To, że grupa się nie rozpadła jest jakimś cudem:
co chwilę Charle naraża siebie, cel swojej misji oraz całą chcąc angażować się we wszystkie
napotkane problemy. Jeśli jej drużyna nie popiera: pobiegnie sama jak dziecko i wymusi by
reszta ją ratowała lub asekurowała.
Nie lepiej jest z kostiumami: to w czym chodzi to nie jest strój podróżny lub do polowań po 15
latach od śmierci przemysłu tekstylnego. Toż to właśnie zdjęto z wystawy.
Podobnie się z resztą sytuacja ma z pozostałymi wędrowcami: ich motywacje są trochę
naciągane, dialogi (szczególnie uzasadniające podążanie za Charle) banalne i oklepane.
Serial ratuje trochę Giancarlo Esposito który świetnie gra Kapitana Toma Neville oraz Zak Orth
(Aron). Oboje dobrze pasują do roli i świetnie sobie radzą.