Jestem wielką fanką kina gangsterskiego, szczególnie tego amerykańskiego, naprawdę jarają mnie te klimaty w kinie.
Kilka ładnych lat broniłam się przed tym serialem. Recenzje przekonywały do tego, by jednak obczaić. Fragmenty w tv (na zasadzie: przeskakuję po kanałach, widzę serial "Rodzina Soprano", nie wiem która to seria, odcinek, zatrzymuję się, bo wiem, że mógłby mnie zainteresować) - żadnych emocji, zero epickości.
No ale jednak przyszedł ten czas, człowiek znajduje się blisko rachunku sumienia, myślę se, obejrzę ten serial.
I zaś babole. Tony mdleje w czasie ataków paniki, co jest bzdurą, gdyż w czasie ataków paniki się nie mdleje, a jeśli się mdleje, to nie były ataki paniki.
Ci jego kumple tacy niemrawi, mało ich, Tony niby jest donem mafii nowojorskiej, a obraca się w środowisku cieci.
Sam motyw terapii u psychiatry jest mocno niewiarygodny, wręcz naciągany. Terapia nie pasuje do jego postaci serialowej, od początku.
Jedyne, co mnie do tej pory zainteresowało to jego relacje z matką, naprawdę nic więcej.
Póki co, wielki zawód.
Polecam trochę bardziej uważne oglądanie serialu, Tony nie jest Donem mafii z NY tylko z Jersey i to nie od samego początku. Kumple to nie ma być mnóstwo przypadkowych osób, tylko postacie z jasno ukazanymi wartościami i cechami charakteru, każda z nich jest na Swój sposób unikalna.
Pomyliło mi się. A serial po siedmiu odcinkach sobie odpuściłam. Zupełnie nie rozumiem jego fenomenu.
Problem w tym, że wymienione przez Ciebie argumenty nie są zarzutami wobec tego serialu. Po prostu jesteś przyzwyczajona do określonego typu postaci gangsterów i nie pozwala Ci to obiektywnie ocenić tych przedstawionych w "Rodzinie Soprano".
Dlaczego terapia u psychiatry jest niewiarygodna? Do jakiego typu postaci ona nie pasuje?
Dlaczego uważasz, że gangsterzy nie są cieciami? "Ojciec Chrzestny" może zwiększać nasze wymagania, ale podejrzewam, że Ci z "Rodziny Soprano" są bliżsi rzeczywistości.
Też jestem fanem kina mafijnego i Rodzina Soprano w tym gatunku to coś absolutnie wyjątkowego.
Rozumiem że klasyka tego gatunku wykreowała obraz gangstera siedzącego dumnie w fotelu którego wszyscy całują w pierścień lub furiata pozbawionego emocji jak np. Nicky Santoro czy inny Tony Montana.
Jeżeli razi Cię że ubierają się luźno to obejrzyj dalsze sezony, będą drogie gajery , Tony w Cadillacu Escalade itd..
Siłą tego serialu jest ukazanie że mafiozi to tak naprawdę zwykli ludzie którzy borykają się z traumami z dzieciństwa, uzależnieniami, lękami, problemami małżeńskimi, wychowaniem dzieci, finansami itd.
Ostatnio próbowałem obejrzeć Kasyno ale po Soprano nie dałem rady, wszystko w tym filmie było takie sztuczne, postacie jednowymiarowe i schematyczne.
Nie porównuj jednak serialu do filmów. Film musi być odpowiednio skrojony na te dobre 2h i tam nie ma miejsca na dłużyzny, na jakie można sobie pozwolić w serialu, rozbudowując głębię poszczególnych postaci.
Ja jako wielki maniak filmów gangsterskich, mogę powiedzieć że jeśli chodzi o ten aspekt serialu, to mogę go szczerze polecić. I dałbym 9/10 gdyby tylko to oceniać. Na początku pierwszej serii też miałem średnie uczucia,ale im dalej tym lepiej. Dużo trupów,strzelania,mafijnych intryg itd. Też broniłem się przed tym serialem dłuższy czas,ale teraz nie żałuje i jestem w środku trzeciego sezonu :) Serial jest wyjątkowy, tak samo jak rola tonyego. Gandolfini był brilliant R.I.P.
A ja Ci powiem, że do tego serialu robiłam trzy podejścia :) Dopiero teraz, za trzecim razem, naprawdę mnie wciągnął serial. W zasadzie tak od czwartego, piątego odcinka drugiej serii. O ile na początku potwornie mi się dłużyło (nie jestem fanką gangsterskich filmów), o tyle teraz oglądam z zainteresowaniem.
Może warto zrobić kolejne podejście?
Oh, ja z kolei SFU obejrzałam od razu z zapartym tchem :) W sumie obie produkcje są pod pewnymi względami podobne i myślę, że warto obejrzeć też Soprano.
Mam nadzieję, że się przeprosicie i obejrzysz :)