Film ujawnia to, co nowiną żadną nie jest - że tam, gdzie rozgrywa się Wielka Polityka, nie wszystko jest takie, jak przedstawia się to nam - obywatelom. A także, iż elity, zwłaszcza podstarzali, tłuści, biali panowie, mieniący się chrześcijanami, oraz "obrońcami wartości", uzurpują sobie prawo do uważania się za "wybrańców bożych" i rządzenia nami, motłochem (gdzieś pada nawet w dokumencie to słowo). Nihil novi, jak świat światem władza wmawia nam, że jest z pomazania Boga - takiego, czy innego. Co mnie natomiast zastanawia, to czy oni naprawdę w to wierzą, są tak głupi, naiwni, rozleniwieni myślowo, czy tak cyniczni i aroganccy. Podejrzewam to drugie, przynajmniej u znacznej większości. Zwłaszcza, kiedy powołują się na ukochanego przez Boga chrześcijan Króla Dawida i Batszebę, by usprawiedliwić swoją zdradę małżeńską...