Pierwszego sezonu jest niesamowity aż się popłakałam na nim zwłaszcza gdy Liz zostawia Max'a jak ja bym nie miała 2 sezonu to ja nie wiem co bym zrobiła z Polsatem że nie puszczą dwójki. Jak właściwie to wszystko się zaczęło dopiero :)
Ja wolę ostatni odcinek drugiego sezonu, kiedy to Michael decyduje się zostać na Ziemi dla Marii. W ogóle jest bardzo wzruszający jak wszyscy się żegnają.
A to wszystko jeszcze przede mną. Ale w pierwszym sezonie tylko na tym odcinku łezka poleciała ;p
Nawiązując do tej twojej "łezki" :p to muszę powiedzieć, że ja to miałam przy 15 odcinku 1 serii. Sama nie wiem, niby nie jest jakiś wyjątkowy ale strasznie mnie wzrusza.
Albo w drugim sezonie jak Max przychodzi pod okno Liz a tam widzi razem Liz i Kyla nagich a to oni mieli.... kurcze szkoda mi sie go zrobilo chociaz ze to film.
A tak w ogole to w "Roswellowskiej Kolędzie" jak Max się zapytal tzn ze ostatni raz ja o to zapyta to znaczy o to czy spala z kylem a ona nic nie odpowiedziala to on to wzial za TAK czy NIE ?
Ja mam sentyment do ostatniego odcinka drugiego sezonu. Jak Roswell był w polsacie pierwszy raz niby oglądałam ale sporo odcinków opuściłam i nie przywiązywałam, później w ferie był powtórka ostatniego odcinka drugiej serii i nie mogłam uwierzyć że Alex nie żyje, był moją ulubioną postacią, taki totalnie pozytywny.
Ja właśnie jestem na odcinku gdzie Alex nie żyje chciało mi się płakać, ale nie uroniłam łezki. Takiego mieć przyjaciela jak Alex to ze świeczką szukać. Nienawidzę Tess