złożenie łóżeczka z Ikei bez instrukcji. Nie jeden już na tym poległ.
Ona nie składała żadnego łóżeczka lecz je demontowała. Po prostu odkręcała śrubki i wyciągała pręty z rowków. Praca dla przedszkolaka.
Inna sprawa, że nie wiadomo, co z tego miało wyniknąć. Po rozłożeniu łóżeczka dokumentnie miała ulec dezintegracji, miała paść trupem, miała zostać zabita za pomocą jakiegoś mechanizmu ukrytego w pokoju, jej chip miał eksplodować?
I po co? I dlaczego? Co to miało dać?
I dlaczego Danny Glover krzyczał, że jeśli Mark pokrzyżuje plany firmy, to "wszyscy zginą"? Wszyscy to znaczy kto? Alterzy? Wszyscy ludzie w miasteczku? Wszyscy ludzie na świecie? Wszystkie cywilizacje pozaziemskie w tej galaktyce? Całe życie we Wszechświecie?
Na jakiej podstawie? Na podstawie jakich związków ze światem, tudzież Wszechświatem albo chociaż tą podrzędną galaktyką?
Niby na niektóre pytania padły odpowiedzi, ale jednocześnie pojawiły się meta-pytania, na które odpowiedzi mają paść, rzekomo, w finałowym sezonie. Byleby ten finałowy sezon nie był za kolejne 3 lata, bo to już byłoby żenujące nieco. 6-7 lat kręcenia historii, której akcja rozgrywa się, nie licząc retrospekcji, w ciągu kilku tygodni? Mam nadzieję, że twórcy bardziej widzów szanują i im tego nie zrobią. Finałowy sezon powinien być kręcony od razu po drugim, o ile minimalny szacunek do widza ma być podtrzymany...
cold harbor to było konstruowanie świadomości, która być może nawet jest praktycznie pełną świadomością danego outie (lub potencjalnie później ogólnie ludzi), ale z usuniętymi negatywnymi wspomnieniami lub nawet czymś więcej. Było w którymś dialogu o tym - co również pokazało, że być może celem tego całego kultu nie jest jakieś rozdzielanie osobowości, tylko eliminacja cierpienia z egzystencji człowieka.
A łóżeczko to był test, czy będzie pamiętała o dziecku
Ale nadal nie ma odpowiedzi na meta-pytania. Nie mówiąc o tym, że alterzy, pracownicy, też są osobowościami, choć niedawno "uaktywnionymi", ale kompletnymi. Nie wydają się być ludźmi wybrakowanymi osobowościowo, nie licząc skromnego bagażu życiowych doświadczeń. Dlatego całe to gadanie o "kształtowaniu pełnej osobowości" (które przemycają producenci serialu na różnych portalach społecznościowych) jest rozczarowująco naciągane. Spodziewałem się czegoś... głębszego, mniej banalnego. I ok, mogłoby być ubrane w surrealizm, psychodelię, groteskę, nieistotne, ale ważne żeby było satysfakcjonujące dla widza. Również ten motyw z demontowaniem łóżeczka, mający być testem "pamięci" i "wspomnień" oryginalnej Gemmy jest co najmniej pretensjonalny.
Wiadomo co z tego miało wyniknąć. Bardzo chciała mieć dziecko, było też w jednym z odcinków wspomnienie jak Mark budował łóżeczko. Sprawdzali czy będzie miała emocje - może w tym wszystkim chodziło o rozdzielenie uczuć od wspomnień? Umieją już blokować pamięć, kolejny etap blokowanie uczuć...