Serial zdecydowanie zrobił się ciekawszy i stał bardziej wielowymiarowy po tym jak się okazało, że Irving nie jest tam tylko i wyłącznie z chęci skrócenia czasu przeżywania trudnych emocji na co dzień.
A końcowa scena z S02E05 przywołuje troszkę Pottera z Insygniów Śmierci :D
HP: Panie Profesorze, czy to się dzieje na prawdę czy tylko w mojej głowie?
D: Ależ oczywiście, że to dzieje się w twojej głowie, Harry. Ale czy to znaczy, że nie naprawdę?
To już chyba pewne, że wszystkie te prace są wykonywane w głowie, w ramach software, a nie jak można było sądzić, że chodzą fizycznie po tak stworzonym budynku. Dziwne korytarze, labirynty danych, pojawiający się telewizor na zasymulowanej wypadzie zimowym, procedura Glasgow.
No i potwierdzenie jakie padło w jednym z dialogów, że im się wydaję, że żyją na prawdę.
Ciekawe co dalej :)
No nie jestem w stanie się z tym do końca zgodzić. O ile chip może załamywać rzeczywistość, w strefie rozdzielenia mogą widzieć to wszystko z goła inaczej to na taką teorię symulacji jest na ten moment zbyt wiele niuansów które by jej przeczyły. Sama obecność cobel/milchika czy żony Dylana, która wracając do domu przecież wie gdzie była i z kim się widziała.