Sodi nic nie brakuje ale niestety nie jest stworzona do roli Rubi, podobnie jak reszta aktorów do swoich ról. Gra sztuczna, wymuszona. A nowy Alejandro i Hector to już totalna porażka. :/ Niestety nie zgapiamy bo źle się to kończy. Podobnie z Teresa z Boyer. Miała to być Rubi pod innym tytułem ale nie wyszło.
"Teresa" nie ma nic wspólnego z "Rubí", to wersje zupełnie innych historii. Pierwsza telenowela o Teresie powstała chyba w 1959 roku, a komiks o "Rubí" opublikowano w 1963.
Widziałam ta telenowele i uważam, że to najlepsza produkcja zeszłego roku, warto obejrzeć a Camila dała radę
To super wtedy.Dużo osób narzeka że lipa bo ta telka ma mało odcinków.A mi się wydaje że to jest akurat na plus,ponieważ akcja będzie szybsza i nie będzie się ciągnął tak jak nudna,Moda na sukces ;)
Dokładnie, akcja szybko się rozwija. Mnie nie przekonał jeden wątek związany z jedną "zdobyczą" Rubi, księciem czy jakoś tak.
Obejrzałem dziś 1 odc na TV4.Telka faktycznie super się zapowiada,dużo się dzieje.O wiele lepsza od tej nudnej,Z miłości do dziecka.Czekam już na kolejne odcinki ;)
ja bym wolal by bylo wiecej odc juz bylo 10 zostalo wiec 16 no i koniec nie fajnie tak ;p
Mi odpowiada tak.Chociaż akcja jest szybsza i serial tak się nie ciągnie przez zbędne pierdoły :D
Wiem. Ale pierwotne wersje różniły się do siebie choćby grą aktorską. Najnowsze remaki tych seriali tak sa do siebie podobne że aż nie wiadomo gdzie tu rubi a gdzie Teresa
co ty za glupoty gadasz ten remake jest lepszy aktorki lepsze i aktorzy wiec nie krytykuj
Jak się nie ma świeżych ciekawych pomysłów to się odgrzewa stare kotlety i to niestety nieudolnie. Główny wątek fabuły jest tak głupi i absurdalny że brak na to skali. Prymitywna lalunia bez żadnych zasad, prostaczka o przeciętnej urodzie owija sobie wokół palca trzech bogatych frajerów i jednego tępego biedaka. Dobrze że to już koniec tej maskarady bo następny byłby zapewne prezydent Meksyku czy np. USA. Meksyk lat 2001-2002 wygląda tak samo jak 2020 więc na maxa idziemy na łatwiznę. Jedynym zajęciem laluni jest oprócz jednej amatorskiej sesji zdjęciowej obrażanie wszystkich naokoło i wizyty u kolorowej Pani która żyje z tego że interesuje się życiem innych ludzi. Pod koniec mamy pomalowane srebrzanką włosy i akcję rodem z Chucka Norrisa czy Stevena Seagala. Do nielicznych plusów można zaliczyć wpadającą w ucho piosenkę z czołówki i rolę małej Fernandy którą fajnie zagrała Valery Sais. Obejrzałem podobnie jak Uzurpatorkę tylko z sentymentu do gatunku który niestety lata swej największej świetności ma już dawno za sobą.