Jak wrażenia? Powrót Lucasa i Melissy, początek romansu między Calebem i Spencer i wyjaśnienie sprawy Emily.
Nie jest to już dla mnie ten serial co kiedyś, przyznam szczerze, że mnie już po prostu nie interesuje, co spotka tych bohaterów. Nie czuję już do nich dawnej sympatii. Jestem jedynie bardzo ciekawa, jak wyjaśnią pojawienie się nowego A - skąd w Rosewood drugi człowiek z umiejętnościami technicznymi, środkami finansowymi i niezdrową obsesją na tle lalek i masek?
Wątek Caleba i Spencer mi osobiście w ogóle się nie podoba, co więcej Hanna jednak ma wątpliwości, więc będziemy mieć trójkąt, po czym pewnie na końcu sezonu i tak wróci do Caleba. Na związku tej pary w dużej mierze opierała się promocja serialu, aktorka grająca Hannę oferowała nawet kiedyś na swoim Instagramie koszulki z podobizną "Haleb" i bardzo ciężko jest mi uwierzyć w to, że twórcy wycofają się z wątku, który był dla niektórych osób ulubionym w całej serii. Podejrzewam, że będzie podobna sytuacja jak w Plotkarze, gdzie zupełnie bez sensu połączono Blair z wielką miłością jej przyjaciółki, namieszano, wprowadzono niesmak części fanów, po czym i tak na końcu była z Chuckiem.
P.S. Czemu Hanna chodzi po mieście w szlafroku? :D
Moim zdaniem najlogiczniejsze byłoby aby ali była A - w końcu to ona ucierpiała po utracie bratosiostry i wini za śmierć dziewczyny i tak jak piszesz ma dostęp do wszystkiego pewnie przez lata uczeń przerośnie mistrza. Sara uważam, że zabiła Charlotte, bo jest walnięta. I bd współpracować z ALi.
dokładnie miałam tkaie same wrażenie (pll zamienia sie w gg niestety). Zawsze tak jest z serialami, że pierwsze dwa sezony trzymają poziom, a poźniej robi sie kicha.
Emily jakoś polubiłam w tym sezonie. Wydaję mi się taka zagubiona, ale przy tym nie denerwująca.
Hanna jakoś dziwna, nieszczera i jakby wymuszona. Dobrze, że wspiera Em.
Spencer jest najbardziej denerwującą postacią w całym serialu według mnie. Nieważne jak bardoz chce być z C to nie powinna i tyle.
Aria też dziwna, choć na +. Jej chłopak fajny, ale cały czas ogląda się za Ezrą.
Spaleb - na minus, czułam się niezręcznie. Jakby oglądać rodzeństwo.
Podoba mi sie pomysł Hanny+Lucasa, od zawsze wspierałam ten związek.
Sama nudziłam się cały odcinek. Nie wiem czy to dłużej oglądać, czy wrócić do początku.
Też uważam, że licealne związki nie muszą trwać wiecznie, ale producenci sami robili tak, że dziewczyny przez pare sezonów miały z 3 chłopaków, ale zawsze najważniejszy był ten jeden. to był błąd, moim zdaniem.
A jeśli chodzi o pary to:
Lucas+Hanna, Aria+Noel, Spencer+Dean (gość od narkotyków), Emily+Maya (no ale umarła, więc mogliby jakąś fajną laskę wprowadzić)
Oo, bardzo mi się podobają te pary! Szczególnie Spencer i Dean, szkoda, że to była taka krótka akcja :( Ale przypomnij mi - było coś miedzy Arią i Noelem? Bo już teraz sobie nie przypominam..
Ja wolałam Spencer i Wrena i Arię z tym kolesiem od sztuk walki ;) W sumie Hanna mi jednak tylko do Caleba pasuje ;) A Emily rzeczywiście z Mayą była najlepsza.
Jak dla mnie, to jeśli Spencer rzeczywiście zakochała się w Calebie i bardzo chce z nim być, to powinna to zrobić. Przecież z Hanną nie przyjaźni się już od 5 lat i w ogóle się nie widują. No i zapytała Hanny, czy jej to nie przeszkadza, więc ja nie widzę powodu, żeby miała rezygnować z faceta, na którym jej bardzo zależy.
Po wczorajszym odcinku średnio widać, czy jej zależy na Calebie naprawdę czy tylko nie chce być samotna, ani gorsza od dziewczyny Tobiego. W ogóle, te dziewczyny w tym seoznie są takie że trudno spostrzec czy smakuje im kubek kawy. Strasznie drętwe.
Mi się raczej wydaje, że właśnie widać, jak ją do Caleba ciągnie. A żadnej dziewczyny Tobiego nie pokazano :P
A sorry, nie widziałam nowego odcinka ;) No, ale i tak mi się wydaje, że takie porównywanie się do nowej dziewczyny byłego chłopaka jest czymś normalnym.
Jestem zdziwiona tyloma negatywnymi opiniami, jak dla mnie jest super. Kiedy usłyszałam jakiś czas temu, że ma być 6. i 7. sezon, złapałam się za głowę, po co kontynuować te wszystkie zagadki (które już pod koniec robiły się nudne) aż tyle czasu? Świetny pomysł zatem, żeby pokazać dziewczyny jako nieco starsze. Cieszę się też, że związki się porozpadały, po prostu - mimo podobnego schematu: morderstwo, prześladowanie, smsy od nieznajomego - jest to dosyć nowe i świeże. I też uważam, że fajna opcja z szybkim rozwiązywaniem tajemnic. Co do nowego 'A' - myślę, że Charlotte po prostu nie działała sama i to wcale nie jest nikt nowy...ale zobaczymy co oni tam wymyślili.
a gdzie można obejrzeć odcinek? Bo zawsze ściągałam z torrentów, a teraz nie ma ;/
Szczerze? Staram się nie komentować, ale S + C = wszyscy wyżej byliście bardzo łagodni w komentarzach!!! Dla mnie sam pomysł był poroniony... Ale jak już zaczęli gadać na tej kanapie, trzymać się za rączki... Bleee... Odwróciłam wzrok... Później ciekawość zwyciężyła, ale niesmak pozostał. Bądźmy szczerzy- to było obrzydliwe! Jakbym oglądała jakiś kazirodczy obrazek. Bleee i fuj i mdłości! Sorry, zakochanie zakochaniem, zauroczenie zauroczeniem... Ale takich rzeczy się nie robi!!! Nawet jeśli Hanna powiedziała, że S ma się przekonać, to i tak prawdziwej przyjaciółce by to przez myśl nie przeszło! Po tym co pokazali w ostatniej scenie na kanapie, to takie osoby są dla mnie spalone. Tacy bohaterowie, nawet w przygłupawym serialu też. Nie nie nie, mówię stanowcze NIE!!!
Odechciało mi się oglądać, wyczekiwać i w ogóle. Mam nadzieję, że scenarzyści się wypiszą z tego pomysłu. Oglądając inne seriale tego pokroju, zawsze ceniłam PLL za trwałe związki i miłości, a nie telenowelowe akcje rodem z Mody na Sukces, ale jak widać pomysły się skończyły i trzeba kombinować. W takim przypadku 7 sezon jest dla mnie zbędny.
Wiem, że to tylko serial, ale teraz wychodzi na to, że zmarnowałam ostatnie 5 lat życia... ;/
Zgadzam się, że patrzyło się jak na brata i siostrę (szczególnie, że ta dwójka miała o ile dobrze pamiętam takie "braterskie" momenty wcześniej), ale odnośnie Spencer to spoko. Minęło pięć lat, dziewczyny miały praktycznie 0 kontaktu no i nie ukrywajmy tego, że wcześniej jedyne co je tak NAPRAWDĘ łączyło to było A, racja? Mam na myśli, że nie byłyby przyjaciółkami, gdyby nie A. Co tylko potwierdziło się, gdy wyszło, że nie widywały się w trakcie ostatnich 5 lat. Za to totalne niezrozumienie dla Caleba. Od samego początku "po 5 latach" robił maślane oczy zarówno do Spencer jak i Hanny i TO jest dla mnie niezrozumiałe i głupie, bo Caleb był najwierniejszym, najlepszym chłopakiem wg mnie.
Ale macie problemy :D Przecież oni nie byli w zwiazku już od kilku lat, nawet kontaktu ze sobą nie utrzymywali. Hanna jest już zaręczona, zaraz ślub ma brać. To komu niby ma być wierny Caleb? Swojej licealnej miłości? Nie popadajmy w paranoje O_o Spencer jak najbardziej dobrze postąpiła informując Hanne, ale tak szczerze, to czy potrzebowała od niej jakiejś zgody?
A sama Spencer i Caleb przecież spotkali się w którymś momencie tego przeskoku czasowego. Wtedy na pewno sporo sie spotykali na przyjacielskich warunkach. To, że w serialu dostajemy ich jako parę po zaledwie trzech odcinkach, nie znaczy, że nie zaiskrzyło już wcześniej.
Inną sprawą jest, że twórcy serialu powinni byli to zakończyć na jakimś całusie a nie od razu takie akcje robić. Cała scena przez to wyszła śmiesznie i sztucznie. No ale jak wszyscy przewidują, wszystko rozchodzi się o to, żeby oni byli razem na całego, a Hanna jednak doszła do wniosku, że jest mocno zazdrosna i powstały wewnętrzne konflikty w grupie.
Chyba niektórzy z Was nie przeżyli licealnej aczkolwiek poważniej miłości. Z doświadczenia wiem i rozmów z osobami, które miały "takie doświadczenia" wiem, że sentyment zostaje na ZAWSZE Albo długie lata. Pierwsza miłość niejako wkleja się do serca i uporczywie tam tkwi. Ukłucie zazdrości to coś normalnego. Nie wiemy dlaczego dokładnie się rozstał Caleb i Hanna, choć wiemy że polubownie. Oczywiście, że potrzebowała jej zgody, ja współczuję Twoim koleżankom jak widzisz tylko swoje potrzeby i zachcianki. W damskiej przyjaźni tkwi taka niepisana zasada, nie ruszaj faceta kumpeli ani jej byłego jeśli nie chcesz kwasów. Trochę empatii, ludzie mówią "Wszystko ok" a naprawdę w środku potem się kotłuje żal i zazdrość. Ja uważam, że żaden romans nie jest wart zadry, która potem może między przyjaciółkami/koleżankami się pojawić. Zresztą nawet jeśli masz gdzieś uczucia tej drugiej to chodzi o zasady fair play i szczerze ? Nie mogłabym być z kimś kto kochał moją kumpelę, zawsze w mózgu byłaby lampeczka "ją bardziej/mnie bardziej" etc...dziecinne, ale nieuniknione,zw że wspólne rodzinne meetingi nieuchronnie nadchodzą ;0
Wydaje mi się jednak, że miłość to akurat taka dziedzina, któraj nie obchodzą "niepisane zasady". Jedną sprawą jest umawianie się z aktualnym facetem swojej znajomej, co jest zwyczajną zdradą (tak jak w małżeństwie skoki w bok) i tutaj nie chodzi o kulturę przyjaźni tylko o zwykłe zasady moralne. Jak facet jest zajęty to jest nieosiągalny i kropka. Jakby koleś zostawił dzieczynę dla jej koleżanki to jest tutaj już coś nie tak w kwestii grania fair. Ale prawda jest taka, że mamy tutaj sytuacje, gdy dziewczyny nie utrzymują ze sobą (chyba) żadnego kontaktu przez 5lat, a ich przyjaźń od zawsze miała wymiar bardziej koleżeński. Tak jak ktoś napisał, gdyby nie A to ze sobą nie trzymałyby żadnego kontaktu.
Nie mówi mi o moich koleżankach i jaką to niby jestem egoistką, bo "znasz" mnie ledwo z jednego luźnego komentarza, także nie wchodźmy w te rejony rozmowy. Nie trzeba być zapatrzonym wyłącznie w siebie i w swoje potrzeby żeby wiedzieć, że nikt z nas nie ma obowiązku żyć jak męczennik. Kobieta zakochuje się w mężczyźnie lata po tym jak skończyli szkołe, w której ten był w związku z jej znajomą... i co, może to być miłość jej życia, jedyna taka szansa i ma ją znarnować, z powodu jakichś koleżeńskich zasad? Życie różnie się toczy, w innych warunkach może to właśnie ta druga byłaby w czasach szkolnych w związku z tym chłopakiem i zostaliby razem do końca, jednak to jej koleżanka była szybsza, więc ta druga nawet nie myślała o takiej możliwości - w myśl koleżeńskiej zasady. Ludzie z biegiem czasu zmieniają się, szczególnie gdy dojrzewają. Kiedyś tamci pasowali do siebie, teraz pasują ci.
To o czym mówisz dotyczy wielu przeróżnych czynników, wariantów sytuacji w jakiej się znajdziesz. Przecież wcale z tą znajomą nie musicie nadal utrzymywać kontaktu. Ten jej chłopak wcale nie musiał być tak wielką miłością o jakiej wspominasz. Chodzi też o to jak kto co przeżywa. Jasne, po pierwszej miłości może pozostać sentyment, ale to nie oznacza automatycznie prawa do jakiejś chorej zazdrości, szczególnie jeżeli minęły lata a samemu już poukładało się swoje życie.
Tak jak rozpadają się szkolne związki, tak też rozpadają się szkolne przyjaźnie. Nie wyobrażam sobie jechać po latach do starej znajomej i pytać jej o zgodę na umówienie się z jej już od wielu lat byłym.
Mnie się bardziej wydaje, że w ludzkich relacjach czasem niestety funkcjonuje zasada "jak ja nie moge mieć, to ty tym bardziej". I zamiast wspominać miło dobre czasy, gdy było się w tym związku, człowiek zaczyna analizować jakby to było, gdyby związek się nie rozpadł i właśnie stąd ta chora nieuzasadniona zazdrość.
Ty byś nie mogła być z kimś takim z powodu blokady psychicznej, ale nie mów, że to coś nieuczciwego, bo osobiście nie widzę w tym krzywdy dla nikogo. Jeżeli dziwna zazdrość jednej osoby ma być powodem nieszczęścia dwójki innych ludzi,to chyba problem ma tutaj ta zazdrośnica. Skoro jakiś przyjaciel dziewczyny zakochany w niej po uszy wie, że ona go niestety nie kocha, a mimo to właśnie w imię miłości mówi "skoro kocha tego innego, to niech idzie i będzie szcześliwa", to dlaczego przyjaciółka miałaby przyjaciółce robić właśnie takie świństwo i jej zakazywać szczęścia z człowiekiem, którego sama już nie kocha?
PS. Jeżeli miałabym gdzieś uczucia tej drugiej to tym bardziej miałabym gdzieś zasady fair play, bo one właśnie opierają sie na uczuciach ;)
dla mnie ziomek po koleżance/przyjaciółce jest skażony i wiązanie się z nim jest niesmaczne. Dla Ciebie nic problematycznego, ok zostawmy tak. Ile ludzi, tyle podejść. Wiem, że nienaruszonych modeli w pewnym wieku już nie ma lub są na wymarciu, ale osobiście wolę po obcych niż po kimś z otoczenia ;p tak jak pisałam, za duża presja na psychice, za wiele porównań, za dużo niezręczności. Poza tym skoro podobała mu się i kochał moją koleżankę, nie oszukujmy się ludzie się zmieniają, uczucia wygasają, ale fizycznie nadal musi mu się podobać (zakładając, że to tylko kilka lat i niewiele kilo różnicy) xd Zresztą otleta odgrzewa się bardzo łatwo, niektórzy uważają , że smakują gorzej, ale wiesz... kotlet raz zrobiony jest nadal do spożycia w trymiga. Poza tym piszemy o tym przypadku, więc na pewno zauważyłaś, że nadal jest napięcie między Hanną i Calebem i widać, że zupełnej obojętności nie ma. Obawiam się, że gdyby nie to, że Hann jest zaręczona mogłaby mieć Caleba pstrykcięciem palców ;) i pewnie się obudzi z letargu jak zobaczy nową parkę. Piszesz, że nie pytałabyś po latach, ale tutaj jest troche inna sytuacja , bo one bezwiednie znowuzostaą przyparte w grupie do muru i wmieszane do jednego garka. Może Spancer by nie pytała, gdyby nie ostatnie wydarzenia.
p.s. ja często mam gdzies uczucia innych, zw obcych, ale to nie znaczy, że jestem nieuczciwa i gram nieczysto. być honorowym zawsze - zwłaszcaa dla siebie, zeby autowstrętu nie wzbudzać.
Rozumiem o co Ci chodzi i masz dobre argumenty. Może to i prawda, że one się 'przyjaźniły' na siłę, sytuacja życiowa je zmusiła. Ale to co razem przeżyły, to tylko one wiedzą. Może by się nie znały jak łyse konie, gdyby nie miały wspólnego wroga, nie wiadomo nawet dlaczego... Bo logiki to w tym serialu od 3 sezonów nie ma. Ale mają wspólną historię, bardzo osobistą, dramatyczną... Co przeżyły to ich... Powiem tak... Mam siostrę i kocham ją, ale jej nie lubię za bardzo. Nie przyjaźniłabym się z nią, gdyby była dla mnie obcą osobą. Z nimi jest podobnie. Przyjaźnią się, bo są ze sobą związane. Mogą się lubić lub nie, ale łączy ich chęć przetrwania i odkrycia prawdy. Jakie by nie były, są już jak rodzina. I to co robią teraz S i C to jest bardzo bardzo złe. Dla mnie partnerzy moich przyjaciółek są całkowicie aseksualni. A na pewno nie zakochałabym się 'nagle' w kolesiu, którego znam od prawie dekady... Nawet gdyby nie był wcześniej chłopakiem przyjaciółki. Dlaczego? Bo jeśli znając go dość dobrze nie poczułam nigdy nic, to jak mogę poczuć później? Jakoś mi się to nie widzi...
Właśnie mniej więcej o to mi chodzi. Ciekawie to ujęłaś, że partnerzy przyjaciółek są dla Ciebie aseksualni. Dlaczego tak jest? Ponieważ masz wpojone w głowie, że zajęci faceci są nieosiągalni, więc myślenie o nich w jakikolwiek romantyczy sposób to jak powiedzmy myślenie o bracie. Brr :P Całkowicie to rozumiem, bo mam identyczne podejście. Jednak troche inaczej widzę, kwestie, gdy facet zajęty już nie jest. I nie mówie tutaj o rzucanie się na faceta, ledwo ten wyszedł z innego związku. Chodzi mi po prostu o to, że życie różne płata figle, nie zawsze mamy wpływ na swoje uczucia. Kwestia tego, czy wypada czy nie to własnie jedynie kwestia "czy wypada" a nie "czy można" i tutaj już każdy sie inaczej odnosi według własnego podejścia do sprawy (ktoś może całe życie czuć opory przed takim związkiem, a ktoś może być otwarty na takie coś) i dokładnej sytuacji w jakiej się znajduje (np jakie masz obecnie dokładnie relacje z tą koleżanką). Wiadomo, że jeżeli byłaby to nadal moja prawdziwa przyjaciółka, to w krótkim okresie czasu po zerwaniu naprawdę nie wypadałoby i dla każdej strony w sposób naturalny byłoby to niezręczne. Jednak uważam też, żeby tak nie wyolbrzymiać znaczenia tej "wielkiej pierwszej miłości", żeby nie kierowała ona całym naszym życiem.
Odnosząc się do serialu to osobiście jakieś pojawianie się czegoś więcej między Spencer a Calebem widziałam jeszcze przed tym przeskokiem czasowym. Bardziej się wtedy zaprzyjaźnili ze sobą i wiem, że niektórzy już wtedy obstawiali, że coś może jeszcze być na rzeczy. Tak więc podtrzymuję to, że zaczęli się bliżej poznawać już wcześniej. To nei tak, że nagle coś się pojawiło, prędzej bym powiedziała, że nagle sobie to uświadomili.
I tutaj przechodzę do Twojej teorii, z którą się nie zgadzam ;) Obala ją choćby ostatnio popularny w internecie temat friendzonu i historie związane z wychodzeniem z niego. Myśle, że wiąże się to z tym o czym pisałam wyżej, gdy masz przyjaciela i wiesz, że to taki twój prawdziwy przyjaciel to nawet do głowy ci nie przychodzi pomyśleć o nim inaczej. I tak, przyjaciel może od lat być w tobie zakochany, a ty nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy, bo nigdy nie brałaś takiej możliwości pod uwagę. Czasem wtedy wystarczy taki wyzwalacz, jak np Melissa która zapytała S o to jak długo leci na C, lub sytuacja konfrontacji, kiedy przyjaciel wyznaje ci miłość, aby uświadomić ci, że ty jednak przez ten cały czas też coś do niego czułaś, wmawiając sobie, że to tylko przyjaźń. Oczywiście nie zawsze wszystko jest takie piękne i czasem jednak nie odwzajemniasz tych uczuć, wtedy przyjaciel cierpi, dopóki nie znajdzie sobie kogoś innego. Biedny :P
To o czym napisałaś w drugiej części, czyli o strefie przyjaźni spotyka wiele osób. Dla wielu, potwierdza to teorię, że nie istnieje przyjaźń damsko-męska. Ja z własnego doświadczenia wiem, że istnieje, ale dopiero po fazie, gdy: jest dwoje przyjaciół, jedno się zakochuje w drugim bez wzajemności, czasowa niezręczność, a potem powrót do fazy przyjaźni, która potem może już trwać i trwać...
Wiem też o co Ci chodzi, gdy piszesz, że ktoś inny mógłby zwrócić naszą uwagę na kogoś z najbliższego otoczenia. Potem pojawiają się pytania: 'Czy to możliwe? Czy on/ona mi się naprawdę podoba? Czy ja się mu/jej podobam?' Albo to jak mieć o kimś romantyczny sen i nagle zobaczyć go w zupełnie innym świetle... Tak tak, wszystko się zgadza... Ale napiszę jeszcze raz: z własnego doświadczenia wiem, że taka sytuacja jaką pokazali w PLL nigdy nie kończy się dobrze dla wszystkich. Zawsze są tego jakieś złe konsekwencje. Nigdy nie będzie tak, że wszyscy będą zadowoleni. Ktoś z tego czworokąta będzie cierpiał (zaliczam do tego też Tobiaszka, bo przyjaźnił się z C). Zawsze ktoś będzie poszkodowany. Nawet jeśli to były tylko młodzieńcze miłości. Niesmak pozostanie. Tego mi nikt nie wmówi. No chyba, że cała czwórka miałaby się już nigdy nigdzie później ze sobą nie spotkać. A wiemy, że tak nie będzie.
Realnie, patrząc z boku to wszystko co napisałaś ma sens. Jest logiczne i racjonalne. Ale w życiu zawsze wychodzi inaczej. Przeważnie gorzej. Może S i C są sobie pisani. Może to jest TA para, ta jedyna... Ale nie wiem, czy poza nimi dwojgiem ktoś inny by się z tym zgodził. Jakoś mi się nie chce wierzyć, że ich otoczenie przyjmie to z entuzjazmem. Nie wiem czy warto. Miłość miłością, ma swoją cenę, ale nie wiem czy opłaca się aż tyle zapłacić. Nie zapłaciłabym za własne szczęście czyimś nieszczęściem. Miłość to egoistka, taka powinna być i egoistom żyje się lepiej. Ale to nie moja bajka. Dlatego tak mnie mierzi i razi to, co pokazali w tym odcinku. Dno i żenada i tyle ;)
Zgadzam się w 100%. Lepiej bym tego nie ujęła. Dokładnie o to mi chodziło. Co z tego, że S najpierw przyszła do H? Od razu było widać, że H się to nie podoba, ale co ma powiedzieć?
To jest niepisana zasada, że nie spotykamy się z: obecnymi, byłymi, potencjalnymi ani z nikim z rodziny... Ale to jest Ameryka i amerykański serial. Najbardziej mi żal Tobiaszka.
To dalej jest bleee... S spadła z mojego prywatnego i osobistego piedestału najfajniejszej kłamczuchy. Nigdy nie przepadałam za Ezrą, ale pokazał charakter wypraszając krzyczące dziewuszyska z domu i ma u mnie dużego plusa za to.
Lubiłam wszystkie dotychczasowe pary i wierzyłam, że tak zakończy się serial. Teraz nie chcę już nikogo z nikim widzieć.
No i obstawiam, że A jest znów Mona.
Spancer moim zdaniem nigdy żadnego boya nie kochała. Uwielbiam jej postać, ale ona ma ewidentnie niezaspokojoną duszę xd chyba wiecznie by chciała "nowości". I lubi korzystać z czyichś kart kredytowych (Melissa <3 - tekst sezonu). Myślę, ze się wkręci w Caleba , ona lubi zdobywać i jest ambitna, dąży do wysokich celów, trudnoosiągalnych.... to na co jej normalny Tobiaszek? jak można się uganiać za bardziej niedostępnymi kąskami xd a Caleb to ciągle pewnie leczy rany. Wgl oni się przyjaźnili o.O byli jak rodzina, fuj fuj. Nienaturalne. Chemia jest albo od początku, albo jej nie ma. Po "latach" przyjaźni, rzeczywiście tworzą się pary, ale to chyba bardziej na zasadzie zaufanie + dobrze się znamy + racjonalnie. Chyba, że Spance już dawno miała chrapkę :D
Szczerość nie jest jednostronna, jeśli ktoś mi powie "Wszystko okej" to wszystko jest okej, bo gdyby było inaczej, powiedziałby o tym. Więc niech nie robi kwasów, jak się zajmę ex-em, bo "wszystko było okej". Ja jestem prostym człowiekiem, nie umiem się domyślać, a życie mamy tylko jedno i nie warto go tracić na nieszczere osoby.
to nie jest kwestia nieszczerości zamierzonej vel złośliwej/zakłamanej.... tylko raczej nieprzemyślane bagatelizowanie, pewnie Hanna nawet sama nie myślała o tym a teraz się zacznie. Ciężko mówić o swoich uczuciach jak się siebie naprawdę dobrze nie zanalizuje. POza tym nie raz głupio jest ludziom samym przed sobą i innymi z niektórymi sentymentami ;)
No tak, ale przecież nawet, gdyby Hanna miała jakieś tam sentymenty do Caleba, to oni się już w ogóle praktycznie nie widują. Hanna ze Spencer też już się nie przyjaźni, więc będą sobie w swoich parach tysiące kilometrów od siebie bez praktycznie żadnego kontaktu poza życzeniami na święta.
Dla mnie ten odcinek był dosyć słaby, nie dość ,że dziewczyny znowu zachowują się jak w liceum i po 5 latach nadal nie umieją poradzić sobie z nawykami bycia naiwnymi i lekkomyślnymi. Naciągane już jest kolejne A, sprawa morderstwa spoko, ale to całe usuwanie taśmy, znowu gdzie kto był i co z kim robił rozłożone na 2 sezony pewnie, jest monotonne. Jeszcze można to znieść przez 5 sezonów, ale 6B jest jak kopia 1 tylko kto inny zginął i dziewczyny mają więcej lat, niczego się nie nauczyły. Wątek Emily całkiem spoko bo pokazuje,że nie każdy daje sobie radę z traumą. Hanna nieszczerze jakoś zakochana w Jordanie, wygląda jakby ciągle myślała o Calebie. Spencer i Caleb? To wyglądało jak siostra z bratem, istne kazirodztwo . Nie dość,że chemii nie ma to po raz kolejny pokazane ,że nie istnieje coś takiego jak przyjaźń między chłopakiem, a dziewczyną. Niby minęło 5 lat, ale spiknąć się z byłym swojej przyjaciółki? no way, wiadomo jak to się skończy... Hanna z Calebem znowu będzie. Aria i Fitz całkiem dobrze grają, szczególnie umęczony Fitz, który zawsze był moim faworytem w tym serialu. I znowu Hanna jako jedyna zauważyła,że Ali je znowu wykorzystała. Mam nadzieję,że następne odcinki będą lepsze. Ten zbyt naiwny, nudny i taki sam jak poprzednie, zero świeżości.
dokładnie zgadzam się. Pierwszy odcinek oglądałam z zaciekawieniem i replay robiłam chyba z 5 razy, drugi odcinek też jako tako ale ten ostatni to jakaś porażka. Obejrzałam bez napisów polskich bo już doczekać się nie mogłam i to co zobaczyłam tam to szczerze nie chce mi się oglądać drugi raz z polskimi napisami. Zawiodłam się połączeniem Spencer z Calebem, przez dwa ostatnie odcinki miałam nadzieje, że to tylko przyjaźń...lecz na fb zagraniczni fani pretty little liars są mocno za tym związkiem...co mnie mocno dziwi...
szczerze, mogli ten serial zakończyć w momencie gdy odkryli A Cece i była by to najlepsza decyzja...a tak przypomina mi to Gossip Girl, na siłę ciągnięte. Tak się cieszyłam, że Pretty Little Liars jest jednym serialem, gdzie nie parują osób z rozpadniętych związków.
Zastanawia mnie jedno, czemu w tym odcinku nie było Ali, skoro jest jedną z głównych bohaterek.
Myślałam, że już niżej nie dam rady zjechać z oceną, ale Spencer&Caleb oraz wkurzająca (jak diabli) Hanna mnie do tego zmusili.
Hanna póki co z ulubionej kłamczuchy stała się tą najbardziej wkurzającą. Głupia jak but, pusta i zachowująca się jak pępek świata - póki co mam takie odczucia. W każdej jej wypowiedzi wyczuwam lekceważenie oraz coś takiego jak... zarozumialstwo? No nie wiem, ale Hanka to duży minus tej serii ostatnimi czasy :C
Mnie drażni głównie to, że jako jedyna chce być traktowana jak dorosła, a zachowuje się jak ja w podstawówce :D Fatalnie rozpisana postać i raczej nie ma co liczyć na poprawę. Serial do kasacji, twórcy dobili się całym szóstym sezonem.
Ludzie, jak się wam nie podoba to wykorzystajcie inaczej czas w ten wtorek/środę/kiedy-tam-oglądacie i przestańcie się serialem interesować. Tyle. Nikt was do tego nie zmusza, nie dostaniecie również medalu męczennika za oglądanie "tego strasznego serialu".
Ale czemu tak się strasznie napinasz? jest opcja komentowania, więc komentują. Jeśli im się nie podoba również mają prawo wyrazić się źle o serialu, który naprawdę jest już tylko coraz gorszy. A że zaczęło się obiecująco, ludzie się wciągnęli i zaangażowali w "szukanie" A i sentyment został, tym bardziej ciężko jest zaakceptować coraz to głupsze rozwiązania.
Haha Han i jej strój tez to skojarzylam z szlafrokiem .Ogolnie odcinek jak dla mnie fajny .Najlepszy jak dotąd od momentu przeskoku.
więc tak - ja jestem jak najbardziej za Spencer i Calebem - mój ulubiony bohater i bohaterka razem :D Jak dla mnie cudowny pomysł... Odnośnie Arii na 100% będzie z Ezrą.. bo coś jej odbija na tym punkcie. Hanna i Lucas? O TAK! To by było naprawde świetne jakby wreszcie dała mu szanse!
A jak obstawiam nowe A?
1.Ali
2.Ezra
3.Mona
Obstawiając kto jest A nauczyłam się jednego: nie obstawiaj, bo i tak zaskoczą cię w najgłupszy możliwy sposób. Kto spodziewał się, że CC jest psychopatycznym facetem po zmianie płci? No właśnie :D
Ale odnośnie twoich typów: Nie sądzę, aby był to Ezra, bo nie byłoby zaskoczenia. Mona też nie, myślisz, że chciałaby znowu się w to bawić? Nie ma powodu.
Obstawiali to zagraniczni fani, pamiętam ze na jednym z blogów o PLL była tłumaczona teoria z tumblra i chyba z youtube'a o właśnie transseksualnej Cece.
A mam złe przeczucia odnośnie Lucasa, wraca po 5 latach, z kupą kasy i na dodatek już kiedyś pomagał, to ma dostęp. Może on jest A..