PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=556945}

Słodkie kłamstewka

Pretty Little Liars
2010 - 2017
7,5 73 tys. ocen
7,5 10 1 73326
3,0 3 krytyków
Słodkie kłamstewka
powrót do forum serialu Słodkie kłamstewka

Jestem zszokowana tym jak nasze bohaterki ubierają się do szkoły. W 4x05 Hanna była ubrana w niebieską bardzo
krótką sukienkę i niebieskie szpilki! :O I to nie pierwszy raz. Wg mnie one się ubierają zbyt wyzywająco do szkoły, dziwne,
że nauczyciele na to pozwalają. Potem to oglądają amerykańskie nastolatki i same się tak ubierają. W mojej szkole
nigdy nie było przyzwolenia na taki wygląd!

użytkownik usunięty
Svitkonaa

Już tak nie wyolbrzymiajmy całej sprawy. Należy przyznać,że stylizacje kłamczuch są bardzo odważne ale nie uważam,żeby zaliczały się do tych "wyzywających" w stylu galerianek. Wszystko zazwyczaj dobrane jest ze smakiem i bardzo mnie to cieszy,że każda bohaterka wyraża siebie poprzez ubiór. Moim zdaniem,każdy odzwierciedla siebie w ubiorze (czasem osoby z mniejszym portfelem,maja mniejsze w tym możliwości). Wystarczy przejść się ulicą i zobaczyć jak każda osoba w odmienny dla siebie sposób dobiera garderobę. W tym jest cała magia;)
Zatem zabijanie u ludzi resztek kreatywności to jawna zbrodnia. Szkoły nie powinny ograniczać ucznia i sprowadzać go do szarego człowieka. Różnorodność się chwali ;)

Dokładnie, nie wydaje mi sie że należy pochwalać te nakazy i zakazy dotyczące ubioru w polskich szkołach. Np. u mnie spora część nauczycieli zwraca uwage dziewczynom które noszą krótkie spodenki lub bluzki na ramiączkach. Sama kilka razy usłyszałam takie komentarze i to dosyć nieprzyjemne. Moim zdaniem to idiotyczne, niech każdy patrzy na siebie. Ale tak to już jest w Polsce, każdy każdego ocenia i większośc wygląda tak samo, a jak już wygląda inaczej to słyszy komentarze, widzi drwiące usmieszki albo oburzone spojrzenia.
+ w wielu amerykańskich seriali dla nastolatków dziewczyny ubierają sie jak bogate dorosłe kobiety (Plotkara, 90210) PLL nie jest w tym wcale odosobnione. ; )

ocenił(a) serial na 7
Request_

Dokładnie. Co z tego, że jest +30 stopni? Jesteś w szkole, nie na dyskotece, nie możesz chodzić w spodenkach i koszulce na ramiączkach, załóż coś co cię bardziej zakrywa, co z tego, że w między czasie, za przeproszeniem, zapali ci się dupa?
A wracając do właściwego tematu, ja tam nie uważam, żeby ubierały się wyzywająco. Krótkie sukienki i szpilki to nic takiego, powiedziałabym raczej, że codzienność. Każda dziewczyna, nawet postać z serialu, chce wyglądać atrakcyjnie. Nie oszukujmy się, bo polskie nastolatki ubierają się podobnie (w miarę swoich możliwości, oczywiście) i nie widzę w tym nic złego, o ile nie mają 12 lat i tony tapety na twarzy. Poza tym, Kłamczuchy są pewnego rodzaju wzorem dla nastolatek z całego świata(!), dlatego muszą wyglądać dobrze. Każda ma swój styl, więc każdy widz znajdzie coś dla siebie, z czego może czerpać. A po trzecie i najważniejsze, serialowi styliści nie pozwoliliby postaciom wyglądać jak obdartusy, czy w ogóle niemodnie ;)

ocenił(a) serial na 9

Według mnie ubierają się normalnie. Dziwne jest to że dotychczas nikt nie przykuwał do tego uwagi dopiero zaczęło się gadanie jak w którymś ostatnich odcinków ta babka z policji o tym wspomniała eh...

ocenił(a) serial na 4
MySecretLifeLove

Jak nie przykuwał, mnie od początku ich ubiór "dziwi".

Svitkonaa

Stylizacje dziewczyn są niekiedy trochę przekoloryzowane,bo czasami niektóre stroje bardziej pasują na imprezę niż do szkoły.Moim zdaniem najbardziej szkolny,a przy tym modny wygląda prezentuje Spencer.Aria czasem też ma fajne stroje.Emily to typowa sportowa nastolatka,natomiast styl Hanny w ogóle mi się nie podoba.Trąci zbytnim blichtrem Beverly Hills.Ja sama noszę się pomiędzy Spencer a Arią.
W Polsce nastolatki też modnie wyglądają.Na ulicach dużych miast widać fajnie wystylizowane małolaty,studentki itd.

Jedyne co mi przeszkadza,to,że gdy czasem pokazuję dziewczyny na ulicach Rosewood,to na pierwszym planie są wystylizowane Kłamczuchy,a w tle widać zwykłe nastolatki w dżinsach.:D Chyba nigdy nie widziałam żadnej z nim w dżinsach,no może czasem Spencer.A przecież Amerykanie noszą się wyjątkowo luzacko,nawet gwiazdy lubują się w swetrach,dżinsach i tak paradują w powszedni dzień.

Mama Hanny pracuje raptem w banku,zajmuje się skrytkami depozytowymi itd.Ok,na pewno dobrze zarabia,ale ma wielgachny dom,który z zewnątrz wygląda jak rezydencja,utrzymuje sama ten dom,córkę i córeczkę co rusz stać na torebki z najnowszych kolekcji rzędu kilkastet dolarów za sztukę,ciuchy od projektantów itd.Wydaje mi się,że to trochę przesada.Już Aria ma bardziej wiarygodne stroje,bo widać,że lubuje się w rzeczach Vintage,które również można kupić w second handach.

avosette

Własnie w pierwszym sezonie był ten wątek że mama Hanny miała straszne długi i ukradła pieniądze z banku. Ktoś pamięta czy ona je potem oddała w końcu ?

ocenił(a) serial na 10
Request_

Nie, nie oddała. A zabrało pieniądze, i szantażowało Hannę, ale większość odzyskała. Później było kilka jeszcze akcji zwiazanych z tą sprawą. :3

Svitkonaa

Miałam właśnie założyć taki wątek. Moim zdaniem ''najnormalniej'' ubiera się Emily. Potem Spencer, Aria, no i Hanna która czasem na prawdę przesadza ze stylizacjami. Ja jestem dopiero na 3 sezonie i już od dawna to zauważyłam. Dla mnie to trochę mało realne żeby w szkole było aż tak przymykane oko na czasem 12 centymetrowe szpilki uczennic. Zwłaszcza że SPOILER zostały zamordowane 2 nastoletnie dziewczyny, więc wyzywające stroje też mogą być pokusą. Tak samo jak w jednym z odcinków Meredith zwróciła uwagę Ari że smsuje na lekcji. No bo to też nienormalne żeby wyciągnąć telefon i tak chamsko pisać smski w trakcie lekcji. To już nawet nie chodzi o to że te stroje są bardzo wyzywające, ale to jest w końcu szkoła, a nie pokaz mody.

Claudia_9513

wydaje mi sie, ze kazdy pisal kiedys smsy na lekcjach, bez przesady. btw moim zdaniem stylisci ubieraja arie w tak wysokie szpilki, poniewaz aktorka ją grajaca jest najzwyczajniej niska i to nie wyglada zbyt estetycznie w kamerze, kiedy jedna jest nizsza o glowie od innych dlatego poprzez buty normują wzrost (np. spener bardzo czesto nosi plaskie obuwie, bo jest wysoka). inną sprawą jest to, że jest to serial i do tego guilty pleasure dlatego stylizacje odgrywaja wazna role ;p bo badzmy szczerzy nawet Dan w GG, ktory byl biedakiem nosil wypasione ciuchy ;)

użytkownik usunięty
ephelouss

Zgadzam się w zupełności.
Za to ostatnio Aria jak rozmawiała z mamą to wyglądała jak Obcy na protezach biomechanicznych xD

ephelouss

Ale chyba raczej próbowało się chować gdzieś telefon pod ławką czy coś, a nie na oczach nauczyciela wyciągać telefon i pisać smsy. To jest to zwykłe jawne ignorowanie.

Claudia_9513

*to jest zwykłe

Claudia_9513

Kłamczuchy mają przyzwolenie na wszystko.Wolno im więcej niż zwykłym uczennicom:D Wystarczy,że na lekcji "A" wyśle wszystkim pannom smsa,a te już wychodzą z klasy.

Claudia_9513

Czy tatusiek Hanny płaci jakieś alimenty? Bo ciągle jest mowa o tym,jak to jej matka sama musi utrzymać ją i dom.A przecież spłaca chyba hipotekę,utrzymuje wszystko i jeszcze kupuje Hannie ciuchy za nie ukrywajmy bajońskie sumy.

Fakt,Emily ubiera się jak typowa nastolatka.Swoją drogą,kto by miał czas,żeby co rano tak idealnie się wystylizować przed pójściem do szkoły :D No ale to jest serial,więc muszą jakoś Kłamczuchy wyróżnić z tłumu.A Hannie nauka chyba i tak nie jest do niczego potrzebna,bo ilekroć pokazują uczącą się Spencer albo Emily,Hanna wtedy przegląda magazyny modowe i generalnie wiedzą nie grzeszy.

Aria w 4tym sezonie nie wygląda zbyt dobrze.Jest jakaś tak grubsza na twarzy i w ogóle wygląda jak porcelanowa lalka bez szyi na 12cm obcasach.Wiem,wiem,ma chyba 1.55 czy coś takiego,to nie może wyglądać jak karzeł.

ocenił(a) serial na 6
avosette

Jeśli chodzi o ten twój komentarz na temat tego, że Aria przytyła to z tego co czytałam to miała zaburzenia odżywiania (http://www.kozaczek.pl/plotka.php?id=39099) więc chyba to lepiej, że przytyła niż ma się głodzić

MegaMuffy

Coś słyszałam na ten temat.Na innych zdjęciach w realu wygląda lepiej niż obecnie w serialu.Przez te vintage niekiedy gotyckie stylizacje wygląda jak transformers.
A ogólnie fajna z niej dziewczyna i ma oryginalną urodę.

Claudia_9513

Akurat Spencer czasami ubiera się jakby miała ponad 40 lat. Golfiki, bereciki itd.

ocenił(a) serial na 5
Svitkonaa

Chyba zapominacie, że to Ameryka a nie Polska i tam przeważnie wszystko wygląda nieco inaczej. A po drugie to tylko serial i nie warto zwracać uwagę na takie szczegóły. Podobnie styliści ubierali aktorki w GG, jak i w TLG.

ocenił(a) serial na 8
Hadley

Autorka wątku chyba pochodzi z poprzedniej epoki.
Czasem szpile są przesadnie wysokie, jak do szkoły, ale ogólnie ubierają się normalnie i elegancko. Jedynie Aria ma często niedobrane buty- sukienka + jakies trapery, bleh.

Hadley

Tak,ale też wystarczy czasem jak pokażą jakiś materiał z USA w Wiadomościach,a widać jacy tam ludzie po ulicach chodzą,głównie jeans,wyciągnięty t-shirt i 10 kilo nadwagi.Ale zapewne nie jest tak wszędzie,wiadomo Los Anegeles,Nowy Jork,tam na ulicach jest pokaz mody.
W serialu specjalnie wygląd dziewczyn jest mocniej podkreślony,bo one są głównymi bohaterkami i na nich mamy skupić uwagę.Raz była pokazana scena,kiedy to dziewczyny idą koło siebie ulicą,wszystkie super ubrane,a w tle jakieś zwykłe nastolatki w dżinsach i baletkach :D

avosette

wydaje mi się, że stylizacje są podkoloryzowane na potrzeby serialu - sam fakt, że Kłamczuchy nigdy nie noszą dwa razy tej samej rzeczy, nawet na niebezpieczne wypady nocą do lasu zakładają szpilki i codziennie są wystylizowane tak, jakby wyjście do szkoły poprzedzały 3-godzinnymi przygotowaniami w asyście specjalistów od wizerunku :) jednym słowem często wyglądają jak ubrane na studniówkę, a nie zwykły dzień w szkole, ale to tylko serial, widz musi mieć na czym zawiesić oko, każda z dziewczyn musi mieć swój wyrazisty styl itp. moim zdaniem kreacje nie tyle są odważne czy wyzywające, co raczej dość kosztowne, a co za tym idzie eleganckie i zbyt przemyślane, jak na licealistki, ale w sumie nie ma co porównywać z rzeczywistością... kto chciałby oglądać główne bohaterki bez makijażu w za dużych bluzach, jeansach i trampkach? to nie ten typ serialu, on nie jest z gatunku tych realistycznych, czego najlepszym przykładem jest fabuła.

zastanawia mnie jednak coś innego: nie znam się na amerykańskim systemie szkolnictwa, ale zarówno w PLL, jak i kilku innych serialach, których akcja rozgrywa się w liceum, bohaterowie przychodzą i wychodzą ze szkoły kiedy im się podoba - nie martwią się nieobecnościami, nie ma mowy o wagarach (chyba że wtedy, gdy ktoś ogólnie ma kłopoty w szkole i wyraźnie jest zaznaczone, że się "stacza" :)). Teksty typu "urwałem/urwałam się z lekcji" lub "nie musisz tu ze mną siedzieć, wracaj do szkoły" czy też "podaruję sobie dziś resztę lekcji" albo "nie było Cię dzisiaj w szkole, więc przyszedłem/przyszłam zobaczyć co u Ciebie" spotyka się na każdym kroku... rozumiem, że to też można wytłumaczyć prawami serialu, w którym często szkoła pozostaje na trzecim planie w stosunku do innych wydarzeń, ale po prostu jestem ciekawa, czy w Ameryce mają luźniejszy stosunek do opuszczania zajęć, czy to tylko serialowe "przekłamanie"

użytkownik usunięty
Cudzoziemka87

Moja wiedza na temat szkolnictwa w USA ogranicza się do przeczytania kilku artykułów i paru anegdot znajomych Amerykanów. O ile mi wiadomo, plan zajęć sama wybierasz z dostępnych wariantów. Ogólnie w szkole uczniowie spędzają od 6 do 8 godzin lekcyjnych (podobnie jak w Polsce). W USA zajęcia dydaktyczne trwają 50 minut, pomiędzy zajęciami są 1-2 minutowe przerwy aby dojść do szafki w celu wzięcia potrzebnych materiałów i książek i pozostawienie zbędnego ciężaru. Po 3 zajęciach lekcyjnych ma miejsce tzw. lunch break (przerwa "śniadaniowa"),która w planie jest "płynnie" zmieniana w zależności w której grupie się znajdujesz. Zazwyczaj po tej przerwie zaczyna się -ja ją nazywam- godzina świetlicowa. Jest ona poświęcona do odrobienia lekcji czy odwiedzenia szkolnej biblioteki. Następnie odbywają się ostatnia lekcja. Po niej mają miejsce zajęcia wychowania fizycznego (a każdy harmonogram tychże zajęć jest różny w zależności od wybranej dyscypliny sportowej) czy spotkania dodatkowych zajęć/kół zainteresowań. Często bywa tak,że przeciętny uczeń wraca do domu o 16/17 godzinie.
Każda nieobecność ucznia w szkole jest zgłaszana rodzicielom tego samego dnia. Nawet już na pierwszej lekcji, dzwoni dyrekcji w celu wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. Nawet słyszałem o wiadomościach głosowych (automatycznej sekretarki) typu "Dnia ... uczennica Emily Fields nie wstawiła się do szkoły. Państwo Fields są proszeni o najszybsze wyjaśnienie zaistniałej sytuacji. Życzymy miłego dnia"

Hm, dziękuję za wyczerpującą odpowiedź :) to oznacza, że i w tej kwestii seriale zdecydowanie mijają się z rzeczywistością. Po prostu byłam ciekawa, na ile coś takiego odpowiada faktycznym praktykom. Jeszcze raz dzięki!

użytkownik usunięty
Cudzoziemka87

Nie ma sprawy ;) Przyjemność po mojej stronie. Sam przyznam,że z ciekawości pytałem znajomych Amerykanów o wszystkie aspekty życia w USA.;)
Dodam jeszcze,że wszystko zależy od danego Stanu. Różnorodność w USA można również uświadczyć w szkolnictwie. Ogólnie ich społeczeństwo dąży do integracji,dlatego uczniowie biorą festyny czy mecze drużyny szkolnej na poważnie. Nie ma tam typowych "polskich" klas, zatem uczniowie aby się lepiej poznać chętnie uczęszczają na dodatkowe przedmioty/kółka zainteresowań. Sama szkoła pomaga im zorganizować spotkania, np. udostępnia im salę z sprzętem telewizyjnym aby wspólnie urządzać sobie seanse filmowe i następnie je analizować, dyskutować. Nie ukrywam,że zazdroszczę im takich możliwości.
Jako ciekawostkę powiem,że szkoły (od przedszkoli do licea) są rejonizowane. Co oznacza,że do pewnego rejonu jest przypisana szkoła. Zatem w zależności od miejsca zamieszkania trafiasz do konkretnej szkoły. Z tego powodu mieszkania/domy w dzielnicy,która jest przypisana do bardzo dobrej szkoły są o wiele razy droższe od mieszkań relatywnie bliskich dzielnic.
Interesującym faktem jest,że podręczniki szkolne są wypożyczane z biblioteki na okres roku. Jeśli uczeń zniszczy wypożyczone mienie zwraca koszta kupna. Do ucznia należy tylko kupno torby/plecaka, teczki, zeszytów (bardziej notatników), kolorowe flamastry czy długopisy. Dodatkowo, każdy nauczyciel od danego przedmiotu robi notatki/ksera na papierze o wybranym kolorze. Zatem uczeń rozpoznaje notatki np. z matematyki po barwie papieru.
W liceum ucznie również odbywają lekcje techniki (podstawy majsterkowania), gotowania i ogólnej opieki. Jest to bardzo praktyczne podejście szkoły do życia. Od czasu do czasu urządzają im szkolenia dotyczące jak wypełniać pewne dokumenty, aplikacje które w dorosłym życiu będą obowiązkowe.
Jak mi się coś jeszcze przypomni to się na pewno podzielę ;)

Masz rację, ten system zdecydowanie różni się od naszego. Zróżnicowanie zależy nie tylko od stanu (tak każdy stan może wprowadzać własne zasady, w Polsce poszczególne województwa nie), ale też od typu szkoły (np. inaczej może to wyglądać w elitarnej szkole prywatnej, inaczej w państwowej, ale nawet 2 prywatne mogą mieć różne zasady, tak samo jak 2 państwowe). W ogóle występują też (oprócz powyższych różnic) 2 systemy, tzn. 8+4 i 6+6, czyli 8 lat szkoły podstawowej i cztery średniej, lub 6 takiej i 6 takiej.
Wynika to głównie z tego, że szkoły nie są "zarządzane" centralnie (jak w Polsce). Często jest też tak, że dany rocznik to jedna klasa, np. uczniowie z rocznika 2000 są przypisani do jednej klasy (nawet jeśli jest ich 60) i wybierają sobie w dowolny sposób przedmioty. Oznacza to, że osoby z jednej klasy mogą się nawet nie znać (przez wszystkie lata szkoły mogły nie mieć żadnych wspólnych zajęć).

Co do tego, że mieszkania w rejonie, w którym jest dobra szkoła to prawda, ale zależność jest jednak odwrotne ;). Tzn. w rejonach, w których mieszkają bogaci ludzie zakładane są dobre szkoły, bo to zazwyczaj wiąże się z tym, że te szkoły są bardzo drogie. Z tym jest trochę odwrotnie niż u nas (choć i u nas to się powoli zmienia) - szkoły prywatne mają bardzo dobry program nauczania, autorski, jest się po nich łatwiej dostać na dobrą uczelnię, często też dyrektor i niektórzy nauczyciele mają stopień doktora (pedagogiki, psychologii lub dyscypliny związanej z przedmiotem, którego uczą), często też są jednocześnie albo byli w przeszłości pracownikami naukowymi. To ma szczególne znaczenie przy rekrutacji, ponieważ żeby dostać się na studia zazwyczaj trzeba mieć kilka rekomendacji, a te są tym bardziej wartościowe, im bardziej znacząca jest osoba, która je wydaje. I tu kolejna różnica - w USA nauczyciele z tych elitarnych szkół mają dość wysoki status społeczny, który nijak się ma do tego polskiego.
Aha, szkoły są bardzo drogie (te elitarne), ale Amerykanie mają świetny system "wyławiania perełek". Tzn. jeśli nauczyciel ze szkoły państwowej dostrzeże talent u ucznia, to szkoła stara się przenieść go do takiej elitarnej, załatwić stypendium, które zwolni rodziców z opłat itp.

Aguslava

"Co do tego, że mieszkania w rejonie, w którym jest dobra szkoła to prawda, ale zależność jest jednak odwrotne ;)" - trochę logika mi się zaburzyła :D = Co do tego, że mieszkania w rejonie, w którym jest dobra szkoła, są droższe...

użytkownik usunięty
Aguslava

W zupełności się z Tobą zgodzę, sam teraz staram ogarnąć rekrutacje na studia w Anglii. I muszę teraz sprostać sporym wymaganiom:
-posiadanie certyfikatu z j.angielskiego CAE bądź IELTS Academic (czasem TOEFL) w zależności od uczelni,
-na kierunek medyczny dodatkowy zdany egzamin BMAT z zadowalającym wynikiem,
-matura z dobrym wynikiem bądź zaliczenie A level exams (UK) bądź SAT (USA),
-znakomicie napisany list motywacyjny,
-dobre rekomendacje
-spore zasób pieniędzy na czesne (edukacja wyższa w USA i UK jest płatna) ale w tym aspekcie planuje wziąć kredyt studencki.
Zatem widać to w każdym licealnym serialu,że uczniowie starają się wywiązać z powyższych wymagań.

Musisz mieć certyfikat, czy zdać egzamin w British Council? A może i to, i to?
A może masz jakieś szanse na stypendium?
Na jaki kierunek zdajesz i na jaką uczelnię?
I przede wszystkim - powodzenia :).

użytkownik usunięty
Aguslava

Na razie moje plany mają postać zalążkową. Gdy podjąłem decyzje o wyjeździe do Anglii (luty) było już za późno,aby zgłosić swoją kandydaturę na uczelnię. Przegapiłem terminy rekrutacyjne. U nich ten cały proces odbywa się rok wcześniej od ukończenia liceum.
Na chwilę obecną zdecydowałem,że robię sobie rok przerwy w celu zaaklimatyzowania się w nowym dla mnie kraju i doszlifowania sobie języka angielskiego. Wciąż nie mogę się pozbyć obawy,że nie będę dość umiejętnie komunikował się z Anglikami. Przeraża mnie ich akcent (jestem bardziej przyzwyczajony do AmE niż BrE). W czasie tej mojej przerwy mam w planach pójść do college-u, aby lepiej się przygotować do A level i CAE exams.
O ile mnie pamięć nie myli to należy mieć zdany egzamin w British Council ale to wiążę się z otrzymaniem certyfikatu.
Rozmyślam nad Bristol University-Medical School, kierunek lekarski. Wiem,że to dość oblegany profil i trudno się tam dostać ale doszedłem do wniosku,że trzeba starać się urzeczywistnić sobie marzenia. Najwyżej nie dostanę się na studia, ale będę mógł z czystym sumieniem powiedzieć,że robiłem co w mojej mocy ;)
Dziękuję ;)

Super pomysł, gratuluję!
To prawda, tam jest tyle formalności do załatwienia, że na każdy etap studiów rekrutacja zaczyna się na początku poprzedniego roku akademickiego. Zawsze możesz się na miejscu zapisać na jakieś egzaminy przygotowawcze i język angielski dla obcokrajowców.

użytkownik usunięty
Aguslava

Trzymaj za mnie kciuki ;) Wg założeń wylatuje z kraju 24 września.;) Teraz przez wakacje zarabiam na wyjazd i pierwsze miesiące skromnego życia w Anglii. We wrześniu będę już szukać sobie pracy oraz pokoju do wynajęcia,aby mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Właśnie w tym college-u będzie wszystko uwzględnione (co na dobrą sprawę wiele mi ułatwi.
Z każdym dniem mój lęk rośnie na silę ale traktuje go jako motywacje do działań ;)
Przez wakacje, jak mam wolne od pracy już powoli się przygotowuje do BMAT,CAE i A level. Kupiłem przez amazon odpowiednie podręczniki ;) Szczerze mówiąc wiedzę z zakresu biologii i chemii posiadam (ale nie potrafię ją wyrazić w j.angielskim dlatego kupiłem podręczniki w języku angielskim,aby sobie przy okazji odświeżyć pamięć i nauczyć się typowych naukowych sformułowań w języku angielskim).
Muszę Ci powiedzieć,że ostatnio musiałem sobie zrobić małą ściągę z terminami. Kiedy,co mam zrobić bo przeciwnym razie łatwo bym się w tym pogubił.

Ok, trzymam :).
Ja też wolę wolę amerykański akcent, a robienie list rządzi :).

użytkownik usunięty
Aguslava

To pewnie kwestia osłuchania się z akcentem. Niemniej jednak, o wiele bardziej zrozumiały jest dla mnie kalifornijski akcent od teksańskiego (dla mnie ich typowe "wokalizacja" sylab przypomina góralski dialekt). Ostatnio jak oglądałem Misfts (to musiałem się na początkowych odcinkach opierać o angielskie napisy bo nic a nic nie kminiłem). Dopiero po 2 sezonie owego serialu nabrałem "doświadczenia" słuchowego ;) Z tego względu od lutego urządzam sobie terapie szokową, w dzień w dzień słucham angielskich podcastów i czytam książki w oryginale. Ostatnio ukończyłem "13 reasons why",którą gorąco polecam.
Nie wiem jak Wam ale mi czasem ciężko zrozumieć co mówi ojciec Hanny czy Shana. Topornie mi się ich słucha podczas oglądania PLL.

ocenił(a) serial na 10

Mój angielski nie jest na 5+ ale jakoś zawsze potrafię zrozumieć Arię.

użytkownik usunięty
spenc15

Nic nie wspominałem o Arii, mi ona również nie sprawia żadnych problemów. Mówiłem jedynie o dwóch postaciach z PLL,z którymi czasem mam problem ze zrozumieniem pojedynczych zwrotów.
Mój angielski jest na tyle dobry,że mogę swobodnie dyskutować z obcokrajowcami ale nie mam się co oszukiwać,że slang i język potoczny często sprawia mi problem.

A to,że zawsze rozumiesz Arię to wielki plus dla Ciebie ;)

ocenił(a) serial na 10

Wiem, wiem że nic nie mówiłeś o Arii : ) Ja tylko powiedziałam że fajnie mi się jej słucha bo mówi tak..prosto. Nie ma takiego trudnego akcentu (dla mnie oczywiście).

Ja też bym chciała rozmawiać swobodnie po angielsku, ale mam ten problem że "na kartce" wszystko rozumiem co jest napisane, ale jak przychodzi coś usłyszeć od kogoś to chociaż znam te słówka i jakieś wyjątki w gramatyce to w zdaniu ich nie rozumiem.Wiadomo, że podstawowe zdania i zwroty to tak ale jak w grę wchodzą większe, skomplikowane dialogi to mam problem, dopiero po przesłuchaniu kilka razy tego tekstu coś wyłapię.Hmm..skoro trudno mi zrozumieć aktora który ma "wyrobioną" wymowę to co dopiero "normalnego" człowieka hahaha ale jeszcze się nauczę : p

użytkownik usunięty
spenc15

Znam to z autopsji ;) To była moja najgorsza zmora w gimnazjum. Najtrudniejsze jest w języku angielskim występowanie licznych homofonów. Nawet problematyczne jest tempo akcentowania sylab. Czasem rozmówca w połowie mówienie pierwszego wyrazu,zaczyna wymawiać drugie, czego wynikiem jest jeden wielki bełkot.
Jedyne rozwiązanie to dużo słuchać podcastów, oglądać reportaże czy seriale. Wszystko w oryginale. Najlepszą dla Ciebie opcją będzie wersja z angielskimi napisami. Zawsze prześledzisz kwestię,którą nie zrozumiałaś.;) Wraz ze skryptem skojarzysz wyraz z wymową i połowa sukcesu gotowa. Audiobooki też są jakąś ciekawą alternatywą.;)
Ja tak przez lata osłuchałem się z kalifornijskim akcentem. Teraz muszę walczyć z brytyjskim.;)
Pamiętam jak -aż wstyd się przyznać- nie odróżniałem w wymowie "Calm down" od "come down";)
Najważniejsze,żebyś szybko nie rezygnowała i trzymała się celu. Trzymam kciuki ;)

Nie wiem jak u Was ale ja czasem mam problem oddanie polskich typowych humorystycznych zwrotów jak "ja tu tylko sprzątam" czy zwykłe "zagęszczamy ruchy" na język angielski.;) Czasem mnie to frustruję xD

ocenił(a) serial na 10

O wezmę to pod uwagę i pooglądam odcinki seriali ale z napisami angielskimi. Dzięki za rady :)
Powodzenia w "oswojeniu się" z brytyjskim akcentem z którego ja rozumiem tylko tyle:"blablablabla".hahahaha.

Chciałam sie już zapisać na jakiś dodatkowy angielski bo edukacja tego języka w mojej szkole to katastrofa. Płaciliśmy przeszło 100 zł za książki w których NIE MA NIC co mogłoby mi pomóc po raz: nauczyć się angielskiego a po 2: nauczyć się na sprawdzian. Nie było tam nic wytłumaczonego, tylko jakiś mini słowniczek ze słówkami które zna chyba każdy typu: "play", mnóstwo zadań na poziome podstawówki czyli wykreślanki i pogrupowanie wyrazów do tabelek..no błagam. Raz na miesiąc słuchaliśmy płyt w wypowiedziami Brytyjczyków z których i tak nikt nic nie rozumiał, bo jak ? Na lekcji zamiast uczyć się czegoś co nam się przyda to najzwyczajniej w świecie się "obijaliśmy".Do odrobienia zadań i na sprawdziany uczyłam się z internetu...Seriale, gry, artykuły po angielsku jedynie z tego się czegoś nauczyłam.Po prostu wstyd że angielskiego uczę się od 1 klasy podstawówki mam 16 lat i nauczyłam się przez te lata tyle co moja koleżanka w kilka miesięcy emigrując do Irlandii.

użytkownik usunięty
spenc15

Powiem Ci,że u mnie poziom nauczania języków obcych również pozostawia wiele do życzenia. Pomimo,że cena podręczników jest zatrważająca wysoka (jak wspominałaś 100zł) to ich strona merytoryczna jest uboga. Nie mogę zdzierżyć książek,które kładą jedynie nacisk na wkucie regułek czy banku słów. Jaki jest cel nauczenia młodych ludzi jak jest po angielsku "klucz indukcyjny" jak nie mają żadnych podstaw gramatyki aby tę znajomość wykorzystać? Zamiast rozwijać u uczniów zapał do języka, szlifować zdolności językowe czy wybudzać u młodych umiejętności komunikacji to oni szturmują jakimiś bankami słów. Ja nie wiem jak się MEN zapatruje ale moim zdaniem język to narzędzie do komunikacji,którą nie powinno się traktować po macoszemu.

Z własnego doświadczenia powiem Ci,że przez trzy lata liceum nie zaopatrzyłem się w żaden podręcznik do języka angielskiego. Już sama cena zniechęcała do zakupu to jeszcze nic tam wartego uwagi nie było. Na samym początku powiedziałem pani nauczycielce,że ja na lekcjach będę korzystał z własnych materiałów i ćwiczeń (czytałem sobie fragmenty readers-ów, rozwiązywałem arkusze maturalne) bo mi najzwyczajniej na świecie było szkoda czasu na wpisywanie do prymitywnej krzyżówki nic niewnoszących haseł. Kilka razy spotkałem się z nieprzyjemnościami ale byłem nieugięty w swoim postanowieniu. Najzabawniejsze były kartkówki typu "zabawa w translatora".
Często traciłem punkty na sprawdzianach (typu napisz list z zażaleniem) bo wolałem wykorzystać czasownik "purchase" zamiast "buy" czy napisać "preoccupied" w miejscu "busy". A za użycie emfazy musiałem się nasłuchać jej dysput na temat mojego nieodpowiedniego stylu do konkretnej form użytkowych. A napisałem tylko "I do believe in afterlife theory!"

Mała praktyczna wskazówka,jeśli masz telefon z androidem. Pobierz z google play moon reader+ (program do odczytywania ebook-ów w formacie epub) oraz Colordict (słownik,który posiada bardzo rozbudowany słownik języka angielskiego. Wiele użytecznych zwrotów wraz z przykładami). Podczas obsługiwania Moon reader+ można korzystać wygodnie z Colordict bez wyłączania tego programu. Wystarczy podczas czytania książki przytrzymać na słowie,którego się nie zna i pojawia się chmurka Colordict z tłumaczeniem.;) Bardzo przydatna funkcja ;)

Bardzo ciekawym serwisem jest busuu.com. Za pomocą darmowego konta można korzystać z kursu jednego języka obcego. Kurs jest podzielony na poziomy od A1 do C2. Po każdym dziale otrzymujesz zadanie typu krótkich opisów czy to sytuacji czy obrazka. A Twoje prace sprawdzają native speak-erzy. Przez ten serwis nauczyłem się dobrych podstaw języka hiszpańskiego.;)

Dobrą metodą na naukę przydatnych zwrotów są fiszki czy przygotowaniu sobie "wyrażenia dnia". Każdego dnia do nauczenia masz jeden zwrot,który starasz się wykorzystać jak najczęściej danego dnia.

Musisz rozkminić jaki sposób nauki najbardziej Ci odpowiada. Kluczem do sukcesu jest uświadomienie sobie jaką osobą jesteś czy wzrokowcem czy słuchowcem. Albo masz bardzo dobrą pamięć epizodyczną dotyczącą swoich przeżyć tak jak ja. Ja zawsze do nauki jakiegoś sporego fragmentu leksykalnego potrzebują powiązania z jakimś wspomnieniem, emocją.;)
Powodzenia ;)

ocenił(a) serial na 10

Dzięki za dłuuugą wypowiedź. Wezmę sobie do serca twoje rady i nie poddam się : )
Niestety, u nas za brak książki była jedynka albo minusowe punkty.
Fiszki używałam jak uczyłam się niemieckiego Pani poleciała. Świetna sprawa, świetne zajęcia, genialna nauczycielka. Zawsze dawała nam super zadania. Od razu można było zorientować się że uczy bo lubi, "miała rękę" do tego. Potrafiła tak tłumaczyć że po 45 minutach po prostu się rozumiało o co biega. Ale miałam wszystko ułatwione bo pochodzę ze Śląska a mnóstwo słówek z gwary Śląskiej pochodzi właśnie z Niemieckiego.

ocenił(a) serial na 5
avosette

Taki urok większości seriali ;)

ocenił(a) serial na 8
Svitkonaa

one są dorosłe ,przecież nie będą nosiły golfu i spódnicy do pięt. -,-

Pikasia

Popadasz w skrajności w skrajność. Nie każę im nosić golfów, ale uważam, że ich stroje są zbyt wyszukane, szczególnie Hanny, która się ubiera jakby szła na imprezę.

ocenił(a) serial na 8
Svitkonaa

o jeju,każdy ma swój wiek i każdy ubiera się jak chce,mogą nawet gołe latać -,-

ocenił(a) serial na 10
Svitkonaa

Wg. mnie gorsze niż ich ubiór jest to że każda z kłamczuch ma w każdym odcinku inne ciuchy a szafy w pokojach nie są gigantyczne :D
Do tego w i 1 i 2 sezonie tylko Hanna ubierała się jak modnisia. A teraz wszystkie wygladają jak z pokazu mody wyciągnięte a najlepsze jest to że kłamczuchy + Mona wyglądają ładnie, okej, ale czemu tylko one. Uczniowe są jak szare myszki a one się strasznie odznaczają. Niemniej jednak maja śliczne ubrania i każda dopasowana to osobowości !

ocenił(a) serial na 6
spenc15

Mają śliczne ubrania , muszę przyznać ( no może nie wszystkie , nie podobają mi się stylizacje Spens ) , aczkolwiek czasem to już przesada. Tylko innych dookoła też mogliby jakoś ładnie poubierać c :

spenc15

RACJA! Właśnie już jakiś czas temu to zauważyłam i się zastanawiałam czy twórcy serialu tego nie widzą, Kłamczuchy wyglądają ślicznie, modnie i bogato ,a reszta uczniów w tle ma kiepskie ubranie, jakieś takie mało kolorowe i szczególnie dużo dziewczyn wygląda na 14-15 lat jeśli porównywać je do kłamczuch :P

ocenił(a) serial na 10
tynka33

haha dokładnie ! Kłamczuchy + Mona wyglądają jak z pokazu mody wyciągnięte a reszta szkoły zwyczajnie. Połowa szkoły chodzi w zwykłych ubraniach, a one ? elita normalnie !

Svitkonaa

tak w temacie wyglądu... http://pudelekx.pl/znalazla-sekret-wiecznej-mlodosci-9049