Niestety mimo hucznych zapowiedzi po raz kolejny zlote jajo okazalo sie wydmuszka...
O ile jeszcze 2-3 pierwsze odcinki niejako wzbudzaly zainteresowanie to im dalej w las tym bylo coraz gorzej. Choc szczerze trzeba przyznac ze watki z niesmiertelnym towarzyszem Sandmana oraz manipulowaniem ludzmi w knajpie przez Doktora Destiny bylo zrealizowane zdecydowanie powyzej sredniej oceny tego serialu.
Główny zarzut do twórców to brak uchwycenia klimatu i mrocznosci komiksow Gaimana. Aktorzy sa bardzo plascy i kompletnie nie zapadaja w pamiec. Fabula mimo, ze bazuje w znacznej mierze rzeczywiscie na komiksach, jest w wielu miejscach nudna i przegadana. Kolejny zarzut to brak odwzorowania wszystkich postaci zgodnie z komiksowym oryginałem. Juz prawie 20 lat temu niejaki P. Jackson udowodnił, ze literatura klasy światowej moze z powodzeniem przeistoczyc sie w klasyke kinematografi ale tylko i wylacznie wtedy jezeli jest odwzorowana 1:1 ze swoim pierwowzorem. Z kolei Netflix kolejny raz (po tragicznym Wiedzminie) udowania ze jak biora sie za klasyki to partola to na calej linii.... Kolejny zarzut to aktorzy, wedlug mnie dobranie ich do tego serialu jest bardzo zle moze z wyjatkiem Roderica Burgesa, Doktora Destiny czy Desire. Latwo odczuc ze showrunnerzy w komitywie z osoba odpowiedzialna za castngi glownie kierowali sie poprawnoscia politycza. Niestety zarowno biali aktorzy jak i czarni nie podolali zadaniu i w wiekszosci scen odgrywaja swoje role jak drewniane posagi. A przeciez wsrod aktorow kolorowych nie trzeba zbyt dlugo szukac tych ktorzy osiagneli mistrzostwo w swoim fachu. Jak np M. Freeman, S.L. Jackson, L. Fishbourne (z checia bym ich zobaczyl jako Death lub Bibliotekarza) czy genialni aktorzy w serialu The Get Down. A szkoda bo mozliwe ze lepsze dobranie aktorow (byc moze pokuszenie sie o 1-2 pierwszoligowych) mogloby znacznie poprawic odbior serialu.
Kolejny zarzut to niestety nachalne wciskanie gdzie popadnie towarzystwa LGBT... bez ladu i skladu. Z lezka w oku moge wspomniec genialny odcinek Black Mirror Junipero gdzie watek milosci dwoch kobiet byl nie tylko spojny, ale po prostu piekny, a historia z tlem lat 70 i 80 opowiedziana w sposob zapadajacy w pamiec na dlugo.
Podsumowujac niestety Sandman nie spelnil pokladanych przeze mnie w nim nadziei i w efekcie koncowym widze kolejny, niestety, argument za, aby platformie Netflix na jakis czas podziękować.